Pierwsza dekada stycznia niesamowita, ale potem już 40 dni w zasadzie ciągłych mrozów (do 27.01 bezśnieżnych.... ) Ogólnie słońca w styczniu i lutym sporo, ale trafiło się niemało totalnie ciemnych dni...
W ostatniej dekadzie lutego nastąpił falstart wiosny, po którym powrócił dłuższy okres lekkoplusowej ciemnicy. Dopiero w połowie marca nastąpił przełom w kierunku bardziej wiosennym, ale i tak było nadal bardzo ponuro. Pod koniec marca niestety nastąpiło ponowne wycofanie wiosny...
Na szczęście wycofanie wiosny nie okazało się długie. Pierwsza połowa kwietnia okazała się bardzo ciepła, z przewagą prawdziwie wiosennych średnich dobowych i praktycznie wolna od przymrozków. Chociaż fakt, że te noce mogły być cieplejsze. Dość dużo słońca. Niepokoić mogły niskie sumy opadów, chociaż przy kwietniu 2019, a nawet 2018, to i tak były one jak marzenie. Od połowy kwietnia niestety totalne spieprzenie pogody i epizod zimowy, z dłuższą falą mroźnych nocy. Wielkanoc? Tak to wyglądało, ale jednak Wielkanoc była w tamtym roku wcześniej Niestety druga połowa kwietnia zupełnie zepsuła jego wizerunek, mimo, że pod jego koniec wróciła jako taka wiosna.
Za to maj dobrze znamy z piosenki, ale co można o nim powiedzieć? Pierwsza dekada ponura, deszczowa i chłodna, majówka jeszcze dość ciepła, ale od 5.05 drastycznie zimno. Reszta miesiąca pogodniejsza, ale trafił się też ciemny i bardzo mokry okres po 15.05, o ile wiem wtedy na S Polski, gdzie mieszkała Kora było naprawdę paskudnie, więc jak sądzę, to właśnie czwarta i piąta pentada maja były inspiracją do słynnej twórczości. U nas było lepiej ze słońcem, ale i tak było bardzo zimno. Zupełnie jakby pierwsza połowa maja 2019 się przeciągnęła na cały miesiąc...
Czerwiec za to był kontynuacją chłodnych temperatur, ale za jak idealny solarnie! Serio, tak sprawiedliwie wyrobione usłonecznienie to skarb! Patrzę na tabelki miesięczne i nie dowierzam, to jest tylko 240 godzin słońca! Termicznie poza początkiem i kilkoma epizodami też optymalny, no i nadal wysoka suma opadów, oraz spora liczba słabych burz. Nawet nie wiedziałem, że po jakże znanym maju nastąpił tak niezły czerwiec
Za to lipiec 1991.... To przykład tego jak bardzo niesprawiedliwie można wyrobić usłonecznienie. Ponad 30 godzin więcej jak w czerwcu, a.... naprawdę sporo, niemal 1/3 ciemnych dni! W dodatku lampowy okres okazał się oczywiście nieprzyjemnie gorący. Tak naprawdę gorąco ograniczyło się do pierwszej dekady, potem był to bardzo chłodny lipiec. Plus, że nadal jako tako padało i te ponure, chłodne dni się jednak przeplatały z naprawdę ładnymi. Ogólnie niezły lipiec, ale przy takich parametrach to ja bym się jednak spodziewał czegoś przyjemniejszego...
Sierpień był już ponury, liczba ciemnych epizodów powala w negatywnym sensie. Pierwsza i ostatnia pentada to totalne ciemności, jakby je wywalić to wychodzi nam nawet niezły sierpień, chociaż ponownie mocno gorący epizod przyniósł akurat największą lampę, zamiast ciekawych burz... Poza tym krótkim epizodem upału, było raczej chłodno jak na sierpień, ale prawdziwe zimno tylko pod koniec (taki relikt PRL-u)
Wrzesień? Cholernie niesprawiedliwy solarnie. Pierwsza połowa prawdziwa lampa, w bardzo nudnej, ale przyjemnej odsłonie. Ogólnie ciepła, późnoletnia, ale trafiły się dwie chłodniejsze trzydniówki, oraz jedna ponura trzydniówka. Wielki plus, że akurat ten ponury epizod był cieplejszy, a te zimne totalnie ładne.
Druga połowa za to ponura, ale trochę słonka jednak tam było Termicznie nadal dosyć ciepła, ale bez szału, tym razem największe ochłodzenia okazały się ponure...
Październik kiedyś był wspominany. Co mogę o nim powiedzieć? Niestety, nie ten... Pierwsza połowa bardzo pogodna i trochę pseudociepła, ze smogiem, zimnymi nocami i wczesnymi przymrozkami. Chociaż okres 8-19.10 to nie ma co narzekać nawet. Ale ostatnia dekada to prawdziwa katastrofa, okołozerowe badziewie i ciemnica... Taką zakałę to ja rozumiem w ostatniej dekadzie, ale listopada....
Za to listopad? Pierwsza połowa deszczowa, bardzo ciepła, wietrzna i... bardzo słoneczna. Naprawdę fajna, aż szkoda, że dopiero dzisiaj się o niej dowiedziałem Za to druga niestety, już taka sobie termicznie, ciemna, stratusowa, jałowa, smogowa........
Grudzień mocno okołozerowy, z wyjątkiem kilkudniowej fali mrozów w pierwszej połowie i to w zasadzie ta fala wyrobiła większość usłonecznienia. Ale i w drugiej połowie nie było aż tak tragicznie ciemno Trochę też wiało dzięki czemu smogu nie było za wiele. Trafił się jednak tylko jeden cieplejszy dzień, proszę zgadnąć jaki?
Ogólnie?
Dla mnie rok taki sobie. Żaden miesiąc nie powalił, miał najwyżej znakomite połowy jak taki kwiecień, październik czy listopad. Ewentualnie też styczeń i wrzesień pierwsza dekada wspaniała. Reszta roku taka sobie, chociaż poza majem żaden miesiąc jakoś nie dokuczył, najwyżej jego fragmenty. Mocno niedoceniane lato, a naprawdę całkiem niezłe, tylko ten paskudny sierpień mocno je niszczy.Jacob - 26 Grudzień 2019, 00:05 Rok znany przede wszystkim ze słynnego maja, no i pojedynczych ekstrem tj. 30 września. Muszę przyznać, że dość nudny rok i jedynie ten nieszczęsny maj go ubarwia, ale co dobre poza nim nie jestem w stanie ocenić żadnego miesiąca nagatywnie. Pozytywów też niewiele, ale naprawdę podobały mi się styczeń, październik, nawet wrzesień też zasłużył u mnie na +.
Styczeń cenie za dynamikę i dużo słońca, był podzielony na III akty, pierwszy ekstremalnie ciepły i słoneczny, drugi mroźny i słoneczny, trzeci niestety zgnily. Luty niestety taki sobie, większość miesiąca mroźna i niezbyt słoneczna (podobna I połowa lutego 2017), bardzo silna odwilż w III dekadzie. Marzec cenię sobie, za to, że najgorsze termicznie dni przyniosły sporo słońca, a te wręcz kwietniowe były ponure, ale dużo lepiej tak niż na odwrót, kwiecień miał fajną II, III i VI petandę, ale bez szału. Maj do 26, to syf kiła i mogiła, zwłaszcza I dekada, druga trochę lepsza, ale hitem tamtego miesiąca był 19 maja, którego tmax nie przekroczyła u mnie 7 stopni... W tamtym momencie maj 1991 miał poważne szansę na antyrekord, ba był nawet pewny, ale ostatnia petanda przyniosła ok. 60 h słońca była prawdziwym wynagrodzeniem za tamte katusze. W dodatku przyjemna termicznie, każdy dzień zbliżony u mnie do kochanego 30 V 2019 . Czerwiec był u mnie też ekstremalnie zimny i na pozór brzydki, ale naprawdę niezły , dużo gorsze scierwa wokół niego to czerwce 1987 czy 1993. Lipiec miał lampę od 1 do 12, ale i ten okres podarował nam kilka "nieznosnych nocy", podobnie ostatnia petanda lipca. Okres od 13 do 26 VII naprawdę paskudny, ale znosny, generalnie bardzo zbliżony lipiec do tego z 2005, tylko nieco chlodniejszy. Sierpień podobny typ, niezły, ale czegoś tam brakowało. Wrzesień średnio sprawiedliwy solarnie, ale z drugiej strony, ciężko znaleźć jakąś poważniejsza zakale w tamtym miesiącu, więc plus. Paz8, zmniejsza wersja, niezbyt lubianego przez @kmroza października 2018, ale moim zdaniem lepszy, bo nie przyniósł takiego syfu jak III dekada w 2018. Listopad, kiedyś chyba dodałem go do najgorszych listopadow. COFAM TO pierwsza połowa super, ale druga masakryczna. Grudzień zmienny, ale dość pogodny, szkoda, że uslonecznienie znów niesprawiedliwie wyrobione
Ogólnie rok naprawdę niezły, nie podobał mi się tylko maj, ale trochę mało pozytywów, by go jakoś cenić. Bardzo mi się podobała jesień tamtego roku, lato też naprawdę niezłe, ale nie przyniosło nawet jednego miesiąca, który by mnie urzekł. Dużo lepsze poprzednie i kolejne lato PiotrNS - 26 Grudzień 2019, 15:47 Niestety muszę ocenić ten rok jako słaby głównie z powodu kwietnia i maja - nieudanych miesięcy na których bardzo mi zależy. Poza nimi nie było natomiast dramatu, choć przeciętność ukazywała się niekiedy z tej gorszej strony.
Styczeń wydaje mi się bardzo fajnym miesiącem - nieprzesadnie zimnym, za to z kilkoma wręcz przedwiosennymi dniami w I połowie, a także bardzo wysokim usłonecznieniem, nieźle rozłożonym na cały miesiąc. Wraz z początkiem lutego rozpoczęła się trwająca tydzień fala tęgich mrozów ze spadkiem do -25 stopni, która po kilku dniach przerwy wróciła w towarzystwie intensywnego śnieżenia. Ocieplenie z kilkoma słonecznymi dniami nadeszło w III dekadzie, jednak noce nadal były zimowe. Wiosna nadeszła w marcu, który okazał się bardzo ciepły i jak się wydawało - na trwałe pożegnał temperatury maksymalne poniżej 10 stopni. W marcu 1991 najcieplejszy był środek. Od 8 do 25 marca trwała nieskrępowana wczesna wiosna, a podczas tych osiemnastu dni tylko dwie noce przyniosły lekki przymrozek. Było bowiem pochmurno i niestety zbyt pochmurno. Na pewno niekiedy trudno było prawdziwie poczuć anomalne temperatury podczas gdy tak brakowało pogodnego nieba. Na szczęście nie zabrakło go 22 marca, kiedy temperatura osiągnęła aż 20,6 stopnia, zaś średnia dobowa dzięki ciepłej nocy (TMin 8,5) - aż 13,8, prawdziwe przedlecie. Nie zmieniło to jednak faktu, że marzec 1991 był najmniej słonecznym marcem w latach 90-tych. Na gorszy pod tym względem trzeba było czekać aż 15 lat. Na szczęście krócej należało czekać na poprawę pogody w kwietniu. Jego pierwsza połowa okazała się naprawdę dobra - przyzwoicie ciepła, pogodna i z częstymi opadami - aczkolwiek brakuje mi tu czegoś więcej, choć jednego dnia z temperaturą 20+ i lampą Naprawdę nie było jednak źle, aż połowa dobiegła końca. Dekada 17-26 kwietnia, tak ważna dla rozwoju przyrody, okazała się nieśmiesznym żartem. Epizod zimowy z niemałym opadem śniegu 19 kwietnia nie trwał krótko. Cała ta dekada to mroźne noce, ponura pogoda i "maksy" poniżej 10, ewentualnie tylko niewiele powyżej. Ocieplenie nadeszło w końcówce, ale było bardzo niemrawe. Kwiecień 1991 roku to ostatni bez przekroczenia 20 stopni. Co ciekawe, choć 28 lat temu zabrakło go w kwietniu, to ziściło się już w marcu.
Maj 1991 to paskudny, zimny i mokry miesiąc. Od początku było pochmurno i bez termicznych rewelacji, ale I połowa mimo częstych opadów była jeszcze tylko słaba. Brakowało więcej słońca i chciałoby się chociaż stopień cieplej każdego dnia, ale z drugiej strony nie było niczego strasznego. Bardzo fajny był za to prawdziwie późnowiosenny epizod 10-12 maja (weekend ). Początek drugiej połowy, to za to dramat. Ekstremalnie późny przymrozek 16 maja, a później seria trzech przeokropnych, ulewnych i bardzo zimnych dni. Na szczególne potępienie zasługuje 19 maja kiedy w strugach lejącego całą dobę deszczu temperatura nie przekroczyła nawet 7 stopni Trochę lepiej zrobiło się w III dekadzie, lecz nadal nie brakowało deszczu, a znośne dni przeplatały takie naprawdę złe. Cały ten miesiąc to tylko trzy przekroczenia 20 stopni, przy czym ani jednego w II połowie Kiepska pogoda przedłużyła się na początek czerwca, kiedy do Polski przyjechał Papież, ale szczęśliwie wtedy lato wkraczało już śmiało i wkrótce pojawiły się pierwsze bardzo ciepłe dni w akompaniamencie ciepła. Dobra aura była niestabilna i pogoda często się łamała, lecz generalnie ten czerwiec nie był taki zły. Nie zabrakło żadnego typu pogody, były zarówno piękne dni przy umiarkowanej temperaturze, dni deszczowe, jak również "subupalne" Lipiec 1991 mógł być naprawdę rewelacyjnym miesiącem, ale musimy zrobić dwie rzeczy. Pierwsza to odcięcie pierwszej, a druga to odcięcie ostatniej pentady To nieciekawe termicznie i pochmurne okresy, między którymi trwała pełnia pięknego, niekiedy nieco za gorącego, ale częściej łagodnie ciepłego, pogodnego lata z nadal dość regularnym deszczem Miesiąc na plus, po którym nadszedł szaraczek w postaci sierpnia. Zaczął się bardzo mokro, co było kontynuacją końcówki lipca, po czym pogoda wyrównała krzywdy małą falą upałów. Następny w kolejce był ładny okres późnoletniej pogody. Całkiem dużo słońca, a zarazem nie było już gorąco. Przeplatające się jednak chłodne dni przypominały o tym, że zbliża się jesień, którą na dobre przemycił koniec sierpnia. Jeśli ktoś obawiał się jednak rychłego załamania pogody na stałe, to wrzesień miło go rozczarował. Jego pierwszy tydzień, to poezja jakby z września 2006, lecz bardzo ciepło i słonecznie było przez cały miesiąc. Najlepszy miesiąc 1991 roku Najlepszy, ale trochę pechowy. Gdyby to co wydarzyło się 30 września, najcieplejszego dnia roku, wystąpiło o jeden dzień później, to październik zyskałby rekord absolutny najwyższej średniej temperatury dobowej (23,5!!!). 30 września 1991 temperatura maksymalna wyniosła 27,6 stopnia, zaś noc poprzedzająca go i wieczór były wręcz tropikalne Temperatura nocą z 29 na 30 września nie spadła poniżej 17 stopni, zaś od północy wynosiła już ciągle powyżej 20 To jednak i tak dopiero początek. Wieczór 30 września był tak niezwykle ciepły, że jeszcze o 23:00 temperatura wynosiła 23 stopnie przy bezchmurnym niebie, zaś o stopień mniej było o 2 w nocy w październiku... Fajnie mieli studenci, którzy tej nocy świętowali początek roku akademickiego (I rok zaczynał wtedy Andrzej Duda) Wraz z ustąpieniem halnego, zrobiło się jednak chłodno i już w początkach października wystąpiły przymrozki. Jedynym pocieszeniem było pogodne niebo, ale i ono przeminęło. Pogoda trochę zepsuła się ok. 10 października, kiedy w Krakowie zastrzelono Andrzeja Zauchę i choć było naprawdę ciepło, niekiedy blisko 20 stopni, to babiego lata zabrakło. III dekada to p*żdziernik w najokropniejszej wersji. To już nie jesień tylko paskudna zimowa pseudoodwilż, szkoda gadać... Ukoronowaniem fali chłodów był wyjątkowo mroźny dzień Wszystkich Świętych, kiedy temperatura spadła aż do -7,3 stopnia (dobowy rekord zimna). Szczęśliwie listopad prędko zaczął odpokutowywanie win października i dał naprawdę ładną I połowę z przyzwoitymi temperaturami i niezłym, a do tego sprawiedliwie wyrobionym usłonecznieniem. O II połowie szkoda jednak więcej pisać, gdyż była tak jałowa i ciemna, a zarazem dość sucha i bezśnieżna, że zanudzić się można. Urozmaiceniem okazał się dopiero grudniowy atak zimy z mocnym opadem śniegu 5 grudnia (ten śnieg utrzyma się do 14 stycznia 1992) i falą srogich mrozów dochodzących kilkakrotnie do -20 stopni (w odpowiednim dziale wstawiłem prognozę pogody z tego okresu). Reszta miesiąca to dość łagodna zima z niewieloma całodobowymi mrozami, ale zarazem niewielkimi ilościami słońca.
1991 miał średnią temperaturę 7,8 stopnia, przez co był chłodnym rokiem, zimniejszym od jakiegokolwiek w XXI wieku. Niestety (głównie za sprawą maja) okazał się również mniej słoneczny od jakiegokolwiek roku późniejszego (nawet 1996), bowiem przyniósł zaledwie 1413 godzin słońca. O dziwo okazał się lekko poniżej opadowej normy, bo choć padało często, to raczej niewiele. Słabą stroną tego roku są tylko 103 przekroczenia 20 stopni, najmniej od 1985 roku. Później gorszy pod tym względem był już tylko 2010 z 98 takimi dniami.
W ogólnym rozrachunku słaby rok, ale niepozbawiony naprawdę bardzo dobrych okresów jak styczeń, znaczna część lipca i wrzesień. Jedyny, w którym absolutne maksimum średniej temperatury wystąpiło we wrześniu, a niewiele zabrakło by doszło do tego... w październiku Jacob - 26 Grudzień 2019, 16:14 W NS dużo brzydszy rok niż u mnie , u mnie I połowa dość ponura, ale druga naprawdę ładna. Bardzo pogodne były styczeń, lipiec, październik i grudzień. Wrzesień też ładny. Lekko poniżej normy solarnie były luty, kwiecień, sierpień i listopad. Brzydki tylko marzec, maj i czerwiec (choć tylko ten środkowy zasługuje na potępienie).kmroz - 17 Kwiecień 2020, 10:58 Dużo neutralnego będzie
Lato to ogólnie jedno z najlepszych ever, mimo, że wcale nie jakieś bardzo pogodne. Nie samą lampą żyje człowiek.
Rok mnie jakoś nie przekonuje, prawie każdy miesiąc miał swoje plusy i minusy. Ale jak na lata 90te, to nie jest źle. Myślę, że trzeci po 1994 i 1995 może nawet być.Jacob - 17 Kwiecień 2020, 11:09 +: czerwiec i listopad
N: styczeń, luty, marzec, kwiecień, sierpień i wrzesień
-: maj, lipiec, październik i grudzień
Jak dla mnie spoko rok, chyba drugi najlepszy tutaj po 1998kmroz - 17 Kwiecień 2020, 11:38 Widzę lipiec nas najbardziej dzieliJacob - 17 Kwiecień 2020, 11:39 Zdecydowanie, a tak z ciekawości jak byś go ocenił patrząc na dane z Torunia kmroz - 17 Kwiecień 2020, 11:41 Myślę, że neutralnie.Jacob - 12 Czerwiec 2020, 23:59 +: czerwiec i sierpień
N: luty, kwiecień, lipiec, wrzesień i listopad
-: styczeń, marzec, maj, październik i grudzień