2019 rok - Wrzesień 2019 - Miesiąc, który został doceniony pośmiertnie
kmroz - 5 Kwiecień 2020, 12:20 Temat postu: Wrzesień 2019 - Miesiąc, który został doceniony pośmiertnie Rozdział 1 - Początek
Tytuł jakże piękny w swojej prostocie...
Wrzesień 2019, podobnie jak w pogodzie, i w moim życiu zaczął się na swój sposób 2.09. W dniach 31-32.08 byłem bowiem na Helu i to jest zupełnie inna historia, którą - być może - też tu kiedyś opowiem (ale raczej nie w dziale pogodowym).
Dobiegła końca fala upału, która mnie niesamowicie rozczarowała, bowiem okazała się dość biedna pod względem burz. Ot parę kropel i błyski w oddali w nocy 28/29.08, oraz słaba burza nad ranem 30.08, która nasiliła się dopiero kilka kilometrów dalej na wschód, przeradzając się w superkomórkę, która zdemolowała niemałą część wschodniej Polski...
Dlatego też liczyłem, że chociaż ta fala zakończy się z godnością. 2.09, dzień po moim powrocie z Helu stał się dniem kolejnego "etapu" w moim życiu - rozpocząłem wtedy przygotowania do egzaminu, który miał się odbyć 6.09, a jednocześnie przygotowywałem się do współorganizowanego przeze mnie rajdu górskiego - o którym będą następne dwa rozdziały. Rajd też miał się rozpocząć 6.09, także trza było trochę dwie sroki za ogon łapać. W pogodzie również zaczęła się era - skończyła się fala upału, zaczął się deszczowy wrzesień, chociaż absolutnie nie "lochowy", jak to niektórzy sugerowali.
Dzień 2.09 okazał się być jednak ponurym, dość parnym dniem.
https://www.wunderground....2019-09-2/daily
Dawało to nadzieje, że coś wtedy buchnie i jednak fala upału przyniesie chociaż na pożegnanie fajną burzę. Z tego dnia wiele zdjęć nie mam, ale jedno zrobiłem właśnie pod wieczór - gdy komórka burzowa, bardzo niestety słaba, minęła mnie bokiem od wschodu:
Jednak, pojawiła się kolejna iskra nadziei, ponieważ z SW zaczęła się zbliżać dość rozległa strefa opadów, która była skutkiem zafalowania na froncie - na "ciepłym" odcinku frontu zwykle zamiast burz i konwekcji, tworzą się opady ciągłe i tak też wyszło tym razem:
Ku miłemu zaskoczeniu, strefa była naprawdę ładna, nie ograniczyła się do rozległej komórki. Było to oczywiście zasługą tego, że przemieszczała się wzdłuż frontu, dzięki czemu niektóre regiony gucio dostały, ale pas od Śląska po Mazury mógł się pocieszyć porządnych opadem, który był u nas wstępem do jednego z dwóch naprawdę deszczowych miesięcy 2019 roku. Zasypiałem w dzwięk odgłosów spokojnego, równego deszczu.
Kolejnego dnia rano po pobudce naturalnie szybko zainteresowałem się sumą opadów. Świeżo kupiony deszczomierz tamtej nocy de facto przeszedł swój "chrzest" - i od razu miłe zaskoczenie. Porządny opad w nocy sprawił, że ujrzałem coś takiego:
Opad był akurat bardzo równomierny w moim regionie, bo stacje IMGW podobne wartości pokazały - rzędu 7-10mm. Przyznam, że oczekiwałem takiej sumy opadów tylko dzięki burzy, ale że z opadu wielkoskalowego coś takiego wyszło, to mnie naprawdę miło zaskoczyło.
Dzień do południa pochmurny, ale stopniowo zaczęło się rozpogadzać. Już około 11:00 wyraźnie zaczęło przebijać się pseudosłońce:
W ciągu dnia pogoda jednak stopniowo się poprawiała, bowiem już po 12:00 dało się zauważyć trochę błękitu:
A dwie godziny później, już od północnej strony niebo było niemal całkowicie pogodne, ozdabiane tylko uroczymi barankami. Od południowej jeszcze było nieco więcej zanikających Cumulusików:
Ostatecznie wbrew pozorom wcale nie było za chłodno, temperatura wzrosła do około 20 stopni.
Późnym popołudniem rozpogodziło się na dobre:
Jednak jeszcze wieczorem naszła kolejna chmurka, z której lokalnie nawet popadało:
Noc 3/4.09 dzięki temu okazała się całkiem ciepła, temperatura nie spadła poniżej 13 stopni.
Dzień 4.09 okazał się już bardzo ładnym dniem, podczas którego niebo zdobiły już tylko urocze cumulusy:
A wieczorem już się całkowicie rozpogodziło:
Tego dnia mieliśmy spotkanie przygotowawcze do naszego wyjazdu górskiego, które nie mogło się skończyć inaczej, niż piwkiem na bulwarach
Wróciłem naturalnie późno do domu i było już całkiem rześko:
5.09 był prawie w całości pogodnym i do tego bardzo ciepłym dniem, chociaż po dość rześkim poranku (prawdopodobnie poniżej 10 stopni). W ciągu dnia jednak temperatura doszła do 26 stopni, co obok 9.09 było najcieplejszą wartością w tym miesiącu (32.08 do września nie liczymy ). Tego dnia uczyłem się do egzaminu, więc za wiele z domu nie wychodziłem. Zrobiłem mało zdjęć, jednak na tyle by coś uwiecznić, były:
W ciągu dnia było tak czyste, chociaż lekko mętne niebo:
Pod wieczór zaczęły jednak nachodzić chmury. Około 18:00 wciąż na wschodnim niebie było czysto, jednak od zachodu zaczęły się zbliżać frontowe chmury:
Front był niestety suchy i bezproduktywny - tym razem do zafalowania nie doszło, więc jego jedynym skutkiem była pochmurna noc, oraz ogólne ochłodzenie masy powietrza.
Dzień 6.09 miał być tym dniem sądu, w którym podchodziłem do wrześniowego terminu egzaminu. Trochę z nożem na gardle, bo prowadzącym przedmiot był mój promotor. Dlatego ten dzień był dla mnie stresujący, zwłaszcza, że egzamin mi nie poszedł za dobrze i dopóki nie uzyskałem wyniku, byłem w dużym stresie.
Tego dnia po kilku dniach "zawieszenia" została naprawiona stacja w Głoskowie - bliźniacza stacja do mojej, z której czerpię dość dokładne dane sprzed stycznia 2020, bo od wtedy mam już własną stację w Michałowicach.
Tak się przedstawiały dane w tamtym dniu:
https://www.wunderground....2019-09-6/daily
Polecam zwłaszcza spojrzeć na wykres temperatury - noc 5/6.09 była całkiem ciepła, ale wieczór 6.09 już naprawdę chłodny...
Rano 6.09, gdy wychodziłem na egzamin, dało się dostrzec jeszcze zanikające chmury frontowe:
Jednak większość nieba była pogodna i tak miało zostać większość dnia...
Po wyjściu z egzaminu miałem już piękną pogodę z pojedynczymi, ledwo zauważalnymi barankami:
Dzień był jednak znacznie bardziej rześki od poprzedniego, bowiem za dnia było "tylko" około 21 stopni, zatem bez szału jak na początek września.
Po południu doszło do pewnej zmiany, ewidentnie zaczęła wchodzić ciepła masa, która w kolejnych dniach trochę namieszała w pogodzie.
Jednak absolutnie nie dało się tego odczuć "przy Ziemi" tego dnia. Wieczorem, gdy szykowałem się do wyjazdu - autobus do Krosna odjeżdzał około 23:00 - temperatura spadała bardzo szybko. Przed wyjściem z domu wyglądało to tak:
I tak wkraczamy w podróż w Beskid Niski, opuszczając cywilizację na tydzień. Pożegnalne zdjęcie w środku nocy, zrobione w Iłży:
C.D.N. - do zobaczenia w Górach!
kmroz - 6 Kwiecień 2020, 21:19
Sorry, dzisiaj drugiego rozdziału nie będzie, ale koniecznie przeczytajcie ten i dajcie znać czy się podoba, czy coś zmienić w "formule" kolejnego rozdziału (w końcu piszę dla czytelników )
Jacob - 6 Kwiecień 2020, 21:49
Nie zmieniaj tak jest super, ja bym kolejny rozdział/jego początek nazwał "najpiękniejsza plucha w historii", przynajmniej ja
kmroz - 6 Kwiecień 2020, 21:53
Cytat: | Nie zmieniaj tak jest super, ja bym kolejny rozdział/jego początek nazwał "najpiękniejsza plucha w historii", przynajmniej ja |
Oj po pierwsze u mnie żadnej wielkiej pluchy nie było (nie licząc kilku wspaniałych godzin 8.09), po drugie jak koniec pierwszego rozdziału wskazywał, byłem zupełnie gdzie indziej...
Ale pomysł fajny nawet gdybym był w Twoim regionie
PiotrNS - 8 Lipiec 2020, 11:23
2 września miał taką specyfikę, że niezbyt mi się podobał, a jednak cieszyłem się z tego, że jest. Spałem słabo, gdyż noc była niemal tropikalna i bardzo późno temperatura spadła poniżej 20 stopni. O 9:00 obudziła mnie burza. W sumie raczej pseudoburza, bo cały jej przebieg polegał na pomrukach na zachodzie. Ani się zbliżała, ani nie oddalała. Słońce świeciło słabo, ale nadawało lekkiego kontrastu tej chmurze.
Po nasunięciu się małej strefy opadowej, dało się poczuć jakąś (chyba podświadomą) rześkość, mimo że temperatura cały czas rosła przy zachmurzeniu, parności i niskim usłonecznieniu. Około 15:00 zaczęło jednak mocno padać. To definitywny koniec s*ata 2019 W podobnym czasie, gdy niezła burza atakowała Jacoba, kilka razy zagrzmiało i u mnie, ale dość daleko na SE. Padało już do końca dnia, aczkolwiek nie tak mocno.
Z 3 września nie mam żadnych zdjęć, gdyż był to dość zajęty dzień, lecz po tak upalnym okresie jego chłód i "lochowość" mogła być pewnego rodzaju ulgą. Deszcz kropił tylko do południa, później było już tylko pochmurno. W porze zachodu słońca, promienie na chwilę przedostały się przez chmury i zrobiło się pomarańczowo od tego światła, które pięknie oświetliło nawilżoną trawę. To bardzo dobry prognostyk, bowiem szykuje się wspaniały dzień
|
|
|