Na początku XX wieku karp był powszechny przede wszystkim w kuchni żydowskiej. Przed II wojną światową pojawiał się na wigilijnym stole, jednak był tylko jedną z wielu ryb słodkowodnych, które wówczas się jadło.
Kariera karpia na wigilijnym stole została zapoczątkowana przez Hilarego Minca, który po wojnie był m.in. ministrem przemysłu, ministrem przemysłu i handlu, wicepremierem ds. gospodarczych. W 1947 roku rybę reklamowało hasło „Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce”. Ryba ta zagościła na stołach świątecznych głównie dlatego, że była wtedy jedyną łatwo dostępną.
Po wojnie flota bałtycka była na tyle zniszczona, że nie była w stanie zapewnić odpowiedniej ilości ryb morskich. Minc zdecydował, aby zakładać i zarybiać stawy hodowlane. Dużym atutem tego rozwiązania były niskie koszty utrzymania hodowli.
*********************************************************************
Mimo upływu ponad 30 lat od upadku komunizmu, karp nadal obowiązkowo trafia na wigilijny stół w większości domów – i to przeważnie w peerelowskim wydaniu, czyli panierowany i smażony.
Czyli karp na polski wigilijny stół jako "danie główne" wręcz "obowiązkowe" de facto wprowadziły władze kierowane wówczas przez Polską Partią Robotniczą (PPR). PZPR powstała dopiero 15 grudnia 1948, poprzez połączenie Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej.
P.S. Minister Hilary Minc, ten co wylansował karpia jako główne danie wigilijne urodził się w żydowskiej rodzinie Oskara Minca i Stefanii z domu Fajersztajn.
I karpia po żydowsku polscy katolicy serwowali co roku w dniu 24 grudnia. Tłumaczono to tym, że Jezus z Nazaretu przyszedł na świat w rodzinie żydowskiej.
Ale najczęściej "z lenistwa" po prostu podawano go przyrządzonego w najmniej pracochłonny sposób, czyli panierowane i smażone na oleju "dzwonka" Janekl - 3 Grudzień 2020, 19:07 Ja akurat nie lubię ryb jedynie zjem jeszcze ciepłe wędzone sielawy a tak po za tym właściwie nic.zgryźliwy tetryk - 3 Grudzień 2020, 20:56 Moja żona smaży (nie tylko w wigilię) mirunę patagońską rybę z wód subantarktycznych jeszcze nie aż tak zanieczyszczonych jak inne. Najsmaczniejsze są kawałki z okolic ogona charakteryzujące się tranowym morskim posmakiem https://www.poradnikzdrow...-VqRf-69E5.html Ryb słodkowodnych nie jadam, zwłaszcza karpia, który przeważnie śmierdzi szlamem.PiotrNS - 3 Grudzień 2020, 21:13 zgryźliwy tetryk, ja właśnie w tym roku mam zamiar spróbować miruny patagońskiej, o której słyszałem wiele pozytywnych opinii, już namawiałem rodziców na to, by zakupić ją wyjątkowo na te Święta Dotychczas na wigilijnym stole zawsze gościł dorsz lub pstrąg, karpia sobie nie przypominam, nawet nie pamiętam jak smakuje, bo jadłem go tylko bardzo dawno i raczej przy innej okazji niż Wigilia.
Ryby ogólnie bardzo lubię, chyba byłbym prędzej skłonny zrezygnować z mięsa niż z nich.zgryźliwy tetryk - 3 Grudzień 2020, 21:48 A ja lubię i rybki (tylko morskie) i blondyneczki
Janekl - 3 Grudzień 2020, 21:58 To ja jednak wolę te blondyneczki.FKP - 3 Grudzień 2020, 22:06 To ja mam dorsza w Wigilię, są też śledzie, innych ryb się u mnie nie jada w ten dzień.zgryźliwy tetryk - 3 Grudzień 2020, 22:14 Śledzie najlepsze są po kaszubsku z rodzynkami. A ryby od czasu do czasu warto zjeść. Niekoniecznie w post, bo niektóre są smaczne i na miano "dań postnych" nie zasługują.
Bardzo smakowały mi flądry w smażalni na Helu w mieście Hel.PiotrNS - 3 Grudzień 2020, 22:54 Podobno bardzo dobrze jest zjeść śledzia na śniadanie, ta ryba jest bardzo zdrowa, ma dużo wartościowych składników odżywczych (w tym kwasy omega 3) i niewiele kalorii. Lubię je czasami przekąsić, także w Wigilię, choć wtedy nie jemy ich w ramach wieczerzy tylko mniej więcej w porze drugiego śniadania, żeby do czasu głównego posiłku zanadto nie zgłodnieć i nie zasiadać do niego z pustym żołądkiem.
Jeśli chodzi o smażone ryby, to osobiście najsmaczniejsze jadłem w małej smażalni tuż obok przystani rybackiej w Jarosławcu jorguś - 4 Grudzień 2020, 14:13 U nas karp na stole jest co roku, a opócz niego zazwyczaj sielawa, choć zdarzał się też pstrąg- mama i młodszy brat za karpiem nie przepadają, ja zjem bez problemu, zresztą w kwestiach kulinarnych jestem raczej mało wybredny, w przeciwieństwie do brata chociażby któremu nie pasuje prawie wszystko