To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum wielotematyczne LUKEDIRT
Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!

Zmiany klimatyczne w Polsce - Czy w 2024 roku doświadczamy katastrofy klimatycznej?

PiotrNS - 22 Sierpień 2024, 16:54
Temat postu: Czy w 2024 roku doświadczamy katastrofy klimatycznej?
Tytuł może być odebrany lekko prowokacyjnie i przyznam, że jest to delikatna manipulacja, ale dalej będzie już bez emocji.

Sytuacja jaka jest, każdy widzi. Choć już rok temu rozpoczął się okres inny niż wszystkie doświadczone przez nas do tej pory, to trwający 2024 rok przynosi nam scenariusze tak bezprecedensowe i nieraz absurdalne, że ciężko przejść obok tego obojętnie.
W niektórych regionach dobiega końca czwarta z rzędu rekordowo ciepła pora roku. Na osiem miesięcy, sześć zapisuje się z anomalią ekstremalną. Ochłodzenia praktycznie nie występują, za to scenariusze, które kiedyś określalibyśmy mianem wygłupów modeli, sprawdzają się skutecznie. Czy ktoś z Was, widząc jakie temperatury odnotowano na południu Polski 5 kwietnia 2016, spodziewał się, że za osiem lat takie ciepło obejmie cały kraj, potrwa kilka dni i będzie odbywać się przy iście majowej wegetacji :?: Czy oczekiwalibyście, że każdy miesiąc letni będzie ekstremalny, podczas gdy nie było tak ani w 1992 ani w 2015 ani w 2019 roku (jedynie lokalnie w 2018) :?:

Mamy do czynienia z czymś, co różnym badaczom klimatu przypominałoby raczej scenariusz na rok np. 2064. Do tego dochodzą inne bardzo niepokojące czynniki. Rekordowo ciepły luty nie zapowiadał się tak niezwykle, a wręcz przeciwnie. Pod koniec stycznia i na początku tego strasznego miesiąca, pojawiały się obiecujące wiązki i prognozy anomalii (choć w strefie fusów). Okrutni twórcy mapek dali nadzieję, która nie była jednak oderwana od logiki. Taki układ baryczny niejednokrotnie zimę dawał. Nie tylko nie dał. Do tego przyszło tak skrajne ciepło. Ochłodzenie w kwietniu wyrobiło się tak szybko, że jeszcze przed majówką zdążono odnotować 27 stopni. Potem pogoda przechodziła już samą siebie, ale teraz znowu powtarza się scenariusz lutowy. Na logikę to nie miało prawa dać gorąca. A teraz już wiemy, że lato zakończy się bardzo ciepło.

Może to następstwo El Niño na sterydach. Ta anomalia często "zaciąga" do nas najcieplejsze masy powietrza i skutkuje anomalnie wysokimi temperaturami. Według artykułu, który czytałem w maju, jego wpływy miały sięgać końca sezonu letniego. A tu ciągle bord. I co dalej :?: Kiedy to się skończy, jak dalej się potoczy :?: Szczerze jestem pewien obaw. Ten rok zawiódł mnie po całości. Nie udała się ani zima ani lato. Nic. Nawet burze mnie wyrolowały. Teraz marzę tylko o przełamanej zimie, ale mając na uwadze to, co miało miejsce w ostatnich sezonach, jestem pełen obaw. Dlatego uznałem, że jeśli zima znowu będzie ciepłą, atlantycką szarugą, trzeba będzie przemyśleć, czy jeszcze jest się czym interesować. Może to wyszłoby na dobre.

Zapraszam Was do dyskusji. Chętnie poznam punkt widzenia każdego z Was, a i ja w razie potrzeby dodatkowo wyjaśnię swoje obawy i zastrzeżenia.



Czy to załatwiło nam klimat i czy to już katastrofa :?:

kmroz - 22 Sierpień 2024, 17:26

Jak nietrudno zauważyć i ja od kilku miesięcy udzielam się dużo mniej na forum - a jak już gadam, to raczej w jakichś zagadkach pogodowych, podsumowaniach, wspomnieniach, czy po prostu w działach niepogodowych. Wszystko się zaczęło od lutego, kiedy to praktycznie z dnia na dzień z pewnych, zimowych prognoz i blokady, zrobił nam się niezrozumiały wykrzywianiec, który przyniósł wiadomo co.

Co do wiosny. Mnie ona cieszyła, naprawdę. Mówię tu o jej anomalii, bo sam w sobie przebieg i charakter były już chyba najgorsze z możliwych. Ale anomalia skutecznie zwalczyła te szuryzmy o kwietniach i majach. Jeszcze pół roku temu popularne było gadanie, że "cały rok bordowy, a kwiecień i maj zimne". Po tym roku się trochę uspokoiło to.

Gdy pod koniec maja praktycznie jak za dotknięciem różdżki się skończyło gorąco, a pojawiło "nieletnie lato" (mam tu na myśli pogodę "oficjalnie letnią", ale daleką od ustalonych przez nas na forum standardu, przyznam, że jednak odetchnąłem z ulgą. Czerwiec, choć niemrawo, to dawał fajną Aturcję, poza takimi wyjątkami jak krańce E i S. Gdy po 10.06 pojawiło się większe ochłodzenie, była taka myśl, że to ten rok. Niestety, po 15.06 się mocno ociepliło i anomalia zaczęła powoli, ale rosnąć. Jeszcze to się dałoby uratować gdyby po 25.06 wszedł chłód. Zamiast tego... szkoda gadać. Marnym pocieszeniem była nieźle zapowiadająca się burza 28.06 - gdy już byłem świadomy, że czerwiec nie tylko nie będzie przełamańcem, ale i zapisze się ekstremalnie (tego drugiego przynajmniej udało się uniknąć w 2023), to każdy mm cieszył. Gdy burza zaczynała się, wydawało się że spadnie z 30mm, lało niemiłosiernie. I co? Gucio, szybko opad osłabł i ostatecznie spadło tylko 10mm.... Czerwiec tym samym zamknął się z dość marną jak na swoją anomalią sumą niespełna 50mm...

Początek lipca przez moment dawał nadzieję. Była u mnie walka frustracji (zimne początki lipca), z nadzieją. Zanim jednak to ochłodzenie się zaczęło, to już zaczął włazić kolejny bord - zdecydowanie najdłuższy, nawet bym powiedział, że jedynie realnie długi bord tego lata, bo trwał aż 12 dni - od 6 do 17.07. Spędziłem go w dużej mierze w Tatrach Słowackich (chyba jeszcze się tym nie chwaliłem na forum, to też niech będzie smutnym symbolem tego jak Katastrofa Klimatyczna mnie zniechęciła do udzielania się w pogodowych środowiskach). W tym czasie dostawałem ze swojej aglomeracji donosy o pięknych, choć groźnych burzach, które uratowały ten okres przed totalnym zgnojeniem w moich oczach.

Tuż po moim powrocie zaczęło się coś, co początkowo nie było tak odczuwalne. 18.07 upał odpuścił, jednak już na 22.07 było widać nawrotkę, a prognozy straszyły, dlatego na początku ciężko sobie było zdawać z tego sprawę. Gdy 24.07 się ochłodziło - pierwszy dzień z ujemną anomalią od 5.07, to prognozy jeszcze straszyły weekendem, ale Bogu dzięki w ostatniej chwili go zbastowały. I tak zaczęło się, co w moich oczach to lato ratuje i sprawia, że nie poszło na straty, a także - nie boję się przyznać - trochę przywróciło starego kmroza. Okres od 18.07 do 14.08 kojarzy się z nudą, brakiem opadów, suszą i często słońcem (choć z tym to różnie bywało). Dominowała typowo, umiarkowanie letnia pogoda, w okresie który do 2022 niemal co roku kojarzył się ze szczytowaniem temperatur, nierzadko falami upałów. Do tego te noce... może nie wszystkie, ale niebrakowało takich z tmin koło +10 stopni. Pierwszy raz dało się poczuć komfort i pierwszy raz od Stykusia docenić, że trafił się chłodniejszy - choć co ciekawe i tak "lekko ciepły" ostatecznie czas.

Ten okres kojarzyć mi się będzie jednak nie tylko z panującą pogodą, ale z prognozami. Jak dobrze wiemy, to praktycznie non stop modele, głównie GFS, w prognozach na 7+ dni straszyły falami upałów. I to nie byle jakimi. 40-ki w prognozach były na porządku dziennym. A to nie koniec. Nie brakowało prognoz koło 28.07, które straszyły, że pierwsza dekada sierpnia przyniesie stabilne temp koło 28-30 stopni, co i tak się wydawało łagodne przy odwałach GFS. Ostatecznie.... Cały okres od 23.07 do 13.08 przyniósł u mnie słownie TRZY dni z temp powyżej 27 stopni, a od 2 do 13.08 wgl tej wartości nie przekroczył.

Gdy nadzieja wróciła i wydawało się, że choć lato i tak pozostanie przynajmniej bardzo ciepłym i raczej poniżej 2020 nie ma szans spaść, to niestety nadszedł ten moment. Przyznam, że te odwały w fusach uśpiły moją czujność i dość długo lekceważyłem prognozy ocieplenia w 2 dekadzie sierpnia. Na początku to odwlekanie - miało być gorąco od 11.08, ostatecznie jeszcze 13.08 było rześko z "mroźną" nocą. Ale niestety przyszedł długi weekend i stało się co się stało. Bord, który sprawiał może wrażenie nie jakiegoś powalonego - ale w połączeniu z trwałością pięciu dni, patolskimi nocami i faktem, że była to już druga połowa sierpnia - i tak wygenerowało to wysoką anomalię. Sierpień w mig z minusa przeszedł na wyraźny plus, mimo, że tak długo wcześniej było spokojnie i dobrze.

Teraz po 3 łagodniejszych dniach, w tym jednym, dzisiejszym wręcz bardzo chłodnym, stoimy przed widmem kolejnego dużego ocieplenia. Weekend jak weekend. Bardziej martwi to co potem. Choć absolutnie nie wierze w prognozy tmin niektórych modeli i raczej obstawiam typowo dupowołową aurę z względnie normalnymi nocami, lampą i anomaliami za dnia, to i tak to niesmacznie wygląda. Czego by o sierpniach 2022 i 2023 nie mówić, to jednak wiedziały kiedy nadchodziła końcówka i przynajmniej wtedy oszczędziły tych anomalii. Teraz jednak niestety prawdopodobnie, pomijając weekend, pojawią się jeszcze z 2-3 dni ze średnią dobową 20 stopni.

Przyznam, że mam tego wszystkiego powoli dosyć. Sama wiosna wbrew pozorom cieszy - uwierz mi PiotrNS, że gdyby wiosna była przy tym zimna - a konkretniej kwiecień i maj - to poziom szuryzmów byłby jeszcze gorszy... Ale cała reszta. Lato ekstremalne, bliskie rekordu z 2019. Zima też bardzo ciepła, a w swej 2 połowie też okrutnie patolska. I do tego jesień, którą szczerze lubię, nawet zacząłem ten wrzesień akceptować, ale jednak też do kompletu idzie...

Podobnie jak PiotrNS straciłem od dłuższego czasu chęć udzielania się w wątkach o aktualnej pogodzie i prognozach. Nawet w tym łagodniejszym miesiącu ruchomym, to ciągle było straszenie nawrotem bordu, upałami i nie bylo takiego 100% oczyszczenia atmosfery. To, co pogoda próbowała wywalczyć, psuły prognozy, a także media naciągające rzeczywistość.

Dlatego też po dzisiejszym ranku, kiedy uświadomiłem sobie, że prognozy ocieplenia na koniec sierpnia to już nie są fusy (tak jak to było niemal zawsze w 1 połowie sierpnia) podjąłem decyzję. Daje pogodzie pół roku. Pierwsza połowa jesieni już zniosę wszystko, byle było mokro. Tak serio mokro. Ale druga połowa jesieni i zima. Przede wszystkim zima. Jeśli to się nie przełamie - a mówiąc o przełamaniu mam na myśli już konkrety termiczne, czyli po prostu ujemna anomalia - to kończę swoją już pełnoletnią przygodę z meteo. Przestane prowadzić strony pogodowe, przestane udzielać się w środowiskach pogodowych, przestane sprawdzać modele (z tym ostatnim to będzie najtrudniej, bo w sumie te 2 pierwsze rzeczy to zrobiłem w Patolutym przejściowo XD). Tu może zostanę i czasami sobie popisze w jakichś działach niepogodowych, bo zostawiłem jednak na tym forum kawał serducha, a poza tym jakby nie patrzeć jestem tu moderatorem :lol:

I moja przerwa od meteo będzie trwać konkretnie, bez żadnych ogródek, do czasu gdy któreś lato bądź któraś zima się przełamie. Co roku 31.08 i 28.02 będę to sprawdzał, te dwa dni będą taką szansą. A tak to zajmę się czymś innym. Mam nadzieję, że jednak pogoda mnie do tego nie zmusi i najbliższe 0.5 roku się zreflektuje chociaż częściowo. Nie oczekuje nie wiadomo czego. 2016/17 spełnia moje warunki, mimo że było wtedy i tak żałośnie i #suabo. Druga połowa jesieni - poniżej normy. Zima - symbolicznie, ale jednak poniżej normy. W 2020/2021 udało się to też z zimą, symbolicznie, ale jednak, względem normy 91-20. I to mimo tego, że zima do połowy totalnie nie istniała, nawet w górach. Nie jest to oczekiwanie nierealne, ale też się na niego jakoś nie nastawiam. Po prostu daje sobie i pogodzie ostatnią szansę. Interesuje mnie jednak tym razem całokształt, a nie krótkie bajki.

pawel - 22 Sierpień 2024, 17:41

PiotrNS napisał/a:
podczas gdy nie było tak ani w 1992 ani w 2015 ani w 2019 roku


Ale też nie było 17-dniowej fali upałów jak w 1994, 32 dni z przekroczeniem 30 stopni jak w 2015 i czerwca jak w 2019. Te wymienione okresy letnie to były fiolety opadowe, a tegorocznemu daleko do tego nawet u jorgusia :-D

PiotrNS - 22 Sierpień 2024, 18:18

Tak Kmroz, ja też ograniczyłem swoją aktywność. Czasami specjalnie nie wchodzę w różne wątki, aby nie dowiadywać się o czymś, o czym nie chcę się dowiedzieć. Dziś się dowiedziałem.

Wszystko co może, idzie nie tak. W czerwcu podobnie jak Ty, miałem moment wiary w to, że ten straszny, skrajnie anomalny okres, już się kończy. I połowa miesiąca była totalnie niegorąca, a i później jeszcze trochę chłodniejszych dni wystąpiło. A stało się coś takiego, że po rocznej przerwie, kolejny czerwiec znowu stał się ekstremalnie ciepły. Tak samo z sierpniem. Przecież jego I dekada była odczuwalnie wręcz nieletnia. W 2015, 2017, 2018 roku w tym okresie waliło upałami. Teraz spokój. Ocieplenie w połowie miesiąca było mocne, lecz nie takie długie. Końcówka powinna z założenia raczej zbijać średnią temperaturę. A tu znowu upał. Jeszcze miałem nadzieję, że Końcówką oszczędzi, ale już wiem, ile to było warte. Kiedy w 2016-17 roku uczyłem się historii pomiarów, wzorem ekstremalnie ciepłego czerwca był 2007. Teraz nikt o nim nie pamięta. Ekstremalnie ciepłym stał się też sierpień 2017. Minęło siedem lat i już sześć wyszło jeszcze goręcej od niego. Paranoja.

Pogoda i klimat przestają być ciekawe. Też nie widzę sensu w kontynuacji tego, jeśli zima się nie przełamie. Wszystko było fascynujące np. w dwudziestoleciu 1995-2014. Mieliśmy już dość ciepły klimat, ale jego siłą zawsze była zmienność. Byłoby można zastanawiać się, co przyniesie kolejny rok, kolejna zima, kolejne lato. Teraz nie ma o czym myśleć. Każde lato ekstremalnie ciepłe, nie da się zrobić ani pół kroku w tył. Zawsze co najmniej dwa miesiące muszą dowalić. Każda zima patolska, atlantycka. Spadnie śnieg i już strefa w prognozach.
Co były warte nasze projekcje, marzenia :?: Liczyliśmy na to, że jak np. w roku A zima będzie ciepła, to w roku B da bieli i mrozu. Liczyliśmy na to, że czasami jakiś miesiąc letni zaskoczy chłodem, że coś się przełamie, że nastąpi jakąś innowacja. Przyszedł 2024 rok i wszystko jest ekstremalnie ciepłe właściwie niezależnie od układu, sytuacji barycznej i prognoz. Rzeczywistość stała się miałka, nieciekawa i przytłaczająca. Aż ciężko się człowiekowi robi. Albo zima się przełamie, albo uznam, że klimat się po prostu skończył.

pawel, w tych latach nie było jednak dowalania ekstremalnie ciepłymi miesiącami w 6 na 8 przypadków, lipcowych średnich dobowych w marcu, subupału w I dekadzie kwietnia ani rekordowo ciepłej zimy. Paranoja co się dzieje.

FKP - 22 Sierpień 2024, 18:30

A ja nie rozumiem Waszych żalów, przecież było wiadomo, że tak będzie. Natomiast zmiany klimatyczne z założenia powinny rozbudzać pasję meteorologiczną, ponieważ w krótkim czasie doświadczamy coraz to nowych aspektów pogodowych, które możemy potem analizować, zestawiać z analogami z poprzednich lat.
PiotrNS - 22 Sierpień 2024, 18:41

FKP, no właśnie nie było wiadomo. Myślę że żaden ekspert nie przewidywałby aż takiego rozwoju sytuacji, tylu ekstremów, takiego ich nagromadzenia. Zmiany klimatyczne mogły rozbudzać pasję meteorologiczną np. w latach 90, czy w pierwszych kilkunastu latach XXI wieku. Klimat zmienił się wyraźnie. Lodowate lata zostały niemal wyeliminowane, poprawiły się wiosny, zwiększyła się ilość ciepłych dni... ale to nie było tak trwałe. Co jakiś czas zdarzał się chłodniejszy rocznik, jakieś lato w normie, mroźna zima itp. W 2002, 2003, 2006, 2010, 2012 roku wystąpiły bardzo gorące lata, ale przy tym poprzedzały je zimy. W 1998, 2000, 2008, 2014 zimy były bardzo ciepłe, ale za to lata złagodziły atmosferę. Były wyjątkowo ciepłe roczniki i były chłodniejsze serie. Czasami pierwszy upał pojawiał się na początku maja, innym razem dopiero w lipcu. W okolicach przesilenia letniego bywało gorąco i bywało sielsko. Teraz wszystko jest na jedno kopyto. Co jedno lato to gorące, co jedna zima słaba (dla prawie wszystkich poza Tobą Fanie)... z każdym rokiem oddalamy się od normalności. Co rok myśli, że może następny sierpień będzie bardziej umiarkowany. I nic, nawet jak się dobrze zapowiada, to końcówka musi dołożyć. Co rok myśli, że może zima będzie inna. W konsekwencji o ile podczas Trzydziestolatki od ostatniej solidnej zimy dzieliło nas 7 lat, tak teraz już 11. Ciężko mi z tym.
Bartek617 - 22 Sierpień 2024, 18:47

W czerwcu w tym roku dominowały sufity nocne, co mi samemu nie do końca odpowiadało (tak jak zresztą ogólnie od maja)... :-( Wysokość temp. nocnych naprawdę śrubuje w tym roku anomalię... ;-) :-( Naprawdę to nie jest norma, by się pojawiało po 14-16 C w dołku przed rozpoczęciem kalendarzowego lata (co innego już w jego trakcie, chociaż też będzie to napędzać dodatnie anomalie, zamiast >5 C, te 2-3 C powyżej norm się zbiorą)... :-(

Mam nadzieję, że jak jesień meteorologiczna będzie chłodna oraz początek zimy również (niekoniecznie jednak pod względem numerycznym, może surowsze powietrze przy niskiej wilgotności powietrza dojść do głosu) ;-) , to że chociaż będzie mało pojawiać się wówczas opadów (i najlepiej oczywiście przed zejściem temp. na bardzo niski poziom). ;-)

Rok 2024 jest dużym punktem odniesienia- założę się, że większość dni za rok czy 2 lata będą przynosić niższe temp. dobowe niż w nim. ;-) Tak naprawdę odgórnym zagrożeniem przebicia jest chyba tylko serce stycznia, pojedyncze dni z połowy kwietnia (one jednak są sporą anomalią ujemną na swój czas, nie bezwzględnie w miesiącu, gdyby w podobnym stylu wiosenne ochłodzenia co roku wyglądały, byłbym wniebowzięty) ;-) , ewentualnie również maks. kilkudniowe ochłodzenia na początku maja i w środku czerwca, oraz przełom lipca-sierpnia. ;-) Wszystko inne będzie raczej z niższymi niż wyższymi temp. ;-)

kmroz - 22 Sierpień 2024, 19:03

FKP, no właśnie problem w tym, że nie doświadczamy totalnie niczego nowego. Te wszystkie rekordy to są rekordy miesięczne, kwartalne, roczne i wynikające z braku dużych ochłodzeń. Tak jak pisałem na shoutbox, uważam, że to, co się zmieniło o praktycznie każdej porze roku, to znaczne zmniejszego udziału skrajnych chłodów (czy nawet w ogóle dużych chłodów). Na 92 dni tegorocznego lata, ekstremalnie ciepłego i już na 100% przynajmniej drugiego najcieplejszego w historii, taki naprawdę ekstremalnie chłodny był słownie... JEDEN. 13 czerwca. A takich, które były skrajnie/ekstremalnie/bardzo ciepłe nie było szczególnie wiele i do tego głównym źródłem ekstremów były patolskie noce. Dla porównania w takim 1992, 1994 czy choćby 1963 było znacznie więcej bardzo/ekstremalnie ciepłych dni, ale cała masa była też wyjątkowo/skrajnie zimnych. Zwłaszcza 1994 jest tego jaskrawym przykładem - mimo historycznej, nieosiągalnej ani długości ani siłą do dziś fali upałów, to lato było chłodniejsze od chyba po wszystkich po 2014 roku (jeśli się mylę, to proszę mnie poprawić)
PiotrNS - 22 Sierpień 2024, 19:14

W skali kraju lata 2016 i 2017 były chyba jednak chłodniejsze niż 1994, bo wtedy ten lipiec był naprawdę ostry, wciąż znajduje się w czołówce. Ale Twoją refleksja jest trafna. Były ochłodzenia i okresy spokoju. Bo w tym roku... jeśli czerwiec jest ekstremalnie ciepły, to ja takie (nawet ekstremalne) ochłodzenie uważam za niebyłe. Przepadnie raz-dwa. Co innego, gdy mamy długi czas spokojnej pogody. Nawet nie jakiejś zimnej - spokojnej. Wtedy dowolne ocieplenie nie wiąże się od razu z bordem.
Po 8 sierpnia 1994, kiedy skończyła się fala upałów, nadszedł okres chłodny/spokojny trwający do 2 września, kiedy temperatury znów otarły się o upał. Teraz to taka fala nie zdążyłaby się jeszcze skończyć i już w fusach mielibyśmy nawrotki, a potem powtórkę z rozrywki. Sierpień 1994 pomimo skrajnie gorącego początku wyszedł w normie. A teraz nawet sierpień "bardzo ciepły" jak 2008, 2010 czy 2011 wydaje się nieosiągalny. Nie rozumiem tego. Pragnę spokoju, końca tego szaleństwa. I pragnę prawdziwej zimy.

kmroz - 22 Sierpień 2024, 19:15

FKP napisał/a:
A ja nie rozumiem Waszych żalów, przecież było wiadomo, że tak będzie


Było wiadomo, że długo niepowtarzalny rocznik ruchomy lipiec 2006-czerwiec 2007 zostanie pobity i to pewnie dość mocno (podobnie jak jasne było, że w końcu wiosna 1920 zostanie wciśnięta w glebę, szkoda, że zostało to zrobione w tak brzydki sposób :zygacz: ). I póki co ten okres trwa - bo patrząc po ostatnim weekendzie i prognozach niestety nadal trzeba powiedzieć że trwa - nieco ponad 12 miesięcy. Dlatego póki co traktuje to jako wybryk i jestem po prostu smutny, że ludzie tak alarmistycznie na to reagują i jakakolwiek merytoryka znika, a nawet w tych realnie rześkim, łagodnym okresie trafiały się komentarze jak to gorąco itp.

I właśnie dlatego daje czas 0.5 roku, na przekonanie siebie i przede wszystkim innym, że podobnie jak 17 lat, był to wybryk. Jeśli tak, to OK. Pozostanie to ciekawostką, której nasi młodsi o 10-15 lat koledzy będą się uczyć. Natomiast jeśli będzie to dalej trwać w takiej skali, to ja serdecznie dziękuję za taką pasję. Sama pogoda mi nawet tak nie przeszkadza, zwłaszcza, że tak jak już wspomniałem, to ekstremum głównie wynika z.... braku ekstremów, wpisanych w normę przez średnio 5-7 dni w miesiącu i tak jak wspomniałem było wiele pięknych dni, które bardzo mi pasowały w ciągu ostatnich kilku tygodni. Bardziej przeszkadza mi jaka retoryka z tego w necie się robi i jakie nastroje społeczne. Z czymś takim nie da się obcować, nie da się funkcjonować. Więc tak jak mówię - albo najbliższe pół roku sprawi, że będzie można w końcu tych jełopów jednoznacznie wydrwić, albo ja serdecznie dziękuje za taką "pasję"....

Paradoksalnie dobrze się stało, że ten rok ruchomy się trafił (na dobrą sprawę półrocze, do stycznia to poza wrześniem naprawdę działało to bardziej pozytywnie). Teraz dopiero widzę jak wiele razy od wiosny 2020 do lata 2023 bez sensu narzekałem na pogodę i szukałem czasem na siłę jej minusów, tam gdzie ich nie było. Teraz obiektywnie widzę, że przez tamte prawie 3.5 roku było dużo mniej powodów do obaw i dużo mniej sytuacji, w której nawet w zwykłych rozmowach, a co dopiero w mediach znosić psychoalarmizm, niż przez ostatni rok...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group