To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum wielotematyczne LUKEDIRT
Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!

Ogólnie o latach 90tych - Porównanie pór chłodnych 1995/96 i 1996/97

kmroz - 20 Sierpień 2019, 16:44
Temat postu: Porównanie pór chłodnych 1995/96 i 1996/97
Ostatnio rozgorzała krótka dyskusja o sezonie 1996/97. Jeśli chodzi o moje regiony, to absolutnie nie uważam, go za jakiś słaby. Dużo gorszy był rok wcześniej - prawdziwa zima stulecia jeśli chodzi o jej długość, z czystym sumieniem można stwierdzić, że w sezonie 1995/96 zima trwała pół roku!

Przeanalizujmy jak to wyglądało na Mazowszu (Kozienice)

Jesień 1995 - https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1995-11-30&rodzaj=st&imgwid=351210488&dni=91&ord=asc

W 1995 po przecudnej pierwszej połowie sierpnia, w drugiej przyszły upały, które około 25.08 brutalnie przemieniły się w iście listopadową pogodę, z temperaturami niewiele wyższymi od 10 stopni w pełni dnia. Pierwsza połowa września nie przyniosła powrotu lata, poza kilkudniowym epizodem w trzeciej pentadzie. Ale jeszcze nie była tragiczna. To się zmieniło w drugiej połowie - bardzo ponuro, mnóstwo dni pozbawionych słońca i temperatury rzadko kiedy przekraczające 15 stopni. Na przełomie września i października otarliśmy się o epizod zimowy, temperatury przez 3 dni nie przekraczały 10 stopni! Na szczęście ciepła jesień jeszcze wróciła - od 3 do 13.10 było mnóstwo słońca, a 5.10 doszły do tego wysokie temperatury, na poziomie 20 stopni przez ponad tydzień. Od 14.10 panowała pogoda już bardziej ponura, ale nadal ciepła, ze średnimi dobowymi powyżej 10 stopni do 20.10....
I wtedy uderzyło. Tym razem już bez odwrotu. Bez żadnego odwrotu, powitaliśmy istną "patolę" na pół roku. Po 20.10 średnie obniżyły się poniżej 5 stopni i to dosyć trwale. Na otarcie łez mieliśmy pełną lampę przez tydzień i temperatury na 2 godziny dziennie przekraczające 10 stopni. Co z tego, skoro nocami był już wyraźny mróz. 28.10 nastąpił kolejny przełom, rozpoczęła się bowiem istna ciemnica. Wraz z nią przyszło krótkie ocieplenie i kilka nocy powyżej 5 stopni, oraz porządne deszcze.
Niestety od 3.11, nie boję się tego powiedzieć, dowaliło już prawdziwą zimą. Nie taką łagodną, ale konkretną. Listopad 1995 był zimniejszy niż nie jeden fajny miesiąc zimowy. Do tego, jak widać, na Mazowszu to on za ładny nie był. Trochę ładniejszych, ale jak przy tym zimnych dni wystąpiło na przełomie pierwszej i drugiej dekady. Jedyne pocieszenie, że codziennie tempratura w najcieplejszym momencie dnia przekraczała zero stopni. W dniach 15-17.11 pojawiło się jedyne w tym miesiącu ocieplenie, a piątek 17.11 był prawdziwie darowanym dniem - 2 godziny słońca i 12 stopni. Jak na miesiąc zimowy - jakim niewątpliwie był listopad w 1995 roku i ogółem często w latach 90tych - to naprawdę cudna pogoda. Niestety od 18.11 już do końca miesiąca nadeszły mrozy, średnia dobowa dzień w dzień ujemna, a tmax już nie wzrosła powyżej 3 stopni. Poza trzema słonecznymi dniami w trzeciej dekadzie było raczej ciemno.....

Zima 1995/96 - https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1996-02-29&rodzaj=st&imgwid=351210488&dni=91&ord=asc

No i przyszła zima. Dla mnie naprawdę godna miana zimy stulecia, a przynajmniej zimy III RP. Zima bez odwilży. Przez 91 dni średnia dobowa ani razu nie przekroczyła 3 stopni i tylko 9 razy 0 stopni! Dużym pocieszeniem był fakt, że wszystkie jej trzy miesiące były względnie słoneczne - chociaż oczywiście mocno niesprawiedliwy sposób wyrabiania, przez co trafiały się też prawdziwie ciemne okresy. Pierwsza połowa grudnia de facto poza trzema lampowymi dniami totalnie ciemna. Co ciekawe, do 10.12 mimo trwałego mrozu było bezśnieżnie, a śniegiem sypnęło, po raz pierwszy w czasie "odwilży" 11.12. W sumie spadło 8 cm śniegu, co jest wartością już zauważalną. Śnieg z jednodniową przerwą - a jakże - NA WIGILIĘ, trzymał bez przerwy do 22.03!!!! Tuż po opadach śniegu, w połowie grudnia, pojawiła się pierwsza fala naprawdę silnego mrozu - poniżej -15 stopni (-16.8!), na szczęście przy pogodnym niebie i słabym wietrze (przy takich temperaturach już wolę smog od lodowatego podmuchu i odczuwalnego -40 stopni). Po mrozach się nieco "ociepliło", niektóre tmax przekroczyły 0 stopni, lecz niestety wróciła ciemnica. Tylko na jeden dzień niebo się wypogodziło, a temperatura znowu w nocy spadła do -17 stopni, po to... by dzień później, 23.12, średnia dobowa sięgnęła +2.8. Wystarczyło to, aby cały śnieg stopniał. W nocy z 23 na 24.12 temperatura wzrosła do +8 stopni, co jak na tamtą zimą było prawdziwym odlotem! Jednak, o ciepłych pasterzach raczej nie było mowy, bowiem w południe wigilijne temperatura spadła poniżej zera i zaczął sypać śnieg. Dzień później rozpoczął się tydzień pięknej pogody z 3 cm śniegu. Niestety, po względnie przyjemnych świątecznych dniach, od 27.12 nadeszła fala porządnego mrozu - ponownie dość bezwietrzna. W ostatnie trzy dni 1995 roku, było już naprawdę mroźno, temperatury maksymalne nie przekroczyły -8 stopni, a tmin spadła 30.12 poniżej -20 stopni! (-20.8!!) Była to najmroźniejsza wartość tej zimy, ale wielokrotnie potem bywało jeszcze blisko, o zgrozo!
W pierwszej dekadzie stycznia nadeszła taka nijaka zima, z lekkim minusem całą dobę i podsypującym śniegiem, oraz - jakże inaczej - na powrót ciemnicą. Jednak blisko było już, naprawdę blisko, do rozpoczęcia chyba najpogodniejszego miesiąca ruchomego zimą EVER.
Rozpoczął się on 10.01 a zakończył 10.02 (czyli miesiąc i dzień :D ), ale nawet odejmując dzień 10.01, czyli zostawiając 31 dni, wychodzi nam, bagatela, 118.3 h słońca!
Początek tego okresu przyniósł nam cudną niespodziankę, okres 10-12.01 to chyba najlepsze co się nam przytrafiło tej zimy, bowiem świeciło słońce, a temperatura dużą część doby przekraczała 0 stopni, w pełni dnia osiągając 4-6 stopni! Jednak noce pozostawały mroźne, więc śnieg do końca się nie stopił, został taki słaby proszek, pewnie podobnie jak pod koniec stycznia 2017, który w tym byle jakim stanie (2 cm proszku) utrzymał się aż do 3.02! Od 15.01 nadszedł już okres mroźny, ale bardzo, bardzo pogodny, przynajmniej do 25.01. Nocami niemal codziennie było poniżej -10 stopni, a 16.01 i później 24-26.01 oraz 29.01 nawet poniżej -15. Minimum stycznia nadeszło 25.01 i wyniosło -19.9!
Koniec stycznia przyniósł niestety więcej ponurej pogody, ale i tak były tylko trzy dni bez słońca! Mrozy zelżały, poza 29.01. Jednej nocy temperatura nawet nie spadła poniżej -5 stopni ;) (29/30.01).
W pierwszej dekadzie lutego powróciła istna lampa - ze średnią ponad 5h słońca na dzień! W dniach 1-5.02 panowały maksy nieco poniżej zera i noce nieco poniżej - 10 stopni, jednocześnie 3.02 dosypały w końcu 3 cm śniegu (czyli pokrywa wzrosła do 5 cm) natomiast okres 6-10.02 to już przegięcie pały. Pięć nocy na poziomie -18/-21 stopni i dni na poziomie -9/-11! Do tego.. wiatr! Jedyne co ratowało, to grzejące słabo słońce. Ale co było nocami, a także w ciągu dnia w cieniu - nawet wolę nie myśleć.
Od 11.02 nadeszły egipskie ciemności, które potrwały do 24.02 - słownie JEDEN ładny dzień na 2 tygodnie! Początkowo jeszcze dość mroźne, ze średnimi koło -5 stopni i dosypującym śniegiem, ale od 16.02 się "ociepliło" do średnich dobowych powyżej zera. Śnieg przez kilka "ciepłych" dni stopił się do ledwo 1 cm. Jednak po 21.02 wróciły mrozy i pokrywa po kilku dniach wzrosła do 8 cm.
Koniec lutego znowu okazał się pogodny, a jeden dzień - 26.02 - był naprawdę lampowy z temperaturą +3 stopni. Co ciekawe, niebo się wypogodziło dopiero nad ranem, więc noc poprzedzająca go nie była jakoś bardzo zimna, za to wieczór lodowaty już. W ostatnich dniach jednak wróciły konkretne mrozy, 29.02 temperatura spadła do -16.3 stopni!

Wiosna 1996 - https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1996-05-31&rodzaj=st&imgwid=351210488&dni=92&ord=asc

"przecież po najgorszej zimie będzie wiosna nowe kwitną bzy" jak to śpiewał Piaseczny... Niestety... W marcu nic na to nie wskazywało. Piąty miesiąc mroźnej zimy zaczął się aurą ponurą i mroźną, ze średnimi dobowymi na poziomie -7/-1 stopni. Taka właściwie była cała pierwsza połowa - lekkie mrozy i sypiący śnieg. Maksymalna pokrywa sezonu została odnotowana 15.03 i wyniosła zaledwie 16 cm... Chyba niewielkie ilości śniegu, to jedyny argument przeciwko nazwania tej zimy "zimą stulecia". Do 13.03 tmax tylko RAZ przekroczła 0 stopni, i to bardzo nieznacznie. Od 14.03 przeszliśmy już do okołozerowego badziewia, z aurą początkowo grobową i szybko topiącym się śniegiem, ale 18-19.03 w końcu przyniosły więcej słońca, ale - coś za coś - znowu spory mróz w nocy, nawet -9 stopni! W ostatniej dekadzie marca 1996 w sumie słońca też było sporo, ale ogółem to ona przypominała końcówkę lutego 2003. Tmax wokół 5 stopni, średnie dobowe na poziomie 0/+1, a nocami około -5. Wiosną, a nawet przedwiośniem ciężko to nazwać. Śnieg niby stopniał 22.03, ale jeszcze kilka razy pokrywa powracała! I teraz hit. Najwyższa średnia dobowa marca 1996 to +1.1 stopni.... wystąpiła 23 i 27 marca. Abs max to ledwie +5.2 (28.03). Śmiać się czy płakać?
Początek kwietnia przyniósł kontynuację lekkoplusowej zimy, w dodatku w wersji ciemnej z sypiącym śniegiem. Ale już od 5.04 w końcu nadeszło ocieplenie, na razie dość liche, ale zawsze to coś! Przez tydzień mogliśmy cieszyć się niemal pełnym wiosennym słońcem, z temperaturami 12-14 stopni i niestety nocnymi mrozami. Niby słabo jak na kwiecień, ale powiedzmy sobie szczerze... Po takiej 5 miesięcznej masakrze, to musiało przynieść prawdziwą radość, miód na serce :D Jednak jak ktoś myślał, że to koniec koszmaru, to się musiał ostro zdziwić.... oto w dniach 12-15.04 nadeszło konkretne ochłodzenie, ze średnimi dobowymi poniżej zera! Do tego ponuro i sypiący śnieg, który utrzymał się 2 dni! Na całe szczęście, to był już ostatni tak dziki epizod.
Od 17.04 pogoda się odwróciła o 180 stopni, i zaczęła nam wynagradzać jak tylko mogła długą zimę. Oto od tego dnia temperatura niemal codziennie przekraczała 15 stopni przez resztę wiosny. Najzimniejsze dni to 12-14 stopni! Temperatury, o jakich mogliśmy wcześniej tylko pomarzyć, stały się z dnia na dzień codziennością!
Druga połowa kwietnia 1996 to musiał być okres wszechobecnej radości, uśmiechu na ustach wielu Polaków. Wprawdzie początkowo z nocnymi mrozami, ale za to za dnia było już 17-20 stopni. Po 20.04 jednak i noce się ociepliły, pojawił się pierwszy kilkudniowy letni epizod! Wszystko to przy niemal pełnej lampie od 17 do 27.04!! W końcówce kwietnia pogoda się nieco "załamała", ale to była i tak mrzonka.
O maju się już nie będę rozpisywał. Był to piękny i ciepły miesiąc, chociaż nie zabrakło typowo majowego rollercoasteru i kilku troszkę gorących dni. Słońca było wbrew pozorom wcale nie tak dużo, ale niesamowicie sprawiedliwie wyrabiane było to średnie usłonecznienie. Ogółem piękny miesiąc późnowiosenny, z wieloma letnimi epizodami. Prawdziwie wynagrodzenie wielomiesięcznego koszmaru zimowego, który nie dość, że nie odpuszczał ani na moment w miesiącach zimowych to zabrał CAŁY listopad i CAŁY marzec, oraz niemałe fragmenty października i kwietnia. Jak dodamy do tego okropny wrzesień, to wychodzi nam naprawdę nieciekawy sezon....
Na podobny opis kolejnego sezonu (1996/97), który był o wiele bardziej przyjemny, chociaż miewał też nieciekawe miesiąca, przyjdzie czas później. Tak czy inaczej po takim sezonie jak 1995/96, to kolejny musiał się wydawać naprawdę łagodny i przyjemny...

Jacob - 20 Sierpień 2019, 17:20

Pora chłodna 1995/6 była u mnie nadzwyczaj pogodna od października 1995 do kwietnia 1996 każdy miesiąc miał sporą nadwyżkę słońca. Co ciekawe sam kwiecień 1996 był swego czasu rekordowy :!: chociaż szybko został pobity przez kwiecień 2000, pogodniejsze też były kwietnie 2007,2009,2011 czy ostatnie dwa. Styczniowi do rekordy sprzed 3 lat zabrakło zaledwie 0,3 h, przez ponad 2 dekady żaden mu nie dorównał w tej kwestii, dopiero pobił go styczeń 2017 i to ze sporą nawiązką, szkoda, że ten cudowny ruchomy miesiąc nie zaczął się dekadę szybciej, nawet w Toruniu jak widać możliwy jest styczeń z uslonecznieniem > 100h.
Ogólnie cała zima 1995/6 bardzo mi się podobała (szkoda tylko, że przeciagnela się na marzec), była najzimniejsza po tej z 1984/85, nawet zima 1986/7, w skali kraju zapisała się minimalnie wyższą anomalia.
II połowa tamtego kwietnia rzeczywiście musiała robić wrażenie, przed 2000 trudno znaleźć kwiecień z podobnie długim epizodem. Moja mama kiedyś wspominała o zimie 1995/6, że wtedy nieźle przymroziło, dodała że po moich narodzinach zrobiło się bardzo ciepło i ładnie :-D , choć dodam że nie na długo bo I dekada maja była jeszcze brzydsza niż w tym roku dalszą część maja tez słaba, a lato było ostatnim poniżej normy 1961-90, choć na N znacznie chłodniejsze było lato 1998

Awin - 20 Sierpień 2019, 19:07

Wrzesień zaczął się jesienną pogodą, zbyt wiele epizodów letnich już nie przyniósł, jedynie on był w trzeciej petandzie. Pożegnał nas prawdziwie jesienną pogodową i przywitał nas w ten sposób Październik. W I połowie był bardzo silny epizod letni z niezbyt sprawiedliwie wyrabianym usłonecznieniem. W Siedlcach 11.10.1995 zabrakło 0,1 do 25 stopni. W II połowie postępująca już jesień, ale po za końcówką w miarę słoneczny. Listopad okazał się być miesiącem walki zimy z przedzimiem. Średnia miesięczna ujemna, jednak w porównaniu do listopadów 1993,1998 to nic. Grudzień miał wyrabiane usłonecznienie nieco niesprawiedliwie, w nim pojawiły się pierwsze poważniejsze mrozy, w niektórych miejscach w tym miesiącu zanotowano najniższą tmin zimy (Siedlce -22,2) Od końca grudnia aż do początku kwietnia trzymał śnieg, który jednak przez znaczną część właściwej części zimy niewielki, dopiero pod koniec lutego dosypało, w Białej Podlaskiej na początku marca było nawet 52cm. Styczeń kontynuacja grudnia, od 10 dnia najlepsza część okresu grudzień-luty, dużo słońca, ten czas udowadnia, że nawet na wschodzie jest możliwy styczeń >100h. Trwało to 10.02 kiedy przyszła ciemnica, pod koniec ponownie słonecznie, 29.02.1996 odnotowano najniższą tmin w Białej Podlasce. Marzec nadal zimowy, usłonecznienie niezbyt sprawiedliwie wyrabiane. Kwiecień przyniósł długo wyczekiwane ocieplenie, najpierw kilkanaście stopni na plusie z przymrozkami nocnymi, później chwilowy epizod zimowy, a potem wiosna wymieszana z pierwszym od października porządnym epizodem letnim. 24.04 odnotowano po raz pierwszy >25. Kwiecień trochę na początku miał niesprawiedliwie wyrabiane usłonecznienie, później bajka. Koniec miesiąca przyniósł ochłodzenie, ale nie jakieś dotkliwe. Maj był bardzo zróżnicowany. Na wschodzie przyniósł w II dekadzie porządny epizod letni, natomiast w I i III dekadzie przedlecie/ późna wiosna.
kmroz - 20 Sierpień 2019, 19:31

Kilka miesięcy później.... Po takim sobie lecie, miał nadejść bardzo słynny wrzesień. Jednak, czy będzie on zapowiedzią równie długiej i srogiej zimy jak poprzedzającej? Czy jednak nie diabeł taki straszny? Czas na kolejną podróż, po sezonie jesienno-zimowo-wiosennym 1996/97.

Jesień 1996 - https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1996-11-30&rodzaj=st&imgwid=351210488&dni=91&ord=asc

O wrześniu bez wątpienia szkoda gadać. Pierwsza pentada jeszcze bardzo ciepła, ale i tak dość pochmurna. Ale... po 6.09 temperatura nie była w stanie osiągnąć więcej jak +15.2!!! Łatwiej było przez trzy tygodnie września o jednocyfrowe maksy, niż o temperatury przekraczające 15 stopni! Do tego był to bardzo deszczowy i drastycznie ponury miesiąc. 11 dni bez najmniejszego promyka słońca. 18 dni poniżej 3h usłonecznienia! To gorzej jak masakra. Druga połowa września 1995 była tylko preludium do tego co miało nadejść rok później. Jedynym bardziej znośnym okresem był przełom drugiej i trzeciej dekady września, 22.09 - jedyny dzień z usłonecznieniem >6h - przyniósł temperaturę 14 stopni. Jednak względnie pogodne niebo przyniosło również najzimniejszą noc w miesiącu, tylko 2 stopnie. Ponure niebo zapobiegało przymrozkom i to chyba jedyny plus takiego miesiąca. Wcale nie przesadzę, jeśli powiem: "Październik 2016 we wrześniu"
A skoro tak, to przejdźmy do tego października 20 lat wcześniej, czyli właśnie 1996.
Brzydki wrzesień niesie nam piękny październik? Nierzadko tak bywało i 1996 pod tym względem nie był wyjątkiem (jak taki 2017 na przykład....). Pierwsze dwie dekady całkiem ładne i nierzadko ciepłe. Szczególnie początek miesiąca i koniec drugiej dekady, kiedy temperatury potrafiły nawet przekraczać 20 stopni. Za to jedyny zimniejszy okres, czyli trzecia pentada, był bardzo pogodny, więc kolejny miły akcent.
Niestety od 21.10 pojawił się mniej miły okres. Nadeszły jednocyfrowe temperatury z pochmurnym niebem, coś czego nie znoszę w październiku, jedyny plus, że było sucho (co ciekawe, był to wyż!). Pogoda trochę a'la 23-24.10.2017 czy 15-16.10.2016, tylko rozłożona na więcej dni...
Jednak po tym pogodowym nieporozumieniu, od początku listopada wróciła przyjemna jesień. I podobnie jak w październiku - naprawdę zachwyciły pierwsze dwie dekady i kompletnie zawiodła trzecia, przywodząc na myśl listopad sprzed roku.. Ale pierwsze dwie dekady coś pięknego, większość dni z tmax >10 stopni i tylko JEDEN dzień ze średnią niejesienną (co więcej jeden z pogodniejszych, więc zdecydowanie mu wybaczam). Zasadniczo listopad, chociaż przez cały okres do 20go bardzo ciepły, to miał trzy górowania. Okresy z tavg>10: 3-7.11 (4 i 5.11 było nawet powyżej 15 stopni w pełni dnia!, do tego 4-7.11 były ładnymi dniami, a 5-6.11 wręcz lampowymi!), 12-13.11 (jak na złość po trzydniowym długim weekendzie, jednak akurat pod względem pogodności, to były brzydsze niż poprzednie trzy nieco chłodniejsze dni, ale i tak trochę słońca było i nie padało, a 13 listopada temperatura sięgnęła 15 stopni, w nocy z 12 na 13 listopada nie spadła poniżej 10 stopni!!!) i 18-19.11 (tym razem po poważniejszym załamaniu z ciemnicą i ulewami, na dwa dni powróciła jeszcze bardzo ciepła pogoda, a 19.11.1996 był chyba jednym z najcudniejszych dni w historii drugich połów listopada - tmax 14.3, tmin 8.5 i 5.2 godzin słońca).
Niestety wszystko co dobre, się kończy. Zrobiło się zimno, a od 24.11 już totalne badziewie - ciemnica i ujemne średnie dobowe. Nieco uśmiechu na twarzy mógł wywołać jedynie pierwszy śnieg w nocy z 27/28.11 i całkiem słoneczny piątek 29.11. Był to wstęp do naprawdę mroźnego grudnia...

Zima 1996/97 - https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1997-02-28&rodzaj=st&imgwid=351210488&dni=90&ord=asc

Po całkiem niezłej jesieni, nadeszła jedna z pogodniejszych zim - podobnie zresztą jak poprzednia. Tym razem jednak nie wiązała się ta pogodność z jednoznacznym zimnem i powiem szczerze - zła zima to nie była :) Ale też nie jakaś dobra, niemniej po poprzedniej to po prostu łagodna bajeczka.
Pierwsza połowa grudnia - synonim bylejakości, synonim okołozerowego badziewia. Temperatura średnia dobowa przez pierwsze 19 dni grudnia w przedziale -3/+2 stopni cały czas. Jeszcze bardziej robił wrażenie (a raczej właśnie nie robił wrażenia xd) okres 1-14.12 - abs min za ten okres -3.1, abs max +3.5.. Do tego bardzo mało wydajny opadowo okres, mocniej popadało tylko przed odwilżą w połowie grudnia. I ponury, tylko 5 dni z 19 z jakimkolwiek słońcem (w tym 2 powyżej 5 godzin!)
Wydawało się, że będzie to jeden z najbardziej bylejakich grudni w historii, ale tuż przed świętami przyszła zmiana. Przyszły mrozy i to nie byle jakie. Już piąta pentada grudnia przyniosła spadki niemal do -15 stopni, ale to co się zaczęło od 26.12 przechodzi wszelkie granice... Warto zauważyć, że to właśnie okres 20.12-12.01 zadecydował o tym, że była to tak mroźna zima, bo poza tym prawie nie było całodobowych mrozów... Ale w każdym razie, do tej mroźnej pogody 24.12 dołączyło wszechobecne słońce, a 26.12 zaczęła się 8 dniowa fala naprawdę siarczystych mrozów. Temperatura osiem nocy z rzędu spadająca poniżej -15 stopni, z czego 6 poniżej -20 stopni!! 29.12 nad ranem -23.7... Wydaje mi się, że to na 100% najzimniejsza grudniowa temperatura po upadku komuny... Do tego tmax przez tydzień na poziomie -11/-13 stopni. Do tego niemal brak wiatru i pełno smogu (ale jak już pisałem, przy takich mrozach to i tak mniejsze zło).
Do tego wszystkiego warto dodać, że ten cały trzytygodniowy okres mroźnej pogody był w Kozienicach... totalnie bezśnieżny!!! W ogóle cała zima była mega bezśnieżna, tylko przez kilkanaście dni symboliczna pokrywa 1 cm, która się szybko topiła i przez dosłownie jeden dzień (w lutym) większa - do 6 cm (wrócę jeszcze do tego). Jeśli ktoś myślał, że mrozy na święta wiązały się z "białą magią", to... się grubo mylił.

No, ale w każdym razie. Zaczyna się nowy rok, rok mojego narodzenia ;) 3.01 ustępują siarczyste mrozy na rzecz "tylko" silnych. Do tego ustępuje lampa, a nadchodzi ciemnica. Od 3 do 15.01 ujrzymy słońce tylko przez 3 dni, w tym dwa dni (8-9.01) na dłużej niż godzinę (a dokładniej po 5 godzin). Temperatury maksymalne będą się wahać w przedziale -5/-10, minimalne -10/-15. Tylko jeszcze jednej nocy (8.01) zanotujemy spadek poniżej -15 stopni. Całe szczęście, ostatni w sezonie :D
13.01 po długiej przerwie, temperatura przekracza magiczną granicę zera. Topić to nie ma się co ;) Nawet lodu pewnie nie ma za dużo, bo za mokro to na jesieni nie było, a od początku grudnia to wgl ledwo co padało.
Do końca stycznia utrzymuje się pogoda w stylu trochę drugiej połowie stycznia 20 lat później (2017). Temperatury maksymalne non stop w przedziale -1/+5 stopni. Minimalne głównie -6/+1 stopni, ale zdarzają się wyjątki. No i od 16.01 wraca upragnione słońca, którego już w tym sezonie, nawet w tym słynnym kwietniu, nie będzie nam zbyt często brakować! Druga połowa stycznia przyniosła 55h słońca, chociaż bardzo niesprawiedliwie wyrobionego - kilka dni lampowych, kilka dni skrajnie ponurych. No, ale poza przeplatanką dni stratusowych i lampowych to było raczej nudno. Z istotniejszych wydarzeń wspomnę, jeszcze o JEDYNYM opadzie śniegu w styczniu 1997 - noc z 20/21.01, zawrotne 1 cm spadło, które się po paru godzinach stopiło, oraz wspomnę także o trzech bardzo zimnych nocach - 18.01 (-9.2), 26.01 (-10.8) i przede wszystkim 27.01 (-14.0) - co ciekawe po tej nocy w ciągu dnia było +3 stopnie! Ogółem całkiem niezły okres, sporo słonecznych dni z temperaturami 2-5 stopni i PRZEWAŻNIE nie za zimnymi nocami. Jak na styczeń - miesiąc, po którym ciężko oczekiwać czegoś naprawdę fajnego - spoko sprawa, ale daleka od ideału.
No, ale w końcu przyszedł luty. Miesiąc, który miał przynieść w końcu odmianę od tego okołozerowego niezdecydowania. Jeszcze pierwsze 4 dni były mroźne (ale słoneczne), ale od 5.02 przyszło już ocieplenie. Zaczęło się opadem 1 cm śniegu (jak na tamtą zimę to sukces!), który po kilku godzinach się stopił. Kolejne dni to lekkoplusowa i dość sucha ciemnica. O przełomie można mówić od soboty 8.02, kiedy wyszło słońce, a temperatura pierwszy raz od 22.11 przekroczyła 5 stopni. Po naprawdę ciekawym weekendzie (słońce, nocą koło 0, za dnia koło +6), przyszedł jeszcze piękny wtorek 11.02 (tym razem pierwszy dzień z avg>5 od 21.11, do tego z tmax +9 i 4h słońca :D ) i niestety na parę dni wrócił mrok. Ale ciepły mrok, jeszcze 13.02 mieliśmy średnią "wiosenną" i tmax 10 stopni! Ale w kolejnych dniach temperatura spadła i pojawiła się jeszcze jedna krótka fala mrozu! Od 16 do 18.02 powróciło piękne słońce, ale też mroźne średnie, 18.02 nad ranem było -11.4! W nocy z 18 na 19.02 zaczął sypać śnieg, spadło 6 cm, pierwszy raz wyraźniejszy opad śniegu tej zimy!!! Jednak tuż przed odwilżą i po 2 dniach nie było po nim śladu! Odwilżą zresztą ponurą i deszczową, dni 19-21.02 przyniosły w końcu wyraźniejsze opady i niestety ponurą pogodę.
Od 22.02 rozpoczął się zdecydowanie lepszy typ pogody. Słoneczna pogoda i ciepło, z przewagą avg>5 stopni. Na uwagę zasługują tutaj dni 23-26.02, kiedy przez 4 dni z rzędu było powyżej 10 stopni! 26.02 teperatura wzrosła do +13.8, a średnia dobowa do +9.9!! Było zachmurzenie zmienne, wiał dość silny wiatr i w nocy padał deszcz. Słowem powiew wiosny! Ostatnie 2 dni przyniosły "ochłodzenie" (ale z zachowaniem dodatnich średnich dobowych!), ale jeszcze więcej słońca, można powiedzieć pełną lampę. Tak zakończyła się zima, która wg mnie jakoś okropna nie była, poza okresem 20.12-12.01 była też zdecydowanie łagodna - dokładnie jak 17 lat później, porządne mrozy ograniczyły się do jednego, trzytygodniowego okresu! :)

Wiosna 1997 - https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1997-05-31&rodzaj=st&imgwid=351210488&dni=92&ord=asc

No i zima się skończyła! Koniec lutego nie był krótkochwilą, w pierwszej połowie marca coraz śmielej swe skrzydła rozwijała wczesna wiosenka. Tylko 3 na 15 dni przyniosły avg<5 stopni i ani jeden nie przyniósł avg<3 stopni! Po "ochłodzeniu" pod koniec lutego nie było śladu, 2.03 zanotowaliśmy 15 stopni. A średnie dobowe w dniach 2-3.03 znowu wyniosły około 8 stopni! Dodatkowo od 4.03 rozpoczął się 8 dniowy bardzo pogodny okres. Nie przypadkiem w dniu rozpoczęcia mojego "istnienia" :D Był on dokładnie taki, jak lubię na początku marca - 10 stopni i lampeczka. Od tej pory za mojego życia lepszy 4.03 był tylko kilka razy (z pewnością 20 i 22 lata później był lepszy :D ). Ten cały piękny okres przyniósł tmax wokół 10 stopni, a tmin niestety często nieco poniżej zera, zwłaszcza od 8.03. Najbardziej niepokoić mogły jednak ciągle niskie sumy opady, które po suchym roku i bardzo suchej zimie były problemem. Zresztą rok 1997 paradoksalnie też był bardzo suchy, podobnie jak w 2011 gdyby nie lipiec, to by istniało ryzyko poważnej suszy!
Ale wracając do marca. Od 12 do 15 marca przyszło więcej chmur. Jednak wraz... z ociepleniem! Najpierw jeszcze 11.03 tmax wzrosła na 1 dzień do 16 stopni! A dni 14-15.03 znowu przyniosły średnie dobowe na poziomie 8 stopni!
Niestety na tym koniec. Od 16.03 gwałtownie się ochłodziło i zima jeszcze dała o sobie przypomnieć. Przez 10 dni średnie dobowe były ujemne, noce często poniżej -5, a tmax na poziomie 0/+3 stopni! Generalnie zimniejsza pogoda niż... przez dużą część tamtej zimy. Jednak widzę trzy plusy. 1. było bardzo słonecznie. 2. trwało to tylko 10 dni, po czym wróciła sensowna pogoda i 3. nie było za wiele śniegu (który w marcu już raczej tylko wkurza). Tylko raz sypnęło śniegiem, całe zawrotne 2 cm, co i tak było jedną z najwyższych pokryw śnieżnych w tamtym sezonie. Stopiło się jednak po jednym dniu. Ale spokojnie, to jeszcze nie koniec śnieżnych ekscesów :( :( .
Od 27.03 zimowa pogoda się pożegnała. Przez trzy dni padały w końcu upragnione deszcze, po czym od 30.03 wróciła słoneczna pogoda. Temperatury znowu zaczęły przekraczać 10 stopni. Szczególnie cudne były 1-2.04. Tmax >15 stopni, tavg (10.2, 9.8) i noce na poziomie 4 stopni. I to wszystko przy słonecznej pogodzie, a małe amplitudy to zasługa umiarkowanego wiaterku.
No, ale niestety... Żeby za dobrze nie było, to od 4.04 na równiutkie 20 dni rozstaliśmy się z wiosną... Temperatura średnia dobowa tylko przez 4 z 20 dni przekroczyła 5 stopni i to nieznacznie. Początek i koniec tego okresu były słoneczne, ze sporymi przymrozkami (20-22.04 było -4/-5 stopni przez 3 noce z rzędu!), ale okres 9-17.04 okazał się bardzo ponury (jak na zimę to nawet ładny, ale no mieliśmy jednak już kwiecień). Ogółem przez te 20 dni tavg przez trzy epizody ocierała się o 0 stopni. Pierwszy - okres 6-8.04. Poprzedzony opadem 4 cm śniegu (druga najwyższa pokrywa w całym sezonie!!!), ale sam w sobie o dziwo... bardzo pogodny. Drugi to dni 12-13.04. I tym razem poprzedzony opadem śniegu (1 cm i już na szczęście ostatnim w sezonie!), ale już raczej bardziej pochmurnym (chociaż po 4h słońca były w tych dniach). I w końcu trzeci, już wspomniany wyżej, to 20-22.04 - lampowymi, z tmax powyżej +5 stopni ale mroźnymi nocami.... Czyli uroki postępującej wiosny zabrało nam 10 dni w marcu i 20 dni w kwietniu.... W sumie można powiedzieć 30 kiepskich dni, podobnie jak 20 lat później, ale fajnie, że tym razem w nie aż tak ponurej formie i przede wszystkim NIE POD RZĄD :D
Od 24.04 powróciła piękna wiosna - temperatury już niemal codziennie przekraczały 15 stopni! 27.04 pojawił się ostatni przymrozek w sezonie (mówimy tu o stacji w Kozienicach, więc był to raczej NAPRAWDĘ ostatni przymrozek, bo gdzie jak nie tam miałby się pojawić na Mazowszu ;) ).
Co do maja - początek majówki taki sobie, pierwsze dwa dni chłodnawe i pochmurne. Ale od 3.05 piękna pogoda się zaczęła i z krótkimi przerwami trwała ponad dwa tygodnie :D Przeważały dni "letnie" z tavg >15 stopni, a tmax coraz śmielej sięgały i przekraczały 25 stopni. Maj był bardzo ciepły, ale tylko jeden dzień naprawdę przegiął pałę, był to 15.05 (zimna zośka hahahhah) - było +29.2 a tavg wyniosła ponad 20 stopni! Dzień później z kolei tmin wyniosła +14.4, co jak na maj też jest zdecydowaną przesadą. Poza tym było bardzo miło - nawet jak w dzień było ponad 25 stopni, to max do 27, a do tego noce były często poniżej 10 :D
Maj ogółem jednak okazał się pochmurny. To zasługa ostatniej dekady. Od 23.05 pogoda bardzo się załamała, bardzo podobnie jak 9 lat później. Ostatni tydzień maja to temperatury na poziomie 15 stopni w dzień i bardzo dużo chmur. I może i lepiej. Ponieważ jak się na dwa dni wypogodziło (25-26.05) to tmin otarła się o 0 stopni! A przy gruncie wystąpił niestety niewielki przymrozek. Największy plus tego okresu był taki, że przyniósł kolejną porcję potrzebnych deszczy. Przed suchym i słonecznym czerwcem i po ponad 4 tygodniach skrajnie suchej pogody było to nie do przecenienia... :D


A więc podsumowując? Na co tu można narzekać. Na pewno tragiczny wrzesień. Ale październik i listopad jeszcze uratowały honor jesieni i to dość solidnie. Potem bylejaka (ponura i okołozerowa) pierwsza połowa grudnia i trzytygodniowa fala siarczystych mrozów na przełomie roczników. Potem reszta zimy już okej, początek wiosny też super - ochłodzenie 10 dniowe w drugiej połowie marca i 20 dniowe w kwietniu jednak mocno psują wizerunek wiosny, niemal dokładnie jak 20 lat później. Ale poza tym była to naprawdę ładna i... cieplutka wiosenka. Ogółem na całe 9 miesięcy negatywną ocenę dostaną tylko wrzesień, grudzień oraz kwiecień. Neutralną styczeń, marzec (10 dni mrozów to jednak przegięcie) oraz maj (jednak zbyt skrajny mimo swoich zalet). I w końcu październik, listopad i luty zdecydowanie pozytywną.

Dla porównania sezon 1995/96 - negatywna: wrzesień, listopad, grudzień, styczeń, luty, marzec, neutralna: październik, kwiecień i pozytywna tylko maj....

Analiza porównawcza zakończona, myślę jednak, że zdecydowanie sezon 1996/97 był lepszy od tego sprzed roku i ogółem nie był zły - ale też nie jakiś bardzo dobry.

kmroz - 20 Sierpień 2019, 19:36

Jacob

Jacob napisał/a:
Ogólnie cała zima 1995/6 bardzo mi się podobała


Mi oczywiście wiadomo, że nie, ale cóż - jeszcze byłbym w stanie ją stolerować, ale wespół z listopadem i marcem... jedna wielka masakra. Dla mnie najgorsze półrocze chłodne ever i to mimo zacnego usłonecznienia (tylko marzec był pochmurny), zima może sama w sobie nienajgorsza, ale na pewno nie takiej oczekuję :D

Jacob - 20 Sierpień 2019, 19:56

Tak myślałem ;-) pewnie dla Ciebie wymarzonym półroczem chłodnym byłoby to z 2006/7 gdyby nie ten luty
kmroz - 20 Sierpień 2019, 20:21

Nie no, 2013/14 najlepsze. Tutaj było cały czas super oprócz tej 3 tygodniowej fali mrozów
Awin - 20 Sierpień 2019, 20:33

https://meteomodel.pl/dane/historyczne-dane-pomiarowe/?data=1997-02-28&rodzaj=st&imgwid=351230497&dni=100&ord=asc
Jacob - 20 Sierpień 2019, 21:10

No tak i do tego brak mgły, taki sam błąd jak w Toruniu przy wcześniej omawianym grudniu 1972


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group