Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
2021 rok - Był taki rok - opowieść PiotraNS
PiotrNS - 20 Grudzień 2021, 20:53 Odcinek 3 - Marzec i kwiecień
Pierwszy miesiąc wiosny rozpoczął się pogodą właściwą dla niemal całej wiosny 2021 - chłodną. Tylko 5 stopni w ciągu dnia, pełne zachmurzenie, brak nocnych spadków ani opadów, ogólnie bardzo nudny dzień. Czyli taki typowo marcowy. Ruszyło się w ciągu dwóch następnych dni, kiedy na chwilę wróciło pseudociepło podobne do tego z końcówki lutego - z tą różnicą, że w powietrzu nie było już pyłu. 3 marca zanotowano aż 17 stopni i nawet jeśli przed tą temperaturą, nad ranem notowano -3,7, sąsiadom nie przeszkodziło to w rozmawianiu o tym, jak dobrze że wiosna przyszła. Ja specjalnie nie czepiałem się tego dnia. Widziałem, że przez długi czas nic podobnego się nie trafi, to nie ubolewałem specjalnie nad tym pseudociepłem, a nawet trochę się nim pocieszyłem, posiedziałem w ogrodzie i myślałem, kiedy wegetacja ruszy na dobre. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10002 Jednak chociaż 17 stopni nie kojarzy się raczej z zimą, to już dwa dni później, 5 marca powitała mnie pokrywa śnieżna przy temperaturze minimalnie przekraczającej zero. Pokrywa nie była może trwała (choć na wyżej położonych terenach już tak), ale przy systematycznych spadkach poniżej -5 stopni, o termiczną zimę nie było trudno. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10003 W Dzień Kobiet udało się ponownie zabielić ziemię, ale niestety od tego dnia niewiele pamiętam z pogody. Po pierwsze dlatego, że nie licząc zabieleń była nudna, ale przede wszystkim dlatego, że właśnie wtedy, w pierwszą rocznicę wprowadzenia obostrzeń na dwa tygodnie, nas wszystkich w domu dopadła wiadoma choroba. Wszystko zaczęło się od tego, jak 5 marca, w ten zimowy piątek Tata wrócił z pracy z lekką gorączką, dreszczami i było mu bardzo zimno. Na drugi dzień wszystko było już dobrze i przez weekend prawie zapomnieliśmy o tych dolegliwościach, aż 8 marca źle zaczęła czuć się Mama. 12 marca rano potwierdzony został wynik testu i rozpoczęła się dziesięciodniowa kwarantanna. Niestety bywało bardzo ciężko i parę razy autentycznie bałem się o to, jak wszystko się potoczy. Dopiero 17-18 marca nastąpiła wyraźna poprawa, ale ostrożność woleliśmy zachować do końca miesiąca, do Wielkanocy. Także dlatego prawie nie pamiętam tego miesiąca; nie chodziłem w nim na spacery, praktycznie non-stop siedziałem w domu, a kwarantannę umiliły mi dwa kolokwia. W tym okresie najbardziej zapadł mi w pamięć zimowy epizod 18-22 marca. O ile w tym pierwszym dniu nie miałem jeszcze tyle szczęścia, co Mazowszanie, to następnego dnia konwekcyjne opady śniegu (momentalnie naprawdę silne) przeplatane z rozpogodzeniami niestety topiącymi śnieg narobiły sporo bałaganu w pozytywnym tego słowa znaczeniu. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10004 Szczególnie silny opad wystąpił 19 marca wczesnym wieczorem, co sprawiło, że noc ze spadkiem temperatury do -6,4 stopnia była wizualnie wyjątkowo piękna, zimowa. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10005 Jej uroki podkreślał Księżyc w dużej fazie, a ja ochoczo sprawdzałem aktualny stan temperatury kibicując niższemu spadkowi. To nie był suchy mróz, pokrywa tej nocy była wyraźna i przypominała tę z Bożego Narodzenia 2018 roku - lekką, trochę sproszkowaną, ale nieprzerwaną, docierającą wszędzie. 20 marca temperatura maksymalna okazała się być najniższą w całym miesiącu i wyniosła zaledwie 0,7 stopnia powyżej zera. Ten dzień pokazał mi wzrastającą siłę Słońca. Choć przejaśnienia były krótkie, wystarczyły do tego, by poważnie przytopić śnieg. Ten przetrwał w nienaruszonym stanie niemal tylko w cieniu, a dzięki temu kształty drzew dosłownie odbiły się na ziemi. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10006 21 marca wieczorem śnieg spadł znowu, a następnego dnia podczas słonecznego poranka mogłem poczuć choćby namiastkę 22 marca sprzed trzech lat - zobaczyć wszędzie śnieg, a przy tym błękitne niebo. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10007 Marzec nadal był chłodny, ale ocieplenie w jego ostatniej pentadzie stawało się już rzeczą wiadomą, toteż pomyślałem, że to może być już ostatni śnieg w tym sezonie. Nie powiem jednak, że tego chciałem - przez wzgląd na Jacoba wolałem wręcz, by w kwietniu jeszcze raz sypnęło. Kwarantanna się skończyła, ale przed Wielkanocą miałem jeszcze sporo do zrobienia i bieżąca pogoda interesowała mnie wręcz mniej od tej minionej. Często pisałem wtedy podsumowania, w ogóle chyba wielu z nas marcowa nuda trochę się wtedy udzielała, bo w pewnym okresie więcej postów pisaliśmy w Hyde Parku niż w meteorologicznych wątkach. 27 marca po porannym przymrozku udało się niemal dociągnąć do najwyższego dotąd poziomu temperatury, jaki został osiągnięty pod koniec lutego. Zanotowano 18,8 stopnia, co miało jednak znaczyć niewiele w porównaniu do atrakcji czekających w ostatnim dniu marca. 30-go czułem się podobnie jak 16 marca 2019. Dzień był pochmurny i wcale nie tak ciepły; temperatura sięgała najwyżej 13 stopni. Trudno było mi uwierzyć w to, że nazajutrz uda się odpalić takie marcowe ekstremum. Widać co dwa lata w marcu musi tak być. Temperatura 31 marca rosła bardzo szybko, w dodatku po ciepłej nocy ze spadkiem do zaledwie 8 stopni… nie pasuje do powszechnych przymrozków, które licznie zdarzały się wcześniej. Na niebie pojawiły się cumulusy i w pełni dnia osiągnięto aż 22,1 stopnia, najwyższy wynik od ulubionych imienin FKP w 2012 roku. Średnia dobowa wyniosła 14 stopni, co już w ogóle stało się największym odchyłem od 11 lat. Z tego wszystkiego zacząłem martwić się o przedwczesne pobudzenie wegetacji i perspektywy na kolejny dzień. Bardzo przypominało mi to „kwietniówkę” z 2017 roku i uspokajało mnie tylko to, że za mną jest lekko chłodny, a nie anomalnie ciepły marzec. Chciałem jednak, by nazajutrz zachmurzenie dotarło do mnie jak najszybciej i udało się to przerwać. Samego 31 marca byłem raczej zajęty świątecznymi porządkami, ale około 15:00 wyszedłem na chwilę na balkon i - przyznam bez bicia - było mi przyjemnie Na chwilę zapomniałem o ochłodzeniu i wysokiej anomalii, ale już po chwili wróciłem do domu na dalsze zajęcia i porządki oraz odebrałem od Jacoba obietnicę jak najszybszego przysłania chmurek w dniu następnym. Marzec kończył się ładnym zachodem Słońca i pierwszą w roku posiadówka sąsiadów w ogrodzie. Udało się obronić jego błękitny kolor i pomimo ekstremalnej anomalii dodatniej 31 marca, miesiąc zakończył się jako lekko chłodny. O kwietniu wiedziałem jeszcze niewiele, ale czułem przed nim lekką tremę. Chciałem, by się przełamał. Czułem, że życzenia dotyczące łez lecących z nieba, a nie naszych oczu w 2021 roku dotyczą przede wszystkim tego miesiąca.
1 kwietnia powitałem Prima Aprilis umieszczeniem na forum wątku z oszukanymi zdjęciami ilustrującymi zimy z dawnych lat, oczywiście na niby, dla żartu. Bardziej poważnie zrobiło się rano, kiedy temperatura szybko rozpoczęła mocny wzrost. Z nadzieją wypatrywałem chmur, które jako jedyne mogły powstrzymać ten dzień przed osiągnięciem naprawdę skrajnych poziomów, ale początkowo nie było ich widać. Wtedy jeszcze nie myślałem o zimnym kwietniu, tylko o tym jak prędko udaje się przeskakiwać i tak bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę z poprzedniego dnia. Szybko zrobiły się 22, a potem 23 stopnie. I dalej. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10008 W końcu po 14:00 niebo zasnute zostało cirrostratusem, a w ślad za nim wkroczyły inne chmury. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10009 Tak rozpoczynał się prawdziwie zimny kwiecień. Temperatura zaczęła spadać, pojawił się drobny deszcz i zrobiło się tak stereotypowo jesiennie, ciemno pomimo jeszcze wczesnej pory. Teraz można było już na spokojnie zajmować się Świętami, jak również fusami zapowiadającymi śnieżyce 7 i 8 kwietnia. W Wielki Piątek nad ranem spadł intensywny, ale krótki deszcz, po którym zrobiło się już zimno. Choć zarówno tego dnia, jak i w Wielką Sobotę, zdarzały się słoneczne chwile, to chłód był już nieprzerwany. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10010 Temperatury codziennie nocami spadały poniżej zera, nieraz dosyć znacznie jak na kwiecień. No i stało się - białe Święta. 3 kwietnia po południu, w porze obiadu z nieba zaczęły lecieć duże płaty, jak rzadko się zdarza. Z jednej strony podobało mi się to, a z drugiej - byłem niesamowicie wkurzony, że teraz to może padać śnieg, a przez całe Boże Narodzenie nie doczekałem się nawet szronu… http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10011 Z właściwą sobie ironią napisałem: „Wzruszenie odmienia mi mowę. Moje marzenie się spełniło. Przy 4 stopniach pada przepiękny śnieg, właśnie w przededniu Świąt Bożego Narodzenia. Płaty są olbrzymie i robią wielkie wrażenie, ta chwila jest doprawdy przepiękna i niezwykła. Zapach makowca, smażonej ryby i kompotu z suszonych śliwek wraz z melodią kolęd tworzą cudowną atmosferę. 2020 rok kończy się pięknie. Warto było sporządzić tę przeróbkę piosenki. Dał bieli ”. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10012 O 19:00 poszedłem do kościoła na mszę rezurekcyjną i kiedy dwie godziny później z niej wychodziłem, znowu uderzyła we mnie biel. Padał dość mocny śnieg przy temperaturze niespełna 1 stopnia, a lekki wiatr sprawiał, że naprawdę można było poczuć się jak w zimie. Po powrocie do domu podziwiałem padający śnieg w świetle lamp, ale kiedy obudziłem się w niedzielę rano, zobaczyłem tylko lekkie zabielenia na polach, bez pokrywy. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10013 Dominowały chmury i tylko w chwilach przejaśnień udało się podbić temperaturę do „zawrotnych” 6 stopni. Wielkanoc spędziłem mało produktywnie, jakoś nie miałem pomysłu na ten dzień, tyle tylko żeby zrobić sobie przerwę od nauki. Na spacer chciałem wybrać się w Śmigus-Dyngus, ale zniechęcił mnie do tego momentalnie dość silny wiatr, który potęgował uczucie chłodu, nawet przy pogodnym niebie. Wieczorem zaczęło ochładzać się jeszcze bardziej i spadł drobny deszcz, bardzo pasujący do tej chwili. Późne popołudnie 5 kwietnia zdominowała bowiem bardzo smutna informacja o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Wielkanocny nastrój prysnął, a za sprawą pogody za oknem prędko zmienił się w podobny do bożonarodzeniowego. Przed północą deszcz zaczął zmieniać się w śnieg. A wszystko od tej pory zaczęło dziać się tak szybko, że aż byłem zaskoczony. Czasami gdy ziemia jest namoczona, nawet podczas wyrazistych opadów śniegu pokrywa tworzy się z oporem, jakby niechętnie. Tym razem było inaczej i już po kilku minutach cała ziemia dookoła stała się biała. A rano rzeczywistość za oknem była iście zimowa. http://www.lukedirt.com.pl/viewtopic.php?t=3723 Już wtedy kwiecień 2021 pod względem ilości opadów śniegu zrównywał się z żałosnym weźdajbieli 2020. Choć w prognozach było widać wiele chłodów i prognozy ocieplenia wydawały się ukazywać coś naprawdę nikłego wobec kolejnych ochłodzeń, jakoś spodobał mi się ten wtorkowy dzień. Kiedy po południu wyjrzało Słońce, śnieg i tak prędko zniknął, ale jednak miło było na niego popatrzeć. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10014 7 kwietnia okazji było jeszcze więcej, bowiem wróciła zima. I to taka najprawdziwsza. Rano temperatura spadła do -5,2 stopnia, a więc tak nisko, jak żaden kwiecień po 2005 nie zdołał dotrzeć. Później wzrosła natomiast do wartości dokładnie przeciwnej, tyle że na plusie. W ciągu dnia było odczuwalnie ekstremalnie zimno i będąc w mieście, najzwyczajniej w świecie nie byłem w stanie uwierzyć w to, że jest kwiecień. Zimny wiatr kilkakrotnie przynosił krótkie śnieżne kurzawy, a wynurzające się Słońce tylko drażniło w tak grubym ubraniu. Paradoksalnie wręcz trzymałem kciuki za to, aby się nie ocieplało, lecz by średnia dobowa wyniosła poniżej zera. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10015 I tak się stało, po raz pierwszy od 2003 roku - tak, nawet w 2013 zabrakło. Średnia temperatura dobowa 7 kwietnia 2021 wyniosła -0,2 stopnia, stąd można nazwać ten dzień autentycznym powrotem zimy. Zimy, która pomimo formalnie trochę wyższej temperatury, następnego dnia wizualnie jeszcze się umocniła. W nocy spadł kolejny śnieg, w dodatku nawet trochę wyższy niż poprzednio. Opad miał postać powolnego opadania dużych płatków, a kiedy rano nadeszła kolejna strefa opadowa, aż ją nagrałem - wyglądało to bowiem wręcz nierealistycznie jak na kwiecień, przypominał mi się styczeń. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10016http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10017http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10018 W godzinach południowych trochę się przejaśniło, lecz około 14:30 przeszła kolejna śnieżyca. W jej trakcie temperatura spadła do 0 stopni… no nie ma co, mróz o 15:00 w kwietniu to już nadzwyczajna okazja. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10019 Choć w tym czasie nie było już pokrywy, gdyż stopiło ją krótkie przejaśnienie, widoki znowu należały do bardzo imponujących. I nastała kolejna mroźna noc przed w końcu bardziej słonecznym i suchym dniem. Niestety to krótkie ocieplenie nie przypadło mi do gustu i nawet wyczekiwałem tych rewelacji, które były zapowiadane na kolejny tydzień. Przełom I i II dekady kwietnia obfitował bowiem w suchowiej, który może nie był intensywny, ale jednak drażnił, kiedy wyszło się na pole. To chyba przez styczniowe halniaczkowe ocieplenie stałem się takim wiatrofobem. W tych dniach na forum porównywaliśmy miesiące wiosenne lat 60 i 70, zastanawiając się przy okazji nad tym, czy trwający miesiąc ma szansę im dorównać. FKP udzielał nam lekcji magnoliologii, a ja podziwiając ich zdjęcia i wczytując się w opisy, zastanawiałem się, jaką wsadzić w miejsce wyciętego 10 kwietnia jałowca, no i kiedy w końcu będę mógł cieszyć się ich widokiem. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10020 Ale to nieprędko. Prognozy GFS na kolejne dni były wręcz jakby oderwane od rzeczywistości. Chociaż pamiętając lutowe wpadki, nie wierzyłem w 20-centymetrową pokrywę śnieżną, to jej trwałość przewidywana na nawet pięć dni, robiła piorunujące wrażenie. A patrząc na zapowiadane temperatury, które 14 i 15 kwietnia miały ocierać się o całodobowy mróz, nabierałem pewności, że trwa najchłodniejszy kwiecień od 1997 roku. Jeszcze 11 i 12 kwietnia można było o tym nie myśleć. Kwitły hiacynty i żonkile, w rowie koło domu widywałem kaczki - krzyżówki, a temperatura wynosiła bliżej 20 (jednak bez przekroczenia) niż 10 stopni. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10021 W tym drugim dniu było już jednak czuć zmianę. Niebo zasnuwały ciężkie, szare chmury, ponad którymi rozlewało się „mleko”. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10022 Wieczorem wyszedłem do ogrodu. Było przyjemnie ciepło. Już nie wiał wiatr, a pod chmurami utrzymywała się wysoka temperatura, tak 14-15 stopni. Spoglądałem na grządkę, oceniałem co kwitnie, a co zakwitnie dopiero za minimum tydzień. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10023http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10024http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10025 Nie widziałem szans na zielone drzewa 1 maja, o ile nie powtórzy się jakaś anomalnie ciepła majówka. Ale do tego nie było mi śpieszno, nie potrzebna była bardzo ciepła majówka w lockdownie - przepraszam, w kwarantannie narodowej - i z obowiązkiem noszenia maseczek, zwłaszcza przy marnym układzie dni w kalendarzu. Kiedy wróciłem do domu, wkrótce pogoda zaczęła zmieniać się jeszcze bardziej. 13 kwietnia to już jedna wielka ulewa mieszanych opadów, które po południu zmieniły swoją formę. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10026 Ogród szybko zaczął się zabielać, a śnieg padał jak oszalały, niczym w styczniu czy lutym. Nawet marcowe śnieżne konwekcje były dużo słabsze. Podsumowywałem wtedy uznawane przeze mnie za dobre kwietnie ostatniej dekady - 2014 i 2016 - tęskniąc do nich, a zarazem czując fascynację rzeczywistością. Uderzyła naprawdę niebagatelna zima, coś o czym w całym! 2020 roku można było zapomnieć. Ogród począł zabielać się dokładnie w rocznicę burzy z gradem w wielkanocny poniedziałek, która to wniosła trochę dynamizmu w słynny „śmiecień”, który tak namieszał nam w głowach Teraz zdecydowanie częściej zdarzało się pomyśleć o przegięciach w inną stronę, jak w 1995 roku, kiedy wystąpił podobny, długi okres zimowej aury w środku kwietnia.
Teraz było podobnie. 14 kwietnia powitała mnie pogoda ekstremalna. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10027http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10028http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10029 Spadło około 5 centymetrów mokrego śniegu, pod którego wpływem złamała się jedna z gałęzi ogrodowego bzu. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10030 Było to dla mnie coś niemal nieporównywalnego z tymi zimowymi kwietniowymi epizodami, jakich doświadczałem wcześniej. Podobne ilości śniegu widziałem w roku 2013, ale wtedy był to początek miesiąca, a nie jego połowa. Jazda po mieście śliskimi drogami i odgarnianie kolejnych płatków wycieraczkami tylko pogłębiało moje zdumienie. Tego dnia zacząłem mieć dosyć chłodów, ale z drugiej strony odnosiłem wrażenie, że dobrze się dzieje, bo za sprawą tego ataku zimy, anormalność kwietnia 2021 została fenomenalnie podkreślona. 15 kwietnia śnieg padał nadal, utrzymywała się trwała pokrywa http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10031 a na forum zajmowała nas… projekcja lipca 2021. W odpowiedzi na wizję Jacoba, odpisałem: „Ilość burz imponująca, przypomina mi trochę sądecki lipiec 2014. Tylko Słońca jak dla mnie trochę za mało, chętnie widziałbym trochę mniejsze zachmurzenie w niektórych dniach. Suma opadów ponad 200 mm to też trochę hardkor, ale może i ciekawie byłoby przeżyć to przy tak wysokiej temperaturze”.
W pogodzie za oknem było ekstremalnie, ale nie aż tak, jak przewidywały prognozy. Za sprawą pełnego zachmurzenia, temperatury nocą nie spadały poniżej 0 stopni, choć bywało bardzo blisko. Temperatury maksymalne wynosiły poniżej 5 i to one robiły na mnie większe wrażenie; 2,5 stopnia 14 kwietnia to już ekstremum.
W nocy z 15 na 16 kwietnia zaczął już padać deszcz i pokrywa śnieżna przeobraziła sięw płaty, które przetrwały jednak do końca dnia urodzin Jacoba. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10032 Widoczne było małe ocieplenie, ale wizja kolejnego ochłodzenia, które przewijało się w prognozach, zaczynała mnie już przytłaczać. Kolejne opady śniegu i spadki poniżej zera widziane w terminie tygodniowym sprawiały, że zaczynałem poważnie zastanawiać się, czy kwiecień 2021 nie będzie pierwszym w moim życiu miesiącem okresu kwiecień-sierpień, który okaże się chłodniejszym od swojego odpowiednika z legendarnego roku 1980. W tym czasie przyśniła mi się nadchodząca od północnego-zachodu nocna burza… to chyba najlepiej wyraża to, o czym w owym czasie najmocniej marzyłem. Nawet bardziej niż o wiośnie, a ta w końcu przyszła 20 kwietnia. Kiedy rano wyszedłem na dwór już w trochę lżejszym ubraniu zamiast zimowej kurtki, a zza chmur przebijało się niewidziane od tygodnia Słońce, czułem się jakbym wrócił z dalekiej podróży. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10033 Tych parę dni nauczyło mnie cieszyć się z takich małych rzeczy, gdy nie można mieć wszystkiego. Już te 15-16 stopni wydawało mi się w połączeniu z nieco wyższym słonecznieniem naprawdę niezłą wiosenką, podczas której dało się poczuć tę porę roku. W tym czasie najbardziej spodobał mi się 21 kwietnia - dzień ciepły, ale nie pseudociepły z 16 stopniami w ciągu dnia i pozbawiony przymrozku, ze Słońcem, ale i kłębiącymi się chmurami i przelotnymi deszczykami, które dwa razy ładnie skropiły okolicę. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10034http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10035http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10036 Widać było już trochę kwiatów, a pod wpływem dużej ilości wchłoniętej wilgoci, trawa w Słońcu wreszcie zaczęła nabierać kolorów. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10037 Zakwitła również duża magnolia Rosea na mojej ulicy. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10038 Ten dzień wywołał moją pełną satysfakcję i miał formę euforii po ostatnim, zimowym tygodniu. Po tym jak poszedłem szukać śladów wiosny http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10039http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10040http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10041http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10042 , wkrótce pogoda i tak się załamała. 22 kwietnia około południa po raz pierwszy w tym roku usłyszałem grzmot, dokładnie trzy razy. Bardzo słaba burza utworzyła się między Nowym Sączem a Krynicą, a ja - choć wiedziałem, że zjawiska w tych warunkach na pewno nie będą udane tak jak ostania burza w Warszawie - bardzo ucieszyłem się na ten dźwięk. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10043 Nawet otworzyłem okno, żeby w razie powtórzenia grzmotów, lepiej się im przysłuchać. Było dosyć ciepło, ale wiał też wiatr. I niestety ów wiatr przywiał kolejne ochłodzenie. Tuż po 13:00 zaczął padać intensywny deszcz, co w połączeniu z ciągle szaro-burym krajobrazem sprawiało wrażenie, jakbyśmy znowu cofnęli się do przedwiośnia. 23 kwietnia znowu była jednocyfrówka, aczkolwiek dzięki rozpogodzeniom dzień nie sprawiał tak przykrego wrażenia. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10044 Wieczorem przy świecącym Słońcu spadł deszcz, ale niestety nie doczekałem się tęczy. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10045 Na tym etapie stawało się już jasne, że trwający kwiecień zakończy się jako miesiąc wyjątkowo chłodny. Prognozy mrozów były jednoznaczne i już nie miałem ochoty ich wypierać ani się buntować - wiedziałem, że i tak maj jest już za pasem, a czekające mnie dni będą przynajmniej słoneczne. Mimo wszystko, często rozmyślałem o porze ciepłej i było mi do niej śpieszno. 24 kwietnia na forum odbywał się sąd nad wrześniem 2014, kiedy indziej dyskutowaliśmy o podstawowych ociepleniach lata w tym samym roku. Zapowiadany mroźny wyż jawił mi się jako niezawodne „dopięcie” niskiej anomalii kwietnia i w sumie stawał mi się obojętny - martwiły tylko doniesienia o szkodach, jakie mrozy wyrządzają w zachodniej Europie. Pierwszą taką nocą była noc z 25 na 26 kwietnia, na ten dzień, kiedy tata wracając z pracy zauważył, że ktoś uszkodził naszą kalinę rosnącą koło rowu, już za ogrodzeniem. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10046 Wyglądało to jak poharatane jakimś sekatorem, ale zdecydowanie gorsze wrażenie można było odnieść w dniu następnym, kiedy do istniejących uszkodzeń doszły kolejne, a do tego ścięty został pęd rosnącego obok drzewa. Wtedy ślady nie wskazywały jeszcze na robotę bobrów i rodzice byli skłonni uwierzyć, że to złośliwość jednego z sąsiadów z apartamentowców, który uchodzi za mało zrównoważonego człowieka. 27 kwietnia w bezchmurny dzień spędziłem trochę czasu w centrum miasta, obserwując wątpliwe postępy wegetacji na miejskiej wyspie ciepła. Ze zdumieniem odebrałem widok nadal łysego i bardzo nieznacznie zazielenionego kasztanowca w rynku, który o tej porze nawet w niezbyt ciepłych kwietniach zawsze miał już pełne ulistnienie. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10047http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10048http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10050 Do domu wróciłem wieczorem, a wtedy - pomimo chęci spędzenia mroźnej nocy pod ciepłą kołderką - ubrałem się cieplej i wyszedłem na nocną wartę do ogrodu, aby sprawdzić co dzieje się z tymi drzewami za ogrodzeniem. W pełnej konspiracji zasiadłem w samochodzie zaparkowanym pod wiatą garażu i obserwowałem czekając aż ktoś lub coś się pojawi. Wytrwałem do 2:00 - wtedy sobie odpuściłem, zrobiłem dla dokumentacji zdjęcia aktualnego stanu flory w tym miejscu i wróciłem do domu przespać się choć parę godzin. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10049 Miałem nadzieję, że kolejny raz poczuję na sobie taką temperaturę dopiero w II połowie października. Na niebie zdążyły pokazać się już letnie konstelacje, za parę dni ruszał miesiąc maj, a tu sceneria wciąż była tak surrealistyczna. 28 kwietnia rano od razu podszedłem do okna sprawdzić bilans nocy, ale ten na razie nie zmienił się na niekorzyść. Spoglądając na błękitne niebo i Słońce oświetlające dopiero zieleniącą się trawę i gołe drzewa, pomyślałem że tak musiał wyglądać maj 1980. Na szczęście był to koniec mroźnego wyżu. A początek zmniejszenia ilości czasu. W tym czasie postanowiłem mocniej przysiąść do rozważanego przeze mnie przedterminu z jednego z najważniejszych w tym roku przedmiotów. W tym celu wcześniej musiałem zaliczyć dwa kolokwia i dopiero wówczas zmierzyć się z kobyłą. 28 kwietnia miałem niestety znaczny kryzys motywacyjny i trudno było mi zebrać się do nauki. Wolałem popatrzeć na zewnątrz i przynajmniej wyobrazić sobie, że jest ciepło. Do tego byłem niewyspany po nocnej warcie. Do tego stopnia, że w kolejną noc postanowiłem nie wychodzić i tylko do północy postałem przy oknie. I zadziałało prawo Murphy’ego. Bobry zaatakowały znowu. Drzewko zostało powalone. 29 kwietnia rano było mi bardzo smutno z tego powodu, ale to właśnie wtedy nareszcie po śladach zębów namierzyłem wroga i uświadomiłem sobie, że to właśnie bobry. W rowie odnalazłem kawałki ściętych gałęzi. Te złośliwe zwierzęta przechodziły tunelem znad Kamienicy i nocami urządzały sobie ucztę na mojej posesji. Wcześniej nie miały tu wstępu, bo Saba natychmiast by je spłoszyła. Ale to się nie wróci. Dzień, który po raz pierwszy od dawna przybliżył temperaturę do 20 stopni, upłynął na rozmyślaniu nad sposobem zwalczenia tego zagrożenia, zaś wieczorem w końcu udało mi się trochę zmusić do nauki. I przyszedł ostatni dzień kwietnia, początek króciutkiej majówki. Dzień był to naprawdę dobry, z pochmurnym i dzięki temu dość ciepłym porankiem, a następnie pogodnym popołudniem z 19 stopniami. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10051 Jadąc z zakupami do Babci pojeździłem trochę po mieście i przyglądałem się brakom wegetacji. Wydawało mi się to czymś nierealnym. Zrobiłem sporo zdjęć, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że prędko o tej porze roku podobnych widoków mogę nie doświadczyć. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10052http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10053http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10054http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10055 Trzy lata wcześniej było już letnio, a teraz drzewa są gołe. Myśl o tym, że nazajutrz zacznie się maj, nie chciała zagościć w mojej głowie, nie dowierzałem w ten scenariusz. Po raz pierwszy w moim życiu początek maja będzie przypominać wegetacyjne te mniej udane roczniki z PRL-u i 1997 rok - bo po latach 80 innej konkurencji już nie było. Lód był wyczuwalny podobnie jak zamieszanie wokół lodów Ekipy.
Przed zachodem Słońca wybrałem się na spacer nad rzekę i z powrotem ulicą, gdzie podziwiałem kwitnące magnolie i zaczynające się zielenić brzozy. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10056http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7841http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7840 Zapadał ostatni w tej porze przejściowo-chłodnej zmrok i od jutra Słońce będzie już „legalne” na forum. Byle tylko chciało się pojawiać. Ostatni dzień kwietnia 2021 miał dość wysoką średnią - 12,5 stopnia. I szczerze mówiąc, miałem mu to trochę za złe, ponieważ podniósł średnią miesiąca, który został przez to sklasyfikowany jako „bardzo chłodny” mając szansę na bycie „anomalnie chłodnym” i zrównanie z kwietniem 1978 i 1980. Tamte ostatecznie okazały się pozostać na nieco chłodniejszej pozycji, lecz mimo to kończący się kwiecień nie pozostawiał złudzeń - był niezwykłym miesiącem. W maju przyjdzie przełamanie. Może…FKP - 20 Grudzień 2021, 22:24 Najwyraźniej każda wegetacja przed czerwcem jest przedwczesna kmroz - 21 Grudzień 2021, 11:57 https://photos.app.goo.gl/fgsrTA5TFtKvx7DH7kmroz - 21 Grudzień 2021, 14:55 Łezka się w oku kręci
Ten człowiek naprawdę ma problemy gastryczne Podobno wariant "omikron" przejawia się w podobny sposób FKP - 21 Grudzień 2021, 22:27 Znowu na dworze jest biało, mroźno, bezdźwięcznie (no kundle szczekają), bezruchu i śmierdzi, to jest powód moich nudności.PiotrNS - 21 Grudzień 2021, 23:04 Odcinek 4 - Maj
Rzeczywistość na początku nowego miesiąca potrafiła zmylić. Kiedy w dniu drugiej rocznicy mojej rejestracji na najlepszym forum na niebie przez chwilę pokazało się Słońce i temperatura wzrosła do 16 stopni, przez chwilę uznałem że może nie ma na co narzekać i majówka nie będzie aż taka zła. W sumie można było się z tym zgodzić, ale kiedy po południu niebo znowu się zachmurzyło, zaczął lecieć zimny deszcz i ochłodziło się do 11 stopni o jeszcze wczesnej godzinie, złudzenia prysły. Będąc w mieście nie mogłem nadziwić się widokom pozbawionych liści drzew, dużej anomalii w tym okresie roku. Niektóre nie nosiły na sobie ani śladu zieleni. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10069 Kiedy przechodziłem przez Planty, zrobiłem zdjęcie dla porównania stanu wegetacji teraz i trzy lata temu. Znajdź różnicę http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7849http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=1800 Kiedy wróciłem do samochodu, zauważyłem że obok mojego zaparkowała zabytkowa warszawa. Postanowiłem skorzystać z okazji i wyobrazić sobie, że jest 1 maja, ale dużo, dużo dawniejszy. Zrobiłem zdjęcie, przerobiłem je czarno-białym filtrem i udało mi się wkręcić Wojtka pisząc, że to oryginalne zdjęcie sprzed ponad pół wieku i tak kiedyś wyglądała wiosenna wegetacja. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7846 Sam się z tego uśmiałem, choć niestety prognozy na kolejne dni były mniej wesołe. 2 maja pogoda postanowiła dostarczyć jak najwięcej składników. Nocą padała drobna mżawka, a temperatura po raz pierwszy w roku nie spadła poniżej 10 stopni. Później ranek był pochmurny, aż około południa wynurzyło się Słońce i po raz pierwszy od 30 dni temperatura osiągnęła 20 stopni. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10070 Do kompletu oczekiwałem jeszcze burzy, a tej nie było, lecz zdarzyła się podobna zmiana. Nadciągnęły kolejne chmury i spadł krótkotrwały, ale mocny deszcz. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10071 Niestety te 20 stopni trwało tylko pół godziny, po czym znowu zrobiło się lodowato. I tak było lepiej niż w innych regionach, ale nie o tym marzyłem. Ale była nadzieja, pojawiały się wizje czegoś zupełnie odwrotnego od trwającego chłodu. Trzymałem kciuki za prognozę Kmroza. Szczególnie 3 maja, który był wyjątkowo złym, przygnębiającym dniem. Przez niemal całą dobę temperatura wynosiła poniżej 10 stopni, było pochmurno i łyso, a do tego wiał taki nieprzyjemny wiatr, który tylko potęgował uczucie chłodu. Poszedłem wtedy do kościoła i miałem na sobie podkoszulek, cienki sweter i kurtkę, a przy tym było mi bardzo zimno i marzyłem o tym, aby nie musieć już wystawiać nosa na dwór do czasu aż sensownie się ociepli. Ten dzień już ostatecznie przeważył szalę i obrzydził mi to trwające zimno. W tej chwili nie marzyłem już nawet o odreagowaniu, a o normalności - już perspektywa doświadczenia maja w normie lub lekko ciepłego była dla mnie bardzo kusząca. Kiedy wieczorem, już po ciemku znowu zerwał się wiatr, a przez okno widziałem jak przy jego podmuchach kołyszą się gołe drzewa w tym wietrznym zimnie, czułem że tego już za wiele. A w prognozach ocieplenie nadal było przeplatane gorszymi odsłonami i przymrozkami. Pierwszy zdarzył się już nazajutrz, ale przynajmniej dzień był słoneczny i pojawiało się już trochę zieleni. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10072 Czas zaczynał mi się zacieśniać i musiałem pośpieszyć się przed tym kolokwium, mając w perspektywie kolejne. Czułem, że sesja jest za pasem i wręcz obawiałem się zapowiadanego ocieplenia, wiedząc że trudno będzie mi się przy nim uczyć. Ale pragnąłem go jak niczego innego. Pogoda nadal zawodziła i kiedy 5 maja temperatura przekroczyła 20 stopni (sięgając 22), znowu było to bardzo krótkie, iluzoryczne ocieplenie. W tym dniu razem z Tatą założyliśmy na wylot kanału rowu melioracyjnego starą barierkę od balkonu, żeby bobry nie przechodziły. Nareszcie kwitły czereśnie i tulipany, ale czasami zrywał się wiatr. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10073 Myślałem nawet, żeby tego dnia wybrać się gdzieś na rowerze, ale właśnie wiatr mnie do tego zniechęcił. Po południu pojechałem na zakupy i było mi naprawdę ciepło, tak wręcz późnowiosennie. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10074 Ale kiedy miałem się wrócić, już pogoda się zmieniła, przyszły chmury z deszczem i wróciła lodówka. Trudno uznać mi ten dzień jako ciepły, skoro o 17:00 było 10 stopni. Na tamtą „dwudziestkę” przyroda chyba nawet nie zareagowała. Kolejne dni upływały mi na nauce, a urozmaiceniem w tym czasie stał się piątkowy wyjazd do miasta, w którym teoretycznie studiuję. Pamiętając różnice w postępach wegetacji między Krakowem a Sączem w 2019 roku, myślałem że w stolicy Małopolski, którą odwiedziłem po raz pierwszy od 1 października, będzie znacznie bardziej zielono. Jednak nie. Może odrobinę. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10075 Poszedłem na nogach na jedno z osiedli aby pożyczyć od kolegi parę książek, a następnie przeszedłem się przez centrum http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10076 , popatrzyłem na swoją zamkniętą na cztery spusty uczelnię (konkretnie mój wydział) i ze zdumieniem obserwowałem zmiany pogody, która ze słonecznej znów przechodziła w pochmurną. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10078http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10077 Przed nadejściem wieczora wracałem do domu i wyszło mi to na dobre, gdyż w autobusie stosunkowo łatwo było mi zmobilizować się do nauki i zrobiłem w niej postęp. Po przyjeździe moją uwagę oprócz chłodu przykuły ciemne, podświetlane dodatkowo przez zachodzące Słońce, deszczowe chmury, które przypominały mi wręcz burzę. Spoglądałem z uwagą jak pięknie wyróżniają się na tle kwitnących kwiatów i po chwili usłyszałem grzmot. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10079 To się nazywa burza w lodzie. Jakiś kwadrans później, przy kolacji zobaczyłem przez okno jak na południu się błysnęło. Może to namiastka prawdziwszej wiosny. Ta była już nieunikniona i dobrze. Zapowiadane wzrosty do progu upału fascynowały mnie, a z drugiej strony wywoływały przeczucie, że jeszcze nie jestem na nie gotowy. Na forum trwały dyskusje na temat trwałości tego ocieplenia, czy będzie długie, czy skończy się lada chwila. Ja niestety spodziewałem się rychłego końca tego dobrego, ale póki co, zależało mi tylko na tym, aby już nadeszło. 8 maja prawie cały dzień przesiedziałem przed komputerem usiłując się uczyć. Gdyby nie to, że wieczorem musiałem wynieść worki ze skoszoną po raz pierwszy w roku trawą do ulicy, chyba w ogóle nie wyszedłbym na zewnątrz. Bo i nie miałem zbytnio ochoty. Było zimno - temperatura wzrosła do 13 stopni, a i samo osiągnięcie 10 stopni nastąpiło późno. Dopiero wieczorem zaczęło się na dobre rozpogadzać i był to początek zmiany. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10080http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10081 Tego wieczora stałem przy oknie i podziwiałem gwiazdy letnich konstelacji, Starlinki, a na forum przypominaliśmy sobie największe muzyczne przeboje lipca 2010. To miało przyciągnąć ciepłą pogodę na dłużej i chyba podziałało. Noc była mroźna i najpóźniej od… roku temperatura spadła poniżej zera, już drugi raz w tym miesiącu. Na szczęście z powodu opóźnionej wegetacji nie wyrządziło to szkód, a już nowy dzień okazał się diametralnie inny. Piękna niedziela z bezchmurnym niebem podniosła wartości na termometrach do 22 stopni. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10082 Wszystko zaczynało pięknie rozkwitać, aż nie mogłem powstrzymać się przed robieniem zdjęć rzeczy dookoła. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10083http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10084http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10085http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10086http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10087 To był pierwszy w roku dzień z 20 stopniami, które nie zostały zakończone inaczej niż przez nadejście zmroku. Na jednej z lokalnych stron znalazłem wpis z fragmentem „dziś po raz pierwszy w tym roku temperatura przekroczyła 20 stopni”. To nie była prawda, ale nie miałem tego nikomu za złe. W marcu jak to w marcu, 1 kwietnia szczęśliwie szybko nadeszły chmury i temperatura się obniżyła, 2 maja 20 stopni trwało może pół godziny, 6-go też niedługo, po czym ochłodziło się do ledwie 10. Naprawdę ciepło robiło się dopiero teraz. Dzień 10 maja upłynął mi niestety w znacznej mierze na nauce, ale nie powstrzymałem się przed wyjściem do ogrodu na opalanie. Przy 26 stopniach po tak długim okresie chłodu czułem się, jakbym był już w raju. Na niebie płynęły małe obłoczki, zieleń zaczęła wybuchać i wszystko wyglądało tak, jakby życie nareszcie triumfowało nad tą długą hibernacją - można było to odnieść też do odmrażania gospodarki i zniesienia obowiązku noszenia maseczek w otwartej przestrzeni. Rozmaite fora zalewały zdjęcia pięknych, białych Tatr widocznych na tle błękitnego nieba z nawet bardzo odległych miejsc - widoczność była bowiem doskonała. Marzyłem o wyjściu na rower, ale niestety póki co nie mogłem sobie na to pozwolić. Kiedy zaszło Słońce http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10088 i ponownie podziwiałem przeloty satelitów Elona Muska http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7928 , zastanawiałem się już nad tym, czy nazajutrz czeka mnie upał, ale też nad tym, czy podołam edukacyjnym wymaganiom. 11 maja miałem bowiem pierwsze kolokwium, z normalnego, bieżącego materiału, po czym dwa dni później musiałem podejść do kolejnego, z materiału jeszcze nieprzerobionego, a które dopuszczało do wzięcia udziału w przedterminie. Kiedy nastał dzień urodzin Jorgusia, trzeba było zmierzyć się z tym pierwszym wyzwaniem. A nie było łatwo oderwać myśli od pogody za oknem, cudownego nieba i temperatur, które chciałbym wykorzystać w pełni. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10089 O 11:30 zaczęło się odpytywanie. Choć było mi trudno i kilka razy trochę pobłądziłem, zdałem. Przynajmniej tę pierwszą część. O 13:15 miałem kolejne ćwiczenia, w dodatku takie, na których trzeba mieć włączoną kamerkę. Uznałem, że nie wytrzymam siedzenia dłużej w domu i wyciągnąłem ze strychu ogrodowy stolik, po czym rozsiadłem się z komputerem na polu, pod kwitnącą jabłonią. Majowe lato mnie zniewalało i zachwycało. Rozglądałem się dookoła, podziwiałem żywą zieleń, rzadki kolor nieba, wsłuchiwałem się w śpiew ptaków, szukałem motyli i czułem, że warto było wytrzymać. Dziwiło mnie tylko to, że pomimo gorąca i pełnego usłonecznienia już trzeci dzień z rzędu, dęby w pobliżu nadal się opierały i tylko nieznacznie przechodziły zielenią. Myślałem, że w taką pogodę wybuchną liściastą zielenią jak na zawołanie - jednak trzeba było jeszcze poczekać. Ja czekałem na pierwszy upał i nie miałem zamiaru uuglobciować z tego powodu - przeciwnie, czekałem na 30 stopni z utęsknieniem i przeżyłem zawód, kiedy wzrost temperatury zahamował i wszystko skończyło się na 29,6 stopnia. I tak był to jednak najcieplejszy majowy dzień od 31 maja 2018, a w II dekadzie maja - aż od 14 maja 2007. Tego dnia zdarzyło mi się pozazdrościć Jorgusiowi, ale także uświadamiać sobie, że trwający dzień 11 maja jest naprawdę wyjątkowy. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10090 O 19:30 uczciłem rocznicę wielkiej burzy, która w tym czasie była dla mnie jeszcze najbardziej spektakularną jakiej doświadczyłem, a następnie dodałem na forum swoje podsumowanie maja 2009. Wieczorem wypatrywałem na zachodnim niebie Merkurego w swej maksymalnej elongacji http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10091 , po czym rozsiadłem się i spoglądałem daleko, gdzie mleko rozlewa się wśród gwiazd. Na południu pojawiła się gwiazda Antares, która kojarzy mi się z czerwcem, początkiem wakacji. Miło było podziwiać niebo w tak dobrych warunkach, których nie zmąciło żadne zachmurzenie ani zanieczyszczenia. Miałem przed sobą jeszcze jedną taką okazję. 12 maja nadal było obłędnie, na niebie płynęło trochę więcej cumulusów, a Słońce przygrzewało aż miło http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10092 . Obudziły mnie ptaki, a gdyby nie książki rozłożone koło łóżka, pomyślałbym że to wakacje. Najlepiej na nogi postawił mnie szerszeń, który zaczął latać mi koło okna i musiałem szybko je zamknąć, żeby nie dostał się tam, gdzie mu nie wolno. Potem nastąpił szybki rzut oka na okolicę. Zdziwienie wywoływał we mnie poranny widok na dęby, które nadal wyglądały tak jak wyglądały http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10094 . Poza nimi było już jednak prawie w pełni zielono http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10095 . Dzień należał do pracowitych, ale wieczorem, chcąc jeszcze skorzystaćz tego nadal trwającego ocieplenia, wybrałem się na ścieżkę rekreacyjną nad rzekę, aby w końcu pobiegać, trochę więcej się ruszyć. Miło było posłuchać ptaków, a odczuwanie ciepła w krótkim rękawie o zmroku, już po zachodzie Słońca, stało się kolejną przesłanką euforii. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10096http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10097 Następnego dnia już się zachmurzyło, choć wciąż było ciepło. Dzień należał niestety do stresujących, bowiem musiałem zmierzyć się z drugim kolokwium, które miało zdecydować o tym, czy będę mógł podejść do przedterminu. Powtarzałem sobie jeszcze przez pół dnia, ale była to wiedza wykuta, wyczytana, bowiem zdalne ćwiczenia z tego przedmiotu za bardzo mi nie służyły i niewiele z nich wynosiłem, były przerażająco nudne. Jakoś o 16:00 podszedłem do ustnego kolokwium i niestety mi nie wyszło. Po prostu nie rozumiałem w odpowiednim stopniu materiału, tylko go wykułem i liczyłem na to, że będę miał cytować podręcznik, a nie wyjaśniać czegoś własnymi słowami. Podejrzewam, że zrobiłem z siebie idiotę, bo zacząłem lać wodę i udawać że coś wiem, a przy tym jeszcze bardziej pokazywałem swoje braki wiedzy. To wyglądało dokładnie tak jak na tym filmiku, jestem wręcz pod wrażeniem tego, jak wiernie udało mi się powtórzyć tę „odpowiedź” https://www.youtube.com/w...gs_Gu60#t=5m15s Nie wyrobiłem, dwa dni na naukę to było za mało. Teraz miałem trochę więcej czasu, ale pozory miały mnie mylić. Za kilka tygodni sesja… Pogoda tymczasem się zepsuła i do początku czerwca prawie nic się w niej nie działo. Przynajmniej tyle dobrze, że ocieplenie zakończyło się opadami. 14 maja tradycyjnie było chłodno, jak zawsze po 2017 roku - a i wcześniej ten dzień często bywał trefny. 16-go, w deszczową niedzielę już wszędzie było całkiem lub prawie całkiem zielono, aczkolwiek było widać, że to wciąż „młody maj”, poziom mniej więcej 23 kwietnia 2018, 10 maja 2019 czy 8 maja 2020. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10098 Tego dnia wieczorem wypatrywałem bardzo zwartej grupy Starlinków, które rzeczywiście przeleciały na tle oświetlonego nieco przez Księżyc nieba jako mieniąca się drobnymi punktami linia, coś jak przelatujący bardzo długo meteor. http://www.lukedirt.com.pl/viewtopic.php?t=3830 Dobrze, że tego dnia trafiło mi się takie „pogodowe okienko” jak często mówią miłośnicy astronomii, bowiem już kolejna noc prezentowała pogodę zupełnie inną. Przed 23:00 zaczął padać ulewny deszcz, który lał intensywnie przez całą noc. Spadło 27 mm, lecz także w ciągu chłodnego dnia padał drobny, rzęsisty deszcz i nawet pomimo wieczornego rozpogodzenia nie liczyłem na udane pogodowo urodziny. Serie w pogodzie trzeba przerywać, ale w pierwszej kolejności wolałbym na dobre skończyć inną. W dniu, w którym skończyłem 22 lata, nie było jednak tak źle. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10099 17 stopni to temperatura „bez szału”, ale i tak dalece lepsza od 13 w dniu poprzednim. Rano było słonecznie do tego stopnia, że myślałem nawet o możliwości „uratowania” tego dnia w pogodzie. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10100 Chmurzyć zaczęło się później. Będąc w mieście, kilka razy zrobiło mi się nieprzyjemnie chłodno, kiedy Słońce chowało się za chmurami i powiał nawet lekki wiatr. Później pogoda trochę się jednak poprawiła, temperatura się ustatkowała i wieczorem przeszedłem się na bieganie. Na dębach było jeszcze widać ubytki - w 2020 roku właśnie 19 maja drzewa zapełniły się już zupełnie, a więc tegoroczna wegetacja nadal była opóźniona najbardziej za pamiętanych przeze mnie czasów; na dzień 19 maja na pewno nawet w 1997 roku wegetacja posunięta była dalej, a zatem prawdopodobnie był to dzień z wegetacją opóźnioną najbardziej od 30 lat. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10101http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10102 Prognozy były niepokojąco chłodne, ale na sercu i tak było mi bardzo ciepło, bowiem kochana forumowa rodzina niezwykle uprzyjemniła mi ten dzień, już od jego pierwszej minuty. Kiedy nadeszła ostatnia, żegnałem ten dzień z żalem, i to nie takim lekkim. Na 20 maja też czekałem jednak z niecierpliwością. W ten czwartek zrobiłem bowiem swój pierwszy krok w kierunku normalności i przyjąłem pierwszą dawkę szczepionki. Do domu z punktu szczepień w ratuszu wróciłem pieszo, podziwiając przy tym kwitnące kasztanowce szczególnie pięknie prezentujące się w blasku Słońca. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10103 A potem zajęcia do późna; właśnie w ich czasie zacząłem czuć się słabiej. 21 maja byłem niestety wyłączony z normalnego funkcjonowania, choć pogoda za oknem zachęcała - było bowiem słonecznie przy 21 stopniach. Maj był jednak wciąż prześladowany przez zimne noce, często znoszące temperaturę w okolice 5 stopni. Po ociepleniu, do końca maja temperatura minimalna tylko dwa razy nie spadła poniżej 10 stopni. Radości z pogody w tym czasie nie było jakoś wiele, więcej było za to z kwitnącej przyrody. 22 maja podziwiałem przyrodę najbliżej swojego domu http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10104http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10105http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10106 , zrobiłem projekcję 2080 roku (kiedy FKP zmieni się w FKO) i zauważyłem, że w dębach zniknęły ubytki i już wszystkie drzewa mają pełne ulistnienie http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10107 . Kolejne dni mijały mi na nauce do kolokwium z innego przedmiotu, w którym każdy zaliczony sprawdzian przekłada się na jeden dodatkowy punkt doliczany do egzaminu. W pogodzie działo się niewiele ciekawego i moją uwagę najbardziej przykuł pewien poranek. 24 maja wieczorem zobaczyłem na stronie głównej Facebooka nowy post jednej ze stron prowadzonych przez łowców burz. Przez brak tych zjawisk już niemal zapomniałem o ich istnieniu. Pisano tam o pofalowaniach frontu atmosferycznego, który w późnych godzinach nocnych i wcześnie rano może przynieść burze. Nie zwróciłem na to uwagi, licząc na to, że przy ciągłych chłodach raczej nic tego nie wyjdzie. Poszedłem spokojnie spać wsłuchując się w kropiący drobny deszcz. W pewnym momencie pół-świadomie odczułem jasny błysk, a po chwili całkiem mocny huk. Zerwałem się na równe nogi. Było już rano, godzina 5:45. Bardzo podekscytowany udokumentowałem tę wyjątkową chwilę na forum i jeszcze podczas pisania posta słyszałem trzy słabsze grzmoty. Niebo miało stalowy kolor, jak zazwyczaj podczas porannych burz. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10110 Udałem się do jednego i drugiego okna, ale nic już nie zobaczyłem, bowiem burza była bardzo krótka i lokalna. Jeszcze raz słyszałem grzmot dochodzący ze wschodu, ale nie widziałem przy nim błysku. W tamtym momencie pomimo rozczarowania uznałem ten pogodowy incydent za początek sezonu burzowego, ale później nie byłem już tego taki pewien. Po słabej burzy został tylko deszcz i gdyby ten pierwszy piorun uderzył dalej, a ja spałbym mocno, być może nawet przespałbym zjawisko. Po tym czasie bardziej zainteresował mnie piękny Dzień Matki, kiedy (niestety znów po zimnej nocy) temperatura wzrosła do „aż” 21,5 stopnia (najwyżej od 13 maja). Był to wspaniale słoneczny dzień z małymi barankami, wyglądał jak znaczna część szykującego się czerwca. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10111 Wszystko rozkwitało, a szczególnie pięknie prezentowały się bzy, pigwa i kalina po przejściach. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10112http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10113http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10116http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10117http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10118 Warto było trochę się pocieszyć tą pogodą, bowiem nadchodziło kolejne, zapowiadane już od tygodnia ochłodzenie. 29 i 30 maja przy pochmurnej aurze temperatura ledwo przekraczała 15 stopni i co chwilę padał deszcz, stawiając tym samym maj 2021 na ostatniej pozycji w pierwszej dziesiątce najbardziej wilgotnych majów w historii. http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=10119 Już trochę mnie to nużyło i oczekiwałem lampy i ciepła, wiedząc że w przyrodzie właśnie wtedy najlepiej uwydatni się wilgotna wiosna i jej dobry wpływ. 31 maja udało mi się zaliczyć kolokwium, ale już nazajutrz czekały na mnie zaczynające się poważniejsze wyzwania - sesja. Zaniepokojony przyszłością, ale zarazem czekający na lato po najzimniejszej wiośnie od lat, postanowiłem powitać czerwiec o północy na forum wraz z tutejszą rodziną. Kończący się miesiąc o temperaturze 12,8 stopnia jawił mi się jako naprawdę chłodny, tylko trochę cieplejszy od swoich dwóch poprzedników. Frustrował mnie niemal zupełny brak ciepła poza kilkudniowym epizodem, a także brak burz - z kolei największe zdumienie wywoływał brak jakiegokolwiek kroku w stronę lata i choćby pseudoletniego dnia przez całą II połowę maja. To już nawet w 2020 taki dzień wystąpił (ciekawe który to był…). Najwyższa temperatura średnia dobowa w II połowie maja 2021 wyniosła 14,1 stopnia, tyle samo co średnia całego kwietnia 2018. Wiosna była niezwykłą porą roku, która przeniosła mnie i nas w naprawdę dawne dzieje. Ale jej czas dobiegał końca. Pora odważyć się na przekroczenie progu lata
W następnej opowieści zrobi się już ciepło, gorąco i burzowo Jacob - 21 Grudzień 2021, 23:45 To mój zdecydowany antyulubieniec kończącego się roku. Już nawet chrzanić tą złośliwość, ale tyle okropnego bubu i zimnego deszczu z czego dwa razy z domieszką śniegu . Maj 2020 znowu bardziej gnębił lodowatymi nocami i totalnym brakiem lata, ale przynajmniej poza wieczorem 11.05 i dniem 12.05, nie było takiego, okropnego i mokrego bubu, które tak naprawdę jeszcze nie raz wróciło w 2 połowie maja 2021, ale tu znowu miałem lepiej niż S, w przeciwieństwie do 1 dekady, gdzie na S nie było tragedii w porównaniu do mnie . Na samą myśl o przeżyciu podobnego maja chce mi się rzygać . Nawet zimniejsze staje za mojego życia tj. 2004 czy 2020 nie wydają się przy nim aż tak okropnymi opcjami, ale mam nadzieję, że nic podobnego przynajmniej przez kolejne 10 lat nie będzie nam dane przeżywać ponownie, nawet mam nadzieję, że tak lodowych majów jak 2015 czy 2019 też przynajmniej do 2031 nie będzie .kmroz - 22 Grudzień 2021, 01:13 Mnie mimo wszystko szokuje ta nienawiść do sraja, ok do 8.05 był naprawdę drastyczny, zwłaszcza na Kujawach, ale potem już był jak na moje takim zwyklaczkiem, którego jedyną niewybaczalną wadą było bezburzowie, ale żeby to jeden taki maj xd