Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
2005 rok - Refleksja na temat lata 2005 i zmian klimatycznych
Jacob - 19 Styczeń 2021, 11:40 Było kilka fajnych powiewów rześkości, ale ciężko się było nimi cieszyć PiotrNS - 19 Styczeń 2021, 11:57 U mnie lato 2005 było takie sobie, ale akurat opadowo wyszło bardzo dobrze, jako sezon wilgotny. Przyczepić mogę się do tego, że czerwcowa suma opadów została wyrobiona trochę nieregularnie i ta - swoją drogą bardzo ładna - III dekada czerwca okazała się właściwie całkowicie sucha. Raczej nic złego się nie działo, ale jednak szkoda. W lipcu i sierpniu za to lało codziennie; zwłaszcza pierwszy miesiąc wakacji wygląda w NS bardzo przyzwoicie (pamiętam jak kiedyś Jacob go chwalił), tylko sierpień trochę za lochowy dla mnie. W albumie mam zdjęcie z 2005 roku jak ubrany na krótko zrywam jabłka przy pełnej lampie, ale mogło być to też zdjęcie z początku września Oprócz wspomnień jakie wypisałem w poście z 2 lipca 2019, pamiętam kilka burz, bez szczegółów. Jedyne wspomnienie z datą pewną, to 24 sierpnia 2005, kiedy pod wieczór rodzice zabrali mnie na krótki spacer koło szkoły, niedaleko od domu. Pamiętam że było pochmurno, a ja miałem ubraną bluzę, a od południa nadciągała burza. Niebo stawało się tam ciemnogranatowe i bałem się, chciałem wracać do domu, obawiając się że nie zdążymy, lecz nie było żadnego ryzyka, bo powrót do domu z tego miejsca trwał 5 minut. Więcej z tej burzy niestety nie pamiętam, wtedy bardzo bałem się tych zjawisk i nie chciałem na nie patrzeć.
Tak właśnie było Swoją drogą jak już jesteśmy w temacie, to mam dwa wspomnienia z tego okresu (prawdopodobnie 2005, ale 2004 i 2006 też wchodzą w rachubę, na pewno nie później).
Pierwsze - był dzień roboczy w wakacje, gorąco. Rodzice byli w pracy (Mama w 2007 roku przeszła na rentę i od tego czasu już nie pracuje), a mną opiekowała się moja kochana Babcia. Graliśmy w planszówkę (bodajże "Grzybobranie") na balkonie, gdzie jest taka wewnętrzna nisza, siedzi się pod dachem, w cieniu, a jednocześnie na świeżym powietrzu. Latem rozkładamy tam leżaki, stolik i bardzo fajnie się tam siedzi, nawet w ubiegłym roku często się tam uczyłem w I połowie lipca. Stamtąd jest widok na północ i częściowo wschód (ze zdjęć może kojarzycie, że po tej stronie mojego ogrodu rosną sosny pięknie prezentujące się w białym złocie). Z tego dnia pamiętam latające motyle i dużo baranków na niebie, lecz mimo to Słońce świeciło bez przerwy. Graliśmy sobie, pełna sielanka, fajnie, miło, aż nagle usłyszałem przeciągły grzmot. Pamiętam nawet wzrok Babci jak była zaskoczona, nie zanosiło się na burzę. Wstałem z krzesełka i podszedłem na drugą stronę długiego balkonu, który kończy się wraz ze ścianą, a zatem wychylając się nieco, widać zachód. Dzisiaj nic bym stamtąd nie zobaczył, bo daglezje wyrosły bardzo wysoko, ale wtedy jak na dłoni zobaczyłem potężną chmurę, bardzo ciemną, oświetloną przez Słońce niemal na czarno. Błysnęło się i bardzo się przestraszyłem, wróciliśmy do domu i tyle pamiętam.
Drugie, to również lato, lipiec lub sierpień. Bardzo lubiłem chodzić do Babci, bo miała w domu wiele ciekawych zakamarków, które uwielbiałem zwiedzać (to stary dom zbudowany tuż przed wojną, ówcześnie jeden z pierwszych murowanych, a nie drewnianych domów w okolicy), w którym urodziła się moja Mama. Jest tam stary strych pełen pamiątek i historii, m.in. stoi tam wielka skrzynia z ukrytymi schowkami, co mnie bardzo pasjonowało, uwielbiałem ten dom i jego atmosferę, szkoda że po przeprowadzce Babci do kamienicy w centrum NS tak rzadko tam bywam (teraz mieszka tam wujek z ciocią, ale są tacy wycofani, rzadko jest z nimi kontakt). Dom leży na małym wzgórzu, ma duży, nieogrodzony ogród i wychodziliśmy się tam bawić. Tego dnia panował wielki upał i Babcia powiedziała mi, że wyjdziemy tylko na chwilę, bo jest za gorąco i to dla mnie niebezpieczne. Obok stała stara stodoła z blaszanym dachem i pamiętam, że słyszałem jakby trzaski z tego dachu, jakby jakieś pręty w środku uderzały o siebie. Usłyszałem, że to znak na burzę. I rzeczywiście po jakimś czasie w pogodzie zaczęło się dziać, wróciliśmy do środka, a ja czekałem z niecierpliwością na Mamę, która miała mnie zabrać wracając z pracy. Martwiłem się, że nie zdążymy, wypatrywałem znajomego samochodu i ciągle pytałem która jest godzina, ile jeszcze to potrwa. Niedługo po 16:00 udało się, wróciliśmy z Mamą do domu i zdążyliśmy w ostatniej chwili, przyszło takie oberwanie chmury, że nadal je pamiętam jako coś niezwykłego. Dziecięca pamięć może wyolbrzymiać, ale na pewno była to duża ulewa. Niestety zero pomysłów kiedy to mogło być.Bartek617 - 19 Styczeń 2021, 12:33 Końcówki miesięcy letnich z tamtego okresu wzbudzają raczej negatywne uczucia (zwłaszcza lipca). Reszta mogła się podobać, ale nie mój ideał. jorguś - 20 Styczeń 2021, 17:01