Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Ogólnie o pogodzie i klimacie - Grudniowy atak zimy A.D. 2022 - nasza relacja
kmroz - 12 Czerwiec 2023, 11:59 PiotrNS, dziękuję za odpowiedź Na mnie tamten dzień też zrobił wrażenie, ale i tak byłem rozczarowany tym, że spora część północnej Polski, przez dodatnią temperaturę nie zanotowała przyrostu pokrywy
Dla mnie duża część 12.12 to był duży niepokój o ulice. Jak zobaczyłem pieprzoną powódź w samym centrum Warszawy, to bałem się, że również uliczki na Starych Włochach nie przetrwają tych długich kilku godzin pseudoplusa. Na szczęście tak się nie stało i wieczorem mogłem podziwiać piękne biało-pomarńczowe ulice Niestety, część z nich już nigdy pomarańczowa nie będzie po ostatniej akcji (wiesz pewnie o co chodzi ), ale mam nadzieję, że chociaż biała będzie
A co do pierwszej części Twojego posta, to będę z Tobą szczery - owszem, nie rusza mnie przełom stycznia i lutego. Jestem realistą i nie oczekuje zimowych ciągów przez niewiadomo jak długi czas, powiem więcej, nie są one dla mnie priorytetem. Priorytetem jest to, by zimowa aura wykorzystywała swój potencjał maksymalnie i zawsze wracała. A wtedy wróciła. Minął ledwie tydzień od zakończenia 3-tygodniowej, styczniowej bajki, a już przyszedł piękny Lars w dniu 7.02, który szybko zdołał przywrócić prawie połowę tego, co zostało utracone. Zgadzam się jednak z Tobą, że luty 2013 miał dużo ciapkowania i pseudoplusów, dlatego jak też już nie raz pisałem, ostatnio nie jestem jakimś jego wielkim fanem. Ale chyba już wolę, przynajmniej w lutym, takie pseudoplusy przy lochu, niż pieprzoną lampę przy nawet słabym całodobowym mrozie. Ona robi dużo gorsze szkody z białą magią, prawdziwy zabójca. Dolomity niech zostaną w Dolomitach
Zimę 2009/2010 od dłuższego czasu już chwalę, przynajmniej styczeń i luty. Ale jak patrzę na ten długi okres zimowej posuchy od 13 do 27.01, to jednak boli. To była wyjątkowa sytuacja i te zwały śniegu po dwóch tygodniach jeszcze jakoś wyglądały, ale pokrywa była tak wielka, a do tego panowały spore mrozy. Dlatego okres od 28.12.2009 do 17.02.2010 zawsze pozostanie tym jedynym, ale cudowny czas od 11.01.2013 do 27.01.2013 wcale mu wiele nie ustępuje.
A, jeszcze co do Twojego zdjęcia z 12.12, to na nim przynajmniej nie widać kałuż na ulicy, tylko lekko zmrożoną ciapkę. Też brzydko, ale no jednak nie jest to taka patola. Jak widzę powódź na ulicach, to jednak najgorsze zło i w niczym to nie kojarzy się z zimy. Na powódź na ulicach to jest czas teraz, w czerwcu FKP - 12 Czerwiec 2023, 14:50 Oby zima 2023/24 oczarowała w całości PiotrNS - 12 Czerwiec 2023, 23:01 kmroz, świetnie, że na Starych Włochach udało się uniknąć najgorszego. Tak czy inaczej, uważam że ulice są w tym wszystkim rzeczą drugorzędną i choć sam wolę aby były białe, przełknę jakieś drobne niepowodzenia na tym polu, mając do wyboru wiele innych miejsc, w których można cieszyć się zimą. Po tym, co napisałeś w ostatnim poście, mamy zgodność jeśli chodzi o stosunek do stycznia 2013 i zimy 2009/10 - po prostu sprzeciw wzbudza we mnie to, kiedy jej umniejszasz. Wiem, że czasami robisz tak specjalnie i jak ktoś czymś się bardzo jara, to Ty na przekór szukasz czegoś nieoczywistego
A lampa oczywiście szkodzi, ale powiem Ci, że jednak nie potrafiłbym zrezygnować z takich dni błękitnego nieba, Słońca i mroźnego powietrza, mając przed sobą mnóstwo śniegu. Nawet jeśli zbocza wzniesień i ulice miałyby ucierpieć, potraktowałbym to na zasadzie "coś za coś". Priorytetem byłoby jednak to, by po okresie dolomickiej pogody znowu sypnął śnieg. W żadnym razie nie deszcz - przełom stycznia i lutego 2013 jednak mnie boli - mimo, że mnie przy tym nie było.jorguś - 12 Czerwiec 2023, 23:35 To i ja dorzucę swoje trzy grosze w tym temacie
Powiem szczerze: w porównania do lata to zima jest dla mnie niczym. Dobrze znoszę zimno, ale go nie lubię. Nie lubię tego ubierania się, braku słońca- może zabrzmi paradoksalnie, ale do tego stopnia że wolę że nie ma go wtedy wcale niż jest ta marna jego imitacja, no chyba że są do wystąpienia tej imitacji są konkretne przesłanki, ale to już bardzo daleko idąca dygresja, której nie będę rozwijać bo rozwali mi meritum wypowiedzi xd W każdym razie zima jest dla mnie czasem przetrwania. To co się dzieje od kwietnia do mniej więcej pierwszych przymrozków i czas w którym spora część mojej aktywności dzieje się na świeżym powietrzu sprawia mi mnóstwo radości, a nie ten syfiaty, zimny czas z krótkim dniem i niestety często też depresją. Mroźna i śnieżna zima to jedyne co potrafi wtedy mi sprawić radość i dać ukojenie w tym smutnym i martwym czasie. Dlatego chciałbym jej jak najwięcej. Jak najwięcej połączenia śnieg+mróz+trwałość tego wszystkiego. I na prawdę nie wymagam cudów, bo tak na prawdę już zima 2020(xd)/21 w dużej mierze mnie zaspokoiła, choć oczywiście też nie w 100% bo miała fatalny grudzień, ale jednak styczeń i luty mimo okresowych dość patolskich incydentów miały na prawdę mnóstwo fajnego i wygenerowały dużo dobrych wspomnień. Zimy 2021/22 i 2022/23 niestety miały ich dużo mniej. I co gorsza, ograniczyły się tak na prawdę do grudniów. Zasadnicze części tych zim praktycznie ich nie przyniosły. W obu tych przypadkach trochę dobrego się trafiło na okolice dni babci i dziadka. I w zasadzie tyle, reszta to były zwykłe klauny, których nie musiały by się wstydzić listopad albo marzec, ale nie dwa najmroźniejsze miesiące w roku. Niestety to wpłynęło na mnie tak, że teraz zimy nie lubię jeszcze bardziej niż chociażby te dwa lata temu. Na prawdę, gdybym miał magiczne zdolności to pierwsze co bym zrobił to żeby od razu po piździerniku przychodził sraj. Żeby wypie*dolić wszystkie miesiące od listopada do kwietnia (a już na pewno do marca) na śmietnik. Te ciemne pół roku to prawie same smutki, a plusów tyle co nic. I wiem, że to co mówię to efekt zawiedzionych oczekiwań, być może przerośniętych, ale no niestety tak się stało. I dopóki nie przyjdzie sensowna zima, dopóty będą tę porę roku hejtował i podchodził do niej z niechęcią.kmroz - 13 Czerwiec 2023, 08:17 jorguś, widzę że grubo poleciałeś
Ja tutaj w dużej mierze mam inaczej niż Ty i Piotr. Nie zamierzam ściemniać, że w pewnym sensie lubię ten martwy przyrodniczo i pogodowo czas, jakim jest listopad, często miesiące zimowe, marzec itd. Mam nawet słabość do tych krókich dni, mgieł, łysych drzew itd. Ja nie pragnę śniegu do tego, aby przetrwać i ukoić mnie w tej szarej porze chłodnej. Pragnę go, bo po prostu go kocham i myślę o nim praktycznie codziennie. Bardzo często puszczam sobie specjalne nuty kojarzące mi się z prawdziwą zimą i się mentalnie przenoszę do kolejnej zimy, snując na nią projekcje w głowie. Oczywiście chciałbym przełamania się zim, ale też nie mam takiego poczucia, że brak śniegu to od razu nie wiadomo jakie paskudztwo. Bardziej w braku śniegu mnie martwi sam fakt jego braku, bo po prostu go kocham, lubię i chce by było go jak najwięcej.
Mnie rozczarowują ostatnio nie zimy, pory chłodne, a pory ciepłe. Ten absurdalny brak burz w pierwszej połowie sezonu, rok po roku, a właściwie to w 2022 i 2023 to w ogóle całkowity brak burz. Dużo pustyni i suszy, która praktycznie co roku o różnych porach nas gnębi. Bardzo na nerwy działają mi te zapowiadane incydenty burzowe, z których nigdy nic nie wychodzi. To, jak bardzo często opady są zdradliwe lub złośliwe. Tegoroczny czerwiec to w ogóle mega by mi na nerwy działał, ale z racji moich oczekiwań przełamania, to się nawet z niego cieszę. Niemniej no mamy lato i radość powinno sprawiać coś więcej, niż tylko jego brak XD Także no ja trochę tak jak Ty z zimą mam z latem i ogólnie sezonem burzowym. Straciłem w ogóle już chęć na te zjawiska, bo po prostu wiem, że jak się pojawi na nie szansa, to na 90% będę się tylko wkurwiał. Wolę już takie spokojne, ciągłe, nawet złośliwe deszczyki, bo one przynajmniej są. Nawet jeśli słabe, jeśli rdzeń nie trafia, to chociaż jest loch, wilgoć w powietrzu i przynajmniej można sobie przez chwilę wyobrazić że nie ma pieprzonej suszy.
Od 2018 roku włącznie nie było ani jednej pory ciepłej, którą mógłbym szczególnie dobrze ocenić. Niby 2020 była spoko, ale był w niej maj, kwiecień totalnie do bani, a i duża część sierpnia i września niestety na śmietnik. W 2019 mogło być fajnie, gdyby nie te klaunowe opady. Ale pory ciepłe 2018, 2021, 2022 i jak na razie 2023 to już totalna porażka. Wiem, że w 2021 był Lipuś i w mniejszym stopniu niezły wrzesień, ale to tylko 2 miesiące na 5/7 (zależy jak definiować porę ciepłą...)
Oczywiście cieszę się z rozkwitu przyrodu, zielonych drzew (chociaż to niestety w coraz mniejszym stopniu w tym roku ), zielonych trawników (tego już w ogóle nie ma, 100 razy bardziej zielono było w patostyczniu ), kwiatów, śpiewających ptaszków czy cykających pasikoników. Co ciekawe, z temperaturami mam gorsze podejście, ostatnio stałem się bardzo wrażliwy i zarówno spadki poniżej 15 stopni, jak i wzrosty powyżej 23 stopni przy lampie, mnie wkurwiają. Najchętniej bym przeżył takie lato, że jest 15-18 w nocy, 21-25 w dzień i codziennie dominacja chmur oraz regularne deszcze. Burze też, ale jak mówię, nie czuje z nich radości. Mam z burzami (i ogólnie z latem) tak jak Wy dwaj z zimą. Muszą po prostu przyjść, ale tak na serio, bym zaczął ich pragnąć. W tym roku ja, osoba prowadząca stronę mazowieckich łowców burz, czuje się tak samo, jak poza sezonem. Piszę jedynie prognozy dzienne, a inne osoby wklejają jakieś screeny mapek z zagrożeniem pożarowym. Rok temu było to samo. Nawet jak wydawaliśmy z obowiązku burzówki, to wiedzieliśmy że w praktyce tych burz doświadczy może 15% województwa, a reszta będzie się z tego śmiać. Dziwnym trafem obszar w którym żyje i funkcjonuję na co dzień, zawsze był w tych 85%....PiotrNS - 13 Czerwiec 2023, 09:21 Zatem tym razem chyba ja zainicjuję półrocznicowe wspomnienia A mam o czym pisać, ponieważ 13 grudnia 2022 to dzień, który pokochałem od zaraz, od obudzenia. I tak zostało
13 grudnia nie spałem do południa. Zrobiłem coś, na co od samego początku zimy miałem dużą ochotę, czyli wstałem niedługo po 5:00 i wyruszyłem na spacer ulicami zaśnieżonego miasta, jeszcze uśpionego, najpiękniej przykrytego tą magią. Choć nie podzielam stanowiska Kmroza w odniesieniu do zim i bliżej mi do Jorgusia (o tym będzie osobny post), tego poranka i tego dnia piękno śniegu koiłp moją duszę i ogrzewało serce jak wieczór sam na sam z ukochaną osobą w liliowym zakątku ogrodu FKP, przy nieprzyzwoitej temperaturze (i nie tylko temperaturze).
Całą drogę do Rynku nagrałem z zamiarem przedstawienia jej swojemu przyjacielowi, który jest jeszcze większym ode mnie miłośnikiem zimy. Niestety Messenger zmasakrował jakość, toteż wycinki z tego spaceru najlepiej zaprezentują się na zrzutach ekranu
Początkowo szedłem przez okolicę jeszcze uśpioną. Lamp ulicznych i innych źródeł światła nie ma tam zbyt wiele, toteż spoglądałem najczęściej w kierunku tych miejsc, które jasne musiały być - tam bowiem śniegu było najwięcej. W jednym miejscu zauważyłem odśnieżający traktor, co trochę mnie zmartwiło, jednak później nic takiego już się nie działo, a pojazdy z migającymi światłami były tylko śmieciarkami.
Szedłem powoli, ciesząc się chwilą. Rzadko tak się dzieje. Z mieszkania na zajęcia wychodzę najczęściej na ostatni moment i muszę poruszać się tempem Korzeniowskiego. Raz nawet zasiedziałem się przy magisterce na tyle, że choć miałem zajęcia o 10:30, o 10:05 byłem jeszcze w piżamie. Wyszedłem z budynku bodajże o 10:14 i zdążyłem, doszedłem na trzecie piętro na "Olszy" o 10:31, jeszcze przed rozpoczęciem ćwiczeń A wszystko na nogach Z MPK od października skorzystałem raz.
Ale koniec tej dygresji.
Po kilku minutach spaceru z zachwytem odkryłem, że pada ukochany śnieg. Najpierw pojedyncze płatki tańczące w świetle lamp, a później regularny opad, który ponownie zabielił chodniki. Byłem absolutnie zachwycony. To zdarzyło się akurat tego poranka, akurat wtedy, gdy wstałem wcześnie i poszedłem uwiecznić tę piękną zimę. Potraktowałem to jako nagrodę - chociaż jedną wobec wielu kar nałożonych na mnie tej zimy.
Świat wyglądał bajecznie. Biel drzew, zasypane auta, skrzypiący pod butami śnieg... Pomyślałem o tym, że dziś rocznica wprowadzenia stanu wojennego. 13 grudnia to jedna z ulubionych dat kiedyśtobyłozimowców mitologizujących dawne sezony. Każde dziecko wie, że 13 grudnia 1981 roku temperatura wynosiła -30 stopni, zaś pokrywa śnieżna - około 50 cm. Jeśli uważasz inaczej, to się nie znasz.
W tym roku nikt nie miał jednak podstaw do tego, by o słynnej niedzieli bez "Teleranka" myśleć w kategorii czegoś, co pogodowo już nie może zaistnieć. Grudzień 2022 stawał do rywalizacji z 1981. A ja bardzo mu kibicowałem.
Oto dowód na to, która była godzina
W końcu doszedłem na Stare Miasto. A tam zanurkowałem w prawdziwe szczęście. Otaczający historyczne centrum park wyglądał jak z bajki, a całość tego, co znajdowało się dookoła mnie, prezentowało jakby tajemnicę, coś co normalnie jest skryte przed oczami ciekawskich, a jednak mnie udało się to odnaleźć.
Udałem się jeszcze w stronę swojej uczelni, gdzie tego samego dnia po południu miałem zajęcia seminarium magisterskiego. Tak się składa, że dziś też mamy wtorek i też będę miał takie zajęcia o 15:00. I będą to moje ostatnie zajęcia na studiach, ostatnie po pięciu latach zajęć różnego rodzaju. Idąc tam, pomyślę na pewno o dniu sprzed pół roku, choć dzisiaj nie planujemy siedzenia w murach uczelni. Na koniec pójdziemy z promotorem na pożegnalny obiad.
Idąc przez wybrukowane ulice Starego Miasta pomyślałem sobie, że jeśli kiedyś będę się zastanawiał nad tym, czy białe ulice w tym miejscu są możliwe, odtworzę sobie to nagranie. O ile bowiem poprzedniego dnia wieczorem śniegu było na nich mało, gdyż został zadeptany, tak teraz, podczas wczesnoporannych opadów zabielały się na nowo.
Najlepiej wyglądała jednak dochodząca do Rynku ulica Wiślna.
Po jakimś czasie zaczęło się przejaśniać. Zmierzałem do mieszkania ciesząc się tym cudownym widokiem. Jak w "Driving home for Christmas"...
W Krakowie cały czas dominowały chmury, więc widok za oknem był bardzo podobny do tego z poprzedniego dnia. Tymczasem w Nowym Sączu... po tym jak dostałem od Mamy zdjęcia, zaniemówiłem.
Oglądając wtedy te zdjęcia, normalnie się wzruszyłem. To wyglądało jak bajka, jak cud, jak zima w Skandynawii... I to grudzień Miesiąc, o którym jeszcze nieco ponad rok wcześniej myślałem, że jest skazany na rolę listopada-bis. Podziwiałem każdy fragment tych zdjęć, myślałem o tym, jak temperatura spadła pomimo rozpogodzenia, o widocznym na niebie Księżycu, o tym jaki jest potencjał na bajeczne Święta... (na tym etapie nie byłem ani antygrudniowcem ani antybożonarodzeniowcem). Widząc korzystne prognozy, myślałem sobie tak - "w tamtym roku mało brakowało, ale w tym wykorzystamy szansę i Święta się nareszcie przełamią!"
Przełamały się. Ten Wielki Czwartek wyglądał naprawdę imponująco
No ale dobra. Po podzieleniu się wrażeniami z kim popadnie, rzuciłem się w wir swoich zajęć. Będąc na uczelni, widziałem przez okno, że i tutaj się rozpogadza:
O 13:00 miałem dwugodzinne "okienko" i udałem się do Galerii Krakowskiej w poszukiwaniu prezentów. Zmierzając tam, w dalszym ciągu rozkoszowałem się widokiem zimy...
... ale także tą piękną prognozą, wycofującą ślady ocieplenia na Święta. Wiecie co, nie wiem co jest smutniejsze. Ta prognoza Czy to, że w nią uwierzyłem Tak jak rok wcześniej uwierzyłem w prognozy KONSEKWENTNIE przez kilka dni zapowiadające falę mrozów w III dekadzie grudnia.
Czekam na ten przyszłoroczny skrajnie zimny i mokry kwiecień i maj. A następnie powtórkę czerwca 2019 i podrasowany lipiec 2006. Czuję że tak właśnie będzie. Na pewno bardziej możliwe jest to niż spełnienie prognozy z powyższego zdjęcia.
Póki co jednak nie czułem obaw. O 15:00 miałem wspomniane wcześniej zajęcia seminarium. Profesor i koleżanki z grupy były bardzo zaskoczone tym, jaka zima nawiedziła Kraków. Jedna z nich stwierdziła nawet, że nie pamięta takich widoków w centrum miasta, po czym włączyłem się do dyskusji i nadmieniłem, że tyle śniegu w grudniu w Krakowie mieliśmy ostatnio w 2010 roku. Profesor wspomniał wtedy swoje studenckie czasy i zimę, podczas której na UJ odwołano zajęcia z powodu fali Omikro... mrozów dochodzących do -30 stopni, gdyż woda zamarzała w rurach. Zastanawiał się nad tym, który to mógł być rok, a ja pomogłem odpowiedzią, że z pewnością był to styczeń 2006. Chyba zrobiłem wtedy dobre wrażenie
Po zajęciach i kolejnym "okienku", na 17:30 udałem się do innego budynku, na zajęcia z dodatkowego kursu, takich studiów w studiach. W środku ustawiona była już choinka, a ja odpływałem w marzenia
Tylko raz tego dnia odezwała się we mnie żądza mordu. Tak, wiem, kobiety nie wolno nawet kwiatkiem.
Mimo to, nic nie odbierało mi dobrego nastroju, radości i poczucia tego, że uczestniczę w czymś przepięknym. Po wielu godzinach poza mieszkaniem, poszedłem spać stosunkowo wcześnie jak na mnie. 13 grudnia był wspaniałym dniem, a ilość pięknych niespodzianek, jakie mi sprawił, stawia go wśród najlepszych zimowych dni doświadczonych kiedykolwiek.
Takim widokiem mnie pożegnał. I ja, patrząc na te rozpogodzenia i zastanawiając się, do jakich wartości spadnie temperatura, pożegnałem się z Wami na forum, nie wiedząc jeszcze, co czeka mnie jutro
kmroz - 13 Czerwiec 2023, 09:39 Jakim cudem gość, który w styczniu 2006 był na studiach jest już profesorem
Bardzo dziękuję za tę porcję relacji. U mnie też był to cudowny dzień i obok duetu 16-17.12 i jeszcze poranka 14.12 chyba czuję do niego największą słabość. Tego dnia spełniłem swoje marzenie, na które czekałem wiele lat. Jakoś nie było okazji, bo zima niestety najbardziej lubiła się pojawiać w najcięższym dla studenta okresie roku (oby w przyszłym roku się to zmieniło i po pięknym grudniu nadszedł rekordowo ciepły styczeń ). Mianowicie pierwszy raz od 29.12.2005, czyli jeszcze w tzw. przedczasie (Czas dla mnie zaczyna się 24.03.2006 xd), pojechałem na moją kochaną działkę w warunkach zimowych. I wcale niegorszych, a może nawet lepszych niż 17 lat wcześniej. Rozpoczynaliśmy przygotowania do Rajdu Mikołajkowego, głównie pod kątem, aby sprawdzić, czy swego rodzaju sprzęt znajduje się na działce.
Jestem zbyt leniwy by wklejać zdjęcia masowo, zresztą już gdzieś tu wyżej w tym wątku ich trochę jest oraz album z całej Królewskiej Drugiej Dekady też. Podziele się za to filmikiem, który wstawiłem na Youtube - już niestety podczas Patokoziorożca. Uprzedzając pytania, ten pies na filmiku to nie Szprotka. Ale już mogliście go kiedyś widzieć, jak uważnie oglądaliście album z Bombowego Raka
Jeszcze piękniej zrobiło się, gdy jechałem z działki na uczelnie w godzinach popołudniowych. Słońce wyszło, co w grudniu, w przeciwieństwie do lutego nie jest jeszcze takim szkodnikiem. Pięknie wszystko rozświetliło, lecz niestety jak dotarłem do centrum miasta widać było, że pierdolone służby aż za dobrze wykorzystały kilkugodzinną ciapę z poprzedniego dnia, aby zdewastować wiele dróg i chodników. Najgorzej było wieczorem, gdy wybrałem się na Stare Miasto, drugi raz - tym razem nie samemu. Niestety po klimacie z niedzieli nie było śladu, mimo, że oczywiście tak dużych ilości bieli nie mogli się pozbyć przy mrozie, co innego 4.02.2023, kiedy niestety po kilku godzinach na betonach Starówki można było pomyśleć równie dobrze, że jest lipiec. Bez przesadzania, tam drzew praktycznie nie ma xd Ale no niestety, usłyszałem wtedy, że nie mam prawa narzekać i że jak chce zasp i zimy, to mam jechać do Zakopanego. W grudniu na szczęście tak źle nie było, ale i tak suabo:
Przynajmniej chodniki kurwy oszczędziły:
Oraz jarmark na Podwalu, to jest jedno z moich ulubionych zdjęć:
Na rynku kompromisowo - kawałek pozbawiony zimy specjalnie dla lamusów, ale na szczęście jarmark na rynku w miarę biały
Mimo wszystko nie ukrywam przykry to był widok, jak bardzo zmieniły się krajobrazy na Starówce w ciągu zaledwie 2 dniPiotrNS - 13 Czerwiec 2023, 09:50 Mój promotor jest profesorem nadzwyczajnym - ma tytuł profesora uczelni, ale jeszcze nie uzyskał tytułu profesora zwyczajnego, który przyznaje Prezydent RP. Podpisuje się zawsze "dr hab. XYZ, prof. UJ".
Działka prezentowała się przepięknie i pamiętam, że trochę dziwiłem się temu, że od czasu przedczasu (fajnie to brzmi ) aż do wtedy nie pojawiłeś się na swojej działce. Ale faktem jest, że zimy albo roz-oczarowywały, albo przychodziły w ciężkim okresie... znam to z czerwca. Przez poprzednie lata o tej porze albo żar lał się z nieba albo pogoda była taka piękna, że aż serce bolało, bo nie dało się spędzić tego czasu w inny sposób. Akurat teraz, kiedy jestem na ostatniej prostej, czerwiec przynosi odmianę. Ale nie narzekam, oby wytrzymało do końca (niekoniecznie w formie takiej jak dziś).
Z tymi zaspami w Zakopanem to chyba nie ja Cię wtedy piotrowałem, ale myślę że na zaspy w centrum Legiowawic i ciągłą biel na ulicach jednak nie ma co się napalać W Krakowie też było o to ciężko i tego poranka uwieczniłem ją tylko dlatego, że był jeszcze mały ruch i śnieg nie został zadeptany.
Fajnie że Tobie też udało się trafić na chwilę ze Słońcem. W grudniu i styczniu taka niska lampka oprócz niezwykłych walorów wizualnych, nadaje bieli śniegu jeszcze taki delikatny charakterystyczny odcień, coś jak na tym zdjęciu z Króla, kiedy II dekada grudnia 2022 trwała ponad miesiąc
kmroz - 13 Czerwiec 2023, 09:59 Napalam się, bo dla mnie to integralny element zimy. Ludzie z jednej strony narzekają, że nie ma powtórki z zimy 78/79, a z drugiej strony robią wszystko, aby warunki w mieście jak najmniej przypominały ten piękny czas xd
Z tym profesorem to wiem, że tak się da, ale nadal jestem w szoku, że tak młody człowiek dostał ten tytuł, nawet jeśli z ramion uczelni.
Przyznaje, że u Was na południu 21 lat wcześniej faktycznie było cudownie przez te wiele tygodni, ale u mnie jak pewnie wiesz, wcale tak super nie było. Śniegu było mniej niż w 2022 i był co chwila przerywany zafajdanymi odwilżami. Na szczęście w przeciwieństwie do dobrze znanej odwilży sprzed prawie 1.5 roku, po ich zakończeniu umiało sypnąć, więc oczywiście doceniam ten czas i to mocno, ale no nie mogę powiedzieć, że Królewska Druga Dekada wtedy trwała cały miesiąc xdpawel - 13 Czerwiec 2023, 17:15
kmroz napisał/a:
osoba prowadząca stronę mazowieckich łowców burz
kmroz, Wybacz, ale to tak jakby prowadzić stronę łowców upałów na Spitsbergenie