Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Ogólnie o pogodzie i klimacie - W jaki sposób ewoluowały Wasze pogodowe upodobania?
PiotrNS - 4 Wrzesień 2020, 10:09 To jak, odświeżamy wątek? ":D Bo widzę, że rozpoczęła się bardzo ciekawa tematyczna dyskusja kmroz - 4 Wrzesień 2020, 10:31 OK, to zacznę
Jakie największe przemiany zaszły w moim postrzeganiu pogody cz.1
"Niechęć do nudnej, bezproduktywnej lampy"
Jakkolwiek to głupio zabrzmi, to wcale nie byłem fanem takiej pogody nigdy. To znaczy, przez 20 lat mojego życia mnie ona bardzo irytowała. Mówię tu oczywiście o dłuższych ciągach, a nie 2-3 pogodnych dniach jak np teraz (3-4.09.2020).
Odnosze wrażenie, że pokochałem coś takiego na nowo w 2017 roku, kiedy jakoś mi brakowało takiej pogody, poza styczniem, majem i... końcówką września, ciężko było doświadczyć takiej spokojnej, monotonnej i lampowej nudy w pogodzie.
W 2018 bardzo lubiłem taką aurę, ale z podkreśleniem, by przy tym nie było gorąco, toteż takie okresy jak przełom maja i czerwca, albo okolice 20.09.2018 jednak nie przypadły mi do gustu. Już wtedy mógł mi się zapalić w głowie alarm, że się oszukuje, jednak tłumaczyłem sobie to tym, że "było gorąco" i jakby było mniej niż 25 w dzień i 10 w nocy, to bym to kochał, tak sobie myślałem, że wrzesień 2006 był cudowny.
Ale jednak przyszedł słynny pi*dolec, a dokładniej jego druga dekada. I co? Chodziłem podminowany, wynudzony tym g*wnem, ale nie potrafiłem zrozumieć czemu. Przecież miałem właśnie namiastkę swoich wymarzonych kwietnia 2009, czy września 2006. Dorobiłem wtedy do tego filozofię, że były lodowate noce (co akurat jest zgodne z prawdą xd), ale, że w kwietniu i wrześniu takie lodowate noce mi nie przeszkadzają xd
To samo było w listopadzie, chociaż za Chiny nie chciałem tego publicznie przyznać, to odczuwałem ulgę, gdy moje regiony tonęły w stratusach, a południe kraju miało nudną, (pseudo)ciepłą lampę.
Potem przyszła zima i marzec, podczas których wielokrotnie zauważyłem, że w porze chłodnej, zwłaszcza przy cieple, o wiele lepiej się czuje w pogodzie chociaż minimalnie dynamicznej. Szybko zacząłem to czuć, że zdecydowanie wolę 2.02 i 4.03 od np 19.02 i 23.03. Czułem też pewien niepokój, gdy było lampowo i nie chciało padać, zacząłem właśnie w lutym i marcu doceniać dobrodziejstwo deszczu. Ale jednocześnie patrząc na historyczne dane, nie zauważałem, albo nie chciałem zauważać, że luty 2014 czy marzec 2012 to pełno takiej gównianej nudy, która w lutym 2019, gdy trwała zaledwie 4 dni, już mnie do szału doprowadzała (co ten trzymałem w sobie).
Potem przyszedł kwiecień 2019, miesiąc suszy i niepokoju. I w nim też sobie dorabiałem filozofię, że go nie lubię z zupełnie innych powodów - takich pierdół, jak krótkie, silne ochłodzenie, silny wiatr, czy też kilka lochowych dni (tu już wielkie IKS DE). Pamiętam, jak na siłę chciałem udowadniać m.in. Jacobowi, że ten kwiecień się mocno różnił od tego z 2009. No i to prawda, jednak trochę się różnił, nie był aż tak pustynny jak wtedy Już wtedy zacząłem się mocno zniechęcać do lampowej nudy, chociaż pisałem wam co innego, to tak naprawdę największym szambem dla mnie były takie dni jak 17-20.04.2019, a nie żaden 13.04 czy 28.04 xddd
Potem przyszła ta piękna, wspaniała Druga Połowa Maja 2019. Czas Euforii i Czas Ulgi. Wtedy jeszcze mocniej zacząłem rozumieć, jakie to cudowne było urozmaicenie pogody i że "subtropikalne" noce (tmin 12-15) w maju wcale nie są takie straszne, o ile za dnia jest poniżej 25 i oprócz słonka występują burzałki Na nią już złego słowa nie dałem wtedy powiedzieć, co nie zmienia faktu, że już widziałem kolejny przypadek wielbienia okresu, który był totalnie niezgodny z moją ogólną filozofią wielbienia "lampowej nudy".
Co do lata, to tutaj w zasadzie wielkiej różnicy nie było, tj. chciałem by jak najchłodniejsze dni były pogodne, a najcieplejsze burzowe. Akurat letnie miesiące się wiele w moich upodobaniach nie zmieniły, z tą różnicą, że teraz cenię każdy deszczowy okres, zwłaszcza jak przy nim wcale nie brakuje słońca (np rekordowo mokry czerwiec 2020 z usłonecznieniem w normie )
No i mamy wrzesień 2019, a tak naprawdę to jego trzecią dekadę. Taki dzień jak 22.09 (lampowa, amplitudowa nuda, teoretycznie marzenie starego kmroza) vs 27-29.09 (przewaga chmur, ekstremalnie ciepłe noce, małe amplitudy i trochę opadów). Już wtedy zauważałem co mi się bardziej podoba, ale też se to jeszcze próbowałem tłumaczyć, że 22.09 był tak naprawdę poniżej normy i w ogóle. Nie pomyślałem, że jakby 22.09 był cieplejszy o 5 stopni (czyli 8/26 zamiast 3/21), to bym go tak samo hejtował
No i kolejne miesiące to już otwarcie zacząłem zauwazać co wolę, chociaż nie chciałem tego przyznać na tym forum jeszcze. Taki dzień 4.11.2019, to właśnie głównie za loszynę połączoną z ciepełkiem tak wielbie. Za to dni 12-15.10.2019, mimo, że były całodobowo ciepłe i lampowe (tu nawet ja przyznam, że to fenomen, efekt bliskości cyklonu chyba) wcale tak mojej sympatii już nie budziły. Podobnie 16-19.11.2019. W okresie 22-26.11 za to czułem wielką ulgę, że u mnie wyż wygląda tak jak powinien, a nie jakieś gówniane pseudociepło jak na S i W Polski Wtedy się już nawet z tym nie kryłem.
Zasadniczo potrzebowałem jeszcze marca i kwietnia 2020, aby otwarcie tę przemiane przypięczetować i zrobić sobie przestawienie w mózgu odnośnie też historycznych miesięcy. Bo mimo, że już na jesieni 2019 wiedziałem, co wolę, to nadal się oszukiwałem w kwestii miesięcy historycznych. Po co to robiłem? Nie wiem...
W drugim rozdziale opiszę jak i dlaczego pokochałem na nowo (bo jako dziecko też kochałem xd) mróz i śnieg, zwłaszcza to pierwsze (bo śniegu to jakoś nigdy specjalnie nie hejtowałem, raczej traktowałem bardzo obojętnie)PiotrNS - 4 Wrzesień 2020, 10:35 "Podobnie ja, zacząłem go (październik) bardzo cenić, natomiast babie lato uważam za jedną z najpiękniejszych rzeczy, jaka może się przydarzyć Po raz pierwszy wielkie wrażenie wywarła na mnie w końcówce września 2011." - 26.03.2020
Jedna ze zmian, jakie dotknęły mnie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Trochę zraziłem się do tzw. pseudociepła, a jeszcze bardziej - do długich okresów pogodowej solarnej nudy, jak w październiku 2019, kiedy nawet urojone miasta partnerskie na Lazurowym Wybrzeżu mogłyby mi pozazdrościć lampy i stałości "wysokich" temperatur. Nie oznacza to, że już tego nie lubię. Amplitudy mi tak nie przeszkadzają, a ponadto jestem do nich przyzwyczajony. Zabranie czegoś cieplejszego rano nie jest dla mnie szczególnym problemem, zwłaszcza że np. będąc na uczelni, mogę zostawić tam kurtkę czy marynarkę na cały dzień i zabrać sobie dopiero wieczorem przy powrocie do siebie. Nadal bardzo lubię to uczucie, kiedy o tak późnej porze roku można poczuć na sobie ponad 20 stopni ciepła, często przy dodatkowo pięknych krajobrazach. Ważniejsze jest dla mnie jednak to, by wieczorami wychładzanie nie było zbyt szybkie. Pod tym względem październik 2019 był lepszy od 2018. W tym wcześniejszym pamiętam chociażby piątek 12 października, kiedy szykowałem się do wieczornych obserwacji. Temperatura po zachodzie Słońca poleciała na łeb, na szyję, podczas gdy w kolejnym roku zdarzało się, że jeszcze po ciemku szło poczuć względny komfort. Tylko, że zbyt długo to trwało...
To październik. We wrześniu z kolei granicą przyzwoitości jest dla mnie TMin 10 - niżej już zdecydowanie nie chcę i mogę poświęcić słoneczną pogodę i popołudniowe ciepło za to, by rano nie było za zimno. Wrzesień to jeszcze nie czas na gruby ubiór, pseudociepło na początku września 2013 było paskudne
Zależy mi też na regularnych opadach, ale nie muszą być znowu nazbyt częste. Kilka dni deszczu i kilka dni Słońca albo regularne, częste kapuśniaczki po których niebo się rozpogadza, to dla mnie świetna opcja. Dłuższe okresy bez deszczu przyjmuję, jeśli wcześniej popada obficie, stąd listopad 2019 oceniam niezmiennie bardzo wysoko. Już wtedy zwracałem uwagę na to, że wilgotno było do samego nadejścia grudniowych przymrozków, więc naprawdę ok.
Lato pokazało mi z kolei, że upał musi kończyć się burzą i ulewą (względnie samą ulewą), a nie przejściem w "ładną" pogodę, jak w sierpniu 2015. Dla mnie burza to ładniejsza pogoda, uwielbiam je niezmiennie i przykro mi, że tegoroczny sezon zleciał tak szybko przez to majowe bezburzowie.
Z kolei wiosną... nie jestem wrogiem Słońca i lochu, jak również trochę inaczej pojmuję suszę i problemy z nią związane, ale padać ma często i kropka. Czuję, że będę musiał się mocno zastanawiać nad przykładowo kwietniem 2018, który z jednej strony był suchy, lecz z drugiej, rozwinął przyrodę w niesłychanym tempie i oszczędził niepożądanych rzeczy związanych z posuchą. Nad takim kwietniem 2009 czy 2020 nie będę się już jednak zastanawiał. Ten pierwszy jeszcze chociaż tak nie mroził, ale tegoroczny pokazał taką złośliwość, że wstydzę się swoich wpisów z początku tego kwietnia o treści "w Nowym Sączu piękna pogoda, szkoda że sucho" itp. To był jeden z najgorszych miesięcy XXI wieku, na pewno w pierwszej dziesiątce, choć myślę, że i w piątce znajdzie się dla niego miejsce.Bartek617 - 4 Wrzesień 2020, 12:30 Ja troszkę polubiłem na przestrzeni miesięcy mróz (oczywiście nie cały czas: wolałbym wręcz, żeby całodobowych mrozów nie było za dużo) i śnieg w styczniu (ale w naprawdę rozsądnej i wyważonej ilości- na pewno nie więcej niż 20-30 cm: kataklizmu na drogach nie chcę) , a właściwie burze śnieżne (w końcu jednostajnie padający biały puch to monotonia i wielki smutek, a tak pośnieży mocno, ale przez 1-2 h, temp. znów się podniesie powyżej 0, pewnego dnia znów tak dosypie i znów się ociepli- więc po każdych śnieżycach byłyby gwarantowane odwilże i roztopy, a sama taka pogoda miałaby miejsce często- zwłaszcza w styczniu). Oczywiście wolę go w normie opadowej. 1 połowę lutego wolę chłodniejszą (ale już z temp. w ciągu dnia na poziomie koło 5 C i już mieszanka deszczu ze śniegiem, oczywiście z pogodnymi dniami), 2 połowa podobne zjawiska, ale już czasami pojawiałaby się dni na poziomie koło +10 C (i trochę więcej). Ten miesiąc może być dla mnie zarówno wilgotny (byleby już więcej padał deszcz) i suchy, a będę się cieszył. W marcu jak w garcu- dla mnie to jest analogicznie cieplejsza kontynuacja lutego: wieczne temp. powyżej +10 C w tym miesiącu nie powinny mieć miejsca (kilka dni z 1-cyfrowym tmaks. i śnieżkiem by się przydało, ale oczywiście w 1 lub w 2 dekadzie, w 3 jednak powinno być już 10-15 C regularnie), no i "20" też mi się nie podobają (no chyba że są to naprawdę... ostatnie dni, po oficjalnym rozpoczęciu wiosny astronomicznej i w kwietniu takich ciepłych dni jest bardzo dużo). Ten miesiąc wolałbym w mokrym wydaniu (zwłaszcza pierwsze 2 dekady). W kwietniu oczekuję z kolei przewagi ładnej, ciepłej i słonecznej pogody (większe amplitudy mi nie przeszkadzają: jak będzie +25 C w ciągu dnia i +5 C w nocy, to nie będzie tak źle), ale jak to możliwe bez przymrozków i bez tmaks. poniżej +10 C albo tmin. poniżej +5 C (gdy się chmurzy i ma padać). Opady mokrego śniegu/deszczu ze śniegiem/krupy śnieżnej nie są przeze mnie zbyt pozytywnie odbierane. Nie przeszkadza mi ten miesiąc w suchym wydaniu, ale zdaję sobie sprawę, że tegoroczny kwiecień trochę przesadził. Maj też wolę w spokojnym i suchym wydaniu. Nie mam nic przeciw zimnej Zośce, ale liczę na przewagę ciepłej i ładnej pogody (zaczyna mi zależeć na rześkich nocach). Może trochę bardziej akceptuję załamania pogodowe, ale to jeszcze nie to. Podobnie jest w czerwcu- owszem podobają mi się takie niewyraźne przypadki jak 2001 czy 2014, ale z 2 strony chciałbym, by to był miesiąc bardziej słoneczny i spokojny (na cieple mi już jednak nie zależy, a zwłaszcza nocami, bo w ciągu dnia 25-30 C przyjmuję miło, ale pod warunkiem, że noce wynoszą po 10 C, epizodycznie po 15 C)- np. 1973 czy 1976. 2019 znielubiłem z uwagi na wysokie tminy. i niefajną pogodę w trakcie sesji (1 dekada była bezapelacyjnie najlepsza). W lipcu przekonałem się do bardziej niestabilnej i burzowej pogody, ale rześkość wciąż obowiązuje- jak najmniej nocnych tropików i dni chłodniejsze też są na wagę złota (zarówno te deszczowe i słoneczne, bo zwłaszcza o 2 typ jest dość ciężko). Nie zależy mi, by ten miesiąc był ładny- może lać ile wlezie, a już będę szczęśliwy (tylko by nocami nie było za ciepło: by do tego doszło, to lepiej by było, by burze nie nadchodziły za późno). W sierpniu wracam z powrotem do zwracania uwagi na aurę, ale też zważam na ochłodzenia w trakcie (nie tylko pod koniec miesiąca... początek roku szkolnego nie musi oznaczać początku okresu panowania paskudnej pogody utrudniającej aktywności fizyczne...), wolałbym, by było ich więcej w trakcie i też już raczej bez burz- nocą też wolałbym tmin. na poziomie ok. +10 C (mogą się zdarzać do +15 C, ale epizodycznie). We wrześniu zależy mi na podziale: ciepła i słoneczna 1 i 2 dekada, 3 chłodniejsza i deszczowa (co do tmaks., natomiast tmin. różnorodne: ok. +5 C w bezchmurne noce, ok. +10 C w bardziej pochmurne i będzie ok.). W gronie moich faworytów należy wrzesień, który ani nie był za ciepły (ale cieplejszy okres pojawił się w adekwatnym czasie, czyli 1 dekada) ani za słoneczny, a dawniej powiedziałbym, że nie lubię takiej pogody (dla mnie ulubiony wrzesień raczej nigdy nie miał za wiele wspólnego z jesienią, a teraz nawet lubię takie przypadki, ale jeśli jest dobry trend- odwrotny do tego w lutym i marcu no i jeśli pojawia się jakiś epizod bardzo ciepłej/gorącej pogody w ciągu dnia). W październiku liczę na złotą polską jesień i babie lato. Paradoksalnie ostatnie 2 październiki jestem skłonny uważać za 1 z lepszych, jeśli nie najlepsze, bo pojawił się krótszy okres z brzydszą pogodą (było chłodniej, ale na szczęście w granicach dobrego smaku: jednak tmaks. na poziomie +10 C lub niewiele poniżej tej wartości (a w takim przypadku też tmin. całkiem wysokie, jak padało, było powyżej +5 C), to jednak coś innego niż temp. całodobowo wokół 0 C... i nieznacznie więcej). A poza okresem opadowym, to jakieś 60-70% miesiąca stanowiła słoneczna i ciepła pogoda (normy opadowe w normie, a usłonecznienie z wyższej jeśli nie najwyższej półki). Jak w kwietniach, majach czy wrześniach lubię bezwarunkowo większe amplitudy, ale oczywiście też jakieś małe pogorszenia pogody mogą się zdarzać. Jednak kryteria co do temp. podobne są u mnie jak w kwietniu- podrygi czy akcenty zimowe nie powinny mieć za bardzo miejsca (poza 2006, 2018 czy 2019 bardzo dobry też był dla mnie 2017, mimo że nie był szczególnie słoneczny). W listopadzie kiedyś bardziej obawiałem się epizodów zimowych, a teraz (tzn. od ok. 2 l.) uważam, że są nawet potrzebne. Mogą występować pierwsze śniegi, pierwsze wyraźniejsze mrozy (całodobowe jednak najlepiej może nie), no i przede wszystkim dużo opadów, w przewadze deszczu, ale śnieg też niech coś poprószy. Co do temp. nie chcę już wyskoków ciepła: 10-15 C w 1 dekadzie, w 2 i 3 mogą być jak dla mnie ok. 5-10 C. : W grudniu podobnie jak we wrześniu (w kwestii tmaks., bo średnie dobowe to jednak 2 zupełnie inne światy) liczyłbym na bardzo ciepłą 1 połowę (dość częste +10 C) i wyraźnie chłodniejszą 2 (koło 0 C lub mniej). O ile w 1 połowie wolałbym, by co do opadów większy udział miał deszcz, o tyle w 2 liczyłbym na biały puch, zwłaszcza w okresie świąt (dawniej nie lubiłem śniegu na święta). FKP - 4 Wrzesień 2020, 12:44 We mnie chyba nie zaszły zmiany na tyle duże i jasno sprecyzowane, żebym mógł je opisać Janekl - 4 Wrzesień 2020, 13:19 U mnie jedynie nie zmieniły się upodobania co do zimy bo lubię bardzo śnieżną i z całodobowym mrozem. Za to na przykład lato lubiłem takie zimniejsze a obecnie preferuję cieplejsze ,jeżeli słaby wiatr to w przedziale 22-24 stopnie a jeżeli wieje to nawet do 30 stopni. Upałów u mnie nie ma za wiele więc da się wytrzymać . Co do wiosny czy jesieni to kiedyś jaka była to była dobra a teraz wolę cieplejsze.zgryźliwy tetryk - 4 Wrzesień 2020, 18:22 W młodości uwielbiałem siedzenie na słońcu, opalanie się. Teraz wolę cień. No i deszcze po niedawnej suszy są one wprost upragnione. Mróz i śnieg nigdy nie były przeze mnie lubiane, no może we wczesnym dzieciństwie. Ale wiem,ze na mróz można się odpowiednio ubrać. Upał nawet na golasa jest nieznośny.Jacob - 5 Wrzesień 2020, 20:08 Styczeń: najlepiej niezbyt mroźny, odwilże krótkie i mokro, możliwie jak najmniej słońca i jak najwięcej opadów
Luty: podobnie jak styczeń
Marzec: najlepiej, żeby jeszcze 1 dekada była z pokrywa, dalej już niech będzie wiosennie, z możliwie jak najcieplejszymi nocami, ale też najlepiej jak najmniej słońca i jak najwięcej deszczu
Kwiecień: cieplutkie noce, przymrozki najlepiej, żeby już nie miały nic wspólnego z tym miesiącem, jak najwięcej deszczu i jak najmniej słońca
Maj: względnie już dość letni, choć bez przesady, z przymrozkami nie powinien już w ogóle mieć nic wspólnego, o dziwo mogłoby być sporo słońca, ale też oczywiście najlepiej sporo burek
Czerwiec: najlepiej umiarkowany, choć w parnej wersji też spoko. Z przymrozkami też potrafi mieć coś wspólnego, więc najlepiej, żeby lodowatych nocy nie miał. Lampki może być sporo, ale też burze .
Lipiec: też najlepiej umiarkowany, ale i parna wersja spoczko . Noce mogą być już lodowate, na luzie . Lampki też może być możliwie dużo, ale i burki
Sierpień: w tym miesiącu, chciałbym już nieśmiałych podrygów jesieni, ale jeszcze w ładnej wersji. Po 10 sierpnia, najlepiej, żeby tavg nie przekraczała 18 stopni . Lodowate noce jak najbardziej, ale też bez przesady, bo zdarzały się przymrozki w 3 dekadzie . Burki niech po prostu będą od czasu do czasu no i opady na przynajmniej przyzwoitym poziomie. Uslonecznienie najlepiej już w normie, chciałbym, żeby ten miesiąc był już zauważalnie pochmurniejszy niż maj, czerwiec i lipiec
Wrzesień: w przeciwieństwie do maja, najlepiej jak najmniej lata, ale też głębokiej jesieni, a już broń Boże przymrozkow sobie nie życzę . Uslonecznienie najlepiej w okolicach normy lub mniejsze, no i z opadami mógłby poszaleć . Jak najmniejsze amplitudy oczywiście
Październik: cieplusie noce, najlepiej w ogóle brak przymrozkow, jak najmniej słońca i jak najwięcej opadów
Listopad: właściwie to oczekuje tego samego co od października . Po 20-tym mogą zdarzać się akcenty zimowe
Grudzień: to co styczeń i luty, brak silnych mrozów i długotrwałych odwilży, jak najmniej słońca i jak najwięcej śniegu FKP - 5 Wrzesień 2020, 20:41 Styczeń: Najlepiej cały miesiąc jednocyfrowy syf, może być też prawdziwe ciepło na przemian z bardzo lekką zimą jak np. 2015. Usł. może być niewielkie ale jasność lampy mile widziana, opady najlepiej dość lekkie i częste.
Luty: Preferowany trend wzrostowy, począwszy od dość lochowej, lekkoplusowej (może nawet śnieg tajać, bo to nadaje charakteru) pierwszej dekady aż po pierwsze pseudociepłe akcenty w drugiej połowie. Usł. musi być pow. normy, opady mogą być intensywniejsze.
Marzec: Preferuje pseudociepło na przemian z dość lochowymi i ciepłymi dniami oraz lodem (jest potrzebny, by marzec mógł pozostać marcem ). Usł. najlepiej wyraźnie pow. normy, w przerwach między psedociepłem mile widziana plucha, same pseudociepło do samego końca ma prawo przynosić przymrozki
Kwiecień: Tak jak w marcu, oczywiście odpowiednio cieplej no i od połowy miesiąca przymrozki całkowicie zakazane, mile widziane ciepłe noce, pod koniec to wręcz już ich wymagam Fajnie by pojawiały się co jakiś czas burki
Maj: Lampa, ciepło-gorąco co jakiś czas przeplatane z ciepłymi, burkowymi okresami, duży udział ciepłych nocy, noce z t. min. <5 st. tolerowane incydentalnie w pierwszej połowie. Loch toleruje o ile się nie przewleka i jest przy dużej anomalii dodatniej oraz występują burze.
Czerwiec: Jak ww, z tym, że noce muszą już być non stop ciepłe (pow. 12 st.).
Lipiec: Jak ww
Sierpień: Tu już chciałbym ciągu gorąca i lampy, burze dalej mile widziane
Wrzesień: Preferuje lampowe i ciepłe ciągi, niemniej przerywane co jakiś czas opadami. Noce najlepiej ciepłe, ale jeśli się nie da inaczej zaczynam tolerować bezwzględne pseudciepło. Loch toleruje jedynie incydentalnie
Pipka: Jak ww
Listek: Jak styczeń ale odpowiednio cieplejszy
Grudniak: jak wwjorguś - 8 Wrzesień 2020, 19:55 Zima jak dla mnie powinna być umiarkowana, nieprzynudzająca i pozbawiona lub ograniczona do minimum zgniłowyżowej "bździny xD" jak np końcówka II dekady stycznia br (do teraz robi mi sie słabo na myśl o tym gównie) Od lutego zaczynam zwracać uwagę na słońce, nawet jeżeli jest w wersji amplutudowej, to tak do końca marca mi to nie przeszkadza Jednocześnie nie lubię lutych całkowicie pozbawionych zimy (tak samo drażnią mnie w drugą stronę marce calkowicie lub niemal całkowicie pozbawione wiosny jak 2003, 2005, 2006, 2013 i 2018) Dzięki tegorocznemu kwietniowi zmieniłem swoje podejście do "pełnej lampki" wiosną, którą wcześniej bezwarunkowo wielbiłem. Teraz mam do niej zastrzeżenia, choć nie ukrywam, że nie cierpię miesięcy lochowych typu kwiecień 2017 i raczej się to nie zmieni. Stwierdziłem też, że tak na prawdę w maju temperatury powyżej normy nie są mi jakoś do szczęścia niezbędnie potrzebne. Oczywiście w tym maju było sporo bardzo złego, a przymrozki w III dekadzie maja przelały moją szalę goryczy, ale np taki dzionek z temperaturą minimalną koło 10 stopni, potem trochę pluszki przed południem przy 12-13 stopniach i rozpogodzenia po południu i t.max powiedzmy 17-18 stopni uznałbym teraz za na prawdę fajny, majowy dzionek, a kiedyś od razu bym go ostro zhejtował. Latem zawsze lubiłem gorące, wręcz upalne dni w granicach rozsądku i bez przechodzenia w jakieś fale upałów. Coraz bardziej przekonuję się też do takich dni jak 16-18.06, choć akurat w tym roku do spółki z okropnym po prostu bubu 19-24.06 stworzyły nieciekawe kombo i nie byłem w stanie tych trzech dni zbytnio docenić A takim moim letnim ideałem i jakby było takie całe lato to bym był wniebowzięty była dekada 26.06-5.07 br. *No dobra, całego takiego lata bym nie chciał, 26.06-5.07 i 6-16.08 w proporcji 2:1 to jest to )
Jesień, tu dopiero tegoroczna pewnie sporo mi powie, ale po tych kilku dniach września stwierdzam, że nie lubię w nim zimnych nocy Ten smutny zapach palenia jakiś gówien w powietrzu o takiej 19 połączone z faktem, ze o tej porze już zmierzcha, jest do prawdy dołujący. Nie chodzi mi o to, że wrzesień ma być w całości odlotowy, chciałbym żeby miał na prawdę łagodny zjazd i powoli przyzwyczajał nas do tej jesienii stopniowo obniżając loty. Jest to jednocześnie ostatni w roku miesiąc, w którym słońce odgrywa dla mnie znaczącą rolę- kiedyś takiego czegoś nie miałem i usłonecznienie było kwestią dla mnie istotną nawet w takim listopadzie/grudniu Ale tak jak pisałem, miesięcy od września w dal podejmę sie pod koniec roku