Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Ogólnie o pogodzie i klimacie - Miesiące których niedocenialiśmy lub przecenialismy (2000-19
PiotrNS - 29 Styczeń 2023, 21:31 W wjednejtrzeciejdałładnejbieli oceniłem grudnie i stycznie, więc teraz pora na lute:
+ 2001 - nie lubiłem i nadal nie uważam go za całkiem dobry luty (za dużo drastyczności), ale uważam że powinienem uszanować dwa naprawdę porządne ataki zimy z ponad 20 cm pokrywy śnieżnej (zwłaszcza zakończenie sezonu kolędowego w 2001 roku wyglądało fenomenalnie), z czego jeden przypadł na koniec meteorologicznej zimy. Marzy mi się coś takiego. Ten luty wygląda tak, jakbym dogadał się z FKP
+ 2003 - powiedzmy że za wszystko
+ 2009 - ten luty jakoś źle mi się kojarzył, a kiedy uświadomiłem sobie wystąpienie w nim strasznej, halniakowej odwilży, straciłem do niego sympatię. Teraz uważam, że bezzasadnie, bo po tym koszmarze przyniósł dość długi okres naprawdę pięknej, zadowalającej zimy, a i początek był w nim przyjemny
+ 2012 - za bycie najbardziej ekstremalnym termicznie zimowym miesiącem po 1987 roku, łączącym ten fakt z wysoką pokrywą śnieżną. Na etapie do 20-go był czymś ustępującym tylko lutemu 1956.
+ 2013 - doceniłem za to, że pomimo braku wyraźnej ujemnej anomalii przyniósł stabilną zimę z nierzadko występującymi solidnymi opadami śniegu i apetyczną pokrywą. Często było w nim tak "na styk", ale jednak zwyciężała zima.
+ 2018 - za arcywspaniałą stabilność, brak odwilży, zasadnie niepokojących prognoz, ten spokój o zimę, która w dodatku w końcówce zamiast odpuszczać, umocniła się
- 2002 - za bycie naprawdę dennym miesiącem niszczącym reputację zimy, która na swoim półmetku była najwspanialszą w historii. Pierwszy tydzień to coś strasznego, a i późniejsza część miesiąca to żenada, praktycznie bez śniegu - jeśli już, to raczej tylko na parę godzin i na minimum
- 2005 - ten miesiąc nadal uwielbiam, bo oczywiście był ekstremum śnieżnym, a także częściowo termicznym. Trochę zraża mnie jednak kilka dni w II połowie z niepokojąco wysokimi temperaturami. Pewnie robiła się chlapa i można było z uzasadnionych przyczyn poczuć niepokój o to, ile śniegu zostanie. Z drugiej strony na takiej Przehybie pewnie faktycznie trzeba było kopać tunele w śniegu Tam pokrywa śnieżna zanikła prawdopodobnie dopiero po śmierci Papieża.
- 2011 - jak na miesiąc chłodny był bardzo słaby. Nie dość że śniegu jak na lekarstwo (jak na miesiąc o takiej randze), to w dodatku nie uniknął patolstiego ciepła w drugiej pentadzie - na czele z 7 lutego...
- 2014 - za brak termicznej zimy (ani jednej doby) i brak pokrywy śnieżnej poza jednym krótkim zabieleniem rano 13 lutego - kilka godzin później była już lampa i 7 stopni. Wyjątkowo okropna sztuka.
- 2016 - ten był jeszcze gorszy, a poleciał w dół za dużą ilość halniaka i patolstiego ciepła reprezentowanego przede wszystkim przez rekordowo ciepły 22 lutego - gdyby ocieplenie trochę lepiej trafiło w ramy dobowe albo mierzyło się średnie od północy do północy, a nie od 19:00 do 19:00, to mógł być taki prawie 01.01.2023 w wersji lutowej - oczywiście nie mój, lecz taki łódzko-mazowiecki.
- 2020 - próbowałem go trochę bronić za to, że przyniósł chociaż ten króciutki epizod nadziei 4-5 lutego. Teraz uświadamiam sobie, że wtedy miałem po prostu szczęście i kawałek dalej nic by z tego nie wyszło, a sam luty znalazłby się wśród najbardziej skrajnie niezimowych, obok 2014 i 2016.kmroz - 29 Styczeń 2023, 23:06 PiotrNS, dzięki za dokończenie tego działu, jeszcze mam nadzieję, odniesiesz że do mojej "rewolucji" zim i to samo się tyczy innych Trochę prowokacji tam się znalazło
Co do lutych, to przede wszystkim widzę tu jeszcze większe spolaryzowanie ocen - te, których już nie znosiłeś, nie znosisz jeszcze bardziej. I na odwrót. Właściwie wyjątkiem jest tylko luty 2005, który z piedestału trochę spadł. Moim zdaniem w pełni słusznie, i - chociaż tu pewnie będziesz mnie piotrował - uważam, że to samo powinieneś zrobić z lutym 2006. To będzie chyba zawsze kością niezgody między nami, ale powiem wprost, o ile wierzę, że po tej odwilży, był śnieg dalej u Ciebie w ogrodzie, to w mieście, położonym niżej, z całą pewnością były tylko resztki. A na dostawę trzeba było długo czekać...
Natomiast zdziwiło mnie podkreślenie obniżenia 2014 i 2016 mimo wszystko. Tak samo 2011, który chyba od zawsze uważałeś za taki średni. Cieszę się natomiast z docenienia lutego 2009, jeszcze do niedawna go hejtowałeś za ten wściekły Halniak 7.02, teraz na szczęście widzę dostrzegłeś to, co najważniejsze
Przyjrzałem się jeszcze Twojemu lutemu 2001 i muszę przyznać - ciekawa sztuka. W wersji kurortowej biorę taki luty w ciemno w tym roku, bez najmniejszego wybrzydzania
A i ten 22.02.2016 to sorry, ale nawet nie stoi obok mojego 1.01.2023 W dodatku akurat idealnie trafił w "dobę", chyba że masz na myśli że w 18-18UTC źle trafił xdPiotrNS - 29 Styczeń 2023, 23:46
kmroz napisał/a:
Trochę prowokacji tam się znalazło
Widziałem, żadnej Ci nie odpuszczę Moje oceny rzeczywiście nierzadko ulegają takiej polaryzacji, zwłaszcza gdy dostrzegam jakieś dodatkowe zalety czy wady w rzeczach, które wcześniej były w moim odczuciu bliższe neutralnym niż skrajnym.
Co do lutego 2006, mimo wszystko uważam że Twoje obawy są zbyt daleko idącymi. A doświadczenia odwilży z grudnia jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Widziałem, że po kilku dniach z całodobowo dodatnią temperaturą, płaty pojawiły się dopiero 23 grudnia. W przypadku lutego 2006 mieliśmy wprawdzie wiosenne temperatury maksymalne, ale z uwagi na "fizyczność" większa część doby była łaskawa dla zgromadzonego dla śniegu. Poza tym jest coś jeszcze... II dekada grudnia 2022 to wyjątkowo wspaniały czas, ale na początku odwilży z lutego 2006 śniegu było dwa razy więcej . Dodatkowo był wspaniale zakonserwowany - ta warstwa, która została zmrożona 28 stopniami mrozu w styczniu musiała być jak beton. Po mojemu nie ma opcji żeby od kilku dni odwilży takie coś się stopiło. O wyglądzie swojego ogrodu nawet nie myślę, nie ma się nad czym zastanawiać. Co do miasta, może chodniki chwilowo się popsuły, ale dla mnie to nie problem. Żeby drogi zawsze wyglądały tak jak przez tych kilka grudniowych dni, musiałoby dosypywać ciągle, przy tym musiałby być ciągły mróz - utopia. Ważniejsze dla mnie, żeby ogólnie zima cały czas była widokiem dominującym, bo miasta po jakimś czasie i tak sobie "poradzą". A w lutym odsiecz przyszła dosyć szybko i z 11 cm (na tyle dużo, że nawet biorąc poprawkę na ewentualne zawyżenie pomiaru uważam, że w ogóle nic wielkiego się nie stało) w kilka dni zrobiło się 16. Dla mnie ta odwilż jest błędem statystycznym wobec całego tego lutego obfitującego w mróz i opady śniegu wynoszące sumaryczną wartość pokrywy śnieżnej do poziomu zim lat 60-tych, więc jego akurat póki co nie zdegraduję w swoich odczuciach. Luty 2005 miał odwilże "na mokro", a zimą na ogół złośliwość jest dla mnie dużo lepsza od antyzłośliwości.kmroz - 29 Marzec 2023, 11:21
PiotrNS napisał/a:
na takiej Przehybie pewnie faktycznie trzeba było kopać tunele w śniegu Tam pokrywa śnieżna zanikła prawdopodobnie dopiero po śmierci Papieża.
Wątpię to, bo nawet w niżej położonym Zakopanem w dniu śmierci Papieża było jeszcze bialusio. Myślę, że na takiej Prehybie pokrywa mogła wytrzymać do około 20.05 nawet, serio nie zdziwiłbym się.kmroz - 29 Marzec 2023, 11:40 Wiosny
W moich oczach urosły
2002: Nie jest to duży wzrost, absolutnie, ale jednak cenię marzec, że w tej swojej nierzadko bordowej patolskości, miał też miejsce na po prostu wilgoć w różnych barwach - od śnieżnej po wiosenną. Kwiecień cenię po prostu, że od 9.04 umiał odciąć się od bubu, bez jednoczesnej dominacji suki, której było wręcz mało, już luj z tymi opadami. Maj poza pierwszą dekadą też warto docenić. Ta wiosna by była w gronie moich ulubionych, żeby z tym lochem wiązały się sensowniejsze opady
2008: Właściwie każdy miesiąc lekko doceniłem, też sporo wilgoci i loszku i nawet jak się patolskość/złośliwość/bubu pojawiały, to po drodze były nagradzane choćby małymi, ale cudownymi epizodami
2010: Czasami porównuje tegoroczny antypożarzec do tego sprzed 13 lat, ale prawda jest taka, że mógłby się od niego uczyć. Dzięki tegorocznemu marcowi na nowo pokochałem cieplutkie w niepustynnej wersji drugie połowy marca i wtedy to się udało jak rzadko kiedy. Kwiecień też doceniłem, opady były często zdradliwe, ale w kwietniu mi to aż tak nie przeszkadza, o ile nie jest to jawna złośliwość. Maj też na plus
2012: Wzrost malutki, daje go tu by było symetrycznie XDDD Ogólnie kwiecień poszybował w kosmos, zwłaszcza, gdy zorientowałem się, jak cienki był 2004 - teraz widzę, że 2012 na tle wieku to serio bajeczka, oby się to niedługo zmieniło Maj jakiś czas temu poszybował na dno, teraz sam nie wiem, chyba ciutkę znowu urósł. Zaś marzec momentami ciutkę doceniłem, tj nadal skrajne gówno, ale ostatnio na powrót zwróciłem uwagę na takiego 21.03 na przykład xd Nie zmienia to faktu, że zarówno marzec i maj w antyczołówce wieku zdecydowanie i nawet świetny kwiecień nie sprawi, że ta wiosna ma pełnoprawnego neutrala. Najwyżej takiego słabego
2014: Maj się specjalnie nie zmienił u mnie, nadal taki neutral, z wartymi docenienia fragmentami. Marzec i kwiecień urosły i to całkiem niedawno. Cudowna wiosna, ale lepiej by smakowała po porządnej zimie...
2015: Nadal nie przepadam, ale marzec i maj trochę poprawiły swoje notowania. Kwiecień bez zmian w zasadzie, dużo drastycznego, ale na tle paru śmietniów wygląda i tak jak bajka xd
2019: Jeszcze bardziej (tak dla zasady xd) kocham Czas Euforii, no i po tym roku także na powrót doceniłem marzec 2019 za lochowe, czasem wilgotne ciepełko Koniec marca, kwiecień i pierwsza połowa maja badziewne, ale tu moja opinia się nie zmieniła, więc wiosna jako całość poszła na plus, mimo, że dalej oczywiście nie lubię
W moich oczach spadły
2003: Tu głównie kwiecień i maj, ten pierwszy nie tylko ze względu na drugą połowę, ale i ten atak zimy, serio zaczynam się zrażać do takich ekstremów w kwietniu, na chwilę obecną uważam, że śnieg w kwietniu to już praktycznie takie same zło, jak lodowa plucha. Maj po prostu złośliwy, nie mający zbyt wiele do zaoferowania. Za to sam marzec wręcz nieco doceniłem. Ostatnio przez przypadek zrobiłem literówkę patrząc na aktualne dane pomiarowe za okres od 1 do 22.03.2003 (chciałęm 2023) i usłonecznienie do tego czasu było porównywalnie niskie co w tym roku xd Ta straszna, złośliwa, pustynna końcówka, mocno sklaunowała jego usłonecznienie
2007: O ile sam marzec nieznacznie doceniłem, to kwiecień i maj poszły ostro w dół, tylko to tak już jakiś czas temu (z tego co czytałem tutaj w komentarzach, to już w styczniu przejrzałem na oczy jaki był ten maj...). Kwiecień zaś po prostu pustynia i tyle xd
2009: Marzec niby nadal bardzo doceniam, ale brakuje mi w nim wyrazu, więc nieco spadł w moich oczach. Kwiecień dla zasady też zgnoję, a maj również znielubiłem, o czym pisałem już tutaj w grudniu
2011: To akurat nieco starsza sprawa, ale no marzec znielubiłem mocno, maj prawie na dnie leży u mnie (chociaż tak naprawdę NIEDAWNO na powrót nieco z niego wychodzi xd), kwiecień do połowy wręcz cenię, ale to nic nowego, a dalej szkoda gadać.
2016: Nadal lubię tę wiosnę, ale ogólnie marzec i maj na przestrzeni ostatnich miesięcy poszedł w dół. Kwiecień niby bez zmian, ale strasznie boli, że bez tej lodowej pluchy z 27.04, by nie miał nawet 50% opadowej normy
2018: Marca już nie cenię, za suchy i nierzadko pustynny. Kwiecień się u mnie bardzo waha, ostatnio na powrót trochę doceniłem za po prostu fakt ciepła xd nie zmienia faktu, żę pustynia straszna, maj podobnie, tak naprawdę poza 14-17.05 i 22-26.05 (a tak naprawdę to 25-26.05 xd) to strasznie pustynny miesiąc
2021: Nie jest to wielki spadek, ale po marcu 2023 mocno spadł w moich oczach ten sprzed 2 lat - widzę, jak bardzo klaunowe były te zabielenia, ale także jak bardzo lipne były te "ciepłe" "deszczyki", zagłuszane złośliwymi, pustynnymi szczytowaniami ociepleń (tu głównie 26-27.03 i 31.03, ale trochę też jednak np 2.03). Kwiecień też widzę złośliwy i do tego zimny, do czego ostatnio trochę straciłem cierpliwość, po prostu, same ocieplenia 10-12.04 i 17-21.04 przede wszystkim wręcz doceniłem, ale no widzę jak bardzo to bubu w różnej wersji dominowało. No i maj... niestety, chociaż umiał się odciąć od skrajnego chłodu, co do dzisiaj w nim cenię ( ), to jednak był po prostu chłodnym, beztwarzowym miesiącem i przede wszystkim pozbawionym burz...Jacob - 18 Kwiecień 2023, 18:48 To ja też zrobię
+:
Wiosna 2001: jeszcze bardziej polubiłem marzec, mimo że od dawna mam o nim dobre zdanie, na powrót też trochę doceniłem mokry I pochmurny kwiecien, mimo że złośliwy. Maj słaby, ale nie najgorszy, miał też dwa miłe ekscesy w środku i w końcówce.
Wiosna 2002: marzec nie szczególny, ale doceniam fakt, że bylmokry i przy tym dość złośliwy i nie skąpił bieli co do 0 jak większość ciepłych marcow. Kwiecień w przeciwieństwie do poprzedniego znowu bardzo antyzlosliwy, ale denerwuje mnie fakt, że był suchy, ale to właściwie jak każdy inny, który specjalnie nie sklaunował. Maj poza koszmarna 1 dekada naprawdę dobry, ale niestety nie był to mały fragment miesiąca, więc mocno wpływa na moją opinię o nim
Wiosna 2008: doceniłem przede wszystkim marzec za wilgotność i złośliwość, kwiecień w podobnym stylu, ale on aż tak bardzo nie poszedł do góry, ale na pewno już tak nie gnoje jak kilka miesięcy temu (nawet uważam go za jeden z lepszych kwietniow XXI w., mimo że nawet za nim nie przepadam ). Maj znowu poszedł w dół, choć nie szczególnie, bo od 3 lat cały czas go mniej lub bardziej gnoiłem, teraz jestem znowu na etapie bardziej .
Wiosna 2014: polubiłem marzec i kwiecień, które mimo drastycznych epizodów, miały naprawdę ładne ekscesy prawdziwej wiosenki jak na swój czas (właściwie w latach 2015-22 żaden duet marcowo-kwietniowi nie dorasta temu pod tym względem do pięt). Maj w mojej ocenie beż większych zmian, ale można powiedzieć, że też nieco zyskał na tle innych srajów.
Wiosna 2017: był okres, że ją mega gnoiłem, teraz uważam ją za całkiem przeciętną wiosnę XXI w. Przede wszystkim marzec zyskał, kwietnia już też tak nie gnoje i mimo wszystko doceniam jego pochmurnosc i wilgotność. Maj cały czas uważam za gówniany, chociaż do najbardziej drastycznych go nie można zaliczyć, to jednak boli złośliwość i brak burz do 30.05, jedynie epizod w okolicy 5.05 warty docenienia.
Wiosna 2019: tutaj też na powrót trochę doceniłem marzec i też maj na tle reszty. Smietnia cały czas nienawidzę, chociaż już ten suchowiej mnie aż tak nie razi, tylko sama pustynnosc i taki smiecien 2009 wcale wg. nie był lepszy.
-:
Wiosna 2003: każdy miesiąc właściwie trochę poszedł w dół, zwłaszcza marzec za pustynnosc, kwiecień podobnie, choć w mniejszym stopniu. Maj znowu znielubiłem nie tyle za suchość, ale za przesadna fizyczność w niektórych momentach, przyznam że mocno mi obrzydło takie coś.
Wiosna 2005: marzec do 18.03 nawet lekko urósł, ale całokształt miesiąca mi obrzydł że względu na jego dalszą część. Kwiecień strasznie zjechał w moich oczach, poza 7 - 8.04 naprawdę nie widzę w nim nic dobrego. Maja jak nie lubiłem tak nie lubię, chociaż mam wrażenie, że zbytnio przymykałem na niego oko z uwagi na te dwie pojedyncze burze w 3 dekadzie, z czego jedna to zdradliwy
Wiosna 2006: marzec mi mega obrzydł przez suchość, końcówka też niespecjalna w porównaniu do innych regionów. Kwiecień beż zmian, cały czas uważam za jeden z lepszych, ale dupy nie urywa. Boli mnie złośliwość solarna, a z drugiej strony opadowo poza końcówka często ładny antyzłośnik i nawet antyzdrajca, ale też bardzo suchy bez tej końcówki . Maj beż większych zmian, może jeszcze bardziej nienawidzę 1 połowy, ale bardziej przychylnie patrzę na przełom 2 i 3 dekady.
Wiosna 2011: przede wszystkim znielubilem porzarzec i sraj. Doceniłem za to 1 połowę kwietnia, ale caloksztalt za bardzo nie zyskał, bo jednak była sucha, a druga to naprawdę niewiele mniejszy horror niż 2000 .
Wiosna 2013: z jednej strony mam słabość do tych trzech śnieżnych okresów, w równym odstępie (wszystkie na przełomie dekad), ale z drugiej wkurza mnie, że tylko to jest atutem tego miesiąca, a początek jednak był pożarcowaty i nie dał choćby 1 dnia wiosenki , kwiecień w dużym stopniu złośliwy i suchy tylko niewielkie fragmenty da się docenić, maj cenię za niektóre momenty i brak temp. wstydu, ale wkurza pustynnoscia w niektórych momentach. Trochę mi brakuje wiosny w niej do 10.04, potem znowu też było zbyt złośliwie, a wtedy już preferuje bardziej antyzlosliwosc.
Wiosna 2018: marzec w duzej mierze nudny i suchy, a jego anomalii już nie uważam za atut, tj. kiedyś. W kwietniu w dużej mierze polubiłem 3 dekadę, ale jednak wcześniej poza moimi urodzinami to był koszmarny miesiąc . Najbardziej jednak zjechał maj, bo jednak był to patologicznie suchy i lampowy miesiąc i jeszcze do tego ta anomalia... po prostu nie
Wiosna 2021: nigdy nie wielbiłem tamtego marca, cały czas uważam go za przeciętny, ale po ostatnim marcusiu stracił w moich oczach. Kwiecień też stracił ostatnimi czasy, zwłaszcza ta lampowa patola w 3 dekadzie, wcześniej do moich urodzin znowu wredny złośnik, po prostu taki lodowy kwiecień nie może być dobry siłą rzeczy, ewentualnie jego bardzo niewielki fragment. Maja cały czas nie lubię, zwłaszcza 1 połowy, druga też słaba, ale nie będę przesadnie gnoił. Ogólnie znielubiłem zimne wiosny i tu do końca mi brakuje w niej prawdziwej wiosenki
Wiosna 2022: z czasem coraz bardziej jej nienawidzę. Jedyne przyzwoite momenty to 1 dekada kwietnia i 3 dekada maja, ale podkreślam PRZYZWOITE, nie dobre. Do pożarca i śmietniowo srajowej pustyni, która właściwie ciągnęła się przez 6 tygodni, nie mam sentymentu kmroz - 19 Kwiecień 2023, 21:37 To teraz edycja sezonów letnich
Które doceniłem w ciągu ostatniego 1-1.5 roku
2004: Głównie z uwagi na lipiec, którego szanuje za jako taką antyzłośliwość (poza 12-16.07 i niestety 26-28.07). Czerwiec ciutkę też w górę mi poszedł, sierpień zaś w dół
2007: Tutaj właściwie każdy miesiąc nieco w górę, lipca dalej nie lubię, ale daleki jestem od twierdzenia, że był niemal tak zły jak 2006, a tak jeszcze z rok temu o nim mówiłem xd Sierpień mi jeszcze bardziej króluje, w czerwcu doceniam ilość burek przy cieple
2011: Na powrót pokochałem sierpień 2011 (ponownie w rankingu mi chyba wzrósł na 2 miejsce), bardzo polubiłem też lipiec, który od 5.07 był miesiącem niemalże świetnym.
2016: Głównie doceniłem lipiec, którego uważałem za gorszego od obu sąsiadów, a teraz uważam, że bije 2015 na głowę i 2017 też pokonuje. Nieco doceniłem też sierpień, ale to minimalnie
2020: Chyba największy wzrost Czerwiec pokochałem na amen i uważam, że bardzo się wyróżnia na tle reszty. Lipiec ponownie bardziej polubiłem, zaś sierpień nieco mi wzrósł z uwagi na trzecią dekadę - na chwilę obecną uważam, że chyba lepszy od 2018, 2019, 2022, a nawet - kontrowersyjnie - od 2017
A tutaj te, które zgnoiłem trochę
2005: Głównie z uwagi na wyrobienie sobie niechęci do pustynii w jakiejkolwiek formie, ale też przejrzałem na oczy, że ta 2 dekada czerwca nie taka super, a i koniec lipca mógł wkurzać, bo burze w nocy, a w dzień żar.
2010: Tutaj głównie lipiec w dół, obecnie gada nienawidzę niemal tak samo jak 2006 Sierpień też nieco spadł, poza jednym okresem uważam go za raczej średni miesiąc
2015: No to chyba jeden z większym spadków. Sierpień sierpniem, gnoje od dawna, ale tutaj mocno przejrzałem na oczy też lipiec, który poza zdradliwymi burzai nie miał nic do zaoferowania...
2018: Niestety na dzień dzisiejszy uważam, że poza 2 dekadą lipca to syf, kiła i mogiła. Czerwca i sierpnia nie da się obronić....
2021: Głównie znielubiłem na amen czerwiec. Co do Lipusia, to miałem okres, że mi mocno spadł, teraz jakoś ostatnio znowu wzrósł, ale teżjuż nie jestem aż tak zaślepiony.kmroz - 19 Kwiecień 2023, 21:44 I jak się bawimy, to jeszcze jesienie, też XXI wiek ofc
Które doceniłem:
2006: Głównie z uwagi na październik, jakoś tak bo broszce 2022 sobie uświadomiłem pewne rzeczy odnośnie tego miesiąca. Ale no i listopad całkiem cenię, do około połowy był to naprawdę ciekawy miesiąc. Września zaś nie dało się bardziej znielubić
2008: Tutaj różne fragmenty lochowego ciepełka, np początek września, niektóre okresy w październiku i pierwsza połowa listka. Też bardzo mocno doceniłem to, że listopad miał jeden z lepszych ataków zimy. W listopadzie złośliwość, którą przynajmniej pod względem opadowym było wtedy dobitnie widać, mi już nie przeszkadza, a wręcz prefereuje
2013: Mocno doceniłem okres tak od 6.10 do 9.11, na powrót po przejściowym zniechęceniu Ogólnie dużo pozytywniej podchodzę do niepełnolochowego ciepełka
2017: Chyba jedna z kluczowych, był czas, że podchodziłem ambiwaletnie, ale dzisiaj znowu kocham za ciepło i opady. Za wadę uważam nadal brak prawdziwości, ale uważam, że wtedy akurat nie była ona tak konieczna, antyzłośliwość sobie radziła bez niej
2020: Tutaj w górę głównie październik, na powrót go bardzo lubię
Które zgnoiłem:
2003: Właściwie każdy miesiąc w dół, bardzo szczędziłą lochowego ciepełka (to w 1 połowie broszki to śmiech na sali), a pustynnych klimatów, nawet "prawdziwych", było za wiele...
2007: Jeden z większych spadków, bo jakiś czas temu bardzo lubiłem, a teraz widzę że złośliwo-zdradliwy syf, zwłaszcza w kwestii opadów. Wyjątkiem był listopad, w którym z kolei by się trochę zdradliwości przydało...
2011: Po prostu jestem jeszcze bardziej zniechęcony do pustynii XD
2012: Kolejny duży spadek, z najlepszej jesieni na taką dość dobrą, ale nic więcej. Wrzesień aż mi głupio, że zestawiałem z najlepszymi. Październik za początek nadal lubię, ale w większości to nie było to
2018: A tak sobie dla zasady zgnoiłem, ale no serio nie widzę w niej już żadnych pozytywów, a brak jakiegokolwiek żabkowo-lochowego ciepełka mnie dobija Bartek617 - 19 Kwiecień 2023, 22:30
kmroz napisał/a:
a i koniec lipca mógł wkurzać, bo burze w nocy, a w dzień żar
Przykro mi to pisać, bo zdaję sobie sprawę, że przynajmniej niektórzy z Was mogą mieć inne zdanie w tej kwestii, ale ja takiej kombinacji nie lubię w żadnym okresie pory ciepłej... Jak ma być burzowy dzień, to lepiej by było, by załamania pogody pojawiały się w środku dnia, a nawet na jego początku: temp. by były niższe, a także człowiek mógłby spać w nocy spokojnie. kmroz - 20 Kwiecień 2023, 16:18 To teraz pierwsze półrocza (styczeń-czerwiec) w XXI wieku (zmiany na przestrzeni ostatnich 1-1.5 roku)
Doceniłem
2008: Stycznia i lutego jak nie lubiłem, tak nie lubię, tu zmiany nie ma Za to mocno mi w górę poszła wiosna, zwłaszcza marzec (chociaż ostatnio na powrót nieco w dół , ale mówię tu o zmianach przez ostatnie kilkanaście miesięcy)
2010: To chyba największy wzrost jaki mogę sobie wyobrazić, bo aż 4 miesiące poszły zauważalnie w górę. No, może w sumie trzy, bo styczeń to zawsze był wysoko, zaliczył mały spadek gdzieś tak po grudniu, a teraz z poworotem urósł xd Duży wzrost za to zaliczyły luty, marzec i maj. Kwiecień i czerwiec bez większych zmian, takie nieśmiałe plusiki, ale nic więcej
2014: Żeby nie było, nadal nie lubię i uważam za jedną z gorszych, ale doceniłem mocno styczeń (drugą połowę, ale w mojej nowej odsłonie podchodzę do sprawy tak, że jedna bardzo dobra połowa może rozgrzeszyć drugą), marzec (za opady głównie, które mimo pozorów, były przy cieple xd) i oczywiście kwiecień (głównie za drugą połowę, którą na powrót uwielbiam). Luty i czerwiec bez wielkich zmian u mnie xd, zaś maj nieco w dół
2019: Tutaj to już w ogóle nie znoszę, ale prawdę mówiąc, to moja opinia o znienawidzonych lutym, kwietniu i czerwcu się zbytnio na gorsze już nie mogła zmienić, a mocno na powrót doceniłem marzec i według mojej nowej filozofii (wybitnie dobra połowa rozgrzesza tę złą) także maj. Więc wzrost jest, ale żeby była jasność - minimalny
2021: Tutaj głównie cholernie doceniłem styczeń i luty, za po prostu konkretne okresy zimowe. Marzec i czerwiec trochę w dół, kwiecień i maj trochę w górę, ale nie są to jakieś ultraduże zmiany
A zgnoiłem
2003: O ile styczeń i luty poszły wręcz w górę, o tyle okres marzec- czerwiec ostro w dół. Marzec, bo nie toleruje pustyni i suchoty w tym miesiącu, kwiecień, bo patoatak białego ścierwa w śmietniu to coś, co nie tylko nie rozgrzesza miesiąca w mojej nowej filozofii, ale też go pogrąża - a poza tym atakiem to była głównie pustynia. Maj i czerwiec to też niestety pustynie z często złośliwymi przerwami, chociaż nie zawsze. Nadal cenię fragmenty, jak majówka, czy ten epizod koło 10.05, a także bodajże okres tuż po Wielkanocy, ale mocno się zniechęciłem
2005: Poza marcem, który mocno wzniosłem do góry za pierwszą połowę, to niestety poszło wszytko w dół, nie jakoś mocno, ale na tyle, że jest edycja xd
2006: Niestety pierwszy kwartał nawet do pięt nie dorasta temu z 2010, mimo, że i tak siłą rzeczy jeden z najlepszych. Za rzadko trafiały się śnieżyce, a pokrywa jaka była większość marca, to w ogóle wątpliwa (prawda jest taka, że u mnie po silnej odwilży koło 20.02, to ŁĄCZNIE napadało może z 5cm świeżego śniegu xd), kwiecień zaliczył rollercoaster, ale docelowo bez zmian, maj podobnie, ale czerwiec też w dół
2011: Tu w dół mi poszły luty (miał u mnie taryfe ulgową za nietuzinkowy trend, ale teraz już mam to gdzieś), marzec (brak opadów w tym miesiącu to dramat) oraz maj z czerwcem (po prostu za suche xd). W góre nic
2018: Właściwie każdy miesiąc poleciał w dół, zwłaszcza luty i marzec, do których już żadnego sentymentu nie czuje, wolę taki duet jak 2021, a nawet - mówię serio - 2023. Ogólnie ostatnio to cały rok 2018 się z powrotem mocno zniechęciłem, gdzieś czytając odmęty naszego forum, widziałem, że Jacob z 2 lata temu porównywał go do 2005 z suchszą wersją pory chłodnej i bardziej globciową pory ciepłej xd
Właściwie tak analizując, to zjazdów jest więcej, a te wzrosty, to wręcz na siłę szukałem, jak taki 2019 xd Ale no chciałem zachować równowagę. Na pewno kusiło, by dać zjazd np przy pierwszym półroczu 2012