Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
2019 rok - Mój 2019
kmroz - 16 Styczeń 2020, 00:20 Szczerze mówiąc to Cię nie rozumiem, poza okresem 23-27.04 naprawdę nie wiem co ci się tak podobało w kwietniu 2019FKP - 16 Styczeń 2020, 00:39 Okres 3-8.04 bezwarunkowo, 17-22.04 pomijając noce, końcówka bardzo słaba ale trafił się jeden przyzwoity dzień - 29.04.kmroz - 16 Styczeń 2020, 00:45 No dla mnie właśnie dni 29-30.04 były bardzo fajne, ale nic w nich szczególnego nie było, ot taka typowa majóweczka
3-8.04 to jednak nie rozumiem w czym cie zachwyciły....FKP - 16 Styczeń 2020, 00:46 Słonecznie i ciepło... A co do 30.04 to rzeczywiście też fajny dzień, można by powiedzieć, że książkowy Dzień Krowy PiotrNS - 20 Styczeń 2020, 22:16 Widzę że temat kwietnia 2019 wzbudził kontrowersje, więc pora na moje podsumowanie
Dzień Prima Aprilis kontrastował ze swoim poprzednikiem. Zamiast niemal 20, notowano wtedy tylko delikatnie powyżej 12, co przy bezchmurnym niebie nasuwało skojarzenia z lutym. Podobnie zresztą nazajutrz. W Krakowie wystąpił przymrozek i poranek okazał się wręcz lodowaty, zaś 15 stopni po południu - nie zadowalało w pełni. Do dobrego szybko się przyzwyczajam i taką temperaturę owszem - chciałbym, ale przy większym zachmurzeniu, a dzięki temu cieplejszej nocy i poranku. Coś się ruszyło w kolejnych trzech dniach. Średnie dobowe wzrosły wyraźnie powyżej 10 stopni, na niebie królowało słońce w otoczeniu ładnych baranków, a maksymalne temperatury zbliżyły się, a wreszcie przekroczyły 20 stopni. W Krakowie już w czwartek 4 kwietnia stuknęło 20. Przyroda była bardzo dobrze rozwinięta, wręcz zaskakująco. 2019 rok był wyjątkowy, bo doświadczyłem w nim zarówno wyjątkowo wczesnych jak i wyjątkowo późnych stadiów zielenienia niektórych roślin. Kończyła się dopiero pierwsza pentada, a tu już na kasztanowcach pojawiały się świeże, młode liście, latały motyle i wszystko pięknie kwitło. Mimo że temperatura wydawała się tak przyjemna, to czułem się w niej jakoś dziwnie. Tak już mam z pierwszymi naprawdę ciepłymi i chłodnymi dniami w roku. Było mi wręcz gorąco, podobnie jak 5 kwietnia 2018, zaś dla kontrastu - 28 października 2019 był dla mnie koszmarną lodówką, aż trzęsłem się z zimna mimo ciepłej kurtki... Potrzebuję tak dwóch, trzech dni na przyzwyczajenie. Także w Nowym Sączu zrobiło się ciepło, z tym że tam pierwsze kwietniowe przekroczenie 20 stopni ziściło się dzień później. 6 kwietnia był dniem przerwy, bo choć temperatura nie obniżyła się znacznie, a do 15 stopni, to przerwanie wręcz lampowego okresu było zauważalne. Spadł delikatny deszcz, ale szczerze to w ogóle go nie zauważyłem. Czym jest 0,9mm wobec tego co potrzebujemy... Prognozy były już nieubłagalne i wieściły epizod zimowy w nadchodzącym tygodniu. Jakkolwiek jestem wrogiem tak głębokich pogorszeń pogody w kwietniu, tak tym razem chciałem, by nadeszło nawet jeszcze szybciej. Kiedy 7 i 8 kwietnia temperatura znowu zakręciła się w pobliżu 18-20 stopni, a na niebo wróciło Słońce, zdałem sobie sprawę z tego, że i u mnie przyroda jest już na bardzo zaawansowanym etapie rozwoju i im dalej wegetacja się posunie - tym gorzej. Magnolia zabierała się do kwitnienia, pączki na czereśni nabrzmiewały, a drzewa "przechodziły" zielenią i było wiadomo, że wkrótce wiosna buchnie majem, jak śpiewał kiedyś zespół Partita. Tak w Sączu, jak w Krakowie, przełomowy okazał się 10 kwietnia, gdy zachmurzyło się, a temperatura zaczęła lecieć w dół. 11 kwietnia był już prawdziwie zimny i bez kurtki ani rusz. 7 stopni i siąpiąca mżawka nieco kłóciły się z już dość wyraźnie ulistnionymi drzewami w Krakowie. W moim rodzinnym mieście, dokąd tego dnia przyjechałem, nie było aż tak sporego pogodowego dysonansu, bowiem wegetacja zdążyła się wstrzymać, ale i tak wrażenia były bardzo nieprzyjemne. W domu automatycznie uruchomiło mi się ogrzewanie, a wśród padającej mżawki wieczorem zaczęły pojawiać się białe elementy. Byłem przekonany, że kiedy obudzę się rano, to po raz pierwszy od 24 lutego zobaczę pokrywę śnieżną. Pogoda mnie jednak zaskoczyła, bowiem nocą temperatura nie spadła niżej jak do 1 stopnia, a o poranku - owszem - padał śniegodeszcz, ale nie pozostawiał na ziemi żadnych śladów. Jak się okazało, podobnie jak w Sylwestra 2018 roku, znalazłem się na granicy powstawania lekkiej pokrywy. U mnie białe płaty śniegu nie czyniły żadnego urozmaicenia zmęczonej suszą, jeszcze wyblakłej zieleni, zaś już 30-50 metrów wyżej krajobrazy były inne. 12 kwietnia był skrajnie zgniłym, wręcz przygnębiającym dniem. Temperatura niemal nie drgnęła przez cały dzień; cała jej zmienność zawierała się w przedziale 1,3-2,5 stopnia. Było ciemno jak w styczniu, a opady - choć ważne i potrzebne - z jednej strony nie były obfite, a z drugiej - zatrzymały mnie w ten weekend w domu. Brzydka i tylko minimalnie cieplejsza okazała się niedziela, po czym dopiero 14 kwietnia po podniesieniu się temperatury do 14 stopni, sytuacja z wolna zaczęła się poprawiać. 15-go doszło do trwającej przez cztery dni awarii stacji nad Dunajcem i niestety znikąd nie mogę dowiedzieć się o dokładnych temperaturach i usłonecznieniu tych dni. O sumie opadów nie wspominam, bo nie mieliśmy tego "problemu" Dla oceny tych dni posłużę się danymi z Krakowa, gdzie spędzałem ten czas. A był to czas ładny. Tylko ładny, bo 15 i 16 kwietnia, czyli na początku Wielkiego Tygodnia, pogoda była nadal zimna. Nocami mroziło, poranki były chłodne, a co za tym idzie - nadal nie rozstawałem się z kurtką. Nawet po południu temperatura nie robiła rewelacji, bo sięgała najwyżej 13 stopni, podczas gdy przekroczenie 15-stu zdarzyło się w Wielki Czwartek, kiedy wracałem do domu na Święta. Niebo było wtedy zupełnie błękitne, czego nie można powiedzieć o Nowym Sączu, gdzie raz po raz przeciągały chmury. Ale zostańmy jeszcze w Krakowie. Właśnie tego dnia uświadomiłem sobie, jak wiele znaczy nagrzany grunt i ogólne ciepło wydzielane przez duże miasto. Temperatury w kwietniu w Krakowie nie były dotąd wygórowane. Poza dwoma przekroczeniami 20 stopni było raczej przeciętnie, a niekiedy nawet chłodno, a ponadto sub-przymrozkowo. A mimo to 18 kwietnia przyroda w mieście była już rozwinięta naprawdę bardzo pokaźnie. Wiele drzew miało pełne ulistnienie, co dotyczyło także tych zieleniących się później. Bardzo mnie to zaciekawiło, bo u siebie jeszcze prędko nie zaznałem takich widoków. Co więcej, nawet w 2018 o tej porze (18 kwietnia), drzewa miałem tam zapełnione w trochę mniejszym stopniu...
Triduum Paschalne upłynęło pod znakiem wspniałej, lampowej pogody z temperaturami maksymalnymi około 20 stopni. Wielka Sobota, czyli 20 kwietnia 2019, była pierwszym dniem okresu wielkanocnego (dla mnie to Triduum + dwa dni Świąt) od 21 kwietnia 2014, kiedy temperatura maksymalna przebiła tę barierę. Było naprawdę wyjątkowo i bardzo miło. Wszystko kwitło, fruwało mnóstwo pszczół, a w lesie mogłem podziwiać dywan zawilców. Niestety cieniem na tych dniach kładą się dwie rzeczy. Pierwsza to powtórki przymrozków, które choć znikome (TMin po -0,1 w piątek i sobotę), to jednak zauważalne, gdy trzeba wyjść z domu rano. Druga z kolei, to... mało zieleni. Trawa niewiele zmieniła się od poprzedniego marca. Nadal była bardzo krótka, a intensywność jej barwy w niczym nie przypominała chociażby tej sprzed roku, nie mówiąc o roku 2009, kiedy na początku bardzo ciepłego kwietnia, wyjątkowo spektakularnie odżyła po sowitym podlaniu marcowymi deszczami. Uświadamiało to, w jak złej opadowej sytuacji się znaleźliśmy. Z niekrytą radością przyjąłem zmianę pogody, która ostrożnie wkroczyła w Niedzielę Zmartwychwstania, dając w drugim dniu Świąt słaby opad deszczu. Zbyt słaby, ale cieszył i denerwował - bo kiedy słyszałem w telewizji o tym, że pogoda się zepsuła, robiłem się czerwony jak komentarze na Meteomodelu w sierpniu 2018. Osobiście za pogorszenie pogody mogę uznać dwa kolejne dni - 23 i 24 kwietnia - kiedy oprócz bezproduktywnie pochmurnego nieba i niższych temperatur, zrobiło się wietrznie i przez to mało przyjemnie. Na tym etapie kwiecień wydawał mi się normalnym termicznie miesiącem, lecz oto nastąpił pewnego rodzaju fenomen. Normalna wiosna w ciągu 48 godzin miała się odmienić w środek gorącego lata. Nastało krótkie, ale bardzo intensywne ocieplenie. 25 kwietnia 2019 przypominał mi się kwiecień 2018. Przy bezchmurnym niebie temperatura sięgała prawie 25 stopni, co - choć zasadniczo wspaniałe - tego dnia jakoś mnie nie ucieszyło, bo generalnie nie jestem zwolennikiem ociepleń o 9 stopni z dnia na dzień. A tym bardziej o 12 stopni w dwa dni 26 kwietnia to dla mnie kompletnie niepotrzebny do szczęścia dzień. Po pierwsze nie pasował do wiosny, a po drugie - jeszcze bardziej dobitnie pokazywał problem suszy. Pogoda odpaliła tryb "półpustynia". Więcej o tym dniu napisałem pod tym linkiem, znajdziecie tu również sporo zdjęć: http://www.lukedirt.com.pl/viewtopic.php?t=1325
Normalnie trawa powinna być już prawie gotowa do pierwszego koszenia. 26 kwietnia nie było o tym mowy, zwłaszcza że w niektórych miejscach zaczęła... żółknąć. Oj, niech już ta pogoda się zmieni.
Zmieniła się. Choć planowałem skorzystać ze sprzyjającej fazy Księżyca (pełnia około Wielkanocy odebrała szanse na obserwacje głębokiego nieba mimo wspaniałych warunków) i spędzić wolną Majówkę na obserwacjach, to porzuciłem swoje preferencje i w końcówce kwietnia byłem szczęśliwy z intensywnego deszczu. Mimo że ostatnie cztery dni kwietnia, to maksymalnie średnio tylko 12 stopni, co kojarzy się raczej z pogodą "barową", był to dla mnie powód do radości. Przyroda nadal przejawiała opóźnienie, a trawa nie rosła jak w laboratorium - jednak sytuacja hydrologiczna zaczęła się poprawiać. Przez cztery dni zamykające miesiąc, spadło 47 mm deszczu, co stanowi aż 81% sumy całego kwietnia! Kwiecień 2019 jest książkowym dowodem tego, że sucha liczba przedstawiająca opady w tabelce, to nie wszystko, bowiem da się ją wyrobić w skrajnie niesprawiedliwy sposób. Kwiecień 2019 długo pretendował do bycia trzecim najbardziej suchym kwietniem po 1961 i 2009 roku, ale w odróżnieniu od nich - miał już za sobą bardzo suchy marzec. A przed sobą? Oby unormowanie. Już wtedy, w kwietniu wydawało mi się, że 2019 rok lubi skrajności. Gdybym wiedział co spotka mnie w kolejnych dwóch miesiącach. A w sumie to trzech. A nawet czterech... Zwyczajna w kończącym się kwietniu była tylko temperatura, która wynosząc 9,6 stopnia, weszła w sumie do współczesnej normy, choć oczywiście bezwzględnie był to miesiąc ciepły. W staraniu się o dorównanie faktycznej normie przeszkodził strzał ciepła z 25-26 kwietnia. Tak jak ostatni kwartet przeszkodził staraniom o naprawdę wyśrubowany antyrekord sumy opadów dotychczas minionej części roku. A co przeszkodzi majowi, który w prognozach jawił się jako coraz gorszy?kmroz - 20 Styczeń 2020, 22:51 Dotychczas to forum było pełne całkowicie niezrozumiałego wychwalania tego naprawdę przeciętnego, dość bylejakiego w mojej opinii kwietnia. Usłonecznienie to nie wszystko!
Cieszę się, że znalazła się jednak opinia podobna do mojej. Mocno podpisuje się pod tym co napisałeś, niestety z jednym małym wyjątkiem - ostatnim kwartetem, który u mnie nadal był skrajnie suchy i przypięczętował rekord suchoty.... Ale, żeby nie było tak prosto, mało brakowało by tego uniknąć, wystarczy, żeby burze z gradem z 29.04 skierowały się nie kilkadziesiąt, nie kilkanaście, tylko KILKA kilometrów na NW.... W Piasecznie srogo tamtego dnia podlało i powaliło gradzinami. Ogólnie obszary objęte komórkami burzowymi bardzo analogiczne w regionie Mazowsza do nocy z 12/13.08, tylko burza przesuwała się w odwrotnym kierunku.
Ale mimo, że mnie minęło, to uważam ten 29.04 za najciekawszy i chyba najfajniejszy dzień tego kwietnia, chociaż następujący po nim też był bardzo ciekawy, ogólnie trio 29.04-1.05 uważam za naprawdę dobre u mnie, temperatury po 18-22 w dzień z nocami dalekimi od mrozów i słonkiem z cumulusami i burzowymi akcentami 29.04, oraz "deszczem" 1.05 pod wieczór. Gdyby to było trio majówkowe (1-3.05) to bym chyba uznał to za najlepszą majówkę tego wieku (majówką określam właśnie ten stały okres 1-3.05)Jacob - 20 Styczeń 2020, 23:03 Ja nie zauważyłem żeby ktoś wychwalał ten kwiecień zpoza mną
Jakby przyszło po takim samym maju normalne lato, z normalnymi opadami tj. 10 lat wcześniej, to byście się tak nie czepiali tego kwietnia kmroz - 20 Styczeń 2020, 23:05 W dniu 29.04.2019 na południu kraju była kontynuacja ciągłych, umiarkowanych opadów, w tym samym czasie właśnie na wschodzie kraju zaczęły wykluwać się komórki burzowe (przyznam, że mnie trochę zaskoczyły). Pierwsze z nich zaczęły się pojawiać jeszcze przed 14:00 na granicy woj. mazowieckiego i podlaskiego. Po 15:00 można było już dostrzec łańuch burz (tzw. training storms), ciągnący się wdłuż DK50 od Mińska do Grójca i dalej na południowy zachód aż po Opoczno. Nie przesuwał się on jednak w 100% równolegle, lecz minimalnie przesuwał w kierunku zachodnim.
Po godzinie 16:00 można było dostrzec iż w całym układzie burzowym powstały trzy szczególnie groźne ogniska. Jedno właśnie na południowo-wschodnich przedmieściach Warszawy, drugie na zachód od Grójca, a trzecie, nowo dobudowane, w okolicy Łowicza na NE woj. łódzkiego. Później powstało jeszcze takie czwarte, w okolicy Warki i to chyba ono było najbardziej zjawiskowe.
Po godzinie 17:00 burze opuściły aglomerację warszawską, niestety znaczącą jej część omijając całkowicie bokiem, a południowe obrzeża z kolei doświadczając aż za mocno. I właśnie wtedy do okolic Grójca dotarła ta superkomórka (?) z okolicy Warki, pamiętam, że nawet w Telewizji było o groźnej ulewie i gradobiciu na S7. Pozostałe komórki dotarły już do woj, łódzkiego, ale wcale nie osłabły, jeszcze długa droga była przed tymi burzami
kmroz - 20 Styczeń 2020, 23:14
Jacob napisał/a:
a nie zauważyłem żeby ktoś wychwalał ten kwiecień zpoza mną
Jakby przyszło po takim samym maju normalne lato, z normalnymi opadami tj. 10 lat wcześniej, to byście się tak nie czepiali tego kwietnia
Dla mnie to był po prostu typowy miesiąc, który mnie naprawdę niczym nie urzekł, 2-3 lata temu inaczej bym do tego podszedł, ale teraz po prostu sam fakt ekstremalnego usłonecznienia nie wspomagany jakimiś innymi dokonaniami nie jest w stanie mnie w pełni zadowolić. A tu niestety wiązało się to z dużymi amplitudami, albo silnym wiatrem (oczywiście nie naraz...) i po drodze jeszcze dużym ochłodzeniem. Zresztą co będę tu mówił, Piotr to doskonale za mnie opisał, o wiele jaśniej.
Suma opadów (ciężko ją nazywać sumą....) to też oczywiście gigantyczny minus, ale nie zgodzę się, że przez lato tak hejtuje ten kwiecień, ba, gdybym wiedział co mnie czeka w maju pewnie byłbym nawet spokojniejszy, niestety kwiecień ten kończyłem tylko z jedną myślą: "Deszczuuuuuuuuuu!"
Jeszcze dodam na koniec, że po wielu przemyśleniach w moim rankingu też mocno spadł kwiecień 2009, który jednak jest wart docenienia za większą stabilność i brak skrajności, nie przyniósł też takich wiatrów. I jakkolwiek trudno mi w to uwierzyć, był u mnie bardziej wilgotny. Trudno, bo w przeciwieństwie do kwietnia 2019 był praktycznie pozbawiony załamań pogody, takie były w zasadzie 2 w całym miesiącu...PiotrNS - 20 Styczeń 2020, 23:19 Pamiętam że w którymś z dni w końcówce kwietnia, znacząca burza o dużej aktywności elektrycznej przeszła także przez Łódź. 29 kwietnia w Warszawie i okolicach był rzeczywiście bardzo ciekawy, choć szkoda że komórki burzowe tego dnia był tak lokalne. Niestety w odróżnieniu od mojego regionu, u Ciebie aż do końca I dekady maja trwał regularny dramat z opadami. Kiedy w niektórych regionach sytuacja hydrologiczna szła już ku dobremu, Mazowsze nadal stepowiało.
Kwiecień 2019 zasadniczo oceniam neutralnie i sam nie wiem z jaką orientacją - na plus czy minus. Na plus na pewno poczytam fakt, że za sprawą dużej ilości pogodnego nieba, miesiąc wizualnie się podobał, a dodatkowo przyniósł wymarzoną przez wielu prawdziwie wiosenną Wielkanoc - co jest też dziełem przypadku, gdyby pogoda jak 18-20.04 zdarzyła się trochę wcześniej/później, to mało kto zwróciłby na nią uwagę.
Minusy niestety też gromadzą się w tym miesiącu licznie, a przede wszystkim za sprawą suszy + dodatkowo muszę wspomnieć (o czym zapomniałem) iż był to u mnie pierwszy od 2010 roku kwiecień pozbawiony burzy. Usłonecznienie ostatnio coraz częściej mi się przejada, kiedy mam z tyłu głowy świadomość, że trwa kiepska sytuacja opadowa i/lub temperatury nie są takie, jakich można spokojnie oczekiwać po tej porze roku (co nie oznacza że za wysokie!) W kwietniu 2019 lampa towarzyszyła właśnie na ogół chłodnym dniom To taki kwiecień, który chciał być jak 2009, ale prawie wcale mu to nie wychodziło.