Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Makro - Wiosna 2020
zgryźliwy tetryk - 15 Marzec 2021, 20:42 Jeśli wiosna to co roku. Bez wyjątku, inaczej jest to ściema" czyli fałsz. Za to (powtarzam) Słońce w punkt Barana weszło punktualnie i wtedy dzień i noc liczyły równo po 12 godzin. Na tym polega początek wiosny.pawel - 15 Marzec 2021, 21:13 Na tym polega równonoc wiosenna i początek wiosny astronomicznej, a nie wiosny samej w sobie. A poza tym załamanie światła dodatkowo wydłuża dzień o kilkanaście minut.zgryźliwy tetryk - 15 Marzec 2021, 22:00
pawel napisał/a:
Na tym polega równonoc wiosenna i początek wiosny astronomicznej, a nie wiosny samej w sobie.
Jak zapewne wiesz z doświadczenia "wiosna sama w sobie" zaczyna się nieregularnie, wiec ustalanie jej (a także pozostałych pór roku) początku i końca całkowicie pozbawione jest sensu. Jedynie "mechanika nieba", w tym obroty Ziemi są niezmienne od prawieków. I tylko na tym możemy oprzeć rachubę pór roku, na długości dni, na ich "przybywaniu" i "ubywaniu", na przesileniach i równonocach. To są zjawiska stałe, regularnie powtarzalne. A klimat Pamiętam że nawet w czasie astronomicznej wiosny potrafił popadać śnieg. Pamiętasz wielkanoc 2013 roku A jesień 1998 roku Wtedy w czasie pogrzebu mojego ojca (druga polowa listopada) Warszawa była pokryta śniegiem i był spory mróz. Za to święta były jesienne. Więc nie ma sensu kurczowo trzymać się klimatycznych i meteorologicznych terminów początków i końców prawdziwych pór roku, bo z tym bywa bardzo różnie. Jedyną stałą rachubą jest rachuba astronomiczna i kalendarzowa będąca uproszczeniem tej pierwszej.kmroz - 15 Marzec 2021, 22:05 Never ending discussion zgryźliwy tetryk - 15 Marzec 2021, 22:18
kmroz napisał/a:
Never ending discussion
Zupełnie jak w tym cytowanym przez mnie wcześniej wierszyku Mickiewicza
U nas, kto jest niby chory,
Zwołuje zaraz doktory;
Lecz czując się bardzo słaby
Prosi chłopa albo baby.
Ci ze swego aptekarstwa
Potrafiają i podagrze,
I chiragrze, i głuchotom,
I suchotom, i głupotom
Radzić. A i u nich wszakże
Nie masz na upór lekarstwa.
Mieszkał Mazur blisko Zgierza,
Któremu zginęła suka,
Straż domostwa i spichlerza.
Gdy jej z żalem i kłopotem
W okolicy całej szuka,
Wróciła się tydzień potem.
Ledwie poznał, że to ona;
Bo była wpół ogolona.
"O zbóje! zeby ją skryli,
Używają takich figli,
Że biedaczkę wygolili!"
"Powiedz raczej, że ostrzygli
- Robi mu uwagę żona -
Bo psów nie golą, lecz strzygą".
"A no patrzajcies no mi go, -
- Odpowie Mazur z przekąsem -
Jakaś ty mi dyć uczona!
Mając gołe jak pięść lice,
Chcesz nauczać nas pod wąsem,
Co jest brzytwa, co nozyce?
Przecież dobrze, suko miła,
Ześ tu jest, choć ogolona".
"I jam rada, ze wróciła, -
- Odpowiada na to żona -
Choć wróciła ostrzyzona".
"A nasz pan, co mu łysina
Przyświeca się jak ta psina,
Myślisz, ze jest postrzyzona?..."
"A wąsiki ekonoma, -
- Odpowiada zaraz żona -
Co mu wiszą jak u soma,
A błyscą jak namascone,
Sąć gólone czy strzyżone?"
"Biez-ci licho tego soma
I pana, i ekonoma, -
- Dobroduszny Mazur rzecze -
Dobrze, ze suka jest doma,
Choć tak szpetnie ogolona".
"Prawdę mówisz, mój człowiecze,
Toć i jam się ucieszyła
- Odpowiada zaraz żona -
Ze się suka powróciła,
Choć tak szpetnie ostrzyzona".
"Głupiaś z twymi nozycami!"
"I ty z twoimi brzytwami!..."
"Ze golona, przypatrzze się!"
"Ze strzyzona, pokaze się!
A dyć-ze to nierówne cięcie,
Co jak kosa trawę siecze".
"A dyć to w skórę zarznięcie,
Jak jak doktor... aż krew ciecze".
Tak się kłócą mąż i żona;
Miasto Zgierz całe się zbiega,
A krzyk wkoło się rozlega:
"Ogólona!" "Ostrzyzona!"
Idzie sąsiad: "Niechaj przyjdzie.
Niech się wpatrzy i przekona".
Jedzie Żydi "Podjedź no, Zydzie.
Czy golona, czy strzyzona?"
Od Żyda aż do plebana,
Od plebana aż do pana,
Sprawa zapieczętowana:
Co rzekł sąsiad, i Żyd potwierdził,
Pleban przyznał, to pan stwierdził:
Że wygrała męska strona,
Że suka jest ogolona.
Wracają do domu strony,
Po drodze chłop pyta żony:
Czy wyroku treść pamięta?
Ona milczy jak zaklęta.
U progu suka ich wita;
"Pódź tu, moja ogolona!"
- Woła mąż, na to kobiéta:
"Pódź tu, moja ostrzyzona!"
Mazur wściekł się, już nie gada
Ani żonie odpowiada,
Tylko wziąwszy pod rękawki
Wlecze ją wprost do sadzawki
I topi jak kadź ogórków.
Ona, nie nawykła nurków,
Już się zachłysnęła nieraz;
On, trzymając za ramiona,
Gnębi krzycząc: "A no teraz;
Czy golona, czy strzyżona?"
Biedaczka, ze śmiercią w walce,
Czując skonu paraliże,
Wytknęła tylko dwa palce
I za odpowiedź palcami,
Jakby dwiema nożycami,
Mężowi pod nosem strzyże.
Na ten widok uciekł z wody.
Ona poszła do gospody,
On się puścił aż do Zgierza
I tam przystał za żołnierza.
P.S. Może nie będziemy topić się nawzajem