To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum wielotematyczne LUKEDIRT
Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!

Poezja - MAGIA POEZJI

PiotrNS - 14 Listopad 2019, 18:14

@zgryzliwy tetryk, piękny wiersz, bardzo przejmujący. Uświadamia tragedię tysięcy ludzi w tym ciężkim czasie, zmuszanych do bratobójczych walk.
Dla rozluźnienia wstawiam jeden ze swoich ulubionych wierszy. Jako prawie-góral jestem do niego wręcz przywiązany, dla mnie to wyjątkowo magiczna poezja :)

Kazimierz Przerwa-Tetmajer "Melodia mgieł nocnych" (nad Czarnym Stawem Gąsienicowym)

Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,

Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…

Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,

Co nam ciała przezrocze tęczą blasków nasyca,

I wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,

I limb szumy powiewne i w smrekowym szept borze,

Pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną,

Dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.

Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,

Lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…

Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,

Lećmy, lećmy ją żegnać, zanim spadnie i skona,

Puchem z mlecza się bawmy i ćmy błoną przezroczą,

I sów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą,

Nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci,

Jak my same, i w nikłe oplatajmy go sieci,

Z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,

Gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,

A wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,

Nim je zerwie i w pląsy znów pogoni nas skocznie

zgryźliwy tetryk - 14 Listopad 2019, 18:33

A to Broniewski. Poeta dzisiaj wyklęty ale mimo to wielki:


Władysław Broniewski "Ballady i romanse"


Słuchaj dzieweczko! Ona nie słucha...
To dzień biały, to miasteczko..."
Nie ma miasteczka, nie ma żywego ducha,
po gruzach biega naga, ruda Ryfka,
trzynastoletnie dziecko.

Przejeżdżali grubi Niemcy w grubym tanku.
(Uciekaj, uciekaj Ryfka!)
"Mama pod gruzami, tata w Majdanku..."
Roześmiała się, zakręciła się, znikła.

I przejeżdżał znajomy, dobry łyk z Lubartowa:
"Masz, Ryfka, bułkę, żebyś była zdrowa..."
Wzięła, ugryzła, zaświeciła zębami:
"Ja zaniosę tacie i mamie."

Przejeżdżał chłop, rzucił grosik,
przejeżdżała baba, też dała cosik,
przejeżdżało dużo, dużo luda,
każdy się dziwił, że goła i ruda.

I przejeżdżał bolejący Pan Jezus,
SS-mani go wiedli na męki,
postawili ich oboje pod miedzą,
potem wzięli karabiny do ręki.

"Słuchaj, Jezu, słuchaj, Ryfka, sie Juden,
za koronę cierniową, za te włosy rude,
za to, żeście nadzy, za to, żeśmy winni,
obojeście umrzeć powinni."

I ozwało się Alleluja w Galilei,
i oboje anieleli po kolei,
potem salwa rozległa się głucha...
"Słuchaj, dzieweczko!...Ona nie słucha...

****************************************************************
Cytat:
Jako prawie-góral jestem do niego wręcz przywiązany

A może LACH :?: https://pl.wikipedia.org/wiki/Lachy_S%C4%85deckie

kmroz - 1 Grudzień 2019, 13:01

Widzę, że dużo tu wierszy trafiło, więc być może zdubluje. Ale mi się bardzo podobał ten wiersz:




Sami przyznacie, że urocze ;)

Autorem tego wiersza był, jak teraz doczytałem, wcale nie Czesław Miłosz, tylko Zbigniew Turek.

PS. Jak ktoś nie wie o co chodzi, to czytajcie "wierszami", a nie "zwrotkami" :mrgreen: :mrgreen:

kmroz - 1 Grudzień 2019, 13:10

A tego trenu Kochanowskiego się uczyłem na pamięć w drugiej klasie gimnazjum:


TREN V

Jako oliwka mała pod wysokim sadem
Idzie z ziemie ku górze macierzyńskim szladem,
Jeszcze ani gałązek, ani listków rodząc,
Sama tylko dopiro szczupłym prątkiem wschodząc;
Tę, jesli ostre ciernie lub rodne pokrzywy
Uprzątając, sadownik podciął ukwapliwy,
Mdleje zaraz, a zbywszy siły przyrodzonej,
Upada przed nogami matki ulubionej.
Takci sie mej namilszej Orszuli dostało:
Przed oczyma rodziców swoich rostąc, mało
Od ziemie sie co wznióswszy, duchem zaraźliwym
Srogiej śmierci otchniona, rodzicom troskliwym
U nóg martwa upadła. O zła Persefono,
Mogłażeś tak wielu łzam dać upłynąć płono?

Pamiętam, jak z przyczyn braku czasu, musieliśmy go recytować podczas Zielonej Szkoły w... Rzymie. I to na plaży :mrgreen: Pisaliśmy tam też... klasówkę z historii (już nie pamiętam jaki dział). Miało to miejsce dokładnie 1.06.2012.

Nawet jest zdjęcie jak ją pisaliśmy, ale wstawienie zdjęcia dzieci poniżej 15 roku życia (no, przynajmniej części z nas) w stroju kąpielowym mogłoby być kontrowersyjne. :lol: :lol:

Z tamtego wyjazdu pamiętam jeszcze powrót samolotem do Polski w dniu... 2.06.2012. Ci, którzy się interesują pogodą, chyba wiedzą jaki był to szok termiczny... Był to jedyny w obecnej dekadzie dzień lata, w którym średnia dobowa nie przekroczyła 10 stopni :!: I co ciekawe... przy dość słonecznej pogodzie :shock: :shock: :shock:

zgryźliwy tetryk - 1 Grudzień 2019, 14:35

Teraz erotyki Mickiewicza
Moja pieszczotka
Adam Mickiewicz
Moja pieszczotka, gdy w wesołej chwili

Pocznie szczebiotać i kwilić, i gruchać,

Tak mile grucha, szczebioce i kwili,

Że nie chcąc słówka żadnego postradać

Nie śmiem przerywać, nie śmiem, nie śmiem odpowiadać

I tylko chciałbym słuchać, słuchać, słuchać.



Lecz mowy żywość gdy oczki zapali

I pocznie mocniej jagody różować,

Perłowe ząbki błysną śród korali;

Ach! wtenczas śmielej w oczęta spoglądam,

Usta pomykam i słuchać nie żądam,

Tylko całować, całować, całować.
*********************************************
Potępi nas świętoszek
Adam Mickiewicz
Potępi nas świętoszek, rozpustnik wyśmieje,

Że chociaż samotnymi otoczeni ściany,

Chociaż ona tak młoda, ja tak zakochany,

Przecież ja oczy spuszczam, a ona łzy leje.



Ja bronię się ponętom, ona i nadzieje

Chce odstraszyć, co chwila brząkając kajdany,

Którymi ręce związał nam los opłakany.

Nie wiemy sami, co się w sercach naszych dzieje.



Jestże to ból? lub rozkosz? Gdy czuję ściśnienia

Twych dłoni, kiedy z ustek zachwycę płomienia,

Luba! czyż mogę temu dać imię cierpienia?



Ale kiedy się łzami nasze lica zroszą,

Gdy się ostatki życia z westchnieniem unoszą:

Luba! czyliż to mogę nazywać rozkoszą?
*********************************************
Niepewność
Adam Mickiewicz
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,

Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;

Jednakże gdy cię długo nie oglądam

Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam

I tęskniąc sobie zadaję pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?



Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu

W myśli twojego odnowić obrazu;

Jednakże nieraz czuję mimo chęci,

Że on jest zawsze blisko mej pamięci.

I znowu sobie powtarzam pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?



Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,

Abym przed tobą szedł wylewać żale;

Idąc bez celu, nie pilnując drogi,

Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;

I wchodząc sobie zadaję pytanie:

Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?



Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,

Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;

Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,

Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.

I znowu sobie powtarzam pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?



Kiedy położysz rękę na me dłonie,

Luba mię jakaś spokojność owionie,

Zda się, że lekkim snem zakończę życie;

Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,

Które mi głośno zadaje pytanie:

Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?



Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,

Wieszczy duch mymi ustami nie władał;

Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,

Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;

I zapisałem na końcu pytanie:

Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?


A teraz "suplement" do ostatniego z powyższych erotyków.

PiotrNS - 1 Grudzień 2019, 15:54

Wiersz Zbigniewa Turka znakomity :) Ja nie uczyłem się żadnego trenu na pamięć, ale w gimnazjum miałem wyrecytować wybrany fragment "Pana Tadeusza", wybrałem sobie ten.


Nad Soplicowem słońce weszło, i już padło

Na strzechy, i przez szpary w stodołę się wkradło:

I po ciemnozielonym, świeżym, wonnym sianie,

Z którego młodzież sobie zrobiła posłanie,

Rozpływały się złote, migające pręgi

Z otworu czarnej strzechy, jak z warkocza wstęgi;

I słońce usta sennych promykiem poranka

Draźni, jak dziewczę kłosem budzące kochanka.

Już wróble skacząc świerkać zaczęły pod strzechą,

Już trzykroć gęgnął gęsior, a za nim jak echo

Odezwały się chorem kaczki i indyki,

I słychać bydła w pole idącego ryki.



Wstała młodzież. Tadeusz jeszcze senny leży,

Bo też najpóźniej zasnął; z wczorajszej wieczerzy

Wrócił tak niespokojny, że o kurów pianiu

Jeszcze oczu nie zmrużył, a na swym posłaniu

Tak kręcił się, że w siano jak w wodę utonął,

I spał twardo, aż zimny wiatr w oczy mu wionął,

Gdy skrzypiące stodoły drzwi otwarto z trzaskiem

I bernardyn ksiądz Robak wszedł z węzlastym paskiem,

"Surge, puer!" wołając i ponad barkami

Rubasznie wywijając pasek z ogórkami.



Już na dziedzińcu słychać myśliwskie okrzyki,

Wyprowadzają konie, zajeżdżają bryki,

Ledwie dziedziniec taką gromadę ogarnie;

Odezwały się trąby, otworzono psiarnie;

Zgraja chartów, wypadłszy, wesoło skowycze;

Widząc rumaki szczwaczów, dojeżdżaczów smycze,

Psy jak szalone cwałem śmigają po dworze,

Potem biegą i kładą szyje na obroże.

Wszystko to bardzo dobre polowanie wróży.

Nareszcie Podkomorzy dał rozkaz podróży.



Ruszyli szczwacze z wolna, jeden tuż za drugim,

Ale za bramą rzędem rozbiegli się długim;

W środku jechali obok Asesor z Rejentem,

A choć na siebie czasem patrzyli ze wstrętem,

Rozmawiali przyjaźnie, jak ludzie honoru

Idąc na rozstrzygnienie śmiertelnego sporu;

Nikt ze słów zawziętości ich poznać nie zdoła;

Pan Rejent wiódł Kusego, Asesor Sokoła.

Z tyłu damy w pojazdach, młodzieńcy stronami,

Czwałując tuż przy kołach, gadali z damami.



Ksiądz Robak po dziedzińcu wolnym chodził krokiem,

Kończąc ranne pacierze; ale rzucał okiem

Na pana Tadeusza, marszczył się, uśmiechał,

Wreszcie kiwnął nań palcem; Tadeusz podjechał;

Robak palcem po nosie dawał mu znak groźby:

Lecz mimo Tadeusza pytania i prośby,

Ażeby mu wyraźnie, co chce, wytłumaczył,

Bernardyn odpowiedzieć ni spójrzeć nie raczył,

Kaptur tylko nasunął i pacierz swój kończył;

Więc Tadeusz odjechał i z gośćmi się złączył.



Właśnie wtenczas myśliwi smycze zatrzymali

I wszyscy nieruchomi w miejscach swoich stali;

Jeden drugiemu ręką dawał znak milczenia,

A wszyscy obrócili oczy do kamienia,

Nad którym stał pan Sędzia; on zwierza obaczył

I rąk skinieniem swoje rozkazy tłumaczył.

Pojęli wszyscy, stoją, a środkiem po roli

Asesor i pan Rejent kłusują powoli;

Tadeusz, będąc bliższy, obudwu wyprzedził,

Stanął obok Sędziego i oczyma śledził.

Dawno już nie był w polu; na szarej przestrzeni

Trudno dojrzeć szaraka, zwłaszcza wśród kamieni.

Pokazał mu pan Sędzia; siedział biedny zając,

Płaszcząc się pod kamieniem, uszy nadstawiając,

Okiem czerwonym spotkał myśliwców wejrzenie

I, jakby urzeczony, czując przeznaczenie,

Ze strachu od ich oczu nie mógł zwrócić oka

I pod opoką siedział martwy jak opoka.

Tymczasem kurz na roli rośnie coraz bliżéj,

Pędzi na smyczy Kusy, za nim Sokoł chyży,

Tuż Asesor z Rejentem razem wrzaśli z tyłu:

"Wyczha! wyczha!" i z psami znikli w kłębach pyłu.

PS. Lekcja na plaży brzmi bardzo ciekawie, ja na zielonej szkole byłem raz, ale trudno było nas zmobilizować do nauki i ostatecznie niewiele udało się zrobić ;) W 2012 roku też byłem w Rzymie, trochę ponad trzy miesiące przed Tobą, w ferie zimowe. Kiedy odwiedziłem Wieczne Miasto, tematem numer jeden były w nim niedawne opady śniegu, właściciel jednej z kawiarni wywołał sobie nawet zdjęcie zaśnieżonej ulicy i powiesił nad kasą, chwaląc się pogodową anomalią wszystkim turystom :D To był ten słynny luty, kiedy dzień po wyrwaniu się z okowów syberyjskiego mrozu, 12 lutego zima dopadła mnie w Wenecji, może widziałeś moje zdjęcia :)

zgryźliwy tetryk - 1 Grudzień 2019, 17:42

Biskup Ignacy Krasicki potrafił zakpić nawet ze swoich utworów.
Najpierw napisał tak:
Hymn do miłości ojczyzny

Święta miłości kochanej Ojczyzny,
Czują Cię tylko umysły poczciwe !
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,
Dla ciebie więzy, pęta nie zelżywe.
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe.
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać.


A potem to sparodiował w Monachomachii


Wdzięczna miłości kochanej szklenice.
Czuje cię każdy i słaby, i zdrowy
Dla ciebie mile są ciemne piwnice,
Dla ciebie znośna duszność i ból głowy.
Słodzisz frasunki, uśmierzasz tęsknice;
W tobie pociecha, w tobie zysk gotowy.
Byle cię można znaleźć, byle kupić,
Nie żal skosztować, nie żal się i upić.



kmroz - 6 Grudzień 2019, 23:04

Piotr NS, z Pana Tadeusza, to obowiązkowa była inwokacja u mnie w gimnazjum. Całego dzieła, przyznam się, nigdy w pełni nie przeczytałem, tylko film obejrzany. A polonez z tego filmu czasami leci w tle na moim komputerze :mrgreen:


zgryźliwy tetryk - 7 Grudzień 2019, 17:12

A to wklejam tylko w formie linku, gdyż jest to pastisz mickiewiczowskiego Pana Tadeusza . Jego autorstwo przypisywane jest Aleksandrowi Fredrze, XIX-wiecznemu satyrykowi Włodzimierzowi Zagórskiemu lub Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu. Kto chce niech kliknie i czyta ;-)
https://pl.wikisource.org/wiki/Pan_Tadeusz_-_XIII_Ksi%C4%99ga

PiotrNS - 24 Grudzień 2019, 11:49

"Wędrowiec"

Jest przy drodze maleńka kapliczka
Kwiaty dawno mróz zwarzył w doniczkach.
Wokół leży śnieg biały jak mleko
a do chaty najbliższej daleko.

Nawet śladu nie widać człowieka
Siedzi Chrystus w kapliczce i czeka,
że ktoś przyjdzie by pacierz odmówić,
lecz mróz w domach zatrzymał dziś ludzi.

Podparł Jezus się ręką pod brodę:
- Któż by przyszedł tu w taką pogodę,
gdy śnieg pada, wciąż pada na ziemię.
Spuścił głowę i zda się, że drzemie.

Nagle słyszy, ktoś chyba się zbliża.
Człowiek. Ręką uczynił znak krzyża:
- W imię Ojca i Syna i Ducha...
Panie Boże! Wędrowca wysłuchaj.

Starzec ręce do góry wzniósł sine:
- Pozwól dzisiaj powitać Dziecinę
nie na mrozie, co lodem skuł pole,
lecz gdzieś w cieple, pod dachem, przy stole.

Przed kapliczką pomodlił się szczerze.
"Zdrowaś Mario" odmówił i "Wierzę",
I powtarzał modlitwy wciąż inne...
Rzekł mu Jezus: - Wędrowcze, siądź przy mnie.

Nikt nie może w Wigilię być przecież
samiuteńki i smutny na świecie.
Chrystus dłonią podrapał się w czoło
I do starca powiedział wesoło.

- Zaraz gwiazdę zapalę nad drogą
tym, co trafić do domów nie mogą,
aby wiodło strudzonych jej światło
drogą prostą, bezpieczną i łatwą.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group