Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Muzyka - Kolędy
kmroz - 22 Grudzień 2020, 02:05 To u mnie nikt nie pije w Wigilię xD
Ale podobno kiedyś było inaczej u moich przodków. Moi rodzice opowiadają, że oboje w dzieciństwie jeździli nie na Święta, tylko na libacje.Janekl - 22 Grudzień 2020, 12:14
jorguś napisał/a:
Ja przyznam się, że kiedyś, w okolicach osiemnastki i potem podczas wakacji pomaturalnych lubiłem "dać w palnik", teraz z tego wydoroślałem, czasami lubię się napić więcej niż symbolicznie, ale nie jest mi to jakoś do szczęścia potrzebne, zwłaszcza że kac potrafi potem mocno zniechęcić do melanżowania, a zbyt mocny stan upojenia może wprowadzić trochę nieporozumień w relacjach międzyludzkich
Ja ogólnie nie jestem abstynentem ale ogólnie prawie nie piję a z alkoholi to tylko jakieś piwko lub nalewka no i na toast szampan. Ogólnie byłem na co najmniej 50-ciu weselach bo mam naprawdę dużą rodzinę i zawsze byłem trzeźwy jedynie kieliszek szampana i zawsze się dobrze bawiłem. Mój ojciec niestety był alkoholikiem więc ja i rodzeństwo nie pijemy bo już za nas dosyć wypił.kmroz - 22 Grudzień 2020, 14:40 Na tym forum to chyba poznałem więcej osób (prawie) abstynenckich, niż w realu PiotrNS - 22 Grudzień 2020, 20:37 Ja zauważyłem u siebie też takie ciekawe zjawisko, że w wieku 16-17 lat podczas wakacji, najczęściej po wyjazdach rowerowych, mocno mnie korciło i aż nie mogłem się doczekać, aż z czystym sumieniem i legalnie będę mógł sobie w ten sposób "dogodzić" A później skończyłem 18 lat i ta ochota kompletnie odeszła, przez pierwsze pełnoletnie wakacje nie napiłem się niczego z procentami W 2018 przyniosłem wino na studniówkę (legalnie, bez krycia), a w wakacje wypiłem pierwsze w życiu piwo. Było to dobre lokalne, rzemieślnicze piwerko Ischia z Sardynii. Później już w domu kilka razy uraczyłem się złocistym trunkiem, ale tylko po jednym, na koniec gorącego dnia pod rozgwieżdżonym niebem. Później znowu jakoś odeszła mi ochota i na razie nie ciągnie mnie do picia Znam kilka osób, które podobnie jak Janek, nie piją lub piją bardzo mało z powodu złych wspomnień z przeszłości, w pełni to rozumiem, choć na szczęście nigdy nie miałem z podobnymi problemami bezpośredniej styczności.FKP - 22 Grudzień 2020, 21:28 PiotrNS, Mnie tam nigdy nie korciło, żeby się napić jorguś - 22 Grudzień 2020, 21:49 Ja w sumie znam osobiście jednego kolegę abstynenta, jak poznałem go na początku liceum to wtedy już deklarował się jako niepijący, spożywał jakiś alkohol w gimnazjum, ale właśnie z jakiegoś powodu zaprzestał tego jeszcze przed bierzmowaniem, a tam podpisał jakąś deklarację niespożywania alkoholu do 18-tki i mimo wielu nalegań potrafił z tym wytrwać nie tylko do 18-tki, ale i teraz, 4 lata od uzyskania pełnoletności twardo się tego trzyma To chyba jedyny taki przypadek, choć mam też znajomych, którzy po prostu mało piją, bo nie lubią i nie odczuwają z tego większej przyjemności zgryźliwy tetryk - 22 Grudzień 2020, 21:51 Lubie gatunkowe piwo, lubię wino półwytrawne gronowe (w rozsądnych ilościach i powolnym "tempie"), także w małych ilościach domowe nalewki mojej żony, ale "czysta-ojczysta" wprost mnie odrzuca. Także bimber. Nie miałem kumpli, bo dla tych co znałem "popijawa" była największą "radochą".PiotrNS - 22 Grudzień 2020, 21:59 Ja czystej-ojczystej nigdy nie miałem w ustach Jedyny wysokoprocentowy alkohol, którego się napiłem, to była nalewka z lukrecji na dobre trawienie raz po obfitej kolacji z rodziną. A zadeklarowanego abstynenta wśród swoich znajomych raczej nie mam, w ogóle mało kto wytrwał do 18 urodzin.jorguś - 22 Grudzień 2020, 22:06 Ja pierwszy alkohol wypiłem w wieku 15,5 roku i było to piwo Somersby xd A czysta ojczysta to 16 urodziny i byłem jednak dość mocno opóźniony względem innych, jak w 2015 roku poszedłem na 18-tke kolegi i widziałem młodsze ode mnie, drobne dziewczyny solidnie zaprawione w bojach, to przeszło mi wtedy przez myśl kiedy one musiały zaczynać, że doszły do takiej perfekcji hahaPiotrNS - 22 Grudzień 2020, 22:41 To ja nie mam się czym chwalić W wieku 12 lat i 9 miesięcy byliśmy samochodem na włoskiej Elbie i (chociaż generalnie nie mam choroby lokomocyjnej) i jazda tamtejszymi bardzo krętymi górskimi drogami sprawiło, że robiło mi się niedobrze. Jednego dnia jechaliśmy akurat tamtędy na kolację i już ledwo wytrzymywałem, podobno byłem cały zielony. Prawdopodobnie podtrułem się kanapką zjedzoną gdzieś w porcie, po tym jak przypłynęliśmy promem do Portoferraio, miasta na drugim końcu wyspy. Wtedy wujek zaproponował, żebym napił się trochę białego wina zmieszanego z wodą i kiedy skosztowałem, od razu poczułem się lepiej i około półgodzinny przejazd z powrotem z restauracji do hotelu nie sprawił mi już problemu