A przecież można to było załatwić tak aby "wilk był syty i owca cała".Na przykład w niektórych miejscach w pobliżu sklepów wszystkie miejsca są zajęte przez zaparkowane auta. Cóż wtedy robię. Po prostu wypuszczam żonę, aby szła do sklepu, a sam pozostaję w aucie. Gdy któryś z kierowców zaparkowanych aut chce wyjechać, zwyczajnie podjeżdżam kilka metrów do przodu lub do tyłu i go wypuszczam. Potem natychmiast zajmuję zwolnione przez niego miejsce. Ten co zastawił bramę mógł grzecznie przepuścić auto wyjeżdżające z tej posesji, a potem wrócić na to samo miejsce (lub inne, gdyby się zwolniło).. Chodzi o to, aby on nie oddalał się od auta, aby umożliwić wjazd na tę posesje lub wyjazd z niej .