Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Ogólnie o pogodzie i klimacie - W jaki sposób ewoluowały Wasze pogodowe upodobania?
PiotrNS - 27 Marzec 2020, 15:16 Moja labradorka dołączyła do nas w pierwszym dniu jednego z najpiękniejszych letnich miesięcy ruchomych w historii - 26 lipca 2008 roku. To było wspaniałe, piękne lato, sierpień i zabawy z małym pieskiem pamiętam wręcz dzień po dniu To był też miesiąc, kiedy straciłem kilka pluszaków i piłeczek, które teraz istnieją tylko w mojej pamięci Miała tylko jedną wadę - kopanie w grządkach. Wiosna i lato 2008, to ostatni rok, kiedy wszystko rozkwitło w całej potędze. Mieliśmy niesamowite bogactwo kwiatów, pamiętam dokładnie co gdzie rosło i kiedy kwitło. Niestety naszą Sabę trudno było tego oduczyć Na początku było mi żal, ale później nawet śmieszyło mnie, jak wykopała dziurę i rodzice na nią krzyczeli Zawsze wtedy była skrucha, a później recydywa. Najlepsze było jak kiedyś przez długi czas był z tym spokój i w nagrodę kupiliśmy jej kilka nowych zabawek - w kolejnych dniach połowę zjadła, a połowę... zakopała w grządkach xD Przygód było co niemiara i szkoda że to musi się skończyć.LukeDiRT - 27 Marzec 2020, 15:53 Mój pies zmarł podczas jednego z najlepszych pogodowo dni, a dokładnie 26 marca 2010 roku. Miałem go około 6 lat
Ale to już rozmowa na inny temat kmroz - 27 Marzec 2020, 16:20 Moja podczas dnia, który był paskudny, ale okazał się błogosławieństwem, przerywając jedną z najdrastyczniejszych ZIMOWYCH susz - 22.12.2019. Właśnie z powodu deszczowej pogody wypuściliśmy ją, zamiast normalnie z nią pójść i... już nie wróciła żywa. Pies bardzo niepokorny, wiele razy uciekała, gdy tylko się ją wypuszczało za bramę. Prędzej czy później musiało się to stać, to ten typ psa, który starości raczej nie dożyje... obecność genów posokowca zrobiła swoje...
Ale Łukasz ma rację, starczy już o psach i pogrzebach. W ciągu godziny postaram się wam napisać, do jakiego stopnia wyewoluowały moje preferencje i jak to mniej więcej przedstawia się w obecnej chwili.PiotrNS - 27 Marzec 2020, 17:27 Współczuję Kmroz, akurat na Święta
Jacob, ja też niektóre miesiące/epizody pamiętam słabo, chociaż były dosyć niezwykłe. O ile od 2006 roku pamiętam już całkiem sporo, a lato 2008 już w ogóle bardzo dokładnie (głównie za sprawą pieska), to kompletnie nie pamiętam upałów na początku września ani tego załamania pogody, które przyszło później. Od kiedy udzielam się na tym forum, nieraz dziwię się, że pamiętam niewiele z 2007 roku (jedynie po parę drobnych wspomnień z różnych miesięcy), natomiast bardzo dużo pamiętam z 2006. Niedawno pisałem o maju, który wydawał mi się wtedy bardzo przyjemny i ciepły, natomiast niepokoiłem się w końcówce wiosny i na początku czerwca. Zbliżał się mój pierwszy wyjazd na wczasy nad morzem, a tu tak zimno i deszczowo. Baliśmy się, że ten czerwiec 1985 przeciągnie się dalej i pobyt będzie nieudany. Na szczęście dokładnie w dniu mojego wyjazdu, 12 czerwca 2006 przyszła zmiana. Wróciliśmy dwa tygodnie później i pamiętam że pogoda ponownie się sknociła, aż nadszedł słynny lipiec. W tym czasie bardzo polubiłem serial "Miodowe lata", w sumie to nadal lubię sobie to obejrzeć i ciągle mnie to śmieszy Codziennie od rana bawiłem się na polu, a o 18 wracałem do domu, bo o tej porze na Polsacie leciały powtórki. Pamiętam też Mundial i jak kibicowałem Francji, a z kolegami z podwórka śpiewałem "Już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata" xD a wieczorami ponownie wychodziłem na dwór, pamiętam że robiło się przyjemnie, już nie tak gorąco. W sierpniu 2006 miałem kupione nowe meble do pokoju przed pójściem do I klasy i faktycznie ten czas kojarzy mi się z chmurami i deszczem, choć pamiętam sierpień gorzej od lipca. Jesień była bardzo dobra i niezwykle cieszę się z tego, że pamiętam I Dekadę Tysiąclecia w grudniu <3 Ze stycznia 2007 pamiętam tylko orkan Cyryl i wypadek czeskiego skoczka Jana Mazocha na Wielkiej Krokwi, a z lutego kompletnie nic. Marzec zapadł mi w pamięć jako dość nijaki, zaś kwiecień jako bardzo słoneczny. W ogrodzie wszystko szybko rozkwitło. Pamiętam mróz na początku maja i wiadomości o skutkach tego załamania pogody, zaś później to już gorąca III dekada i utęsknienie do wakacji Z czerwca 2007 pamiętam tylko parę rzeczy, natomiast w lipcu głównie upał i naukę pływania na basenie, oraz parę burz (o jednej z nich muszę kiedyś napisać, ale nie mam pewności co do daty). W sierpniu tuż po nawałnicy z 24 sierpnia starsze kuzynki zabrały mnie na wycieczkę do Krakowa, między innymi do budynku wydziału, na którym teraz studiuję Z jesieni pamiętam bardzo mało - właściwie tylko ponury początek września, śnieg w październiku i atak zimy w listopadzie. Grudzień akurat pamiętam wyraźnie, bo rodzice kupowali wtedy nowy samochód i podekscytowany jeździłem z nimi, żeby uczestniczyć w związanych z tym sprawami. W 2008 roku nienajlepiej pamiętam pierwszy kwartał, za to od kwietnia do końca roku już większość rzeczy w miarę wyraźnie (choć bez września). No a 2009 rok, to już zainteresowanie
Napiszę jeszcze o jednym, pośrednio związanym z meteorologią. Otóż moim pierwszym zainteresowaniem w dzieciństwie były... motyle. Rodzice kupili mi kiedyś książkę - przewodnik po roślinach i zwierzętach, a od tego, w kwietniu 2008 roku wszystko się zaczęło. Znałem i znam nadal wszystkie gatunki, prosiłem o więcej książek i materiałów, aż w końcu dostałem... siatkę na ryby To była frajda, goniłem po polu i łapałem te kolorowe motyle, podziwiałem i wypuszczałem. Pamiętam jak któregoś razu w sierpniu 2008 przyszła do mnie starsza kuzynka i polowaliśmy na nie wspólnie. Nagle na goździku dostrzegłem wielkiego pazia królowej, którego widziałem wtedy po raz pierwszy. Zawołałem kuzynkę, ruszyła na niego z siatką, a ja krzyknąłem "Nieee, jego nie wolno, jest pod ochroną!" Świetnym miesiącem do rozwoju tej pasji był bajkowy kwiecień 2009, kiedy w polowania wciągnąłem jeszcze kolegę z sąsiedztwa. Po jakimś czasie mi przeszło, ale nadal lubię podziwiać te owady. Niestety moja okolica bardzo się zabudowała i teraz ich gatunków nie jest już tyle co wtedy. W maju 2009 wciągnęły mnie burze, w czerwcu 2009 po katastrofie lotu AF447 zainteresowałem się lotnictwem, a w listopadzie - astronomią. Całe to trio trwa do dziś i rozwijam te zainteresowania A pogoda łączy się tak naprawdę z każdym z nich kmroz - 27 Marzec 2020, 19:55 Zima:
Na tę porę roku zyskałem chyba największą obojętność. Prawda jest taka, że pojedynczy miesiąc to w dowolnej formie przyjmę, ciężko powiedzieć co najchętniej, najmniej chętnie to chyba suchą i bezśnieżną nudę. Ale pojedynczy miesiąc zarówno w formie grudnia 2010, jak i grudnia 2015 może być, jednak nie chciałbym, aby takie ekstremum przeciągłą się na całą zimę. Zyskałem najwięcej sympatii do "lekkominusowego badziewia" - czytaj lekkomroźnej i śnieżnej zimy, ale także do "plusowego badziewia". Kompletnie zobojętniałem na słońce o tej porze roku, jak ma być, to najlepiej w towarzystwie jakichś chmur na niebie - najbardziej nie chcę jednolitych Stratusów (nie mylić z Nimbostratusami, Altostratusami czy Stratocumulusami!), ale także jednolitego błękitu. W swoich ocenach dałem wagę 1, ale poważnie zastanawiam, się czy nie zmniejszyć do 0 Ogólnie zimą mam dość pozytywne podejście do wiatru (nawet jakieś tam wichury w granicach rozsądku okej) i do śniegu (tutaj, to i śnieżyce 50cm/12h mogą dla mnie być). Nie chciałbym przeżyć kolejnej Zimy Trzydziestolecia, ale zimy w całości śnieżnej też zdecydowanie nie chcę.
Wiosna:
Jeśli chodzi o tę porę roku, to przede wszystkim znaczenie zyskały dla mnie opady. Jeśli sytuacja hydrologiczna jest dobra, a opady rozsądnie przeplatają się ze słońcem, to oczekuje oczywiście ciepła, najlepiej w granicach rozsądku, ale kwietniem 2018 też nie pogardzę - a wystąpił, jak mi się zdaje, po najlepszej do tego porze chłodnej. Dodam, że jak dużo pada, to bym wolał unikać zimnej i grobowej aury, chociaż wiosną - w przeciwieństwie do lata i jesieni - zdecydowanie wolę deszcze wielkoskalowe, niż konwekcyjne. Te mnie jarają dopiero w maju. Jeśli jest mało opadów, to wtedy właściwie pozostałe kwestie są dla mnie obojętne - niewiele mnie zadowoli. Ale jednak rozum mówi - lepiej, by było usłonecznienie i temperatura na niskim poziomie w takich warunkach. Niemniej wiosną przede wszystkim potrzebny jest "świeży" deszcz. Epizody takie jak pod koniec kwietnia 2019 na S Polski bardzo mile widziane - ciągłe, umiarkowane opady trwające 2-3 dni przy umiarkowanych temperaturach. Jak ma nie padać, to nie dłużej jak 10 dni (od razu mówię, że pseudodeszczu nie uznaje za opad), i to najlepiej w niezbyt nudnej wersji. Błękit fajny epizodycznie, zwłaszcza przy chłodniejszych okresach, ale na dłuższą metę o tej porze roku mnie nuży, wolę urozmaicone niebo. Mimo wszystko, jeśli pada wystarczająco, to usłonecznienie wolę jak najwyższe, ale tysiąc razy bardziej wolę zachmurzenie małe i umiarkowane, niż nudną, jednostajną lampę. I jeszcze jedno -ale też bardzo istotne. Nie chcę o tej porze roku pseudociepał (głównie to się tyczy marca i kwietnia). Jak ma być ciepło, to niech to nie będzie takie ciepło, że wieczorem się robi zimno. Słowem ciepło+nuda=ŹLE (nawet jak tydzień przed tą nudą i tydzień po tej nudzie popada ostro). Ciepło w formie 4.03.2019, 12.03.2020 bardzo mile widziane, ale w werrsji nieco mniej odlotowej, czyli 1-3.04.2006 (pierwsze co mi przyszło do głowy) też naprawdę spoko. Ogólnie raczej wolę wyższe tmin kosztem tmax przy ociepleniach wiosną (jak i o innych porach roku)
Lato:
Ta pora roku z kolei zyskała dla mnie znaczenie, ale moje upodobania na jej temat się chyba najmniej zmieniły - najbardziej lubię jak umiarkowana termicznie/lekko chłodna i słoneczna/cumulusowa pogoda przeplatają się z bardziej parną i burzową. Wielkoskalowe opady uważam za zło konieczne, ale skupcie się na tym drugim słowie - uważam, że czasem powinny występować. Ten typ opadów wolę w nocy, zaś burze zdecydowanie w ciągu dnia. Osobiście wolę burze rzadsze, a konkretniejsze - czyli układy na pofalowanych frontach, chociaż i tutaj w granicach rozsądku - wiadomo, że rozpier*olu nie oczekuje. Mój wymarzony typ burzy, to chyba ta w nocy z 9/10.08.2013. Wolałbym taką w ciągu dnia, ale wiadomo, że o takie stabilniejsze burze łatwiej w nocy. Dodam jeszcze jedno, jeśli sobie mogę wybierać kolejność, to wolę obfitujący w opady czerwiec, zaś w lipcu i sierpniu wolę więcej burz, a mnie opadów ciągłych i w tych miesiącach bardziej mi zależy na Słońcu, niż w czerwcu. Jeśli chodzi o noce, o których zawsze tyle gadałem - przy okresach dynamicznych i opadowych niech sobie i będą gorące na poziomie 14-17 stopni, ale oczekuje też czasem okresów ze spokojniejszymi nocami na poziomie 8-13 stopni, okresami może być mniej. Niezależnie od wszystkiego, chciałbym raz na każdy tydzień doświadczyć chociaż JEDNEJ nocy z tmin<10 (już +10.5 dopuszczę) i pozbawionej zachmurzenia czy wiatru. Czerwiec 2019 w Olsztynie, mimo swego odlotu, zaliczył ten podpunkt. Tak jak co do zimy i wiosny, to ciężko mi znaleźć coś idealnego, tak co do lata, to najlepszy rozkład wydaje mi się z 2009 roku - czerwiec obfitujący w opady i burze, lipiec pogodniejszy, ale też burzowy z temperaturami wysokimi, ale w granicach rozsądku, sierpień zaś z dozą rześkości, dużymi ilościami słońca, ale bez dłuższej nudy i posuchy.
Jesień:
Ta pora roku też jest dla mnie istotna i jak mają być sufity termiczne, to chyba wtedy najbardziej bym ich oczekiwał. Jednak, nie bez "ale". Ważne jest dla mnie, by te sufity przynosiły dynamiczną i względnie mokrą pogodę. Listopad 2010 i 2015 są tu szczytami marzeń, ewentualnie 1 połowa listopada 2019 na SE. Na pewno nie chcę czegoś takiego jak pierwsza połowa listopada 2018/2014 na S, czy analogicznie październik 2019 na S. Zacznę jednak od września. W tym miesiącu też bardzo znielubiłem suszę i nudę, a także amplitudy. Jeszcze po mokrym sierpniu jest to do przyjęcia (jak w 2006). Ale ogólnie nie mam nic przeciwko deszczowemu wrześniu, o ile nie jest za zimno. Takie 10-15 przez całą dobę w drugiej połowie września przy deszczowej pogodzie - jak najbardziej git. W pierwszej jeszcze bardziej oczekuje słońca. Co do dalszej jesieni, to w październiku oczekuje jak największego ciepła, ale też tmax>20 są mi zbędne. Jak dla mnie taki 9.10 ub.r. był naprawdę spoko i jak dla mnie mogłaby tak wyglądać większa część tego miesiąca. Jak ma być zimno, niech będzie pogodnie - przymrozki o tej porze roku już nie są tak groźne, Podlasianin się już przekonał w zeszłym roku jak "bardzo" powodują przyśpieszenie spadania liści . A jednak za deprechę z pi*dziernika 2016 to ja dziękuje. Ale jednak tego zimna chce jak najmniej i tu idealny był pod tym względem październik 2006 - dwa lampowe ochłodzenia, a reszta miesiąca ciepła z umiarkowanym usłonecznieniem i regularnymi opadami. Chociaż okres bez opadów 8-22.10 i tak był za długi, na szczęście akurat wtedy było chłodniej. Dodam, że chciałbym doświadczyć burzy październikowej, za to nie cierpie jesiennych wichur (zimą nawet przepadam, ale też w granicach rozsądku) - jak już muszą być, to w wersji bardzo ciepłej, jak 30.09.2019 - a za 5.10.2017 czy 29.10.2017 to ja dziękuję. Co do listopada, to już się wypowiedziałem - na usłonecznienie mam wywalone, najchętniej przyjmę aurę ciepłą i deszczową - chociaż też nie chodzi o to by lało cały czas. W listopadzie mój stosunek do wiatru już jest dużo lepszy. Mglistą i spokojną aurę też chętnie przyjmę, ale nie chcę by ocieplenia się na taką nudę marnowały - wolę ją w czasie ochłodzeń, jak nawet 22-26.11.2019, tylko niech kurde przy tym nie wieje tak. 23-28.11.2015, czy 5-7.11.2015 lepszy przykład. Ogólnie jesieni jako całość idealnej nie widzę, ale 2013 może dla mnie nawet być, 2006 też nieźle, ale tylko dlatego, że sierpień był bardzo mokry. 2017 jakoś się zniechęciłem, i to nie tyle przez wrzesień, który na chwilę obecną najbardziej rozgrzeszam. Październik i listopad jednak nie były takie, jak bym sobie wyobrażał, nie o to chodzi.
Wiem, wszystko zagmatwane, jeszcze bardziej niż w zeszłym roku. Ale taki już jestem, skomplikowany człowiek. W skrócie, jedno jest wspólne - o każdej porze roku oczekuje regularnych opadów i nie chcę długich suchych okresów, oraz niezależnie od pory roku wolę ujemną korelację usłonecznienia i temperatury - ale też w graniach rozsądku, nie chcę czegoś takiego jak na majówkę 2007, a zimą czasem chcę śniegu przy mrozie i słońca przy ociepleniu.Jacob - 27 Marzec 2020, 20:19 Zima: kiedyś byłem zdecydowanym fanem mroźnej zimy, jak np. alewis, ale koniecznie musiała być słoneczna. Czyli moje dawne klimaty to np. grudzień 2002, styczeń 2006/2017 albo luty 2003/2011/2012/2018. Choć przyznam, że zależało mi by trochę śniegu jednak było. Za to miesiące ciepłe szanowałem tylko przy skrajnym uslonecznieniu. Oj dużo się zmieniło wciąż lubię miesiące tj. powyżej, ale o dziwo Zima Trzydziestolecia sprawiła, że te ciepłe miesiące lubię jeszcze bardziej, obecnie moje ulubione miesiące zimowe to jednak grudzień 2015, styczeń 2007, luty 2020 i 2008 też świetny. Fakt grudzień 2015 to już inny typ miesiąca, ale jednak cudny. Swoją drogą wydaje mi się, że kolejny rekord grudnia, będzie zdecydowanie bardziej podobny do lutego 2020.
Wiosna: tutaj zmieniło się przede wszystkim nastawienie do uslonecznienia, bo dawniej więcej slonca = wyższa ocena. Mroźne noce to wręcz preferowałem. A teraz nadal zależy mi na słońcu, ale o dziwo bardziej na ciepłych, wiosennych nocach i o tej porze roku najlepiej by pełna lampa nie była zbyt częstym gościem, a jak już to najlepiej w maju. Coraz bardziej cenie tu sobie ciepło-deszowa pogodę, ale głównie w marcu i kwietniu, w maju jednak trochę mi zależy na uslonecznieniu, jednak regularne opady to podstawa
Lato: tutaj najmniej się zmieniło, a praktycznie nic, czyli najlepiej chłodno i słonecznie, opady najlepiej przy możliwie najniższych temperaturach. W tej porze roku do wysokich temperatur nic mnie nie przekona. Noce > 15 st., toleruje tylko przy skrajnej zimnicy i ciemnicy w dzień, ale noce > 18 st., w żadnym razie 😠. Kiedyś jeszcze lubiłem lekki upał przy chłodnej nocy, ale jestem coraz bardziej temu sceptyczny
Jesien: tutaj też prawie nic, jednak nie chce kojarzyć tej pory roku głównie z chmurami, ciepło-deszowa pogodę w październiku i listopadzie podobnie jak w analogicznym marcu i kwietniu nawet lubię, ale tutaj już trochę mniej i życzyłbym sobie trochę więcej slonca przy skracającym się dniu, z myślą, że wchodzimy w porę ciemną. Chyba najbardziej się zmieniło to, że akceptuje ciepło-deszowe epizody zwłaszcza w listopadzie i trochę w październiku, a kiedyś jedynie lampa absolutna kmroz - 27 Marzec 2020, 20:21 Patrząc po twoich aktualnych wiosennych upodobaniach, to jednak dużo bliżej ci do kwietnia 2014, niż 2007 i 2009, czyli jednak mojej dawnej tabelki nie masz co kopiować Jacob - 27 Marzec 2020, 20:25 Nie wiem czemu, ale średnio mnie przekonuje ten kwiecień 2014 . Bardziej bym się zastanowił nad kwietniem 2004 czy 2006, a nawet nad kwietniem 2016 chociaż III dekada zniechęcakmroz - 27 Marzec 2020, 20:27
Jacob napisał/a:
Nie wiem czemu, ale średnio mnie przekonuje ten kwiecień 2014
W sumie jak myślę to mnie też, do 17.04 był to jednak dosyć słaby miesiąc, a potem to była po prostu nieco wilgotniejsza wersja kwietnia 2018.... Ale z drugiej strony "właściwszego" kwietnia nie umiem znaleźć dla siebie, może ten 2004 rzeczywiście.PiotrNS - 27 Marzec 2020, 20:31 Dużo się u Ciebie zmieniło, ale nie dziwię się po doświadczeniach suszy. Widać, że zasadnicza zmiana dotyczy u Ciebie tego, że zacząłeś oceniać miesiące bardziej przez pryzmat miesięcy przed nimi, a także sytuacji hydrologicznej, a także jeszcze bardziej nie lubisz się nudzić Październik 2019 w Nouvel Songe chyba by Ci się nie spodobał
Ale przyznam jedno - piękna historia, wspaniale że potrafiłeś wychwycić takie nieraz drobne różnice w swoich zapatrywaniach i połączyć je w jedną całość.