Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
Ogólnie o pogodzie i klimacie - Grudniowy atak zimy A.D. 2022 - nasza relacja
PiotrNS - 11 Czerwiec 2023, 22:22 Pół roku spełniło się jedno z moich marzeń. W jedną noc spadło tyle śniegu, ile rzadko udaje się zgromadzić w tak krótkim czasie. Szczególnie w grudniu. To był przepiękny epizod, przepiękna dekada, chwila radości i wytchnienia po wielu latach pozbawionych takiego piękna w ostatnim miesiącu roku.
Zaczęło się w sobotę 10 grudnia około godziny 19:00, kiedy oglądałem mecz Anglia-Francja na Mundialu:
Po kilku godzinach, jeszcze 10 grudnia, uzbierał się już całkiem miły dla oka puderek:
Jednak to o poranku powitała mnie prawdziwa magia...
... która czekała na mnie także w Krakowie, gdzie dotarłem po dwóch godzinach oglądania w autobusie relacji z Warszawy
Nastało kilka wspaniałych dni, przy czym dla mnie opus magnum stanowi wieczór 14 grudnia - największe, najwspanialsze i najbardziej niezapomniane wydarzenie pogodowe, jakiego dotyczyłem w Krakowie i jedno z tych absolutnie "naj" doświadczonych kiedykolwiek i gdziekolwiek.
Niestety, ale po upływie pół roku nadal targają mną emocje. Nadal pojawiają się myśli: "a może lepiej byłoby nie ujrzeć nigdy Cię" Prawdą jest bowiem, że te dni od 16 do 24 grudnia zdewastowały mnie psychicznie. Rok po roku doświadczyłem najgorszego żalu, najtrudniejszych, najbardziej przygnębiających uczuć, związanych z tym samym... Tyle że rzeczywistość z 2021 roku przyjąłem jako największe upokorzenie mnie przez pogodę kiedykolwiek. W 2022 roku było to z kolei nie tylko wielkie upokorzenie moich marzeń i niewygórowanych oczekiwań, ale także straszny wjazd na psychikę, rozgoryczenie i zbulwersowanie.
Przyznam otwarcie, że kiedy na samym początku tej bajki Kmroz już pisał o Atlantyku i końcu zimy, to normalnie mnie... napiszę ładniej, wkurzył. Dlatego 11 grudnia nie był dla mnie jeszcze takim absolutnie wspaniałym dniem. Później Kmroz się z tym uspokoił, razem cieszyliśmy się cudownością tej zimy, a prognozy były takie:
Dobra, zmieniam temat. Jak prognozy, to popiszmy o prognozach. Mam jedną.
Kwiecień przyszłego, 2024 roku, będzie ekstremalnie zimny. W Nowym Sączu może nie przebić 1997 roku, ale w innych regionach zrobi to raczej z łatwością. Temperatura maksymalna rzadko będzie przekraczać 10 stopni, a 15 zdarzy się tylko raz. Usłonecznienie wyniesie około 30 godzin i zostanie wyrobione tylko podczas mrozów rzędu -5/-8 stopni. Będzie to miesiąc skrajnie złośliwy opadowo, ponury i niosący zagrożenie powodziowe. Najgorzej będzie w okresie majówki. Około 29 kwietnia ochłodzi się do temperatur krążących całą dobę w granicach 5-7 stopni i nadejdą potężne opady, trwające kilka dni bez przerwy. Do 3 maja spadnie 70 mm deszczu przy wspomnianych wyżej temperaturach. Ogłoszone zostaną alarmy, wystąpią podtopienia... Kiedy to ustąpi, nadejdzie kilka bardzo zimnych nocy. Wegetacja nawet nie ruszy i do czasu małego ocieplenia 7-9 maja nie puści się nawet trawa, zaś ziemia będzie jednym wielkim bajorem. Po wspomnianym małym ociepleniu, 10 maja nadejdzie kolejne ochłodzenie i do 20 maja temperatura nigdzie nie przekroczy 20 stopni. Często będzie padać, a wegetacja będzie postępować w wielkich bólach. Zazieleni się w III dekadzie maja, jednak na sam koniec miesiąca nadejdzie kolejny strzał. 31 maja będzie można wyobrazić sobie początek czerwca 1962 roku. Anomalie wyniosą przeszło ponad -10 K. Rozpogodzi się 1 czerwca wieczorem, po czym noc z 1 na 2 czerwca przyniesie lokalne spadki poniżej zera na dwóch metrach. W Tatrach pobity zostanie rekord grubości pokrywy śnieżnej o tej porze roku. I od tego dnia się ociepli...
Czerwiec wyrówna, a lokalnie pobije 2019 rok, pomimo skrajnie ujemnej anomalii 1 i 2 czerwca. Później lipiec pogodzi ze sobą lipce 2006 i 2021. Nie będzie opadów, a kapitał z kwietnia i maja szybko się wyczerpie. 21 lipca w Warszawie zanotowane zostanie 39,1, w Krakowie 40,0, w Katowicach 39,7, we Wrocławiu 40,8, a w Słubicach 41 stopni. Nocą w Toruniu temperatura nie spadnie poniżej 28 stopni. Rankiem przez Polskę przetoczą się potężne nawałnice, jedyne źródło wody w tym miesiącu... Lato wyśrubuje rekord podobnie jak pewna zima, podczas której w Europie zadomowiło się wirusowe cholerstwo z Chin. Jedynie sierpień będzie spokojniejszy, bardziej mokry, a liczba dni z upałem wyniesie zaledwie około 15. Ostatnim upalnym dniem będzie 1 września, kiedy temperatura lokalnie zbliży się do poziomów z analogicznego dnia 2015 roku, po czym nastąpi absolutny ewenement - do końca roku nigdzie w Polsce na północ od Krakowa nie zostanie zanotowane 20 stopni.
Brzmi absurdalnie Otóż nie, to jest bardziej prawdopodobne niż spełnienie takiej prognozy jak na załączonym wyżej screenie
Zima sprawiła mi wiele żalu i nie potrafię jej tego darować. Czuję wręcz, że nie powinniśmy aż tak zachwycać się tą dekadą, która była zaledwie kroplą w morzu patolstwa, które - gdy się zaczynało - nie dawało żadnych sygnałów tego, kiedy odejdzie. Oczywiście było pięknie, ale jeżeli nazywamy to normalnością, musimy przełknąć gorzką prawdę. Jest źle, co pokazał styczeń i znaczna część okropnego lutego, kolejnego w tych latach. Oświadczyłem już, że nie polubię zimy z powrotem, dopóki nie zdarzy się zima na miarę standardów 1995-2013 (bez 2006/07). Teraz oświadczam jeszcze jedno - tak jak bojkotuję obrzydliwą, niemającą żadnego sensu ani uzasadnienia, przykrą, smutną pogodę bez śniegu i mrozu zimą, tak samo będę bojkotował incydenty zimowe, które zanim się rozpoczną, już będą skazane na rychły ostateczny koniec. Chyba że coś takiego wydarzyłoby się w Sylwestra. Wtedy uznałbym to za cud. O Świętach nie piszę, bo to niemożliwe. Prędzej sprawdzi się moja prognoza napisana powyżej albo późne Święta Wielkanocne 2025 roku okażą się bardziej zimowe od tych z 2013.
Cieszę się, że jesteśmy daleko od zimy i do sezonu szarości, marazmu i rozczarowań jest jeszcze daleko. Lato ma swoje wady, ale jak wszystko sobie analizuję, to naprawdę - zarówno lipiec 1979, jak i 2006, zarówno sierpień 1987 jak i 2015 są bardziej przyjemne od jakiegoś patogrudnia, patostycznia czy patolutego, jakich w ostatnich latach jest coraz więcej. Zdaję sobie sprawę z tego, że odwilże są wpisane w naturę zimy, ale kiedy tak strasznie się przedłużają i wkładają tyle energii i determinacji w zniszczenie tego, co piękne, w najgorszym do tego czasie, czuje frustrację i mam dość na samą myśl. Na samą myśl o tym, co zostaje z "najpiękniejszej pory roku":
Niemniej jednak - II dekadę grudnia uwielbiam. Była przepiękna i bardzo cieszę się, że mogłem jej doświadczyć. Gdyby tylko potrwała o pięć dni dłużej Wiele bym za to dał - wszystkie moje urodziny do 30-tki mogłyby wyglądać jak w tym roku (dzięki Wam, kochani, i tak były super ), a wszystkie Wielkanoce do końca tej dekady mogłyby być dużo zimniejsze niż wynika z norm (i to tych dawnych). I pięć kolejnych sezonów burzowych mogłoby zacząć się w czerwcu. Na to wszystko mógłbym się zgodzić.
Było cudownie. Szkoda że tak krótko
"nim się poznaliśmy, świat ponury był, o prawdziwym szczęściu nie powiedział nic"...kmroz - 11 Czerwiec 2023, 22:31
PiotrNS napisał/a:
Kwiecień przyszłego, 2024 roku, będzie ekstremalnie zimny. W Nowym Sączu może nie przebić 1997 roku, ale w innych regionach zrobi to raczej z łatwością. Temperatura maksymalna rzadko będzie przekraczać 10 stopni, a 15 zdarzy się tylko raz. Usłonecznienie wyniesie około 30 godzin i zostanie wyrobione tylko podczas mrozów rzędu -5/-8 stopni. Będzie to miesiąc skrajnie złośliwy opadowo, ponury i niosący zagrożenie powodziowe. Najgorzej będzie w okresie majówki. Około 29 kwietnia ochłodzi się do temperatur krążących całą dobę w granicach 5-7 stopni i nadejdą potężne opady, trwające kilka dni bez przerwy. Do 3 maja spadnie 70 mm deszczu przy wspomnianych wyżej temperaturach. Ogłoszone zostaną alarmy, wystąpią podtopienia... Kiedy to ustąpi, nadejdzie kilka bardzo zimnych nocy. Wegetacja nawet nie ruszy i do czasu małego ocieplenia 7-9 maja nie puści się nawet trawa, zaś ziemia będzie jednym wielkim bajorem. Po wspomnianym małym ociepleniu, 10 maja nadejdzie kolejne ochłodzenie i do 20 maja temperatura nigdzie nie przekroczy 20 stopni. Często będzie padać, a wegetacja będzie postępować w wielkich bólach. Zazieleni się w III dekadzie maja, jednak na sam koniec miesiąca nadejdzie kolejny strzał. 31 maja będzie można wyobrazić sobie początek czerwca 1962 roku. Anomalie wyniosą przeszło ponad -10 K. Rozpogodzi się 1 czerwca wieczorem, po czym noc z 1 na 2 czerwca przyniesie lokalne spadki poniżej zera na dwóch metrach. W Tatrach pobity zostanie rekord grubości pokrywy śnieżnej o tej porze roku. I od tego dnia się ociepli...
Czerwiec wyrówna, a lokalnie pobije 2019 rok, pomimo skrajnie ujemnej anomalii 1 i 2 czerwca. Później lipiec pogodzi ze sobą lipce 2006 i 2021. Nie będzie opadów, a kapitał z kwietnia i maja szybko się wyczerpie. 21 lipca w Warszawie zanotowane zostanie 39,1, w Krakowie 40,0, w Katowicach 39,7, we Wrocławiu 40,8, a w Słubicach 41 stopni. Nocą w Toruniu temperatura nie spadnie poniżej 28 stopni. Rankiem przez Polskę przetoczą się potężne nawałnice, jedyne źródło wody w tym miesiącu... Lato wyśrubuje rekord podobnie jak pewna zima, podczas której w Europie zadomowiło się wirusowe cholerstwo z Chin. Jedynie sierpień będzie spokojniejszy, bardziej mokry, a liczba dni z upałem wyniesie zaledwie około 15. Ostatnim upalnym dniem będzie 1 września, kiedy temperatura lokalnie zbliży się do poziomów z analogicznego dnia 2015 roku, po czym nastąpi absolutny ewenement - do końca roku nigdzie w Polsce na północ od Krakowa nie zostanie zanotowane 20 stopni.
Ale rzeszowski kaznodzieja by wpadł w amok kmroz - 11 Czerwiec 2023, 22:42 PiotrNS, bardzo fajny, długi post, doskonale oddający Twoje uczucia. Cieszę się, że nawet ten wielki ból, jakiego doświadczyłeś (ale jakiego, wybacz, ani trochę nie podzielam), nie sprawił, że zniechęcasz się do tego cuda, jakim była ta fenomenalna dekada. Jestem trochę rozczarowany tą ciapą z 11.12 w Krakowie - szczerze mówiąc, myślałem, że było lepiej, ale 14.12 się już to miasto w pełni zrehabilitowało
A odnośnie tego, jak Cię "wkurzyłem" 11.12, to właśnie tu leży główny problem i nić niezgody między nami. Ja, zwłaszcza po ostatnim sezonie, nie czuje już potrzeby, mieć widok zimy po horyzont. Owszem, fajnie by było, apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale dla mnie najważniejsze jest "tu i teraz", aby było cudownie ten czas. Aby były białe drogi, chodniki, wszystko oblepione i regularnie odświeżane, bez pieprzonej ciapy. Aby pokrywa była wyraźna, a nie marny kilkucentymetrowy puderek. Epizod z lutego mnie wkurzył, bo nie dość, że spadło mało tego śniegu, to potem nie chciało nic dopadywać i jakoś tego pudru wołała o pomstę do Nieba. Niestety obawiam się, że w lutym 2003 u mnie po tym fenomenalnym opadzie z okolicy 7.02, szybko się też zrobiło brzydko, w tym miesiącu jednak pieprzona sucz już czyni duże szkody.
Dla mnie ideałem zimy jest zima 2012/2013, która owszem miała długie patolskie, niezimowe okresy. Ale jak była zima, to była. Na całego. Chociaż zaskoczę Cię, że ostatnio do grudnia 2012 się zniechęciłem. Nie, nie przez końcówkę, ale przez to, że podczas tego mroźnego epizodu po 18.12 nie padało. Sypnęło raz i na tym koniec, a potem przyszły silne mrozy i lampa, która dała służbom dużo czasu na zdewastowanie miasta. Jak ktoś w weekend przedświąteczny się wybrał na starówkę, to pewnie jedynie marzł i podziwiał szarobury beton... Może przesadzam, ale serio dochodzę do wniosku, że najważniejsze jest, by padało regularnie przy stabilnym mrozie. Tutaj niemal każdy miesiąc zimowy może uczyć się od fenomenalnego stykulka 2013, który od 11 do 27.01 przyniósł coś tak fenomenalnego, niepowtarzalnego
Też liczę na przełamanie się zimy, ale będę podchodził do niej pozytywnie niezależnie od okoliczności. Najlepiej by dowalało solidnie, nawet na krótko - jak w końcówce patostycznia 2007 na przykład. I niezależnie, czy taka zima by przyszła na 4 czy 40 dni, to zamierzam się z niej cieszyć.
A zimę możemy hejtować, ale prawda jest taka, że ta pora roku jako jedyna dała mi naprawdę realną satysfakcję po tym jak Lipuś 2021 się skończył. Okej, jeszcze był marzec 2023, ale to jednak nie ta liga. Zabrakło choćby porządniejszych opadów przy tych ociepleniach. Pory ciepłe w 2022 i jak na razie 2023 zawodzą po całości - chociaż no ta pustynia z lodowatymi nocami, co jest w tym roku, to bije chyba wszystko na łeb. Dzisiaj oglądałem zdjęcia z czerwulka 2022 i muszę przyznać, że był naprawdę przystępniejszy w tej pierwszej połowie. Było sporo chmur i błoto oraz kałuże na betonowych płytach. Teraz jest tylko pustynia, kurz i piach PiotrNS - 11 Czerwiec 2023, 23:02 kmroz, dziękuję za wyrozumiałość do tych moich elaboratów W Krakowie 11 grudnia wieczorem była piękna zima i każdy Ci to powie - mam zdjęcia z parków i chodników, na których widać oblepione drzewa i dużą pokrywę na ziemi. A że ulice tak nie wyglądały, to już po prostu wada dużych miast i powinieneś się z tym pogodzić. Sam nie jestem zwolennikiem rabunkowego odśnieżania, ale nie popadajmy też w drugą skrajność i nie umniejszajmy zimie tylko z tego powodu, że na użytkowej powierzchni publicznych dróg mało ją widać Nie popieram hasła "chcesz zimy jedź na wieś", ale nie zgadzam się też z Twoim podejściem. Miasto ma swoje prawa i różne pogodowe czynniki wyglądają w nich inaczej, czy tego chcemy czy nie.
Co do kości niezgody, to dla mnie też jest czymś ważnym, aby zima była utrwalana, ale jednak nie potrafię czuć z tego pełnej radości i satysfakcji, kiedy widzę, że niedługo pójdzie to na marne. Styczeń 2013 był u Ciebie wspaniały, ale zakończył się okresem absolutnie fatalnej pogody. Wolę luty 2003, który genialnie białomagiczną zimę też przyniósł, ale do tego pozostawił więcej czasu na to, by się nią nacieszyć, zanurzyć się w niej. A co do tego braku dosypywania, to już wracamy do pierwszego akapitu. Poza betonem ten luty był bajeczny w całości. Czasami czepiamy się tych dawnych miesięcy - lutego 2003, lutego 2005 czy stycznia 2010, ale tu powinna być pauza. Bo każdy z nich i tak był rewelacyjny i aktualnie o którymkolwiek z nich możemy tylko pomarzyć i wiele dalibyśmy za powtórkę. To trochę tak jak ja narzekam na zbyt duże ekrany w nowych Mercedesach klasy S patrząc na katalogi czy zdjęcia z otomoto, choć takim samochodzie mogę tylko pomarzyć i pomyśleć jak byłoby świetnie, gdyby było mnie na niego stać.
Atak zimy na 4 dni to dla mnie niestety zadowalająca opcja na listopad, a świadomość tego, że w patostyczniu 2007 coś takiego, tak krótkiego, było jedynym na co było stać pogodę po całych tygodniach takiego horroru, przeraża...
Chcę cieszyć się zimą, ale tym razem oczekuję, że to zima zrobi pierwszy krok, by mnie uszczęśliwić. A nie że ja czekam, cieszę się, przyjmuję śnieg z nadzieją, uśmiechem na twarzy, a potem dostaję tyle goryczy...
Wspominając 11 grudnia, szkoda że mi to nie pykło
kmroz - 11 Czerwiec 2023, 23:13 PiotrNS, możesz mnie piotrować ile wlezie, ale kałuże na ulicach to NIE jest piękna zima, nie ma co się oszukiwać Może akurat niefortunne miejsce, niefortunne zdjęcie i gdzie indziej tak nie było... mówię tylko co widzę na zdjęciu
Co do reszty, to akurat z hejtowania stycznia 2010 trochę wyrosłem, bo sobie zdałem sprawę, że przyniósł on i tak dekadę przepięknej zimy. A skoro za to wychwalam dałbieli 2022, to tym bardziej powinienem styczeń 2010. Potem już przyszła nuda i niestety wg moich nowych upodobań było po prostu słabo, ale z uwagi na panujące mrozy pewnie przynajmniej nie było kałuż i chlapy na ulicach - czarne, ale suche ulice to też obrzydliwstwo zimą, ale mniejsze zło. Podobnie luty 2003, który przyniósł naprawdę dobrą pierwszą połowę, ale druga była naprawdę kiepska i to już tak realnie, bo dominowały tmax na plusie i to nie takim symbolicznym Po prostu dla mnie styczeń 2013 bije na głowę inne zimowe miesiące, bo przyniósł ponad 2 tygodnie zimowej bajki. W innych miesiącach udawało się to na tydzień, może czasem dekadę - i koniec. O tym jak wygląda zelżały, niedopadujący śnieg miałem okazje się przekonać nie tylko w lutym 2023, ale i lutym 2021... Przyznaj, że zima marzeń to nie jest https://photos.app.goo.gl/UWu9qqEJ37hzEzU86https://photos.app.goo.gl/DCHzv5zKDqcKBUkBA
Zgadzam się, że 4 dni są dobre na listopad, problem w tym, że poza 2010 to nawet tego w listopadzie nie było. Ja tam się cieszę z każdej porządnej zimy, nawet jeśli jest na 4 dni. Ale 4 dni, a nie pieprzone kilkanaście godzin, jak to było u mnie 21.01 b.r. FKP - 11 Czerwiec 2023, 23:31 Globcio będzie coraz więcej zabierał zimy w zimie pawel - 12 Czerwiec 2023, 09:22
FKP napisał/a:
Globcio będzie coraz więcej zabierał zimy w zimie
Niezbyt to trudne zadanie przy okołozerowych normach pawel - 12 Czerwiec 2023, 09:27 kmroz, na tym zdjęciu z 14 lutego 2021 to nawet o rower się mogłeś pokusić kmroz - 12 Czerwiec 2023, 11:08 Dzisiaj mija kolejna ważna półrocznica. W dużej części Polski 12.12 opady już ustawały, a na sporym obszarze Polski zrobiła się chwilowa ciapa (m.in. w centrum Warszawy ), na szczęście w przeciwieństwie do wiadomego dnia sprzed prawie 1.5 roku, po jej zakończeniu przysypało świeżą wastwą
O tyle w głębi lądu konwekcja solidnie odpaliła, mowa tu o terenach powiatu braniewskiego i bartoszyckiego i można było mówić o naprawdę ładnych przyrostach, o jakich niziny mogą generalnie tylko pomarzyć...
I utwór pasujący zarówno do regionu tych zjawisk, jak i terminu ich wystąpienia
PiotrNS - 12 Czerwiec 2023, 11:39 kmroz, jeszcze odnośnie Twojego posta z nocy, oczywiście nie jest to wymarzona zima, ale wciąż zima. Miasta to nie tylko ulice - wystarczy odrobina chęci i zawsze da się zobaczyć takie obrazki:
Zima to z natury rzeczy ośnieżone pola, góry, drzewa, kuligi, narty, zamarznięte rzeki i jeziora, a nie ulice w wielkich miastach. Nie da się wstrzymywać normalnego życia, paraliżować transportu na którym opiera się gospodarka, utrudniać przemieszczania się, narażać ludzi na niebezpieczeństwo związane z nadmiarem śniegu (vide Katowice/Chorzów 2006) tylko dlatego, że największy fanatyk śniegu w Polsce ma tak wyśrubowane wymagania. Bo sorry, ale na wielu miłośników tej pięknej pory roku których znam, Ty jesteś jedynym, który czepia się tak ulic, ciapki i tego typu rzeczy. A zarazem nie czepia się przełomu stycznia i lutego 2013, który moim zdaniem w Legiowawicach dyskwalifikuje tę zimę w rywalizacji z zimą 2009/2010, podczas której opadów było mnóstwo, pokrywa śnieżna była ogromna, a jej trwałość zawstydzała prawdopodobnie większość zim sprzed 100 lat. Małe plusy to jeszcze nie koniec świata, ale jeśli jesteś innego zdania, to tym bardziej powinieneś obniżyć swoje notowania dla takiego lutego 2013, który szczególnie zimny wcale nie był. Luty 2003 z kolei był, a jego końcówka przyniosła już stopniowe wejście w nowy etap tej niezwykłej pory chłodnej - klimaty dolomickie.
Zaznaczę w tym miejscu, że o ile w przypadku krótkotrwałej zimy nie jestem w stanie pogodzić się z wejściem patolstwa (i to nie tylko w najgorszym do tego momencie roku, ale także w okolicznościach takich jak w styczniu 2021), tak w przypadku Zim (specjalnie użyłem wielkiej litery) jak 2002/03 czy 2005/06, nadejście końca przyjąłbym z pokorą i akceptacją, wiedząc, że dane mi było nacieszyć się fantastycznymi tygodniami, miesiącami. Nie czułbym żalu tak jak 8-letni Ty pod koniec marca 2006, lecz otwierałbym się na nowe doznania. Co innego po słabej zimie... w tym roku w marcu czułem, że nie jestem gotowy na wiosnę, że jej nie chcę, że jest niezasłużona... Nawet ta końcówka nie sprawiła mi jakiejś szczególnej przyjemności, gdyż ciągle przeżywałem nieudaną zimę, a zwłaszcza luty, którego naczelnym hejterem na tym forum jest właśnie moja skromna osoba.
A teraz odnośnie najnowszego posta - 12 grudnia zapamiętałem z powodu popołudniowych śnieżyc w okolicach Bartoszyc. Pokrywa śnieżna osiągnęła tam wręcz absurdalne wartości i wręcz w to nie dowierzałem. Od wielu lat marzyłem o wystąpieniu w Polsce takiego zjawiska, jakie niekiedy zdarza się w Kanadzie czy północnej części wschodniego wybrzeża USA. Kiedy do niego doszło, a w dodatku był to grudzień, nie posiadałem się ze szczęścia, w czym pomogły mi bardzo dobre prognozy. Nie przewidywały niczego alarmującego.
Rano podzieliłem się pewną refleksją dotyczącą odbioru zimy przez dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Wysłałem wiadomość i zdjęcie do przyjaciela, takiego spoko fajnego ziomka, który nie czepiał się tego, jak wygląda ulica - nie to, co ten złośnik ze stolicy...
Ten dzień był przełomem jeśli chodzi o cieszenie się zimą, gdyż rano dobrze napisałem kolokwium, a wieczorem zacząłem nowy kurs w ramach Szkoły Prawa Amerykańskiego - trochę się nim stresowałem, a już od pierwszego dnia wiadomym stało się, że tematyka mi podejdzie i poradzę sobie raczej ze wszystkim. Po zajęciach poszliśmy w parę osób na Rynek na grzańca (FKP mnie za to spiotruje), a ja niemal nieustannie robiłem zdjęcia, w tym to dodane przeze mnie powyżej. Kraków w zimowej szacie mnie po prostu oszałamiał i tak oto zaczynał się genialny dwudniowy okres - modele wywalały strefę daleko od nas i 13 i 14 grudnia 2022 schowam na zawsze w swoim serduszku Będzie co wspominać