Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36425 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 23 Marzec 2022, 12:50
11.02.2021 - "Tłusty czwartek"
I kolejny "nikomu niepotrzebny, śmierdzący i depresyjny" dzień wstał Niestety, wbrew prognozom w nocy się nie rozpogodziło i spadek nie był aż tak spektakularny, jak można było na to liczyć, jednak mimo to temperatura zeszła do -13 stopni, co w połączeniu z takimi ilościami, a miejscami zwałami śniegu było piękne.
Tego dnia naprawdę liczyłem na porządniejsze rozpogodzenie, niestety nie doszło do niego, pojawiły się wprawdzie przejaśnienia i przebłyski słońca, ale tylko przez matowego altoszmatusa, przez co w zasadzie mimo tego, że było widać większość dnia tarczę słoneczną, to niestety nie było mowy o rozświetleniu białego cudu.
Pierwsze zdjęcie w tym dniu zrobiłem około godziny 12:00
Kolejną serię zrobiłem już w trakcie spaceru. Niestety aby udowodnić, że w ogóle przebłyskuje jakiekolwiek słońce, to trzeba było wycelować kamerę w kierunku tarczy słonecznej. A tak to biel śniegu dawała nieporównywalnie więcej światła.
Był to spacer, co dobrze pamiętam, po pyszne pączki do pobliskiej cukierni, których kupiłem całkiem sporo
Jednak nawet lekko przebłyskujące słońce okazało się wystarczające do "przekłamania" pomiaru z pseudoklatki. Na stacjach IMGW tego dnia bowiem padł upragniony tmax<-10 stopni (niestety nieoficjalny, bo wieczór poprzedniego dnia zepsuł), podczas, gdy na mojej stacji temperatura wzrosła do -9.7 stopni. Niby mała różnica, bo o niecały stopień, ale jednak kluczowa i bolesna. Zresztą to nie koniec odwałów mojej stacji na ten dzień, zaraz przejdę do kolejnego.
Najpierw jednak chciałem się podzielić z opisem i fotografiami kolejnych godzin. Tak ślicznie było już późnym popołudniem, a kolejne foto już padło o zmroku. Jak widać, zaczęły się zbliżać z zachodu realne rozpogodzenia
W tamtych czasach moje dnie były dość bezproduktywne, jednak o wieczorach tego nie mogę powiedzieć, bo niemal codziennie (chociaż i tak rzadziej niż rok później xdd) miałem korepetycje. Nie inaczej było tego dnia - jak w niemal każdy czwartek (czasem to była sobota, jak 30.01) udałem się razem ze znajomym jego autem do Piastowa. Tym razem miał mnie zabrać nie z Michałowic, a z pobliskiej stacji beznynowej przy Alejach Jerozolimskich. I tak wyszło, że się nie zgadaliśmy co do godziny i musiałem czekać na przystanku przez jakieś 15 minut przy temperaturze, która ładnie spadała w dół
Takie zdjęcia udało mi się wtedy zrobić - pierwsze w ogrodzie, kolejne już w drodze. Chociaż słabo widać to na zdjęciu, to niebo było już czyściutkie
I jeszcze ten cudowny dźwięk, już w drodze powrotnej
Wieczór okazał się bardzo ciekawy z powodu spadku temperatury. Do około 22:00 spadała dość normalnie, zeszła do -14 stopni, co było zgodne z danymi z pobliskich stacji. Ale co to się wydarzyło między 22:00 a 23:30 Temperatura bez żadnych hamulców odleciała w dół i zeszła do bagatela -17.6 stopni Dokładnie wtedy, o 23:30 weszło jednak zachmurzenie i temperatura równie szybko zaczęła rosnąć, osiągając już o północy z powrotem -15 stopni.
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36425 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 23 Marzec 2022, 14:46
12.02.2021 - "Ostatni dzień wymarzonych prognoz"
Jak bym miał wspominać listę dni, do których mam szczególną słabość, to oczywiście cały okres 8-12.02 jest tutaj "na pierwszym planie", jednak do dnia 12.02 mam szczególną słabość. Mój już były współlokator wtedy się bronił i wieczorem była nieco większa niż zazwyczaj "impreza" (w tym wypadku to nawet od biedy można było sobie podarować te cudzysłowy xd). Bardzo lubię takie przedimprezowe dni i uwielbiam je jakoś bardziej niż inne nawet spędzać na świeżym powietrzu.
Słabość do tego dnia wynika też z warunków pogodowych oraz sytuacji prognostycznej. To właśnie w tym dniu prognozy potężnej Bestii osiągnęły swoje apogeum i całkiem racjonalnie pokazywały spadki rzędu poniżej -20 stopni na kolejny tydzień. ECMWF widział nawet do -28 stopni w moim regionie, ale dzisiaj już wiem, że to był skutek nie tylko błędnej interpretacji barycznej, ale i słynnej już ślepoty śnieżnej i pewnie nawet gdyby blokada się sprawdziła, to by aż takiego mrozu nie było.
Tak czy siak dzień rozpoczął się ślicznie. Po nocnym wzroście temperatury do -11 stopni o 4:00 nad ranem, powróciło pogodne niebo, które pozwoliło jeszcze wczesnym rankiem na kolejny spadek do -14.5 stopni. To, że był to cudowny poranek to widać chyba gołym okiem, chociaż powiem szczerze, dzisiaj moje upodobania się trochę zmieniły i wcale nie wiem, czy nie wolę śnieżnej scenerii w wersji pochmurnej (pomijam tutaj dni z realnie świeżym, mokrym śniegiem i najlepiej w grudniu lub styczniu). Tak jak na poniższych zdjęciach było rankiem:
Dzień mijał nawet nie pamiętam na czym, chyba na takim typowym mentalnym relaksowaniu się przed większym zgromadzeniem (jestem klasycznym ambiwertykiem, który z jednej strony uwielbia towarzystwo, a z drugiej go ono męczy ).
Jednak około 13:00 dzień został urozmaicony czymś, co dodało mu jeszcze większego "wigoru" - naszło mnie, aby wyciągnąć biegówki ze strychu. Zupełnie jakby jakiś instynkt mi podpowiadał, że to jest ostatnia okazja, mimo, że w tamtym momencie byłem święcie przekonany, że mamy przed sobą jeszcze przynajmniej miesiąc stabilnej, porządnej zimy - bo skoro prognozy były tak stabilne, tak odkładały ocieplenie, to jakże mogło być inaczej? Właśnie w tym dniu naprawdę uwierzyłem (chociaż już 2-3 dni wcześniej zacząłem), że ten luty będzie zimniejszy od 2012, że naprawdę to się właściwie już stało i tylko jakiś kataklizm ( ) może to zmienić...
Na biegówki wyszedłem właśnie około 13:30. Zdjęcia ogrodu, ulicy Jasnej i sąsiadniej ulicy Mokrej
Dokładnie rok później w dużo piękniejszych i magiczniejszych krajobrazach miałem okazje sobie "szusować", lecz niestety nie miało to miejsca na nizinach
Kolejny dzień normalności dobiegał końca i trzeba było już wracać do mieszkania, by pomóc przygotować imprezę. Jak zawsze podjechałem kolejką do Reduty, gdzie po zakupach różnego rodzaju towaru spożywczego wsiadłem w busa na Mokotów.
Jeszcze na pożegnanie fotka zaspy z ogrodu
I już mieście, jeszcze przy stacji było widać pełen odcień zimy
Lecz niestety... przy bardziej ruchliwej ulicy to już nie było to... A minęły ledwie 4 dni od potężnych opadów....
Z imprezy pamiętam tylko rozmowę o nadziei na piękną falę mrozów, która wtedy naprawdę zdawała się być realna i bliska. Po jej zakończeniu poszedłem spać, zupełnie nie wiedząc, jaki straszny zawód czeka mnie rano. Zawód, porównywalny chyba tylko do 17.12, z tym, że wtedy była to 2-3 dniowa halucynacja modeli, a 13.02.... a cóż, szkoda gadać. O tym w kolejnym rozdziale, w którym oprócz smutku, będzie też trochę pozytywów... jeszcze
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum