Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 22 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sty 2020 Posty: 15918 Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 2 Marzec 2023, 21:46
Termicznie zima raczej będzie, ale w kwestii pogodowej i co się łatwiej rzuca nam w oczy (białe krajobrazy)- tu już mogą pojawiać się pewne wątpliwości. Niestety pojawiające się ewentualne śnieżyce rzadko kiedy obdarowują nas w miarę możliwości po równo- muszą chyba to być takie wczesnowiosenne/lub późnojesienne przelotne opady wszelkiej maści, po których z uwagi na wysokie temp. powietrza i temp. gruntu (temp. powietrza spadają głównie, choć też oczywiście nie zawsze na czas występowania takich opadów) na ogół szybko ślady znikają- to jest chyba jedyne "stosunkowo sprawiedliwe" rozwiązanie...
_________________ Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów.
Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam.
Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć.
_________________ 22 września 2024 roku o godz. 14:44 czasu polskiego Słońce przekroczyło punkt WAGI (równonoc jesienna). To początek astronomicznej jesieni która potrwa do 21 grudnia 2024 roku. Jesień kalendarzowa trwa zawsze od 23 września do 21 grudnia.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 22 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sty 2020 Posty: 15918 Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 3 Marzec 2023, 17:34
Ja tam nowego roku nie kojarzę zbyt wiosennie. Dmuchało nieziemsko przy szarówce i w ogóle nie odczuwałem szczególnego ciepła, dopiero gdy zajrzałem w komórkę wieczorem w Noc Sylwestrową jak byłem z Mamą z wizytą u Wujków i zobaczyłem że temp. według Wujka Google się wyświetla na poziomie ok. 10-12 C, to pomyślałem sobie z niepokojem, że coś kuźwa tu nie gra... Ale krajobrazy otaczające w moim odczuciu znacznie bardziej przypominały późną jesień/przedzimie (coś co powinno być gdzieś na przełomie listopada-grudnia) niż to co bywa między marcem a kwietniem. Dla mnie ostatni tydzień roku 2022 był wielką sprzątaniną po konkretniejszym uderzeniu- czyli niczym innym jak po prostu odwilżą (w tym przypadku równie głęboką, ale z drugiej strony gdyby tamto ocieplenie było słabsze, to pewnie złogi po grudniowym śniegu by leżały np. do ok. dnia Babci i Dziadka- a tak to u mnie ślady po grudniowej pokrywie właśnie przetrwały do okolic Sylwestra/Nowego Roku- Święta swoje zniszczyły, ale białe krajobrazy podczas tych kluczowych 3 dni jeszcze trzymały się dzielnie).
_________________ Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów.
Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam.
Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć.
Hobby: Inne Pomógł: 314 razy Wiek: 78 Dołączył: 16 Lut 2019 Posty: 16032 Miejsce zamieszkania: Polska wschodnia
Wysłany: 3 Marzec 2023, 18:42
A u nas tak jak na zrobionej 1 stycznia 2023 roku fotce. Było na tyle ciepło, że wystawiłem fotel na werandę i wystawiłem twarz do słonka, a także nakarmiłem zimujące na działce koty. Potem wróciłem do pustego domu. Rano byłem u żony w szpitalu. Po świętach miała robioną operację kręgosłupa, a w pierwszym tygodniu nowego roku miałam ją odebrać. Rano byłem u niej krótko, bo wtedy z powodu zagrożenia epidemicznego grypą obowiązywał zakaz odwiedzin. Ale jakoś udało mi się załatwić krótkie "widzenie".
I jeszcze cytat z posta z noworocznego wyjazdu na działkę.
zgryźliwy tetryk napisał/a:
Tak było w Nowy Rok A.D. 2023. Ciepło jak na wiosnę (+16 stopni) i tylko brak zielonych listków na drzewkach. Koty zimujące na działce. Ktoś podrzucił uroczego kociaczka.
_________________ 22 września 2024 roku o godz. 14:44 czasu polskiego Słońce przekroczyło punkt WAGI (równonoc jesienna). To początek astronomicznej jesieni która potrwa do 21 grudnia 2024 roku. Jesień kalendarzowa trwa zawsze od 23 września do 21 grudnia.
Hobby: Inne Pomógł: 314 razy Wiek: 78 Dołączył: 16 Lut 2019 Posty: 16032 Miejsce zamieszkania: Polska wschodnia
Wysłany: 7 Marzec 2023, 16:45
Działka pod śniegiem w przededniu Święta Kobiet.
_________________ 22 września 2024 roku o godz. 14:44 czasu polskiego Słońce przekroczyło punkt WAGI (równonoc jesienna). To początek astronomicznej jesieni która potrwa do 21 grudnia 2024 roku. Jesień kalendarzowa trwa zawsze od 23 września do 21 grudnia.
Hobby: Meteorologia Pomógł: 179 razy Wiek: 26 Dołączył: 10 Gru 2019 Posty: 7601 Miejsce zamieszkania: Katowice
Wysłany: 14 Marzec 2023, 10:43
Pierwszy miesiąc meteorologicznej wiosny zbliża się już do połowy, a prognozy na najbliższe dni rzeczywiście zaczynają tą wiosnę coraz bardziej przypominać, więc to już czas, aby powiedzieć kilka słów na temat słusznie zakończonej ostatniej pory roku.
Niestety ta zima była jednym wielkim zawodem, choć na chłodno trzeba powiedzieć sobie jasno, że na tle ostatniego dziesięciolecia były jeszcze gorsze przypadki od niej. Na pewno jednym z nich była osławiona ikona w postaci Trzydziestolatki, ale nie wiele lepsze od niej były też zimy 2013/14 i 2015/16. te trzy przypadki były jeszcze gorsze niż miniona zima, co nie zmienia faktu, że i tak znalazła się w gorszej połowie przeobrzydliwego dziesięciolecia Grudzień zaczął się bardzo typowo- bardzo kiblowo, z klaunowatymi zabieleniami na chwilę i temperaturami tak na prawdę niewiele przekraczającymi nowe normy. Syf potrwał 10 dni, po czym przyszło 9 dni bajki, która wyciąga opinie o tej zimie za uszy. 9 dni stabilnego mrozu, regularnie dosypującego śniegu doprowadzając tuż przed odwilżą poziom pokrywy do niemal 30 cm. Do tego nie było jakoś przeraźliwie mroźnych nocy, tmin jakieś -12 st. jest jeszcze czymś w granicach moich tolerancji. Niestety, wszystko co piękne szybko się kończy. Nieco przesunięty miesiąc Koziorożca swoją patolskością miażdzy wszystko, łącznie z analogiem sprzed 16 lat. Zemsta Atlantyku była na prawdę krwawa i druzgocąca i nie ma co tu robić dobrej miny do złej gry. A wisienką na torcie był oczywiście Nowy Rok, termicznie za swojego życia nigdy nie przeżyłem aż takiej patoli i wynaturzenia jak wtedy. Gdyby skrajne patolstwo trwało do Trzech Króli np... ale nie kuźwa bity miesiąc. Z resztą przełamanie 19.01 to był drugi wielki niewypał po nieudanych prognozach ochłodzenia właśnie w okolicach Trzech Króli. Jednak dni 19-22.01 wspominam bardzo miło, a zdjęcia które udało mi się uwiecznić w tych dniach są moim zdaniem nawet ładniejsze niż te z II dekady grudnia 2022- jednak wtedy nie wszystko było aż tak oblepione. Niestety od poniedziałku 23.01 reszta stycznia była już parodią zimy, a to wkurwiało tym bardziej że gabońska odwilż miała zahaczyć o max 2-3 dni, po czym miało się ochłodzić ponownie do zimowych wartości, a tak się jednak nie stało. U mnie i tak było znaczie lepiej niz choćby w C Polsce, ale nie zmienia to faktu że nadal to były klaunowe zabielenia przy obrzydliwych, przejściowych temperaturach. No i trzeci zawód, który przechylił szalę goryczy i zdecydował o tym, że zima stała się dla mnie straszną kurwą był kolejny epizod zimowy spłycony do absolutenego minimum. 3 lutego koło południa zrobiło się na prawdę bajkowo, niemal jak nieco ponad dwa tygodnie wcześniej, jednak około 15.00 wjechała obleśna odwilż z deszczem, która stopiła magię niemal do zera. Trochę dosypało w sobotę rano, lecz pokrywa niestety została klaunowata, w dodatku sporą jej częśc stanowiła szreń. W sobotę i niedzielę dosypało jeszcze trochę śniegu i jadąc po znajomego na studniowkę w nocy z 4/5.02 zdecydowanie dało się odczuć jaką mamy porę roku. Jednak niestety wiatr spowodował, że pokrywa śnieżna- o ile np u mnie w ogrodzie była całkiem efektowna, to już gdzieś na otwartych przestrzeniach czy na pasach zielenii przy drogach nie było jej prawie wcale Do tego te nocne mrozy wtedy... Przy takiej pokrywie i suce to tylko mnie wpieniało, a odwilż była coraz bliżej i do tego coraz mocniej się rozrysowywała. 11 lutego stwierdziłem ostatecznie, że zima znowu mnie rozczarowało i od tej pory miałem jej dość- podobnie jak to stało się na tym samym etapie rok wcześniej. Szmata znowu mnie oszukała. Sam jestem ciekawy, czy za rok wgl będę jakkolwiek jarał się tą porą roku, bo szczerze to mam wrażenie że coraz bardziej przybliżam się do tego, by nawet nie próbować się nastawiać na cokolwiek, skoro ledwo zacznie się coś fajnego to już widać tego kres. Ale kiedyś musi się to zmienić, co nie?
Mam nadzieję, że taka forma opisu swoich przeżyć związanych z minioną zimą Wam przypadnie do gustu i liczę na Waszę wypowiedzi
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36348 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 14 Marzec 2023, 11:10
Pierwsza dekada grudnia była u mnie rzeczywiście taka do bólu typowa. 3 krótkie zabielenia koło torów - 3.12 rano, w nocy 6/7.12 i 10.12 rano, poza tym tzw. "kibel" - czyli totalny brak patolskich temperatur, tmax nawet chyba poniżej nowej normy i fakt, temperatura u mnie powyżej +3 nie chciała wychodzić. Potem okres 11-19.12, który chyba najbardziej cenię za to, że pokazał, że po prostu można i sprawia, że cokolwiek by się nie działo, nigdy nie stracę wiary w jakieś piękne okresy. Nie było tego śniegu tyle, co na południu kraju, ale po prostu był wszędzie, wypełniło nim wszystkie drogi, powierzchnie itp. - w dodatku co kilka dni doprószało, niestety przez osiadanie, na przyrost pokrywy to znacząco nie wpływało. Ta 9-dniowa, magiczna zima, miała po prostu wszystko czego potrzeba i gdy się kończyła, czułem niemal spełnienie tą porą roku. Niemal, bo brakowało mi jednak bardzo tego wytrzymania do Świąt, moim zdaniem bardzo zmieniłoby to naszą opinię nie tylko o grudniu (uznałbym go wtedy za spokojnie drugi najlepszy w wieku), ale i o całej zimie. Potem przyszło niestety na długo zmierzyć się z patolskością, ale szczerze to byłoby mi obojętne czy były tavg +7 czy +2, gdyby od połowy stycznia wróciło to, co miało obowiązek. Niestety tak się nie stało i u mnie nawet nie było tych kilku dni pocieszenia, co miał Jorguś. Było bardzo niemrawe, nieciągłe zabielenie w nocy 19/20.01, którego rano już nie było widać i wreszcie kilkugodzinna Narnia 21.01, z której szybko zrobiła się ciapa, a na drugi dzień były już tylko resztki. Potem w takiej przeważnie suchej, nudnej i lekkoplusowej szacie trzymało to jakoś do 2.02 i wbrew korzystnym prognozom, tylko raz udało się zabielić - rankiem 30.01. Był to dzień, w którym musiałem złożyć swoją pracę inżynierską i niestety akurat w godzinach, w których było biało, miałem zapierdol. Gdy wchodziłem na uczelnie o 8:00, nie było jeszcze nic, gdy po oddaniu wychodziłem o 15:00, były już tylko resztki. Zima ta miała jeszcze szansę się odkuć, gdy nadszedł 3.02. Tego dnia wieczorem drukowałem swoją pracę (u nas to było tylko pod obronę, skłądanie do systemu było w formie elektronicznej) i pamiętam, że jak wyszedłem, to już w mieście, na betonach robiło się cudnie. Około 17:00 było już około 5-6cm, a wg prognoz miało dalej padać i widać było drugą falę w nocy, lecz niestey... z powodu chyba ciepłego gruntu, o 19:00 śniegu było mniej, w dodatku na ulicach był okropnie rozjeżdżany. Coś tam prószyło do północy, ale mocniejsze uderzenia śniegu pojawiły się dopiero nad ranem 4.02. Obserwowałem to i naprawdę wydawało się grubo. Wystarczyło by na nowo pobielić ulice i chodniki, lecz niestety rano 4.02, w święcącym już słońcu, tego śniegu było nadal koło 6-8cm i musiałem się pogodzić z faktem, że już podczas tego epizodu więcej nie zobaczę. Ranek tego dnia był magiczny, ale potem auta rozjeździły ulicę i zrobiła się na nich zlodowaciała breja, a i z drzew wszystko pospływało. Reszta tego zimowego epizodu była bardziej formalna, niż ładna, ale wyjątkiem był wielki dla mnie dzień - poniedziałek 6.02, dzień mojej obrony, kiedy rankiem wszystsko oblepiła piękna szadź, lecz i tutaj poczułem zdradę ze strony pogody - gdy o 11:00 wyszedłem z obrony, już było łyso, żółta suka ją zdjęła. 10.02 weszła odwilż i tak naprawdę do końca lutego było już po prostu trzydziestolatkowo, chociaż na szczęście nie jakoś patolsko i do tego małe ilości suki - gdyby nie epizod zimowy i jeszcze ostatni dzień lutego (nomen omen też dość mroźny), to byłby już naprawdę ekstremalnie pochmurny luty, zresztą o styczniu i grudniu można powiedzieć to samo, to była naprawdę mega pochmurna zima.
Krótkie podsumowanie - ciężko mi jest oceniać tę zimę i porównywać ją do innych gówien. U mnie na 100% gorsze były 21/22, 19/20, 17/18 i 14/15, ale co do reszty po 12/13 musiałbym się zastanowić, z drugiej strony jedyna na pewno lepsza to, sorry, ale 20/21. Ogólnie zima gorsza niż lepsza, to wiadomo, z jednej strony pokazała dzieki 2 dekadzie grudnia, że stać nas na wszystko, a z drugiej po tym, jak po takim obiecującym początku sezonu, po prostu wlazł sobie ekstremalny Atlantyk, że chyba nie ma żadnych gwarancji stabilności zimą, chociaż tu na "pocieszenie" można dodać, że faktycznie ten Atlantyk był widoczny dość długo przed wjazdem w prognozach. Chociaż czy to plus, czy minus, ja czasem lepiej wolałbym mieć tę zimową ekstazę jak w lutym 2021, kiedy wydawało się, że odwilż nigdy nie nadejdzie i dopiero 13.02 się gwałtownie wszystko zmieniło.
jorguś napisał/a:
Ale kiedyś musi się to zmienić, co nie?
Sam się nad tym zastanawiam i tu jak zwykle logika i rzeczowe myślenie walczy z realnymi obawami. Logiczne wydaje się, że po słabszej serii nadejdzie lepsza, tak było zawsze, nawet 100 lat temu. Pytanie jednak na ile fajna będzie ta "lepsza seria", ile potrwa i kiedy nadejdzie. Bo przyznam, że cierpliwość się kończy, to małe opium po 30-latce, jaką była zima 20/21 (podwójnie odczuwalna po 19/20), powoli mi się wyczerpuje, tutaj ukojeniem była 2 dekada grudnia, która nie pozwoli mówić, że "nie było zimy". Liczyłbym na chociaż serię takich "zim przeciętnych" (kiedyś o tym też zrobiłem wątek), pośród których by się umieściło nieco lepszych. Nie ukrywam, że ciśnienie jest duże i mam nadzieję, że nadejdzie to już w przyszłym sezonie, ale obawy, poczucie zdrady, niestety są i zdaje sobie sprawę, że możemy jeszcze parę ładnych lat czekać na coś chociaż przeciętnego. Z drugiej strony poczucie euforii po czymś takim byłoby serio niesamowite, taka ostateczna klęska alarmistów i zarazem dowód, że mogą być najgorsze serie, długie i uparte, a nie świadczą one o niczym. Tak czy siak, z jednym chyba zgodzi się całe forum orpócz jednej osoby, że szanse na to, że seria 23/24-32/33 będzie równie badziewna, beznadziejna i żenująca jak 13/14-22/23. są jednak małe Ostatnie 10-lecie pobiło w tym absolutne granice absurdu.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 14 Marzec 2023, 18:00
Dla mnie ta zima miała pewne przebłyski, ale niestety jako całość okazała się dla mnie porą roku niezwykle rozczarowującą, po raz drugi z rzędu. Uważam ją za lepszą od poprzedniej, nie wspominając o tych najgorszych zimach ostatniego dziesięciolecia, jak 2014, 2016 i 2020. Ale to nie to...
Początek grudnia wzmagał we mnie niepokój, ponieważ zimy próżno w nim było szukać. Aż do 10 grudnia, kiedy nastał jeden z najpiękniejszych zimowych epizodów jakie przeżyłem, a na pewno najlepszy doceniony przeze mnie epizod grudniowy (2010 tak nie doceniałem, bo wydawało mi się wtedy, że to normalna zima). Mnóstwo śniegu, dosypywanie, kapitalne widoki, radość i euforia zarówno na mojej prawie-wsi, jak i w niekojarzącym mi się ze śniegiem Krakowie... Przeżyłem cudowne chwile, a takiego poranka i przedpołudnia jak 13 grudnia czy wieczora 14-go nie zapomnę do końca życia. Tylko że byłem głupi Uwierzyłem w te lepsze prognozy, w to że może nikt nie steruje pogodą i to faktycznie były przypadki... Co się działo ze mną potem, wiedzą na tym forum nieliczny. Nie da się mnie bardziej skrzywdzić jeśli chodzi o pogodę. Nie da się, naprawdę. Poświęciłbym wszystkie burze w przyszłym roku, dałbym Jacobowi spełnić wszystkie jego fantazje na temat wiosny, a Kmrozowi na temat jesieni, tylko nie to Jeśli chodzi o mój stosunek do II dekady grudnia, przypominają mi się fragmenty dwóch piosenek. Pierwszy, to stare dobre disco-polo i utwór, którego nie powinien szkalować nawet naczelny hejter tego gatunku, Robert Makłowicz. "Jesteś wielkim spełnieniem" zespołu Classic i fragment tekstu: "... A może lepiej byłoby nie ujrzeć nigdy Cię?"
Tak to czułem. Ból nie tylko z tego powodu, że "nic nie może przecież wiecznie trwać", ale także dlatego, że "co zesłał los trzeba będzie stracić". A zesłał naprawdę dużo.
W Nowym Sączu śnieg nie wytrzymał do Wigilii. Udało się na mojej prawie-wsi, ale jak tu się z tego cieszyć, skoro ta zimowa pogoda to nie tylko gołe drzewa, ale też 8 stopni na plusie Zastanawiałem się, czy ta pasja jest warta tych wszystkich nerwów i złości jakie przeżywałem i doświadczyłem poważnego kryzysu, który wzmogły kolejne tygodnie. Doceniam to, że ominęła mnie największa patologia na przełomie Starego i Nowego Roku, ale - niestety - znowu nie udało się trafić w ten czas. A potem - blisko trzy tygodnie czekania i często prawdziwe patolstwo. Patrząc z perspektywy Nowego Sącza, III dekada stycznia (właściwie to już od 19.01) była niezła, a opady z nocy 21/22.01 to wręcz następca Larsa, sprawca przepięknych widoków. Szkoda że nie mogło mnie wtedy tam być, ale podobnie jak w poprzednich latach pozostawało mi hejtowanie zimowego Krakowa, gdzie o 14:00 było już po wszystkim... Po niszczącej odwilży z 01-02.02 znowu się poprawiło, a 4 lutego zrobiło wręcz poranną bajkę, ale niestety nic z "przesfanek" się nie sprawdziło. Z zimy mogłem się cieszyć do 11 lutego. Potem - nowa norma. Pierwszy raz o tym piszę, ale bardzo źle się z tym czułem. Miałem poczucie zdrady. Ani III dekada grudnia ani III dekada lutego nie dopisały - mimo że co do tej drugiej byłem niemalże przekonany, bo to, bo tamto, bo świr, bo jeszcze nie wiadomo co...
Zimę 2022/23 zapamiętam jako zimę, która potrafiła pokazać się od naprawdę pięknej strony (nieporównywalnie lepiej od zimy 2021/22, która zazwyczaj szła na minimum), ale także bardzo zawodziła. Brakowało mi w niej stabilności i pewności zimy, a do tego dobijały mnie te "zdrady". Przydałoby się też więcej mrozów - pod tym względem ostatnia zima wypadła naprawdę cienko.
Pożegnałem tę zimę bez żalu i wiem, że przez następne miesiące nie będę tęsknić za porą roku, jaką jest zima. Nawet pomimo II dekady grudnia, którą zepsuł mi najpierw niepokój, a potem rozpacz. "A może lepiej byłoby nie ujrzeć nigdy Cię" Jeśli zima się przełamie, będę bardzo zadowolony. Ale to musi się stać. Wcześniej nie zamierzam uprzedzać faktów, dzielić skóry na niedźwiedziu ani na nic się nastawiać, bo potem jest z tego więcej rozczarowań i żalu niż to jest warte.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum