Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.
Polityka Cookies    Dowiedz się więcej    Cyberbezpieczeństwo OK
Forum wielotematyczne LUKEDIRT Strona Główna
 Strona Główna  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Statystyki  Rejestracja  Zaloguj  Album

Poprzedni temat :: Następny temat
Sierpień 2017 - moje fotowspomnienia
Autor Wiadomość
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan normalności



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 130 razy
Wiek: 25
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 12352
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:01   Sierpień 2017 - moje fotowspomnienia

Był taki miesiąc, który szczególnie dotkliwie przypomniał o tym, że w żadnym, nawet takim z pozoru umiarkowanym i łagodnym roku nie można być całkiem pewnym tego, że będzie tak nadal. Jeden z najgorętszych sierpniów w Nowym Sączu, pokazał się w innych regionach od zupełnie innej, lżejszej strony. Tu jednak robił wiele, by uzupełnić niezwykle barwne i lubiane lato w standardy kojarzone bardziej z rokiem 2015, a jednak również zawarł w sobie sporo przyjemności. Mimo ekstremalnie wysokiej temperatury 19,7 stopnia, która stawiała go ówcześnie na trzecim miejscu (teraz jest na piątym - i oby tak zostało!), nie zapominał o opadach i burzach, a przy tym zdarzało mu się przeplatać upalne dni ochłodzeniami - choćby takimi kilkugodzinnymi. Każde się liczy, kiedy na dworze skwar.
Na początku nie byłem zbyt entuzjastycznie nastawiony do tego miesiąca. Prognozy jakie widziałem 30 i 31 lipca wskazywały jednoznacznie - czeka nas powtórka sierpnia 2015.
1 sierpnia w niczym nie przypominał jednak swojego odpowiednika sprzed dwóch lat. Ewentualnie w tym, że na niebie próżno było szukać choćby jednej chmury, co odróżnia ten dzień od jakiegokolwiek dotychczasowego upału w roku 2020. Było strasznie gorąco, jeszcze przed 11:00 temperatura przekroczyła 30 stopni.



W ciągu dnia temperatura rosła niemal szaleńczo. Zastanawiałem się nawet, czy dogoni 1 sierpnia sprzed 23 lat, jednak aż tak źle nie było. Niemniej jednak 34,8 stopnia dało popalić. Wyzasłaniałem wszystkie okna, żeby chociaż grać na zwłokę i sprawić, żeby dom nagrzał się choć trochę później. Widząc prognozy wiedziałem jednak, że starania muszą być daremne. Wieczorna prognoza była tak katastrofalna, że zrozumiałem, że I połowa sierpnia 2015 była na to zbyt chłodna... Jak zawsze pojawiały się cieplejsze i chłodniejsze prognozy, ale mimo to jasne było, że czeka mnie piekiełko. Należało się wręcz zastanowić, czy aby prastary rekord z 1921 nie podda się w tym "zimnym" roku.



Bardzo gorący był wieczór. Jeszcze o 20:00 było ponad 30 stopni. Zazdrościłem mieszkańcom Poznania tej burzy, jaka miała do nich nadejść.

2 sierpnia 2017 roku rozpoczął się ciężką, tropikalną nocą ze spadkiem temperatury do zaledwie 19 stopni. Rano zaczęło się podobnie, ale z nieco bardziej przymglonym niebem. Znowu o 11:00 notowano już prawie 31, a kolejnych kilka godzin tylko podkręcało skwarną atmosferę. Nie było chyba w moim życiu drugiego tak aktywnego miesiąca jak lipiec 2017 i takiego duetu jak czerwiec-lipiec tego roku. Tym bardziej wielbię te miesiące. Teraz jednak drugi dzień z rzędu nigdzie nie wychodziłem, co zdarzyło mi się pierwszy raz od dawna, chyba od kwietnia. Ale z jakże innego powodu niż wtedy... Dzień był upalny i temperatura sięgała prawie 33 stopni, po pewnym czasie przyszło jednak złagodzenie i niebo się zachmurzyło. Zbierało się na burzę i krótko po 15:00 poczułem spadek temperatury. Odnosiłem wrażenie, że pójdzie bokiem i wybrałem się do sklepu na rowerze. To zdjęcie zrobiłem wyjeżdżając:



Nie miałem daleko, pomyślałem że najwyżej przeczekam ulewę pod dachem. Nie zdążyłem. W jednym momencie tak jakby cała fala wody runęła wprost na mnie. Nawet zbytnio nie grzmiało, ale 14,6 mm opadu systematycznie we mnie wsiąkało. Próbowałem jakoś chronić telefon, który miałem w kieszeni i jechałem dziarsko przez tę ulewę. To mi się zdarza i zawsze sytuacja wygląda podobnie - kiedy zbiera się na deszcz, przyśpieszam, kiedy zaczyna padać - jeszcze bardziej przyśpieszam. Ale później? Stwierdzam, że jest mi doskonale wszystko jedno, i tak przemoczę się do suchej nitki. Przypomniało mi się oberwanie chmury w Wenecji 11 czerwca 2016 roku, pomyślałem że jak wtedy wyschnąłem, to i teraz mi się uda. Kiedy deszcz ustał, skoczyłem tylko do mieszkającej niedaleko Babci żeby dała mi jakiś podkoszulek na zmianę :D



W drodze powrotnej widziałem tworzące się mgły, jak i rzeczkę która trochę się ożywiła. Burza - jak to najczęściej u mnie bywa - przesuwała się na wschód, toteż jadąc do domu moją ulicą, widziałem dokładnie przed sobą kilka doziemnych wyładowań. Byłem bardzo zadowolony, gdyż dzięki tej burzy wieczór był znośny i można było trochę przewietrzyć wnętrza. Temperatura w ciągu nocy nie spadła niżej niż do 17 stopni, ale sam fakt tego, że łagodne wartości na termometrach utrzymały się znacznie dłużej, był bardzo cenny.

Czwartek 3 sierpnia zapomniał jednak o wczorajszych wydarzeniach. Niestety, ale był to dzień koszmarny. Średnia temperatura dobowa wyniosła 25 stopni, czyli dla mnie udręka. Dobrze, że w tym dniu nie było dotąd takiego dnia i raczej już nie wystąpi. Temperatura wzrosła do 33,4 stopnia przy trochę bardziej zamglonym niebie i wyższej wilgotności niż chociażby dwa dni wcześniej. 1 sierpnia przypominał bardziej 30-ty, zaś 3 sierpnia - 26 czerwca 2019. Wiele rzeczy się zgadza.
Po 10:00 przejechałem się trochę na rowerze. Nie jechałem nigdzie daleko, ale kilka podjazdów na trasie się trafiło. I to gorąco zaczynało mnie pokonywać, niestety tego dnia było okropnie.




Drugie zdjęcie zrobiłem w miejscu, skąd w 2001 roku ruszało osuwisko zmieniające całkowicie rzeźbę terenu.
Po powrocie do domu byłem tak dziwnie zmęczony, że pomimo gorąca i wczesnej pory normalnie położyłem się i zasnąłem ;) Nie przypominam sobie co robiłem później, ale prawdopodobnie już nie wychylałem się na zewnątrz, ewentualnie wieczorem. Latem 2017 miałem wręcz swój rytuał wieczornych spacerów, choć przy takim gorącu nawet to nie zawsze się sprawdzało.
Po tropikalnej nocy, 5 sierpnia okazał się nieco bardziej znośny. Chociaż temperatura i tak przekroczyła 30 stopni, to tym razem był to pseudoupał. Jeszcze przed południem zachmurzenie zaczęło hamować wzrosty termiki i w ten sposób przez znaczną część dnia obowiązywał pochmurny, a dzięki temu mniej odczuwalny, subupał.
Chmury miały jednak jeden minus, mianowicie nie dały nocy się schłodzić. Nie ustąpiły aż do rana, w efekcie czego noc z 4 na 5 sierpnia 2017 roku okazała się w Nowym Sączu jedną z najgorętszych z temperaturą minimalną 20,3 stopnia. Chmury ustąpiły w sam raz na rano, a kiedy obudziło mnie wtedy bezchmurne niebo i świecące Słońce, od razu wiedziałem że lekko nie będzie ;)
Dopiero wieczorem zebrałem w sobie siły na jakąś przejażdżkę, bo wcześniej w zasadzie nie było na to szans. Temperatura 31 stopni w połączeniu ze zmęczeniem upałem, skutecznie mnie rozleniwiła. Wieczór był za to w miarę sympatyczny i nie przedłużał skwaru w nieskończoność. Temperatura nie odbiegała w nim zbytnio od tych, jakie notuje się w ostatnich dniach - 22 stopnie o 22:00 to już niezły wynik w porównaniu z poprzednimi nocami. Księżyc ładnie się uśmiechał :)




Ciąg dalszy wkrótce :)
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu :snieg:
 
     
FKP 
Poziom najwyższy
Fan wiosny i lata



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 235 razy
Dołączył: 21 Maj 2019
Posty: 25163
Miejsce zamieszkania: Okolice Płocka
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:05   

PiotrNS napisał/a:
rozpoczął się ciężką, tropikalną nocą ze spadkiem temperatury do zaledwie 19 stopni.

Xd
_________________
Aktualna pora roku: Wczesna zima :zygacz:
 
     
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan normalności



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 130 razy
Wiek: 25
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 12352
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:08   

FKP napisał/a:
PiotrNS napisał/a:
rozpoczął się ciężką, tropikalną nocą ze spadkiem temperatury do zaledwie 19 stopni.

Xd

No w moich warunkach, gdzie temperatury minimalne powyżej 20 stopni zdarzają się bardzo rzadko, a przed ostatnim piętnastoleciem właściwie wcale, za noc tropikalną spokojnie można uznać już taką z TMin 18,5-19 stopni.
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu :snieg:
 
     
FKP 
Poziom najwyższy
Fan wiosny i lata



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 235 razy
Dołączył: 21 Maj 2019
Posty: 25163
Miejsce zamieszkania: Okolice Płocka
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:09   

PiotrNS, Ale to nie jest w żadnym stopniu uciążliwa temp., przynajmniej na wsi Xd
_________________
Aktualna pora roku: Wczesna zima :zygacz:
 
     
zgryźliwy tetryk 
Poziom najwyższy
pradziadek



Hobby: Inne
Pomógł: 326 razy
Wiek: 78
Dołączył: 16 Lut 2019
Posty: 16236
Miejsce zamieszkania: Polska wschodnia
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:09   

Ja z sierpnia 2017 zapamietale zwłaszcza to:

_________________
21 grudnia 2024 roku o godz. 10:27 czasu polskiego Słońce przekroczyło punkt Koziorożca (przesilenie zimowe). To początek astronomicznej zimy, która potrwa do 20 marca 2025 roku. Zima kalendarzowa trwa zawsze od 22 grudnia do 21 marca.
 
     
kmroz 
Junior Admin
fan bezdźwięczności



Hobby: Wszystko!
Pomógł: 162 razy
Wiek: 27
Dołączył: 02 Sie 2018
Posty: 36420
Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:15   

Zgryźliwy Tetryk, mi to się raczej kojarzy z wrześniem, co wstawiłeś na zdjęciach. Sierpniowe wysypy u nas były bardzo rzadko, za to na Mazurach w 2008 i 2006 roku były cudowne. W 2010, 2011 i 2016 na Mazurach też były wysypy, ale tylko kurek, a nie "jesiennych" grzybów rurkowych.

Piotr, pierwsze 6 dni sierpnia 2017 i u nas było dosyć upalne, ale jednak było nietypowo dużo chmur. Co ciekawe, w dużej mierze "bezproduktywnych" - chociaż dla mnie przy upale każda chmura jest produktywna, bo powstrzymuje żar. Opadów było niewiele, pierwszy porządny opad w sierpniu 2017 mieliśmy 10.08 nad ranem :-D
_________________
Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było :glaszcze:

Zimnolubna kutwa z zespołem Aspergera
 
     
zgryźliwy tetryk 
Poziom najwyższy
pradziadek



Hobby: Inne
Pomógł: 326 razy
Wiek: 78
Dołączył: 16 Lut 2019
Posty: 16236
Miejsce zamieszkania: Polska wschodnia
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:26   

Tak jest gdy system komputerowy (folder "pictures") wstawia numery dni i miesięcy inaczej niż do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Teraz sprawdziłem (w kafelku "zdjęcia" na stronie wstępnej) i przekonałem się "na własne oczy" o "byku" jakiego "ustrzeliłem" :cry: Z 8 września "zrobił mi sie"
9 sierpnia Sorry, my mistake :ups:
_________________
21 grudnia 2024 roku o godz. 10:27 czasu polskiego Słońce przekroczyło punkt Koziorożca (przesilenie zimowe). To początek astronomicznej zimy, która potrwa do 20 marca 2025 roku. Zima kalendarzowa trwa zawsze od 22 grudnia do 21 marca.
 
     
kmroz 
Junior Admin
fan bezdźwięczności



Hobby: Wszystko!
Pomógł: 162 razy
Wiek: 27
Dołączył: 02 Sie 2018
Posty: 36420
Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:50   

Tak mi to właśnie jakoś do sierpnia nie pasowało. Niby mieszkasz bliżej Syberii, ale aż takiej różnicy być nie powinno.
_________________
Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było :glaszcze:

Zimnolubna kutwa z zespołem Aspergera
 
     
PiotrNS 
Poziom najwyższy
Fan normalności



Hobby: Większość z wymienionych
Pomógł: 130 razy
Wiek: 25
Dołączył: 01 Maj 2019
Posty: 12352
Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 12:58   

Grzybów było sporo, ale głównie w II połowie miesiąca, kiedy temperatury w całym kraju złagodniały.
Przejściowo złagodniały także po 5 sierpnia. 6-ty był dniem dosyć pochmurnym i deszczowym, z temperaturą nieznacznie powyżej 20 stopni, za to 7 sierpnia okazał się czymś zdecydowanie niepasującym do całokształtu I połowy sierpnia 2017 roku, bowiem nie przyniósł w ciągu dnia wzrostu choćby do 20-tki... Przy niskiej temperaturze i padającym raz po raz deszczu, zaplanowanie swoich aktywności stało się trudniejsze z powodów innych niż poprzedniego dnia, jednak po południu sytuacja się trochę poprawiła i pojawiły się nawet przejaśnienia. Zimno mi nie było, a znając prognozy pogody na kolejne dni, nawet cieszyłem się tym chłodkiem.





8 sierpnia pełnia lata postanowiła jednak wrócić. Po dość chłodnej nocy z TMin 10 stopni wstał dzień, w którym Słońce mieszało się z chmurami. Temperatura wzrosła do niespełna 26 stopni, co nareszcie stanowiło jakiś złoty środek. Warto było się nią nacieszyć, bowiem kolejne ocieplenie miało okazać się kolejnym ciężkim okresem. Już wieczór okazał się bezchmurny:






A 9 sierpnia temperatura już się nie patyczkowała. Blisko 32-stopniowy upał wrócił, ale dziękj temu, że noc była normalna, a poranek względnie rześki,postanowiłem się nie rozleniwiać i ruszyłem na rowerową przejażdżkę za miasto, brzegami nieznanej mi dotąd części Dunajca. Przypiekało zdrowo, ale jakoś (może za sprawą bliskości rzeki i jeziorek) jakoś dawałem radę. Jechałem tyłem do Słońca, ściągnąłem sobie koszulkę i fajnie opaliłem sobie plecy ;)





W drodze powrotnej około 14:00 było już jednak nieznośnie. Cała reszta dnia upłynęła już na "znoszeniu" upału i martwieniu się o jutro, bowiem to jutro miałem stać się niezadowolonym świadkiem pewnej historii...



Dlaczego? Otóż 10 sierpnia miałem umówiony wyjazd do Krakowa, aby odebrać pewien certyfikat. A właśnie tego dnia, według prognoz, miał rozlać się najpotężniejszy skwar, gorszy nawet niż 1 sierpnia. Prognozy GFS dla Krakowa przewidywały aż 39 stopni, co oznaczałoby najwyższą temperaturę doświadczoną w moim życiu. Już wtedy w miarę dobrze znałem geograficzno-meteorologiczną specyfikę regionu krakowskiego i nie wątpiłem, że jeśli w mieście będzie 39, to gdzieś w okolicy padną cztery dyszki.
Ta noc w Nowym Sączu (jeszcze nie Nouvel Songe, ta nazwa powstała jesienią 2019 ;)) była tropikalna. Temperatura nie spadła niżej niż do 19,7 stopnia, a tu trzeba było wcześnie wstać. Długo nie mogłem zasnąć, w efekcie czego 10 sierpnia zacząłem sporym niewyspaniem. Wyjechałem przed 7:00, psychicznie gotowy na najgorsze co może mnie czekać. Gorąco było czuć od rana, temperatura rosła aż złowrogo. Do tego natrafiłem na stary autobus, w którym klimatyzacja praktycznie nic nie dawała, a brzęczała tak głośno, jak niektóre suszarki na basenach. Szło oszaleć od tego dźwięku, ale na szczęście miałem jak oderwać myśli :) Zaczął pisać do mnie znajomy z Łodzi, że zbliża się do niego świetna burza, po czym zgrabnie relacjonował mi, jaki huragan i ulewa uderzyła w jego miasto. Twierdzi, że Łódź ma pecha do burz, które ciągle ją mijają i celują w Warszawę, która zabiera mu najlepsze kąski. Tym razem te miasta miały zostać jednak pogodzone, toteż aby umilić sobie czas, oglądałem na kamerze obraz na żywo z Placu Defilad. Szkoda, Kmroz, że tego nie widziałeś :)
Kiedy przed 10-tą przyjechałem do Krakowa, był już prawie upał, ale było też coś, co niezwykle mnie pocieszyło. Kalafiory! Od razu wiedziałem, że w konwekcji nadzieja. Załatwiłem co miałem do załatwienia i około południa widziałem, jak chmury zaczynają przesłaniać Słońce. Pomyślałem sobie, że jeszcze wyjdzie na to, że kolejny dzień będzie w Krakowie gorętszy od tego, i rzeczywiście tak się stało. I tak było po 31-32 stopnie, ale przy zachmurzeniu i zarazem braku duchoty nie było to tak straszne, tak że pojechałem sobie jeszcze Krakowiakiem na Nową Hutę. Po 16-tej rozpogodziło się i notowano w Krakowie 33,6 stopnia, ale wtedy wracałem już do domu. A w Nowym Sączu powitała mnie typowo sądecka konwekcyjna burza i deszczyk :jupi:
11 sierpnia pogoda poznęcała się nad Grodem Kraka, gdzie temperatura przekroczyła 35 stopni, a średnia wyniosła tyle, co u mnie 1 lipca 2019. W Nowym Sączu nie było aż tak źle, jednak mimo to upał był straszny. Temperatura średnia znowu przekroczyła 25 stopni, zaś maksymalnie zanotowano aż 33,8. Dla wielu mieszkańców Polski były to ostatnie godziny względnego spokoju... Ja poszedłem wcześnie spać i nawet specjalnie nie śledziłem poczynań tej nawałnicy.



Ja wybrałem się tylko po prowiant na planowaną na kolejny dzień rowerową wyprawę w góry i lasy nieco dalej od Nowego Sącza ("Sądecką Prapuszczę"). Miało mnie nie być cały dzień, co lekko mnie tremowało. Jakoś zdarza mi się spontanicznie wyjechać gdzieś bardzo daleko, wbrew moim początkowym planom, i to samotnie, a za to taki zaplanowany wyjazd w kilka osób, kiedy od początku mam świadomość, że spędzę poza domem długie godziny, i to z dala od cywilizacji, napawa mnie lekkim stresem.
12 sierpnia wyruszyłem rano. Wiedziałem, że w Polsce po nawałnicach stało się coś niedobrego, ale wtedy wiadomości były jeszcze szczątkowe.
12 sierpnia był dniem zmiany pogody. Od rana było pochmurno z tylko niewielkimi i krótkimi przejaśnieniami, a temperatura wynosiła niewiele więcej niż 20 stopni, choć wartość z godziny 18 UTC dnia poprzedniego szyfruje 28,2 stopnia. To była pogoda w sam raz na rowerowe wspinaczki po nieutwardzonych szlakach i przemieszczanie się po trudnym terenie, choć długość przygody wystarczyła do tego, by pogoda zaczęła się zmieniać. Nie wziąłem bluzy, oczekując że stanie się to później, a tu już około 15:00 temperatura spadła poniżej 20 stopni. Zaczął kropić deszcz i niestety, obawy i złe przeczucia miały swoją podstawę. Jeden z nas wpadł w lekki poślizg i upadł. Nic mu się nie stało, ale po chwili usłyszeliśmy syk, jakby węża. Każdy z nas wolałby, aby był to wąż, lecz niestety to opona poszła. Z dala od innych ludzi, nie ma zasięgu i tu taka przygoda... Całe szczęście, że jeden z nas dysponował samochodem, który czekał na parkingu kilka kilometrów od końca zaplanowanego szlaku, ale najpierw trzeba było się tam jakoś dostać. W sytuacji zagrożenia człowiek może wiele znieść i wymyślić, toteż udało nam się wpaść na szalony pomysł. Niczym McGyver odważyliśmy się skorzystać z rozwiązań niestandardowych i... zapchaliśmy oponę mchem i trawą. W ten sposób udało się wyjechać na większą przestrzeń. Trochę padało i wobec zaistniałego zdarzenia nie jechaliśmy już dalej, lecz wybraliśmy powrót na przełaj, przez pastwiska, pagórki i dwa strumyczki przez które przenosiło się rowery korzystając z kładki o szerokości pół metra :D
Kiedy zbliżyliśmy się do cywilizacji, poczułem euforę :)




Z racji niesprzyjających warunków postanowiłem, że nie będę jechał 25 kilometrów do Sącza, lecz zabiorę się samochodem z tym kolegą, który przewoził tego z uszkodzonym rowerem. Ostatnie 5 kilometrów musiałem jednak pokonać już samemu, a 17 stopni przy padającej mżawce wydawało się iście lodowatą, lapońską pogodą. Aż zatęskniłem za gorącem :oops:
Dopiero po powrocie do domu po 19:00 dowiedziałem się o tym, co się stało. Praktycznie cały wieczór spędziłem na pogodowych stronach i czytaniu o tym, co dokładnie zaszło, szukaniu informacji. To był historyczny dzień i dobrze, że miałem w nim tylko takie przygody...

Ciąg dalszy nastąpi :)
_________________
Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina :jupi:

Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu :snieg:
 
     
kmroz 
Junior Admin
fan bezdźwięczności



Hobby: Wszystko!
Pomógł: 162 razy
Wiek: 27
Dołączył: 02 Sie 2018
Posty: 36420
Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 12 Sierpień 2020, 13:04   

Jak pisałeś o tym 9 i 10 sierpnia, to od razu przypomniał mi się ten odcinek:

Ciekawe, czy w tym roku doczekamy się takiej burzy, jaka "pogodziła" dwa miasta 10.08 o poranku...

_________________
Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było :glaszcze:

Zimnolubna kutwa z zespołem Aspergera
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Akagahara style created by Naddar modified v0.8 by warna
Copyright © 2018-2024 Forum LUKEDIRT
Wszelkie prawa zastrzeżone
Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 12