Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Meteorologia Pomógł: 6 razy Wiek: 28 Dołączył: 03 Cze 2019 Posty: 19877 Miejsce zamieszkania: Włocławek
Wysłany: 6 Czerwiec 2019, 15:43 Czerwiec 2016
Ten miesiąc pomimo, że był "ekstremalnie ciepłym" wcale nie przyniósł wiele gorących dni i swoją anomalie zawdzięcza kilku cieplejszy dniom, przyniósł wiele letniej i wspaniałej pogody
Był to bardzo słoneczny miesiąc, jednak szczególnie w pamięć (niekoniecznie pozytywnie) wryły mi się dni 24 i 25 VI, ten pierwszy wydawał mi się wtedy przesadą jak na czerwiec, nie pomyślałem co czeka nas dzień później, już o godzinie 8 było blisko upału, a popołudniu pojawiły się burze
Jak widać Toruń był jednym z najgorętszych miast tamtego dnia choć upał nigdzie nie odpuścił, był to najbardziej anomalny dzień czerwcowy w tym wieku, poprzednie tak gorące dni w czerwcu wystąpiły w 2000 roku.
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 8 Czerwiec 2019, 10:01
No czerwiec jak marzenie, słoneczka w bród w pierwszej połowie. Aż się dziwię, że miejscami był to najcieplejszy czerwiec XXI wieku, ale krótka i silna fala upałów zrobiła swoje.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 10 Październik 2019, 13:30
Tak było u mnie
Czerwiec 2016 – miesiąc, który zaskarbił sobie moją sympatię od pierwszego dnia, można powiedzieć od pierwszego wejrzenia. Bo jak nie żywić ciepłych uczuć do 27 stopni skąpanych w wysokim, czerwcowym słońcu przy bezchmurnym, idealnym niebie? Wyjątkowo miłe otwarcie meteorologicznego lata i nowego miesiąca wywoływało pozytywne nadzieje na przyszłość, które nie zgasły nawet dnia następnego, gdy po dość zdecydowanym spadku temperatury do zaledwie 16 stopni w pełni dnia, zgasło słońce. Podobny, choć suchy okazał się także dzień następny. Poprawa pogody nastąpiła jednak bardzo szybko. Nie bez powodu to kolejna porcja dób umieszczonych przeze mnie w zestawieniu najlepszych kilkudniowych okresów tej dekady, mimo że nie było mi dane oglądać ich naocznie. Codziennie w rozmowach telefonicznych (byłem wtedy poza domem) słyszałem że pogoda jest piękna, lecz kilkukrotnie przewinął się w nich jeszcze jeden wątek. Otóż o ile dni są przyjemne, to noce zimne, a i wieczorami powietrze prędko się schładza. Patrząc na dane tych dni, trudno nie przyznać racji, bo temperatury minimalne faktycznie nie jawią się jako zbyt okazałe, zaś 7 i 8 czerwca były wręcz nieprzyzwoite, bo spadły aż do pięciu kresek. Dni, które nadchodziły po takich nocach i porankach, były jednak nad wyraz przyjemne. Słońce prezentowało swoje walory bez limitu, na czystym niebie. A jednak nie podgrzewało powietrza zanadto. Większość dni pierwszej dekady czerwca 2016 roku pasowało raczej do późnej wiosny, gdyż przekroczenia 20 stopni nie były szczególnie zdecydowane, a i temperatury średnie zachowywały dystans wobec standardów pełni gorącego lata. Tylko jeden raz, w niedzielę 5 czerwca temperatura maksymalna lekko przekroczyła próg 25 stopni (25,3), co było zarazem oprócz 1 czerwca jedynym (!) przekroczeniem tej wartości w pierwszej połowie czerwca 2016. Zaiste ciekawa jest to kwestia zważając na to, iż czerwiec 2016 zapisał się jako ekstremalnie ciepły. Z mojej perspektywy był to jednak odpowiedni, nadal letni czas – z jednym wyjątkiem. Pamiętam jak 6 czerwca bieżącego roku, w rocznicę książkowego przykładu chłodnego, a zarazem bardzo pogodnego dnia letniego, wywiązała się dyskusja dotycząca dób tego typu w przeszłości. Otóż w moim mieście jeszcze lepszym przykładem od 6 czerwca 2018 jest 7 czerwca 2016 – dzień „wydobyty” z kwietnia. Po chłodnej nocy o temperaturze minimalnej równej 5,2 stopnia, w ciągu dnia temperatura wzrosła tylko do 19,2 stopnia, co owocowało temperaturą średnią w wysokości zaledwie 12,8 stopnia. A wszystko w morzu słońca, co nie jest raczej typowe dla jakby nie patrzeć głębokich letnich ochłodzeń. Aż szkoda że nie mogłem przeżyć tego dnia osobiście, na miejscu. Kolejne doby były już cieplejsze, ale nie aż tak słoneczne, zdarzały się nawet częstsze opady, które najbardziej zaznaczyły się w przerywającym słoneczny trend 11 czerwca. A jeszcze więcej powodów do zadowolenia dawały prognozy, które systematycznie zanosiły coraz więcej dni charakterystycznych dla pełni przyjemnego dnia. Od 15 czerwca temperatura pięła się w górę, lecz słońce nie było już tak zdecydowanym dominatorem jak w poprzednich tygodniach. Pojawiło się nieco większe zachmurzenie zsyłające małe, ale regularne opady (dużo lepiej niż rzadko, a po całości). Muszę tu jednak wyraźnie odróżnić to zachmurzenie od tego „upierdliwego” z lipca 2019. Nie było chmur przykrywających całe niebo przez większość dnia, niemal cały czas było pogodnie z małymi przerwami, a obłoki na niebie wręcz upiększały obrazki tego wspaniałego miesiąca. Kiedy zasłaniały naszą Dzienną Gwiazdę, to nie na darmo, lecz z małą dawką opadów deszczu. Archiwalne dane meteo zdają się nie przekazywać tu pełnej prawdy, bo nie pokazują deszczu np. 18 czerwca, kiedy wyraźnie go pamiętam bo tego dnia kosiłem trawę w ogrodzie. Nie obrażam się jednak, znaczenie może mieć tu fakt że mieszkam po drugiej stronie miasta niż stacja na starówce nad Dunajcem. Nie do podważenia jest za to fakt, że zrobiło się cieplej. Pierwsza połowa czerwca mogła wydać się wręcz rozczarowująca za sprawą zaledwie trzech lekkich przekroczeń 25 stopni, jednak po jej minięciu niemal wszystko uległo zmianie. 16 czerwca wieczorem dostałem wspomaganie fenowe i po bardzo ciepłej nocy (i tak byłaby ciepła za sprawą meczu z Niemcami ) kolejnego dnia, przy wiejącym ciepłym, wręcz pustynnym wietrze, temperatura wbrew zapowiedziom niespodziewanie przekroczyła 30 stopni. Dość nietypowy dzień, ani fajny ani niefajny – po prostu odmieniec od zdecydowanej większości typów letniej pogody jakich często doświadczamy. To jednak tylko jednodniowy wybryk i przez kilka dni począwszy od 18 czerwca temperatury powróciły do „umiarkowanego gorąca”. Temperatury średnie plasowały się w granicach 20-21 stopni, a maksymalne nie więcej niż 28. Prognozy były jednak jednomyślne przekazując, że czeka nas wyzwanie. Choć pierwszym dniem tej fali upałów rozumianym jako przekroczenie 30 stopni był u mnie 23 czerwca, to osobiście za jej początek uznaję poprzedni dzień. Wspomnienia Przy 29 stopniach pojechałem wtedy na forsujący, kilkugodzinny wyjazd rowerowy w góry. Chmury, którym zdarzało się zasłonić słońce, ułatwiały sprawę, ale i tak na okolicznych podjazdach wymęczyłem się niesamowicie Ledwie żywy wróciłem akurat na mecz z Ukrainą i dochodząc do siebie śledziłem kolejny mecz tego wspaniałego dla nas turnieju. Aktywny dzień z bardzo przyjemnym, ciepłym wieczorem, stał się furtką do kilkudniowej fali dużego ciepła. 23 czerwca czułem się naprawdę dobrze. Było sucho pogodnie i dość optymistycznie, wszak już widać było zakończenie tego wyzwania. Wszędzie kwitły piękne maki, a w moich myślach przewijało się już właściwie jedno słowo - „wakacje” Te już nazajutrz, a jedynym co od nich dzieliło, był dzień rozdania świadectw. Ten rok szkolny był bardzo ciekawy – zarówno na jego rozpoczęciu jak i zakończeniu panował wielki upał. 33,1 stopnia było najwyższą temperaturą zanotowaną w tym czerwcu i zarazem całym 2016 roku. Ktoś wpadł na wspaniały pomysł, by akademia odbywała się na świeżym powietrzu, na boisku szkolnym. Rozległy dąb stojący na środku przeżywał prawdziwe oblężenie. Ja dałem radę bez niego, ale po powrocie w bardzo dobrym nastroju do domu, marzyłem tylko o zaszyciu się w jakiś ciemniejszy kąt. W znacznej części Polski było to marzenie ściętej głowy, jednak w Nowym Sączu około 14-tej coś zaczęło się dziać. Początkowo nieśmiało na niebo wpłynęło trochę chmur, które z czasem przybierały na objętości. Wraz ze zbliżaniem się wieczora niebo pociemniało, jednak nie na tyle, by spodziewać się, że powtarzające się raz po raz grzmoty zwiastują coś szczególnie groźnego. I wtedy, wkrótce po 18-tej wszystko runęło. Potężna ulewa i silny wiatr na kilka minut kompletnie zasłoniły zewnętrzny świat w akompaniamencie głośnego szumu. Do deszczu dołączył drobny grad, zawsze wywołujący obawy. Na szczęście po krótkim czasie burza odeszła, nie pozwalając – to niestety – nacieszyć się widokami pięknych błyskawic. Nadszedł wyjątkowo miły, a jak na tę ruchomą pentadę wręcz rześki wieczór. Niebo oczyściło się, zaszło lekką mgłą, a temperatura spadła do 21-22 stopni. I wiele już nie spadnie, bo pod względem średniej temperatury dobowej to 25 czerwca okaże się najgorętszy. Wyjątkowo silna operacja słoneczna i błyskawicznie rosnące ciepło sprawiły, że był to dość trudny w funkcjonowaniu dzień. Podobnie jak robiłem w sierpniu 2015, pojechałem na rower rankiem, by wrócić jeszcze przed południem. Zresztą tego dnia działy się ciekawsze rzeczy. W czasie rzutów karnych w meczu ze Szwajcarią upał panowałby nawet przy pogodzie właściwej czerwcowi 1985 Po takim widowisku nawet wieczorne powietrze nagrzane do wyjątkowo pokaźnych wartości, zdawało się przynosić orzeźwienie. Został już tylko jeden dzień fali upałów, który w żadnym stopniu nie przypominał jednak „piekarnika”. Wprawdzie „stuknęły” 32 stopnie, ale już wczesnym popołudniem nadeszły chmury i gorąco przeminęło, zastąpione w dalszej części dnia temperaturami rzędu 22-25 stopni. I tyle ją widzieli (falę upałów)! Z mojej perspektywy naprawdę ciężki, bardzo upalny był tylko 25 czerwca, kiedy przez cały dzień nie można było liczyć na choćby chwilę przerwy. 23-go nie było jeszcze aż tak upalnie, zresztą wnętrza nie były zbyt nagrzane, 24-go upalny peleton przerwała burza, a 26-go akcja skończyła się w środku dnia. Bez porównania do 10-16 czerwca 2019.
27 czerwca powitały mnie widoki zgoła niepodobne do wzorca czerwca 2016 – padający rzęsiście deszcz i temperatura nieprzekraczająca 20 stopni. Trudno było wtedy zaplanować jakąkolwiek dłuższą aktywność na świeżym powietrzu; również dlatego że przy 18 stopniach, mając za sobą kilkanaście gorących i upalnych dób, odczuwa się chłód (przynajmniej ja). Dzień oceniałem negatywnie i wysoce prawdopodobne wydawało się, że skończy tak i dzień następny, jednak pod wieczór niebo się rozpogodziło i znów zrobiło się umiarkowanie ciepło, lekko ponad 20 stopni. To oczyszczenie nieba oznajmiło, że dzień moich imienin, 29 czerwca, będzie wymarzony. No bo jak nie lubić 27 stopni przy nienagannie czystym niebie, po rześkiej nocy i tak pięknych okolicznościach przyrody, jakie podziwiałem wtedy na rowerze – chyba dodam zdjęcia z tego dnia Po poprzednich dwóch dobach pozostało sporo kałuż, a po wspaniałym czerwcu 2016 za chwilę zostanie tylko wspomnienie. Został tylko powitany podczas nocnych obserwacji astronomicznych ostatni dzień. Przyniósł jednodniowy powrót upału (31,2), który przypieczętował ekstremalne ciepło kończącego się miesiąca, łagodząc spadek temperatury wieczornym zachmurzeniem nieba. Tak, mimo dość typowo wczesnoletniej I połowy, czerwiec 2016 z temperaturą średnią równą 18,7 stopnia okazał się miesiącem ekstremalnie ciepłym; jakkolwiek w roku 2019 nazywanie takiego czerwca trochę mnie śmieszy Zresztą – trzy lata temu również nie czułem, by pod względem termicznym był aż taki niezwykły. Słynne upały przeszły praktycznie bezboleśnie, trafiło się wiele rześkich wieczorów, a dni nawet w II połowie przynosiły raczej umiarkowane letnie gorąco, aniżeli upał z prawdziwego zdarzenia. Trochę dziwię się użytkownikowi Meteomodelu z Rzeszowa, który skreśla całą tę połowę, a wraz z nią cały miesiąc, podczas gdy w wielu czerwcach zdarzyły się bardziej wymagające epizody. Średnia temperatura maksymalna miesiąca wyniosła 25,2 stopnia, więc – owszem – okazała się bardzo wysoka jak na czerwiec, ale w skali pory roku jaką jest lato, niczym nie szokowała. Zdecydowanie bardziej uwagę przyciąga usłonecznienie, które w 2016 roku pobiło 40-letni rekord o 15,5 godziny, wynikiem 285,5h. Tym samym czerwiec 2016 okazał się ówcześnie piątym najbardziej słonecznym miesiącem od czasów rozpoczęcia takich pomiarów w 1966 roku (maj 2018 i wiadomo co zepchnęły go na siódme miejsce). Niepokojąca mogła wydawać się bardzo niska suma opadów wynosząca zaledwie 32,2mm, jednak biorąc pod uwagę lokalny charakter ulewy z 24 czerwca i kilka pominiętych drobnych opadów w II dekadzie, suma w miejscu mojego zamieszkania z pewnością była wyższa, może nawet niemało. Co jednak najważniejsze, opady zdarzały się dość regularnie, zatem każda kropla właściwie przysłużyła się przyrodzie. To był wspaniały czerwiec, zajmujący trzecie miejsce na liście moich ulubionych, po 2017 i 2008.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 3 Czerwiec 2020, 20:07
Dzisiaj świadomy do czego prowadzą przygruntowe przymrozki u progu lata, a tym bardziej w jego trakcie, patrzę co raz bardziej krytycznie na ten miesiąc i jego prześliczną i jedyną w swoim rodzaju pierwszą połowę.
Ten widok z polskich bagien (dzisiaj już wyschniętych...) naprawdę przeraża:
Okres 2-13.06 to była u mnie jedna Lampa Totalna, aż ciężko uwierzyć, że mimo tej lampy było tak chłodno... Ale rok 2020 lubi pokazywać, że w porze ciepłej jest to jak najbardziej możliwe, mimo, że 2018 zdawał się dawać do zrozumienia, że lampa oznacza z automatu wysokie anomalie na plus...
Hobby: Meteorologia Pomógł: 182 razy Wiek: 26 Dołączył: 10 Gru 2019 Posty: 7634 Miejsce zamieszkania: Katowice
Wysłany: 3 Czerwiec 2020, 20:48
Pamiętam te zimne noce wtedy, rano jedząc śniadanie 8.06 ciężko mi było uwierzyć, że tej nocy były miejsca gdzie wręcz przymroziło. Zresztą nic dziwnego, o 8 jak jadłem to było już niemal 20*C
A cały czerwiec mimo wszystko wspominam bardzo miło (jeśli o pogodę chodzi xD) No, I połowa u mnie makabrycznie sucha, ale druga już regularniejsza pod względem opadów. Pamiętam, że bardzo się wtedy martwiłem żeby nie było tak sucho jak rok wcześniej, ale lipiec pokazał deszczowy pazurek
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 3 Czerwiec 2020, 20:58
W nocy z 7 na 8.06.2016 (właściwie to całe 3 dni 7-9.06) mieliśmy po maturach imprezę u koleżanki w domku nad Bugiem na NE Mazowsza.
To co pamiętam z tamtej nocy, to że jeszcze wieczorem nie było za zimno, ale jeden kolega się upił i usnął przy ognisku. Oczywiście w takich warunkach łatwo pominąć czyjąś nieobecność. Gdy około 4:00 poszliśmy go szukać i znaleźliśmy, to był nieźle odmrożony - żadnego koca, tylko bluza i spodnie.
A 8.06, gdy się zwlekliśmy około 10:00, to nie było już śladu po tej "mroźnej" nocy tylko lampka naku*wiała jak cholera a temperatura najprawdopodobniej była już powyżej 20 stopni.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum