Forum wielotematyczne LUKEDIRT Zdjęcia, pogoda i klimat, astronomia, sport, gry i wiele więcej! Serdecznie zapraszamy!
2020 rok - Sezon burzowy 2020
kmroz - 15 Grudzień 2020, 22:45 No i przyszedł dzień 19.06. Dzień, w którym liczyliśmy na wiele, a czy wiele dostaliśmy? Zaraz się okaże.
Ten dzień pod względem burzowym zaczął się na dobre w woj. łódzkim jeszcze przed południem. Już wyćwiczona po poprzednim dniu Łódź drugi dzień z rzędu oberwała training stormsem niosącym olbrzymie gradobicie i liczne powodzie błyskawiczne. Gdy wyjeżdżałem z domu na działkę rowerem o godzinie 13:00, miałem widok na południe właśnie tego układu.
Około godziny 15:00 na północny wschód od tego groźnego układu, czyli na południu Mazowsza, zaczęły tworzyć się izolowane, ale dość mocne burzowe pierdy. Właśnie wtedy pod ogródki działkowe podjechał kolega, który mieszka obok (Mateusz) swoim autkiem, byśmy się wybrali na pole, przyjechał też swoim autem ten drugi z Ursynowa. Pole znajduje się 1km od działek, więc długo nie trzeba było jechać. Stanęliśmy i zaczęliśmy patrzeć na południowy wschód.
Ten moment wspominam nie tylko z powodu burz, ale też z powodu tego, że wtedy dostałem oficjalny telefon, potwierdzający wakacyjny staż. Z jednej strony wielka radość, ale z drugiej strony tak długo mi gadali, że bałem się, że przez to przegapię burze
Na szczęście już przed 16:00 dali mi spokój, a tak naprawdę to dopiero wtedy zaczęły się kierować komórki na nas - poprzednie szły bokiem trasą Radom-Skierniewice. Jednak około tej 16:00 utworzyła się seria komórek burzowych nad Górą Kalwarią (znowu xd), tylko tym razem szła bardziej trajektorią ESE. I długo nie musieliśmy czekać - najpierw obserwacja pięknej chmury ze smugami opadowymi, niestety ponownie brak widocznych błysków z powodu światła dziennego, chociaż chyba coś tam udało się zauważyć. I potem dokładnie o 16:30 uderzyło... było w cholerę lokalne, ale mocne. Szalenie mocne. Lunęło konkret. Aby móc cokolwiek nagrywać zostawiliśmy włączony akumulator z wycieraczkami...
I to był oczywiście błąd. Mateusz bowiem ma 15 letnie Audi, którego akumulator ma mocno wątpliwą jakość. Po 15 minutach naprawdę nawalnego opadu (jak się okazało w mierniku na działce, spadło 20mm) postanowiliśmy naturalnie odpalić silnik i ruszyć, ale okazało się, że akumulator się wyczerpał. Co gorsza... Samochód stał na piaszczystej drodze, która momentalnie zmieniła się w pełną kałuż, przez co nawet porządnie popchać auta się nie dało. Na szczęście przyleciał szybko ojciec Mateusza z zasilaczem...
Na działce spadło, jak napisałem 20mm, ale te 10 km na północ ledwo co padało, były zaledwie 2mm. Na stacji w Pruszkowie tylko trochę więcej, bo 5.7mm. Rdzeń tej stosunkowo wąskiej komórki poszedł dalej na Kampinos i wreszcie w kierunku Piachów, gdzie oczywiście poległ.
Około godziny 18:00 przyjechał z Ochoty swoim autem ten "zasadniczy" współtowarzysz łowów. Liczyliśmy na to, że to jeszcze nie koniec, wszak w warunkach jakie były zapowiadane to jedna pierdówka, chociaż lokalnie silna, wydawała się sporym niedosytem. I faktycznie koło 18:00 z SE zaczęły napierać na nas kolejne komórki burzowe, z czego jedna dość mocna.
Niestety, jak się okazało, z pewnych przyczyn w okolicy Grójca zmieniła się ona w stacjonarę. Podjechaliśmy do niej, ale gdy dotarliśmy, to jedyne co z niej zostało, to lokalne podtopienia. Co gorsza, znajomy z Ursynowa złapał przez to flaka, więc jego przygoda na ten dzień się również zakończyła...
Zostaliśmy sami we dwóch około godziny 19:30. I własnie wtedy znajomi z ŁBM nam poradzili, byśmy minęli Warszawę i udali się w kierunku Wyszkowa i Łochowa. Bowiem na NE Mazowsza zaczął tworzyć się dość ciekawy układ liniowy, idący na zachód. Sytuacja była średnio ciekawa, bo miałem bardzo słabą baterie, a powerbank z jakiegoś powodu działał powoli (potem okazało się, że miałem wadliwy kabel). Ale stwierdziłem - j*bać, w najgorszym wypadku nie nagram, ale chociaż zobaczę szelfa i strobo. Podjechaliśmy z Grójca do Paszkowa, gdzie w Macu wzięliśmy na wynos wystawny obiad (40zł/łebka) i wjechaliśmy na S8 (północno-zachodnią obwodnicę Warszawki), by dotrzeć na Radzymin/Wyszków. I w momencie, gdy byliśmy na Moście Grota-Roweckiego (wtedy pierwszy raz zauważyłem, jak Wisła się podniosła), w oddali było już widać błyski i formułujący się szelf, chociaż ogólnie było pochmurno, więc szału z widokiem to nie było. Było już blisko 21:00 (zanim przejechaliśmy przez powiat pruszkowski i Warszawę, to się trochę czasu zleciało) , więc powoli się robiło ciemno. Opuściliśmy teren Warszawy i szukaliśmy zjazdu na jakieś sensowne pole z widokiem. Przed Radzyminem wyhaczyłem taki jeden zjazd, gdzie wg wujka googla było pustkowie - bez domów i bez lasów. Była to miejscowość Nadma, o której istnieniu dowiedziałem się tego dnia, mimo, że znajduje się na terenie aglomeracji warszawskiej. I faktycznie, widok był piękny, co możecie zobaczyć w albumie na nagraniu - różowiutki szelf z okresowymi błyskami. Chociaż na dobrą sprawę to szału nie było, byliśmy tam chyba trochę za późno, bo na tym etapie dnia (21:00-21:30) termiczna liniówka ulegała już samozaoraniu. Chociaż bateria mi padała i nawet na podłączeniu do powerbanka tylko tryb samolot pozwalał ją utrzymywac przy życiu - przez to mogłem zapomnieć o nagrywaniu relacji na żywo. Parę nagrań jednak mam z tej wyprawy i nie żałuje jej ani trochę.
Po godzinie 22:00, jak już było totalnie ciemno, zawrócliśmy i wjechaliśmy na teren stolicy. I największe emocje dopiero nadeszły, bowiem na Targówek i inne północne dzielnice wjechała wygasła burza, ale niosąca nawalny opad. Ciężko się jechało (na szczęście nie ja prowadziłem) a emocje sięgały zenitu. Ulewa była naprawdę mocna, amatorskie stacje pokazały na Targówku i Pradze Północ nawet ponad 50mm opadu. Niestety resztki tej liniówki dotarły tylko do północnej i wschodniej części Warszawy, przez co w Michałowicach i Pruszkowie nie spadła ani kropla. O ironio, bo to właśnie na ten dzień były największe oczekiwania z opadem...
Około 23:00 Michał mnie odwiózł na działkę w Kajetanach. O powrocie rowerem nie było już rzecz jasna mowy, więc zostałem na działce. Bałem się że zaraże Babcie, ale są na szczęście dwa pokoje, ponadto otworzyliśmy okna i... wygląda na to, że nie zaraziłem, bo nadal żyje i ma się dobrze (jak na swój wiek rzecz jasna ). Powrót do domu rowerem i... kolejne emocje burzowe i nie tylko czekały mnie dzień później. Część z nich już mogliście przeczytać w dziale rowerowym, ale na kwestii burzowej się skupie oczywiście tutaj, w następnym rozdziale PiotrNS - 15 Grudzień 2020, 23:09 Świetna opowieść, trzyma w napięciu Tego dnia na Mazowszu dużo się działo i widzę, że z perspektywy obecnego czasu obraliście dobrą taktykę, udało się wydobyć z 19 czerwca wiele ciekawych rzeczy. Bateria która pada w najmniej właściwym momencie, to znane mi zjawisko, już wyrobiłem sobie taki nawyk, że zawsze jak widzę, że coś będzie się zbliżać, to od razu ładuje baterie ile się da, m.in. 12 i 27 czerwca tak postąpiłem. Widzę, że różnego rodzaju techniczne przygody są podczas łowów nieuniknione, dobrze że udało się wskrzesić ten akumulator. Takie piaszczyste drogi potrafią zamienić się w ruchome piaski, kiedy szedłem 23 czerwca nad Niagarę podobną ścieżką, to musiałem przytrzymywać się gałęzi, bo aż nie miałem poczucia gruntu Swoją drogą przeczytałem "ojciec Mateusz", już wyobraziłem sobie, że to ksiądz z Sandomierza pośpieszył Wam na pomoc na swoim składaku xD
Nie sposób mi również nie zwrócić uwagę na fakt podniesienia się Wisły. Królowa rzek była po wiośnie w tak złym stanie, że ta obserwacja musiała równać się euforii. Ja sam w tym czasie często sprawdzałem stany polskich wód, miałem w sobie mnóstwo determinacji, żeby padało, przechodziły burze i sytuacja w końcu wróciła do normy, która od dwóch lat była czymś bardzo nietrwałym. Czerwiec 2020 to dar, naprawdę z każdym dniem utwierdzam się w tym przekonaniu.kmroz - 15 Grudzień 2020, 23:12
PiotrNS napisał/a:
dobrze że udało się wskrzesić ten akumulator.
No nie do końca udało, bo na dalsze łowy (do Grójca i potem na Nadmę) pojechaliśmy już innym autem.
PiotrNS napisał/a:
Swoją drogą przeczytałem "ojciec Mateusz", już wyobraziłem sobie, że to ksiądz z Sandomierza pośpieszył Wam na pomoc na swoim składaku xD
To naprawdę nie było specjalnie Ale rozbawiło mnie to skojarzenie, aż się miło mi zrobiło.
PiotrNS napisał/a:
Nie sposób mi również nie zwrócić uwagę na fakt podniesienia się Wisły. Królowa rzek była po wiośnie w tak złym stanie, że ta obserwacja musiała równać się euforii. Ja sam w tym czasie często sprawdzałem stany polskich wód, miałem w sobie mnóstwo determinacji, żeby padało, przechodziły burze i sytuacja w końcu wróciła do normy, która od dwóch lat była czymś bardzo nietrwałym. Czerwiec 2020 to dar, naprawdę z każdym dniem utwierdzam się w tym przekonaniu.
No wtedy nie było dużo czasu na przyjrzenie się Na dobre to zauważyłem z Wisłą dopiero 6 dni później, kiedy poszliśmy sobie ze znajomymi na plaże pod Poniatem, której w dużej mierze już... nie było kmroz - 15 Grudzień 2020, 23:13
PiotrNS napisał/a:
Świetna opowieść, trzyma w napięciu Tego dnia na Mazowszu dużo się działo i widzę, że z perspektywy obecnego czasu obraliście dobrą taktykę, udało się wydobyć z 19 czerwca wiele ciekawych rzeczy. Bateria która pada w najmniej właściwym momencie, to znane mi zjawisko, już wyrobiłem sobie taki nawyk, że zawsze jak widzę, że coś będzie się zbliżać, to od razu ładuje baterie ile się da, m.in. 12 i 27 czerwca tak postąpiłem.
Miło, że się podoba, szczerze tak mentalnie to była jedna z ciekawszych przygód burzowych, chociaż 10.07 i 30.08 są jak najbardziej porównywalne. Co do baterii, to od tej pory też przed każdymi łowami miałem bzika na tym punkcie - brałem 2 powerbanki i trzy różne kable, tak na wszelki wypadek xd Nie mogę sobie darować, że przez brak dobrze naładowanego telefonu straciłem trochę radości z tego wieczoru PiotrNS - 15 Grudzień 2020, 23:20 Muszę jeszcze pochwalić świetny podpis Miesiące niedoli w prowansalskim Nouvel Songe natchnęły mnie na takie złote, odkrywcze myśli Co do baterii, najgorszym doświadczeniem był dla mnie pobyt w Barcelonie, kiedy chodziliśmy po mieście przez cały dzień, ciągle robiłem zdjęcia i trochę filmowałem, kompletnie nie kontrolując poziomu baterii... no i padła mi tuż przed Sagradą, gdzie mieliśmy udać się na samym końcu. Mam tylko zdjęcia z dalsza i od tego czasu każda tego typu okazja wymusza na mnie podjęcie bardziej przemyślanej strategii. Z burzami jest podobnie, najczęściej kiedy je obserwuję, to nic innego się dla mnie nie liczy, czasami daję się im tak zahipnotyzować jorguś - 17 Grudzień 2020, 01:24 Świetne opisy, widać że ten miesiąc darzysz niesamowitym uczuciem i nie dziwię się kompletnie, nie dość że zakończył w Twoim regionie tą dwuletnią pustynie to jeszcze przyniósł tyle emocji burzowych U mnie pod względem burzowym aż tak pasjonująco nie było, ale 18 czerwca był akurat niezwykłym dniem. Od rana był to dzień niemal całkowicie lochowy przez co kompletnie nie odczuwałem temperatury dochodzącej do 24*C. Popołudniu przeszła burza wielokomórkowa, u mnie na prawdę lało wtedy ostro i ciągle sprawdzałem na zmianę stacje hydro na Muchowcu i w Tychach i wkurzałem się, że Muchowiec omijają opady. Po jakiejś godzinie-dwóch uspokoiło się na chwilę po czym znowu zaczęło lać, ale tym razem już bez burzy. Przez kilka godzin napadało kolejne kilkanaście mm, żałuję że nie miałem wtedy na działce deszczomierza, ale przypuszczam że tej doby dostałem minimum 50 mm opadu. Po tym dniu natomiast na GŚ nadeszły pogodowo niezbyt ciekawe dni, choć życiowo było inaczej- choćby dzięki weselu kuzyna w sobotę 20.06 kmroz - 19 Grudzień 2020, 21:54 20.06.2020
Pogoda nie pozwalała się nudzić, oj nie pozwalała. Ten dzień u mnie, to przede wszystkim opad, bo walorów burzowych wiele nie było, ledwie 2-3 błyski udało mi się zobaczyć, z czego nagrać tylko jeden, lecz zrobiłem z siebie trochę błazna na tym nagraniu, więc nie udostępniam go w albumie
Po powrocie z działki rowerem w iście dżunglowych warunkach (więcej tutaj: http://www.lukedirt.com.p...p?p=59310#59310 ), czekałem na rozpogodzenia, a tuż po nich kłębienie się chmur burzowych. Rozpogodziło się jeszcze przed południem, temperatura wzrosła do około 25 stopni, a około właśnie 12:00 utworzyły się pierwsze komórki burzowe w mazowieckim - w bardzo różnych regionach, nawet na północ od PŁOCKA, ale też w Warszawie. Niestety, szły trajektorię SE->NW, więc mnie to nie dotyczyło. Mijanie bokiem pojedynczych pierdów obserwowałem ponad godzinę, jednocześnie słońce uniemożliwiało zobaczenie jakichkolwiek błysków, zresztą nie było ich dużo.
O 14:00 gdzieś koło Konstancina utworzyła się świeża komórka i ona szła jużbardziej w moją stronę, ale robiła to bardzo powoli (brak kinemy) i do mnie dotarła dopiero o 15:00. Gdy się trafiła, to jednak, z powodu wolnego przesuwania, trochę postała i podlało. Grzmiało ładnie, ale błyski niestety jak zwykle były przysłonięte. Dostrzegłem je tylko trzy razy, co już wspomniałem wyżej. Spadło jeśli dobrze pamiętam koło 15mm, czyli całkiem nieźle. Padało jakieś 20 minut, potem ze wschodu niby szły kolejne komórki, ale jedne minęły bokiem od południa, idąc na uwielbiane przez burze Kajetany, a kolejne w ogóle się rozpadły. Szykowało się okno pogodowe, na które w sumie pozytywnie zareagowałem, gdyż pozwoliło mi to odbyć wycieczkę rowerową z moim znajomym. Temperatura po burzy spadła, ale dużo mniej niż np 17.06, było chyba cały czas koło 20 stopni, więc bluzę na wszelki wypadek tylko do sakwy wpakowałem.
W tym samym czasie, gdy u mnie padało z pierdowej komórki, to właściwie od pólnocnej Warszawy po Łomże utworzyła się formacja liniowa, która przesuwając się dalej na NW - atakując ponownie "Oklahomę" czyli obszary między Ciechanowem a Myszyńcem, w tym Przasynsz - nabierała na sile i w końcu przybrała formę MCS-a. Najbardziej zjawiskową formę na radarze przyjął on jednak dopiero, gdy opuścił Mazowsze i skierował się na niemal całą szerokość warmińsko-mazurskiego. Ah, fajnie mieli wtedy w Krainie Jezior. Mimo to, obszary Mazowsza położone na północ od linii Sierpc-Sokołów Podlaski, też dostali konkretnym układem liniowo-strobowym.
O godzinie 18:00, gdy układ MCS opuscił już Mazowsze, a ja byłem już na wyciecze rowerowej na wschód od Raszyna, to do południowych bram naszego województwa pukała już kolejna liniówka, zmierzająca z lubelskiego i świętokrzyskiego. Jeden z naszych łowców, mieszkający w Pionkach, uchwycił zajebistego szefla i kilka doziemnych wyładowań. Ta liniówa była dość wąska, na szerokość może 50 km, ale jednak około 20:00 dało się ją dostrzec gołym okiem z Michałowic, do których już zdążyliśmy wrócić rowerami. Trochę obserwacji, a nawet relacji live na stronę nad stawami i rura do domu.
Zdawałem sobie sprawę, że i tym razem układ słabnie i w dodatku idzie bokiem - kierował siębardziej na Żyrardów, więc ponownie sobie rodzinnie obejrzeliśmy kolejne 3 odcinki Big Bang Theory. Burza niemal całkowicie wygasła koło 21:30 w okolicy Mszczonowa i Siestrzenia, a na południe od niej znajdował siędość szeroki układ nimbostratusa z umiarkowanym opadem - jednak nie miałem na niego szans. Miłą niespodzianką było jednak to, że już po 22:00 na południe od Warszawy utworzyły się kolejne komórki opadowe - bo jednak burzy z tego to żadnej nie było, może 2-3 wyładowania na krzyż. Były jednak obfite w wodę, niemniej ja oberwałem jedynie rykoszetem i spadły jakieś 3mm. Miałem cichą nadzieję, że już w tym dniu osiągnę 100mm za czerwiec, jednak udało się mi to dopiero dzień później. Komórka mocniej trafiła Okęcie i Ursus. Kilka kilometrów dalej dopełniła swojego żywota...
I tak sięskończył kolejny dzień burzowego raju, chociaż ponownie najbardziej wynagrodzone zostały północne, północno-wschodnie i... południowe regiony woj. mazowieckiego. U mnie tak naprawdę gdyby nie to, że jedna komórka perfekcyjnie trafiła i przyniosła ładny opad, to bym jakoś nie podniecał się tym dniem - przynajmniej z punktu widzenia burz, bo ogólnie pogodę miał fajnę i bardzo dobry też był "życiowo".
W albumie są jak coś daty i godziny, więc szybko można znaleźć dzień 20.06 i odpowiednie godziny z mojego opisuFKP - 19 Grudzień 2020, 21:58 20.06 właśni mnie minęła burka od północy kmroz - 19 Grudzień 2020, 22:00
Cytat:
20.06 właśni mnie minęła burka od północy
Chyba nawet trzy burki, najpierw pierdki, potem jakiś mini układ liniowy, a potem właśnie jak pisałem Sierpc był krańcem układu MCS.FKP - 19 Grudzień 2020, 22:03 kmroz, Chyba właśnie tego dnia miałem widok na burkę od wschodu, po czym minąwszy mnie od północy widziałem ją na północno-zachodnim niebie XD Co najlepsze przez cały ten czas świeciło Słońce i leciała mżawka, jednak nie powiem te grzmoty i granatowe niebo w parnym, słonecznym powietrzu wyglądały nastrojowo, poprzedniego dnia minęło mnie podobnie ale wieczorem