Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 11 Grudzień 2020, 18:31 Sezon burzowy 2020
Nadszedł czas, by opisać go szczegółowo. Bo zasłużył, oj zasłużył, zasłużył....
Pustynny kwiecień po bezśnieznej zimie, a następnie zimny i pluchowaty maj. Pod koniec maja wreszcie susza zaczęła być w odwrocie, a przyroda ruszyła do życia. Niemniej skutkiem tego wszystkiego było jedno - zupełny brak w śmietniu i sraju. Jak żyję, nie pamiętam takiego absurdu - już 2019 sięstarał, ale wtedy już 17.05 się ruszyło.
Na odpalenie sezonu burzowego 2020 trzeba było czekać ekstremalnie długo. Jednak gdy tylko Izolda opuściła granicę Polski, zaczęło być widoczne w modelach synoptycznych coś pięknego. Zapowiedzi na niedzielę 7.06.2020 wyglądały naprawdę obiecująco, toteż ustaliłem ze znajomym z Ochoty, że tego dnia wybierzemy się na nasze pierwsze w życiu wspólne łowy. Dołączył do nas jeszcze trzeci kolega, z Ursynowa, ale niestety jechał osobnym autem z powodu (może i słusznego) strachu przed zarażeniem się. Umówiliśmy się w mojej miejscowości, czyli w Michałowicach, skąd jest bardzo dobry wjazd na wylotówkę na południe, w kierunku Grójca i Radomia. A akurat tam się opłacało jechać.
Dzień 7.06 od rana przyniósł coś nowego. Można powiedzieć, że naprawdę szło poczuć lato, po raz pierwszy w 2020 roku. Już nie późna, słoneczna wiosna, a typowo parno-duszne i lekko gorące lato. Lubię takie klimaty, zwłaszcza jeśli widać ich piękne wynagrodzenie.
Wczesnym popołudniem zaczęły powstawać pierwsze komórki burzowe w naszym województwie w okolicy Białobrzeg i Gróca. Około 15:00 stało się jasne, że jednak z nich przeradza się w aktywną superkomórkę burzową. Ruszyliśmy za nią pędem, lecz ta niestety zrobiła nam psikusa i okazała się mocno prawoskrętna, a na jej lewym boku utworzyło się wielkie nimbo, które w praktyce uniemożliwiło jakiekolwiek widoki na burze. Postanowiliśmy jednak skręcić na wschód, jadąc w kierunku Góry Kalwarii - licząc na to, że uda nam się coś uchwycić. I udało się, gdy dojechaliśmy do DK50 to w miejscowości Chynów zaczęliśmy obserwować tył superkomórki wraz z doziemnymi wyładowaniami. To był jednak dopiero początek...
Po godzinie 17:00 superkomórka dopełniła swojego żywota. Jednak szybki look na radary sprawił, że apetyty zaczęły wzrastać. Oto od południa zaczęliśmy obserwować rozwój kolejnych licznych komórek burzowych - w pasie od Łodzi, przez Radom, aż po Lublin. Były one na razie izolowane, ale pojawiła się nadzieja, że przetoczą się w mezoskalowy układ. Na razie jednak najbardziej interesująca wydawała się komórka z okolic Łodzi - która szybko okazała się być prawoskrętną Sc. Ruszyliśmy DK50 na zachód, w kierunku Mszczonowa. W okolicy tego miasta rośnie dużo lasów, ale w końcu udało nam się znaleźć ładny widok na południowy zachód i mogliśmy spokojnie oczekiwać burzy. Piękne widoki oraz kolejne doziemne wyładowania, których jednak nie było za wiele. Nawet sobie nie zdawaliśmy sprawy, że byliśmy całkiem niedaleko Grzegorza Zawiślaka - odkryłem to dopiero kilka miesięcy później, gdy opisywał tę superkomórkę, jako... najlepszą burzę roku. My się chyba trochę źle ustawiliśmy, bo jednak oprócz doziemnych wyładowań i zielonkawej poświaty, nie dostrzegaliśmy niczego szczególnie ciekawego... Komórka jednak zanim do nas dotarła, niemalże zanikła. Za nią i obok niej jednak rozwijały się kolejne, chociaż nadal w sposób bardzo chaotyczny i trudno było przewidzieć co z tego wyniknie...
I wtedy... awarii uległy radary i detektory. Zupełnie nagle, około godziny 19:20. Ciężko było przewidzieć co możemy zrobić, jednak zanim radary się popsuły, można było dostrzec, że na północny wschód od Radomia tworzy siędość aktywny układ, który właśnie miał największe szanse przekształcić się w liniówkę. Trochę na ślepo, trochę instynktownie, podjęliśmy decyzję, że przemieścimy się z powrotem w kierunku Warszawy i na polach na zachód od Piaseczna będziemy obserwować ten potencjalny układ. Zanim tam dojechaliśmy, już widzieliśmy, że robi się ciekawie. Przez chwilę od wschodniej strony było widać naprawdę ładne strobo. Gdy dojechaliśmy na pole zaczynało się robić złowrogo. Liczne błyskawice, grzmoty, czarne chmury, zielonkawa poświata i spory wiatr... Trochę tegożałuję, ale się wystraszyliśmy gradu i zaczęliśmy uciekać na północny zachód.
Wtedy właśnie wróciły radary i widać było, że na południe i wschód od wwy utworzył sięfaktycznie elegancki układ liniowy. Rozstaliśmy się już z kolegą z Ursynowa, który miał praktycznie obok swój dom i ruszyliśmy w kierunku Michałowic. Jednak zanim zdążyliśmy przekroczyć starą DK7 widać było, że ta nawałnica nas dogoni. W miejscowości Puchały wiatr uderzył z pełnym impetem, rozpętała się ulewa. O dziwo jednak bez gradu. Przejchaliśmy tylko S7 i znaleźliśmy się na wschodnim krańcu Michałowic, gdzie mieliśmy całkiem ładne pole. Tam w samochodzie przy wielkiej ulewie i silnym wietrze obserwowaliśmy strobo, nagrywając je. Jednocześnie sprawdzałem w aplikacji ile moja stacja notuje opadu. Rosło bardzo szybko. W końcu, gdy zaczęło się robić ostro, ze strachu przed podtopieniami zdecydowaliśmy się udać na stację benzynową, 1km od mojego domu. Tam obserwowaliśmy odchodzące już strobo na północ. Burza nie trwała długo, ale była piękna - tysiące wyładowań i porządna porcja wody. Spadło ostatecznie 14mm w niecałe 30 minut, przynajmniej tak pokazała stacja. Po przejściu burzy, jak to często bywa, dalej padał już spokojny, umiarkowany deszczyk. Kolega mnie odwiózł do domu.
Tam już z pozycji komputera obserwowałem jak ten układ po minięciu stolicy nabierał na sile, można było dostrzec charakterystyczny dla układu MCS łuk. Olbrzymie ilości wyładowań, które zresztą mieli szczęście zaobserwować moi współpracownicy z mazowieckich łowców burz z północy województwa - z miejscowości m.in. Przasnysz oraz Myszyniec. U mnie było już po burzy, ale trochę jeszcze popadało. Ostateczna suma wyniosła 16mm.
Układ burzowy nie próżnował i po minięciu województwa mazowieckiego, gdy wkroczył nad Mazury, był już szerokim MCS-em na ponad 200 km. Obficie podlało i mocno pogrzmiało w całym warmińsko-mazurskiem.
Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że ten dzień będzie początkiem zupełnie nowego okresu pogodowego - w którym z problemu niedoboru burz i opadów, wkroczyliśmy w problem nadmiaru. Od tej pory prawie codziennie do końca czerwca gdzieś na Mazowszu dochodziło do groźnych burz i podtopień - nawet po ponurym dniu 9.06 w nocy wystąpił pod wwą, koło Otwocka układ typu training storms, spadło 35mm w tym mieście i doszło do licznych podtopień. Dzień wcześniej, 8.06, układ typu MCS z wielkim wałem szkwałowym przeszedł przez wschód województwa, ale niestety nie miałem szans w tym dniu się nim zajmować, w końcu czerwiec to czerwiec
Ja na powtórkę burzy musiałem jednak poczekać 3 dni i doczekałem się 10.06 wieczorem, akurat po odddaniu projektów, dzięki czemu miałem w pełni wolny wieczór. O tym jednak wspomnę w kolejnym poście.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 11 Grudzień 2020, 18:56
No i przyszedł dzień 10.06.2020. Ten dzień był dla mnie terminem oddania dwóch projektów, więc w nocy nie spałem. To coś skrobałem w jednym, to w drugim, a równolegle sobie patrzyłem na radary, obserwując co się dzieje na wschód od Wisły, zwłaszcza w regionie Otwocka. To nawet nie była burza, tylko po prostu ciągnąca się seria ulew. Stacja Świder (252210210) pokazała, że nad ranem 10.06 spadło tam ponad 30mm. Dostałem kilka doniesień o podtopieniach w tej miejscowości.
Po bardzo krótkim śnie, rano wstałem i szara rzeczywistość wróciła. Nudny, niepasujący do czerwca szmatus przy temperaturze relatywnie niskiej, koło 17 stopni (jednak w nocy było tyle samo, także nie takźle xd). Po oddaniu projektu i załatwieniu spraw, późnym popołudniem poszedłem sobie na spacer ze Szprotką na okoliczne pola. Optymizmu dodały dwa fakty - po pierwsze pogoda się szybko poprawiła - wyszło słońce i temperatura przekroczyła 20 stopni. Aż musiałem ściągnąć bluzę. Po drugie równie optymistyczna była obserwacja tego, co się działo w regionie Lublina. Powstała tam kolejna już konkretna liniowa nawałnica. Trzeba przyznać, że czerwiec 2020 lubił tworzyć liniówki idące z SE na NW, rzadkość to jest - zwykle przy czarnomorskiej masie burze nie należą do zbyt zorgzanizowanych. Dostałem wiadomość od znajomego spod Lublina, że ta nawałnica spotkała go w aucie, jak jechał ze swoją narzeczoną - i podobno było tak ciężko, że siędziewczyna aż popłakała
Układ ten bardzo szybko zmierzał na północny zachód, jednak tracąc na sile. Ja, jak to ja, jestem dosyć szalony i widząc, że raczej na razie nie ma ciekawych burz do łowienia, pojechałem sobie z moim przyjacielem na rowery. Było to nasze pierwsze spotkanie od marca. Zrobiliśmy sobie 11km, jadąc nad michałowickie stawy oraz wzdłuż Raszynki. Padał lekki deszczyk, ale miałem to gdzieś. Z dwóch stron mijały nas dwie komórki opadowe z pojedynczymi pierdnięciami - bo burzami tego nie nazwę. Lało zarówno w Warszawie, jak i w Żyrardowie. A u nas był tunel, tylko kilka kropel spadło - dopiero, jak wróciłem z rowerów do domu około 20:00, to pierwszy raz lunęło - były to jednak marne 2mm.
Zacząłem już tracić wiarę w to, że cokolwiek u nas będzie, jednak zauważyłem gdzieś koło 21:00 na radarach, że za tą liniówką zaczynają tworzyć się pojedyncze nowe konwekcje. Na prawdziwą euforię musiałem jednak poczekać do 22:00, kiedy to między Grójcem a Otwockiem utworzył się mini układ liniowy, z którego zaczęło konkretnie strzelać. Wyszedłem na balkon z widokiem na południe i zacząłem czyhać. W ciągu godziny obserwacji nagrałem wiele filmów, ale większość to co najwyżej międzychmurowe wyładowań. Tylko kilka doziemnych było, a tego najfajniejszego jak na złość nie nagrałem
Pięknem burzy jest to, że po obserwacji jak sięzbliża, gdy dochodzi i trafia bezpośrednio, to zaczyna porządnie lać. I tego wieczora miałem szczęście - liniówka uderzyła prosto w powiat pruszkowski i jak lunęło przed 23:00, to porządnie nawalało z 40 minut. Suma opadów wyniosła 20mm. I chociaż burza wygasła zanim dotarła do mojej miejscowości, to szum ulewy był niemniej piękny. Jednocześnie patrzyłem na dane z mojej stacji, jak w oczach narastała suma opadów, a jednocześnie nagrywałem szum wody. Opady skończyły się przed północą. I tak miałem pecha, bo w miejscowości mojej działki (Kajetany) spadło dwa razy więcej deszczu - prawie 40mm! Tam, jak możecie zauważyć na radarze, utworzyła się jeszcze druga komórka, jednak po 1:00 w nocy ustąpiła....
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 11 Grudzień 2020, 20:12
Widzę że Kajetany mają szczęście do zbierania mocnych ulew, końcówka Twojego drugiego posta przywiodła mi na myśl 3 czerwca 2010. Tęsknota za burzami w 2020 roku musiała być rozbrajająca - u mnie zdarzyły się jakieś wyładowania w końcówce maja, co minimalnie podnosiło wtedy na duchu. Kompletnego braku tych zjawisk przez całą wiosnę nawet sobie nie wyobrażam, końcówka maja u Ciebie jednak nie była taką zupełną euforią. Burza z 7 czerwca w Twoim opisie przypomina mi... 15 sierpnia 2008 znany z opowieści Łowców. Wówczas także na obrzeżach łódzko-mazowieckiej komórki zaczynała tworzyć się taka struktura ze stroboskopem, tyle że wtedy najbardziej dotknęło to okolice Rawy Mazowieckiej, skąd przemieszczało się w kierunku Warszawy. Bardzo ciekawie wyglądają także wspomnienia z trzech dni naprzód. 10 czerwca Lublin otrzymał solidną porcję wrażeń, dla tamtejszych Łowców na pewno był to czerwiec marzeń. Podczas tej burzy rzeczywiście można było się przestraszyć, dżentelmeńskie wsparcie było z pewnością nieodzowne Co do rowerowych łowów, to ja nieświadomie i bez zamiaru "wyłowiłem" 25 czerwca ulewę, która w Łabowej zesłała 25 mm deszczu i (również bez zamiaru) sprytnie wymanewrowałem na swoich dwóch kółkach tak, że mogę wyznaczyć dokładną granicę rzeczonej ulewy, która sprawiła mi taki prysznic. To był dopiero mój drugi wyjazd na rowerze w sezonie (a zarazem przedostatni przed II połową lipca), a już zaskoczył mnie taką przygodą. O swoim sezonie 2020 jeszcze napiszę, na pewno przed końcem roku i na pewno niekrótko Burze mijającego roku sprawiły, że ten powszechnie znienawidzony rok (choć nie przeze mnie) będę żegnać z lekkim żalem nawet
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 12 Grudzień 2020, 15:48
11.06.2020. Ten dzień wielu mieszkańców Lubelszczyzny i Mazowsza z pewnością zapamiętało na długo. Aż się dziwię, że ten dzień przeszedł bez olbrzymiego echa w mediach, czy nawet na fanpejdżach pogodowych. Fakt, w czerwcu 2020 się roiło od burz. Ale takich, jak tamtego dnia nie było więcej. To była burza jedyna w swoim rodzaju, która od tej słynnej z 11.08.2017 różniła się tylko zasięgiem oraz trwałością - siłą jednak ustępowała tylko nieznacznie.
W dniu tym wybraliśmy się na wycieczkę do Puszczy Bolimowskiej, nad Rawkę. Zdjęcia z pewnością widzieliście w moim albumie. Była słoneczna, ale już dosyć gorąca aura. Na dobre zaczynało się nieco spóźnione lato. Zieleń biła w oczy, ale puste rowy i nienajlepszy stan Rawki sugerowały, że nadal do zażegnania suszy brakuje bardzo wiele. Wtedy jeszcze prognozy na okres od 17.06 były mocno niepewne i sam byłem sceptycznie nastawiony do scenariusza, że będą się trafiać porządne, obfite w opady burze. Żebym wiedział...
Tego dnia ciekawie w Polsce zaczęło się robić dopiero koło 15:00. Widzę na radarze nawet, że koło 16:00 w Nowy Sącz uderzył jakiś burzowy rdzeń z niewielkim łukiem, liczę na więcej informacji o tym w opowieści Piotra Mnie jednak to zbytnio nie interesowało. Dopiero po 17:00, gdy burze na Podkarpaciu zaczęły formować się w szybko przesuwający się linie, wygiętą w łuk, poczułem lekki dreszczyk emocji. Pamiętam, że tego wieczora robiliśmy jakiś jeszcze projekt studencki i jedna koleżanka z Roztocza zaczęła mówić, że robi się nieciekawie, a potem nagle ją urwało... napisała tylko z telefonu, że prąd wysiadł.
Po godzinie 18:00 stało się już jasne, że jest groźnie. W lubelskim już było porządne Bow Echo. Zadzwoniłem do znajomego z okolic Lublina, ale okazało się, że akurat wyjechał w góry, więc już nie widział tego na żywo. Nie minęło jednak dużo czas, aż inny znajomy, tym razem z Łęcznej (ogólnie bardzo dużo ludzi z lubelskiego studiuje na moim wydziale) wysłał mi zdjęcie rozpierdzielonego ogrodu z powalonymi drzewami. Bardzo groźnie było też w okolicy Urszulina, gdzie w tym roku zamieszkał mój wujek (jak być może kojarzycie, byłem tam na początku sierpnia).
Łuk burzowy był bardzo szeroki i szybko się napędzał. Na strony pogodowe, w tym prowadzone przeze mnie (Pogoda24/7 na przykład), zaczęło napływać coraz więcej informacji o potężnej chmurze szelfowej, a potem o zniszczeniach, jakie spowodowała nawałnica. Niektórzy mówili, że na ich prywatnej wiatromierzach wiało ponad 100km/h. Niestety, jak to często bywa, najgroźniejsze nawałnice omijają stację IMGW - Włodawę, Terespol i Kozienice minęło tunelem, a w Lublinie jeszcze ta burza nie była tak silna. Groźnie było na poziomie Ðęblina i Łukowa, około godziny 20:00. I wtedy to potężne Bow Echo wkroczyło do naszego województwa. Szybko na stronie ŁBM zaaktualizowaliśmy śmieszną R-kę do stopnia 2-go. Niektórych nawet kusiło, by dać od razu 3, ale uznaliśmy to za przesadę. Ostrzegłem całą rodzinę przed najgorszym, Babcia szybko wróciła z działki do domu (Tata ją przywiózł, samochodem jest to 15 minut).
I wtedy stało się coś, czego nikt nie mógł chyba przewidzieć. Tego wieczoru zrozumiałem, że jednak brak ogólnego alarmu w dniu 11.08.2017 i masowych ewekuacji z lasu nie był aż tak głupi jak się wydawało. Zrozumiałem, że czasem się dzieją rzeczy nieprzewidziane i że nigdy nie ma 100% pewności, że jakaś magiczna siła nie powstrzyma potężnego układu....
Około godziny 20:30 burza zaczęła rozpadać się na dwie mniejsze, węższe części. Jednak z nich pędziła w kierunku Warszawy, ale po prostu zaczęła słabnąć i zanikać. Została po niej jedynie nimbo-strefa... Nie ukrywam, nawet mnie to trochę cieszyło, chociaż jakaś "pierdolnięta" cząstka mojego mózgu marzyła o tym, by dotarła nawałnica do nas. Cieszyłem się, jednak, że przynajmniej popada z resztek burz, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Tymczasem, druga częśc nawałnicy, która zmierzała wtedy na Siedlce i słynny tego dnia (dzięki Zawiślokowi) Węgrów. Tam dla odmiany, wcale nie słabła. Wał szkwałowy chyba w tamtych regionach przybrał najpiękniejsze kształty. Mi z okna udało się dostrzec fragmenty tego wału, co możecie też zobaczyć w moim albumie. Nie dotarł on jednak do mnie, a co gorsza, z tej drugiej, rozpadającej się już na amen burzy nie zostały nawet opady. Ciutkę popadało w Piasecznie, 0.2mm opadu dotarły do Okęcia, ale u mnie nie spadło już ani kropla....
Jednak ten wieczór dla mnie się nie skończył. Obserwacja tego, co się dzieje na wschodzie Mazowsza zajmowała mnie na maksa. Zacząłem śledzić na żywo lajwa Pawła i Marty Błaszkowskich, którzy czyhali na tę nawałnicę. Nabierała ona na silę, głównie pod względem wiatrowym. Wał mimo powoli nadchodzącej ciemnej nocy, był nadal cudownie widoczny, a wraz nim przepiękne wyładowania. I to właśnie oni, na żywo, na lajwie, na mobilnej stacji czyhając na nawałnice odnotowali poryw wiatru rzędu 120 na godzinę....
Gdy zaczęło być nieciekawie, oboje wsiedli jużdo swojego auta i zaczęli uciekać w kierunku Łomży, co było jednak utrudnione, z powodu licznych gałęzi i konarów drzew na drogach. Tuż po ich minięciu, ta burza po prostu zanikła. Zupełnie, wyparowała. Za Ostrołęką została po niej już tylko Virga...
Tego dnia nabrałem wyjątkowej pokory do natury w zupełnie drugą stronę niż zwykle. Zrozumiałem, że tak naprawdę nigdy nie ma pewności, że nawałnica trafi te regiony, na które szła. Owszem i wcześniej to rozumiałem, np po przeżyciach z 8.06.2019. Ale tutaj wydawało mi się, że mamy do czynienia ze swego rodzaju burzowym cyklonem, który bezlitośnie parł na przód. Burza to jednak burza... I prawda jest taka, że często nawet na godzinę przed nie da się zbyt dokładnie przewidzieć, które regiony oberwą.
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 12 Grudzień 2020, 20:56
17.06.2020
Po kilku dni bezburzowia - najpierw w wersji lampowej i upalnej, a potem rześkiej i cumulusowej - wkroczyliśmy w niezwykły, niezapomniany okres. Okres, w którym strona mazowieckich łowców burz nie miała tak naprawdę chwili oddechu. Gdybym tam działał sam i chciał informować o wszystkich zagrożeniach i wydarzeniach, nie miałbym tak naprawdę wolnej chwili. Taki stan rzeczy trwał do 29.06. To, co odwalił ten okres, było niesamowite, aczkolwiek zrobił to zbyt szybko i podniesienie stanu rzek było zbyt duże i zbyt nietrwałe. Niemniej pod koniec czerwca pierwszy raz z czystym sumieniem można było powiedzieć, że ta najgorsza susza została zażegnana...
Jak PiotrNS wspomniał, Kajetany, miejscowość, gdzie jest moja działka, mają szczęście do burz. Toteż postanowiłem tego dnia, korzystając z posemestralnej wolności, właśnie tam wybrać się rowerem. Więcej szczegółów o mojej podróży jest w dziale Mój 2020 na rowerze: http://www.lukedirt.com.p...p?p=59310#59310 W tym dziale skupię się bardziej na tym, co się działo w pogodzie na Mazowszu, a nie w moim życiu, czyli wersja allocentryczna (właśnie obejrzałem wykład z mojego drugiego kierunku, w którym jest różnienie reprezantacji egocentrycznej i allocentrycznej, to tak mi się skojarzyło xd).
Pierwsze pierdy tego dnia zaczęły się tworzyć jeszcze przed 12:00, na wschód od W-wy. Była to dosłownie maciupka komórka burzowa, na którą bym nawet nie zwrócił takiej uwagi, gdyby nie to, że mój znajomy (swoją drogą mój obecny współlokator) nie napisał mi o tym, że przemókł do suchej nitki wracając ze sklepu. Ta maleńka komórka jednak wygasła opuszczając stolicę. To był jednak dopiero początek tego długiego i dynamicznego dnia...
Kolejne burze zaczęły się tworzyć dość gwałtownie około godziny 13:00 w okolicy Otwocka. Gdy tylko to zobaczyłem, to wyjechałem z ogródków działkowych rowerem na pole między Kajetanami a Walendowem (swoją drogą już niedługo "pole" bo sukinsyny budują tam osiedle domków jednorodzinnych ). Było dość gorąco, a przede wszystkim parno i duszno, zza chmur świeciło tzw. pseudosłońce - jednak jak wiemy, w czerwusiu i ono potrafi być cholernie mocne. Oberwacja nadciągającego ciemnego wału była piękna, ale oczywiście nie szło dostrzec błysków - było na to zbyt jasno. Gdy czarna chmura zaczęła się zbliżać, z lekkim żalem postanowiłem jednak bezpiecznie wycofać się do domku na działce.
I burza dotarła do Kajetan tuż przed godziną 14:00. Opadowo była bardzo słaba, można dostrzec, że nawalny opad się praktycznie rozpadł w tej okolicy, ale trochę błysków było konkretnych. Wtedy zrozumiałem swój błąd - działka pośród licznych ulistnionych drzew, krzewów i innych domków dookoła, nie jest najlepszym miejscem na łowienie burz. To chyba właśnie wtedy zrodził mi się w głowie pomysł, który zrealizowałem dwa dni później - żeby po prostu na tym polu koło Walendowa obserwować następnym razem burze, ale siedząc nie na rowerze, tylko w bezpiecznym aucie. Tak czy siak burza minęła. W Michałowicach wg mojej stacji zresztą też spadły raptem 2mm, ale inne "spadnięcie" było konkretniejsze. Spadnięcie temperatury z 26 do 17 stopni. Zrobiło się chłodno, dlatego idąc sobie na spacer wziąłem bluzę i czapkę. Spodnie nadal krótkie (o dziwo nogi mam bardzo odporne na zimno , nawet w czasie mrozów sobie potrafiłem wyjść w szortach do pobliskiego sklepu) i w zasadzie nigdy latem długich nie zakładam nie licząc oficjalnych okazji, albo niektórych naprawdę zimnych wieczorów z lipca 2020 xd.
Że to jednak nie koniec atrakcji na ten dzień, to siędomyślałem - pół godziny po zakończeniu opadów wyszło słonko i temperatura znowu urosła, ale już tylko do około 23 stopni. Było jednak nadal w ciula parno, co zresztą nie jest niczym dziwnym przy burzy niefrontowej, idącej ze wschodu na zachód. Drugi jednak znak, że to nie koniec, był jeszcze ciekawszy - oto na radarze zrodziła się właściwie cała linia burz od Łomży po Radom. Nie była to liniówka z prawdziwego zdarzenia, a raczej - przynajmniej w tym momencie - ciąg dość niezorganizowanych komórek burzowych. Wyglądał jednak obiecująco.
Chodząc sobie po całych ogródkach działkowych dostrzegłem w jednym punkcie obserwacyjnym bardzo ciekawe kowadło chmurowe na horyznocie wschodnim (zdjęcie to, jak i wiele innych z tego dnia nagrań i fotografii, dostępne w znanym już wam albumie: https://photos.google.com/share/AF1QipMhJrICOhmSaKdfIzfTVz6SiCnDTeIxvyd5d03EGPTtNDYvNXPd2vZGSvlve2viow?key=WFFoUzFVdUJadUNPNU5XQ3dTWkZLWEJNZnZXNVFB ). Nie było to nic zaskakującego, bo widziałem na radarze nasilającą się liniówkę idącą na zachód. Ale co innego radar, a co innego realny widok. Linia do wschodniej części Warszawy wkroczyła około 15:30, jednak przez moment wydawało się, że uległa degradacji, w podobnym stylu do tego sprzed 6 dni. Był to jednak chyba błąd radaru.
Błąd, który uśpił moją czujność - przez chwilę sobie odpuściłem obserwacje i zagadałem sięz Babcią. I przez to spóźniłem się na prawdopodobnie najlepszy widok tego dnia - nasuwający się prawdziwy, przepiękny szelf. Zorientowałem się dopiero, gdy niebo na dobre pociemniało i zaczął wiać konkretny wiatr, wtedy jednak już nie dało się szelfa uwiecznić na pojedyńczej fotografii. Zdjęcia jednak i tak wyszły fajnie Chwilę później stało się to, na co czekałem. Lunęło porządnie. Na radarze widać, że tuż przed 16:00 dosłownie przez całe Mazowsze od północy po południe przechodziła piękna liniówka, która dopiero potem idąc na zachód, pod wpływem Efektu Piachów, niemalże zanikła - po czym przed Włocławkiem się znowu odrodziła Na działce spadło 1.5 cm wody (czyli 15mm), ale moja stacja w Michałowicach, te 10 km na północ, pokazała jeszcze więcej - aż 25mm. To właśnie ta nawałnica poczyniła pierwsze realne szkody w domostwie, bo zaczął przeciekać nieco już zużyty dach. Prąd oczywiście też wysiadł, ale na szczęście stacja ma własną "pamięć" i zapisuje dane do pewnego momentu, dzięki czemu jak prąd i połączenie sieciowe wróciły, to dane zostały odzyskane.
Po burzy temperatura ponownie spadła i ponownie wydawało się, że to nie koniec. I, rzeczywiście, na wschodzie zaczęły tworzyć się kolejne komórki burzowe. Kilka niezorganizowanych minęło od południa, idąc na Grójec i Żyrardów, ale to nie one były gwiazdą wieczoru. Gwiazdą był układ liniowy, formułujący się w swego rodzaju MCS między Pułtuskiem a Grajewem. Tego dnia północne Mazowsze, w tym okolice Przasnysza, gdzie mieszka jeden z naszych łowców, delektowały się nieziemskimi widokami na tego MCS-a, które przypominały Oklahomę. Nieco słabiej było w Myszyńcu (gdzie również mieszka inny z naszych łowców), ale i tak widok był tam piękny. W kolejnych dniach zresztą północne Mazowsze dalej delektowało się szaleństwem i ochrzciliśmy ich w końcu "Polską Oklahomą".
MCS-ik się nasilił po opuszczeniu Mazowsza. Skierował się bardziej na północny zachód i zaatakował Warmię i Mazury - oczywiście również mijając Piachy. Gdy zderzał sięz Olsztynem, to na skanie radarowych wyglądał jeszcze bardziej zjawiskowo, niż burza sprzed 6 lat na Lubelszczyźnie i wschodzie Mazowsza, ale wedle doniesień było bardziej "gromiście" niż "huraganowo". Czyli te pozytywne aspekty burzy, a nie te negatywne.
U mnie burzy już nie było, wróciłem sobie do domu i jadąć rowerkiem miałem tylko widoki na północny horyzont, fajnie się tam kłębiło.
Dzień ten był dopiero początkiem. Początkiem czegoś naprawdę niezwykłego, czego przez wiele lat nie zapomnę i co pewnie wiele lat się w takiej skali, jakości i ilości nie powtórzy. Początkiem czegoś, co sprawiło, że burza z nocy 13/14.06.2019 wydaje mi się już tylko śmieszna - mimo, że i tak była pięknym zjawiskiem i najlepszą burzą 2019 roku...
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 15 Grudzień 2020, 00:40
18.06.2020
Na kolejne burzowe emocje nie musiałem długo czekać. Dzień po powrocie z działki, w czwartek 18.06 nie miałem żadnych planów, oprócz śledzenia wyczynów Matki Natury. I długo nie musiałem czekać - do inicjacji konwekcji ponownie doszło w regionie warszawskim, a dokładnie w Górze Kalwarii już około godziny 10:00. Była to stopniowo rozbudowująca się komórka burzowa, rosnąca na sile. Obserwowałem ją od samego początku jej istnienia, patrząc z balkonu na SE. Ewidentnie zmierzała na lewobrzeżną Warszawę...
Do mnie dotarła koło 11:30. Lunęło równo, ale niestety o błyskach nie bylo mowy - tylko głuche dudnięcia. Póki nie zaczeło padać, to wszelkie błyski były niewidoczne przez słońce, a gdy lunęło, to smugi wszystko zasłaniały. Taki urok komórek pulsacyjnych. Swoje jednak nagrałem - jest w albumie - a moja stacja pokazała niestety tylko 6mm. Padało krótko i bardzo mocno, ale jednak nie nawalnie - to nie było to, co dzień wcześniej. W tym czasie Okęcie zanotowało 26mm, a Legionowo... 33mm. Jednak z drugiej strony, w Pruszkowie spadły tylko 2mm, więc widać, że granice porządnej zlewy wyznaczały granice w-wy.
Po zakończeniu opadu - trwał u mnie koło 20 minut - przez reszte dnia komórki burzowe jużtunelowały - to znaczy szły z obu stron, mijając moje okolice - z jednej strony na Grójec i Mszczonów, z drugiej na wschód od Wisły, skąd następnie poszły w kierunku północnego Mazowsza, gdzie drugi dzień z rzędu doszło do utworzenia wielokomórkowego układu - znowu Pułtusk, Przasnysz, Myszyniec i docelowo Mazury...
Po 15:00 burze na dobre opuściły Mazowsze - zarówno to północne, jak i południowo-zachodnie. Wydawało się, że to już koniec. Dopiero koło 17:00 zaczęły się tworzyć nowe komórki na wschodzie i południu Mazowsza, ale bardzo drobne, lokalne i nietrwałe. Nie liczyłem już na nic tego dnia.
Koło 18:00 udałem się na spacer do Ursusa - do centrum Skorosze (już nie pamiętam po co, chyba po daktyle). I pamiętam, jak niemal idealnie wyznaczyłem granicę nawalnego opadu - w jednym miejscu w miarę normalnie się szło ścieżką, a kawałek dalej był po prostu strumień, dosłownie nie szło przejść. Na Skoroszach spokojnie mogło spaść tego z dnia z 40-50mm - przynajmniej tak to wyglądało, bo wszystko pływało...
Po zakupach, już miałem wracać do domu, ale zobaczyłem coś ciekawego na radarach... Oto nad Garwolinem utworzyła się ponownie wielokomórka burzowa, która zdawała się zmierzać na nas. Wróciłem trochę naokoło, by zahaczyć o wiadukt nad obwodnicą Warszawy S2, skąd faktycznie miałem widok na pięknego, rosnącego szelfa. Nagrałem tam Live'a na stronę, ponapawałem się i.. wróciłem do domu, gdzie czekałem na balkonie, aż dojdzie to do mnie...
Niestety około 21:00, gdy już ta burza była nad Otwockiem, uległa ona w zasadzie rozpadowi. Stwierdziłem, że to koniec i poszliśmy całą rodziną oglądać serial Big Bang Theory. Tu się na chwilę zatrzymam, bo mam ciekawostkę, która z pewnych przyczyn jest dla mnie istotna dla tego sezonu...
Serial ten oglądaliśmy od zimy 2013/14. Do wiosny 2019 obejrzeliśmy jego 11 sezonów, ale ze względu na brak czasu, za 12, ostatni się nigdy nie wzięliśmy. Dopiero pandemia od połowy marca pozwoliła na całkowicie uziemione wieczory i zaczęliśmy wtedy oglądać ten serial od nowa, pędząc dosyć mocno - przez cały kwiecień i maj zobaczyliśmy aż 10 sezonów, po czym w czerwcu przerwaliśmy z powodu sesji. Dopiero tego wieczora, po 2 tygodniach powróciliśmy, a to wszystko dzięki temu, że burza poszła bokiem Jak widać, czasem są tego plusy
Jakież było moje zdziwienie, kiedy pod koniec drugiego odcinka (czyli około 40 minutach) zauważyłem, żę coś błyska z okna. Spojrzałem szybko na radar i okazało się że w Piasecznie dobudowała się burza, która uciekła na Zachód, zahaczając m.in. Kajetany. Mój dobry przyjaciel z tamtej miejscowości, z którym od małego spędzaliśmy czas na naszych ogródkach działkowych - z zamiłowania grafik, z zawodu student prawa, ale od tego roku także pasjonata burz i członek ekipy ŁBM oraz twróca jej grafik - na szczęście nagrał filmik z burzą. A wyszedł mu nie będę ściemniał świetnie. Uwiecznił kilka zarąbistych wyładowań, dużo lepszych niż ja 7 i 10.06 prawdę mówiąc - jednego piorunka złowił wręcz perfekcyjnie. Niestety "geniusz" zamiast nagrywać z komórki, to nagrywał w aplikacji messenger, przez co nie miał możliwości zapisania filmu i udostępnienia go na stronie - zobaczyli go jedynie łowcy na prywatnym czacie. A szkoda, wielka szkoda, bo prawdę mówiąc, był to jeden z najlepszych okazów... A sama burza była zwykłym pierdem, lokalnym i krótkożyjącym, jak widać czasem i taka potrafi zaskoczyć pięknymi widokami....
To nie był ostatni raz, jak przez oglądanie serialu przegapiłem wieczorną burzę. Stało się to jeszcze raz kilka tygodni później... Ale na to przyjdzie pora, by opowiedzieć.
Po serialu poszedłem spać i już się mentalnie przygotowywałem na piąteczek (19.06), który mieliśmy ponownie spędzić na burzowych łowach - tym razem we czwórkę - do naszej trójki z 7.06 miał dołączyć właśnie ten ziomek z Kajetan.
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 15 Grudzień 2020, 00:57
Ten ruski pop-rock mi się bardzo kojarzy z sezonem burzowym i ogólnie latem 2020, chociaż większość tych piosenek poznałem dopiero w listopadzie XD Ale zawsze ich słucham w tle, gdy tworze wpisy o lecie 2020 na tym forum
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum