To nie było na Okęciu.pawel - 24 Styczeń 2021, 11:20 Ale ciężko oczekiwać, żeby na nizinach w odległości 15-20 km były drastycznie inne warunki(z wyjątkiem rozwijania się burz).Bartek617 - 24 Styczeń 2021, 12:19
FKP napisał/a:
Ludzie tera to so nieodporni na temp., 28 st. się nie da iść, 17 st. to zimno xdd
To jest trochę niepokojące, że kilka C w 1 stronę lub w 2, mogą sprawić, że postrzegamy dane temp. negatywnie. Jak dla mnie w ciągu dnia dobrym optimum byłoby 20-25 C, okresami 25-30 C (a nawet mogą zdarzać pojedyncze strzały >+30 C czy nawet >+35 C), ale przy niskim punkcie rosy (ok. 5 C lub nieco mniej/nieco więcej). Nocą zaś najlepiej byłoby koło +10 C (okolice +15 C owszem zdarzające się, ale epizodycznie, głównie w wariancie opadowym). Bartek617 - 24 Styczeń 2021, 12:20
pawel napisał/a:
Ale ciężko oczekiwać, żeby na nizinach w odległości 15-20 km były drastycznie inne warunki(z wyjątkiem rozwijania się burz).
To prawda, burze mają często charakter lokalny i obejmują z reguły część aglomeracji/gminy/powiatu, a nie całość. Latem ogólnie często bywa pogoda niesprawiedliwa (w kwestii opadów), bo zimą na szczęście te różnice się trochę wyrównują: rzadko, niezmiernie rzadko kiedy ma miejsce taka sytuacja (nawet w okolicach Krakowa, gdzie przeważają wyżyny), by w 1 miejscu śniegu spadło czy leżało kilkanaście cm, a w 2 niewiele dalszym nie działo się nic lub spadło kilka cm. Takie scenariusze są niekiedy zarezerwowane dla obszarów mikroklimatycznych, jak np. Ojcowski Park Narodowy: tam nawet nie pada tak dużo śniegu, ale charakterystyczna rzeźba terenu umożliwia jego dłuższe utrzymywanie się niż w okolicach (poza parkiem). kmroz - 24 Styczeń 2021, 12:26 A odnośnie 17 stopni to bardzo dobra temperatura jak nie ma silnego wiatru. A jazda rowerem to nic innego jak silny wiatr względny. 28 stopni to za to bardzo dobra temperatura na rower.
Po prostu wspominam dzień 28.06 jako mega gorący i uważam, że w lesie gdzie byliśmy było cieplej niż na stacjach, taki mikroklimat. Właśnie to co Paweł mówisz, z wyjątkiem rozwijania się burz, a tam właśnie rozwijały się burze, których ani w Warszawie, ani Pruszkowie tego dnia nie było. Dodatkowo ciężko było bo mieliśmy plecaki z jedzeniem, więc koszulka się w 5 minut robiła mokra.
Swoją drogą, jak może widać w albumie, tamten las, przynajmniej jego część to... straszna pustynia. Nawet gigantyczne deszcze z 2 połowy czerwca nic nie dały. Tam może być naprawdę mikroklimat.PiotrNS - 24 Styczeń 2021, 16:31 Kolejna bardzo fajna relacja Mnie przy takich warunkach czasami też ciężko chodzić w koszulce, zwłaszcza w pełnym Słońcu przy dodatkowo więcej niż małej wilgotności. Chyba nigdy nie nachodziłem się bez koszulki tyle, co w burzowej dekadzie na początku lipca 2012 Bycie w burzowym tunelu zdarzało mi się nieraz, zawsze jest tego szkoda, ale jako zaletę można tu zaliczyć możliwość zobaczenia burzowej chmury w pełnej krasie, z małej odległości.
Kiedy 28 czerwca nad ranem dotarła do Ciebie ta ulewa, ja smacznie spałem, ale jeszcze dwie-trzy godziny wcześniej przeżywałem u siebie najlepszą burzę Czerwusia i burzę numer dwa 2020 roku, zarazem najlepszą nocną burzę od sierpnia 2019. A front, który miał się wtedy utworzyć, już pozwalał się przewidywać, stąd wiadomym było, że 29 czerwca stanie się bardzo fajnym, interesującym dniem zgryźliwy tetryk - 24 Styczeń 2021, 16:48 W ubiegłym roku burze z piorunami widziałem tylko z daleka. U nas co najwyżej nieco powiało i spadło trochę deszczyku. I to wszystko.kmroz - 29 Styczeń 2021, 18:08 29.06.2020
Tego dnia rankiem prognozy się już klarowały. Wschód i częściowo południe Mazowsza dostaną nawałnice, a reszta województwa po prostu spokojną, długotrwałą pluchę. Była w teorii możliwość pierdów wbudowanych w wieloskalę, ale nikt chyba w to nie wierzył, lecz mimo to na stronie ŁBM wydaliśmy buforową 1 w tych regionach (na wschodzie oczywiście 2)
Od rana widać było, że z zachodu na wschód w trajektorii nieco na NE przemieszcza się szeroki, pluchowaty front. Przemieszczał się stosunkowo wolno, ale i tak się stało jasne, że w momencie, gdy pojawią się warunki do rozbudowania się układu burzowego na wschód od tego frontu, to już nasz region będzie po tej chłodniejszej stronie...
Z tych przyczyn byliśmy umówieni na godzinę 15:00 na burzowe łowy, podczas których udamy się na wschód województwa, w regiony Węgrowa i Kałuszyna. Plan był taki, że Michał zakończy pracę na Ochocie i potem podejdzie do mnie, skąd ruszymy na wschód. W momencie gdy to napisałem, to sobie zdałem sprawę po raz kolejny z bezsensu tego pomysłu - po co miałby najpierw wyjeżdżać z Warszawy na zachód i potem ponownie się pchać przez całą Warszawę...
Jednak koło 14:30 doszło do czegoś niespodziewanego. Czegoś, co zaskoczyło chyba niemal wszystkich. W okolicy Skierniewic zupełnie niespodziewanie utworzyła się burza. Tyle, że to nie były pojedyncze pierdry wbudowane. Nie, to ewidentnie przybierało formę superkomórki klasycznej. Szok i niedowierzanie, gdy dostrzegłem, że to pędzi prosto na Michałowice i Warszawę... A to jeszcze nie było wszystko...
Około godziny 15:30 nieco później niż było w planach Michał wyjechał z pracy i udał się w kierunku mojego domu. I jak nagle, po 10 minutach drogi nie lunęło mu. Jechać się podobno nie dało. Okazało się, że utworzyła się już druga, totalnie z dupy, komórka burzowa, tym razem o charakterze stacjonarnym. Możecie sobie wyobrazić, jakie to było combo - najpierw stacjonara, a potem tuż z nią pędząca superkomórka. Normalnie by cieszyło, ale w tym momencie stało się faktem niemal 30 minutowego opóźnienia - gość był zmuszony stanąć przy drodze w czasie tej, trzeba to powiedzieć nawałnicy.
Stacjonara Michałowice ominęła (trafiła niemal w centrum Warszawy), ale pędząca z regionu Skierniewic i Żyrardowa superkomórka uderzyła z całą siłą. Silny wiatr i nawalna ulewa, ba, nawalna to mało powiedziane. Po raz już kolejny w tym czerwcu trafiła w moją wieś ulewa o niespotykanej sile. Po kilku minutach napierdalania z nieba zaczął przeciekać dach, po raz już drugi w tym miesiącu (pierwszy raz było 17.06).
Tymczasem, z coraz większym niepokojem, obserwowałem, że między Kielcami a Częstochowem doszło do inicjacji już tego zasadniczego MCS-a, zapowiadanego przez modele - który miał następnie popędzić na Radom, Lublin i docelowo na wschód Mazowsza. Czemu z niepokojem? Bo zdałem sobie sprawę, żę sprytny plan spokojnego czekania na niego, zamiast gonienia go, może za chwilę spłonąć. 30 minut opóźnienia z powodu pracy, kolejne 30 minut z powodu tego, że kolega musiał stanąć autem. To wszystko się nawarstwiło.
Gdy w końcu Michał przyjechał po mnie, szybko wskoczyliśmy na S2. Było już po 16:30, a MCS zbliżał się do linii Radom-Sandomierz. Pędził równie szybko, jak my jechaliśmy autem. Gdy dojechaliśmy do węzła przy Puławskiej, na Ursynowie, przeklinaliśmy naszych włodarzy, że południowa obwodnica Warszawy nie jest ukończona. Stało się jasne... musimy wpakować się w korek, porządny korek.
Kolejna godzina to było już tylko bezsilne stanie w korkach na Puławskiej, Dolinie Służewieckiej. Kombinowanie jak tu ominąć, było jeszcze bardziej zgubne. Przyczyną korków były oczywiście skutki nawałnicy, po której doszło do licznych podtopień w Warszawie. Zresztą dalej padało, bo wspomniana potężna plucha już dotarła do nas.
Gdy po 17:30 MCS minął linię Wisły, decyzja została podjęta. Odpuszczamy. Nie było już szans go dogonić, w tych warunkach jazda przez Warszawę nie miała najmniejszego sensu. Zamiast tego wstąpiliśmy do niego do domu na pizze i piwo. Michał mieszka na Rakowcu, gdzie nawałnica, co było widać, sobie szczególnie poczyniła. Ulice tam dosłownie pływały, a w połączeniu z faktem, że dalej napieprzało deszczem, było to już średnio ekscytujące.... Siedząc sobie spokojnie w mieszkaniu jedynie mogliśmy bezsilnie obserwować, jak piękny MCS na radarach dosłownie zapierdala na wschód, oraz oglądać relacje z wschodniej części województwa, gdzie szelf swą urodą przewyższał te z 11 i 17 czerwca (10.07 nie przewyższał, ale ten dzień wtedy był jeszcze przyszłością).
Powrót do domu inaczej niż z buta okazał się niemożliwy. Autami jazda przez ulice była mocno utrudniona, okazało się też, że superkomórka rozpierdoliła trakcje kolei WKD. Postanowiłem się więc przejść te 10-15km z buta, chociaż niekiedy to raczej przydałaby się łódka. Słowo daje, ale takiego poziomu zatopienia ulic nigdy tutaj na Mazowszu nie widziałem, to było coś unikatowego.
Dzień dobiegł końca. Na mojej stacji spadło około 30mm, ale wiadomo, że w wawie miejscami, gdzie przeszły dwie burze po sobie, spadło dużo więcej. Bielany tego dnia zanotowały 48.5mm, Filtry zanotowały 54.5mm opadu, ale to moim zdaniem i tak nie był maks w regionie.
Nawiązując do relacji Piotra z maja 2009 - Jednak po każdej burzy zawsze wychodzi Słońce. Kolejny dzień okazał się dniem pięknej cumulusowej rześkości na niebie z grzejącym słoneczkiem. Oprócz zieleni w słońcu, można było nadal w wielu miejscach obserwować "przezroczystość" w słońcu. Jednak drogi szybko podsychały, co innego rozlewiska na polach, które na dobre zaczęły znikać dopiero w połowie lipca.
2-tygodniowy okres burzowego, czarnomorskiego szaleństwa dobiegł końca. Prognozy wskazywały na więcej spokoju w pogodzie w związku z atlantyckimi masami powietrza. Można było liczyć na więcej rześkich nocy. Jednak i ten atlantycki początek lipca nie szczędził fajnych burz - zdarzały się wprawdzie średnio co 2-3 dni, a nie codziennie, ale jednak, jak już były, to też ciężko było je nazwać pierdami...
I przede wszystkim pewne porównanie z filmu Kariaka, które zawsze będzie mi się kojarzyć z tym dniem. Chodzi tu o jego drugą pogoń w sezonie burzowym 2018, dokładnie w dniu 13 letnia 2018.
pawel - 1 Luty 2021, 18:51
kmroz napisał/a:
Gdy po 17:30 MCS minął linię Wisły, decyzja została podjęta. Odpuszczamy. Nie było już szans go dogonić, w tych warunkach jazda przez Warszawę nie miała najmniejszego sensu.
kmroz napisał/a:
Powrót do domu inaczej niż z buta okazał się niemożliwy.
To nie dość, że MCS-a nie udało się dorwać, to jeszcze powrót z buta 10-15 km
A to coś, to się nie łapało na MCC PiotrNS - 3 Luty 2021, 21:12 To ta słynna stacjonarna ulewa, o której więcej niż ze stronek meteorologicznych można było dowiedzieć się z TVP Info
Superkomórka nie pomogła Waszym planom. Szkoda, że musieliście wpakować się w samo centrum zamieszania i nie łowy nie udały się tak jak można było tego oczekiwać, ale to zawsze jakieś nowe doświadczenie i szansa na poczynienie innych niż spodziewane, ale nadal ciekawe obserwacje. U mnie tego dnia panował pseudoupał przerwany szybko przez burzę, która przyszła do mnie od strony Pawła, zaś 30 czerwca był podobnie piękny jak u Ciebie, to jeden z dni, które pod względem estetycznym podobały mi się najbardziej
Świetna relacja, czekam na kolejne i mam nadzieję, że MCS-y w tym roku będą bardziej posłuszne i nie zastawią pułapek na swoich wielbicieli