Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 11 Kwiecień 2020, 17:48 "Świeciło słońce, a z nieba padał deszcz"
Jeśli nie liczyć okresów wakacyjnych z moich szkolnych lat (2004-2016), które ogólnie dobrze pamiętam, prawie co do dnia, to przyznam się, rok 2006, a zwłaszcza maj - pamiętam po prostu najlepiej. Czy powinienem się leczyć, że znacznie lepiej pamiętam dni z maja 2006, niż ostatnich majów????
Tak czy inaczej, swoje wspomnienia mam i tutaj je trochę przedstawię.
Wiosna 2006 to początki mojego skupiania się na pogodzie, wtedy to bardziej nawet na prognozach. Pod koniec marca 2006 dostałem aparat, którym nałogowo wszystko nagrywałem (głównie filmy, zdjęć akurat mało...), w tym wiele prognoz.
Swoją opowieść zacznę, w dniu 25.04... Dlaczego? Bo to właśnie ten dzień, a nie żaden z maja, mi się najlepiej kojarzy z tytułem tego tematu, który jest oczywiście cytatem piosenki powstałej w 2006 roku... Tego dnia po godzinie 18:00, pamiętam doskonale tę scenę - słońce na zachodniej stronie, czarna chmura i tęcza na wschodnim niebie i lekko zacinający od wschodniej strony prysznic deszczu. Pamiętam też dwa cytaty z prognoz pogody - jedna z 23.04: "Pogoda do środy, czwartku, będzie naprawdę wyśmienita" i druga z 24.04: "Nawet, jeśli będzie gdzieś padać, lub grzmieć, to otrzymamy nagrodę w temperaturach".
I płynnie przechodzimy do majówki... A tę spędziliśmy na wyjeździe do Słowenii - od 29.04 do 7.05. I co tu najlepiej pamiętam? Otóż niesamowitą rzecz. Przez całą podróż w dniu 29.04 dosłownie bez ani chwili przerwy padał umiarkowany deszcz. Czaicie, na długości ponad 1000km Zresztą dzień 30.04, już na miejscu w Słowenii, też nawet na chwilę nie ustawał. Ustał dość nagle dopiero pod wieczór... I kolejnego przyszło mi doświadczyć dopiero w Polsce, dokładniej 14.05.
Do Polski wróciłem 7.05. Kolejny tydzień to był okres przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej, którą miałem 14.05. Pamiętam, że niemal codziennie, przy słonecznej pogodzie, mieliśmy przygotowania do tej komunii (tylko 11.05 nie było). Dlatego lekka monotonia się wkradła w ten okres. 13.05 był dniem mojej pierwszej spowiedzi, a po południu pojechaliśmy na działkę.
Prawdziwy okres dynamizmu życiowo-pogodowego rozpoczął się jednak 14.05. Tego dnia, właśnie miałem Komunię. Mógłbym opowiedzieć tu dużo fajnych rzeczy, ale mieliśmy gadać o pogodzie - no to, co pamiętam, to, że ksiądz w trakcie mszy powiedział coś w stylu, że mieliśmy pochmurny poranek, ale potem wyszło piękne słońce. Co potem było, po powrocie z "oficjalnej" części była oczywiście nieoficjalna, czyli rodzinna. I właśnie wtedy przeszła szybka, ulewna burza, po której wyszło słońce i pojawiła się piękna tęcza.
W kolejnych dniach miałem Biały Tydzień, w którym z pewnych przyczyn uczestniczyłem tylko 3 dni. I to co pamiętam, to na zmianę słoneczny i burzowy dzień. Burza przeszła 16.05, jeśli dobrze pamiętam, to akurat koło godziny 18:00, w czasie białotygodniowej mszy. Burza z 18.05 przeszła bardzo późno i jej zbytnio nie pamiętam, jedynie większe zachmurzenie pod wieczór. Za to 19.05 już lepiej pamiętam - po szkole pojechaliśmy na działkę. W szkole pamiętam słoneczną, ale parną pogodę, za to w czasie podróży na działkę zaczęło ostro lać i przy tym grzmieć. Naprawdę była to piękna ulewa, która nie ustała jak dotarliśmy na działkę. Gdy się skończyło, zrobiło się przepięknie, słonko szybko wyszło, tęczy wprawdzie nie pamiętam, ale pewnie gdzieś tam była. Kolejnego dnia siedziałem dalej na działce, w ciągu dnia było zachmurzenie umiarkowane, a kolejna burza przyszła po południu. Tego dnia ostatecznie wróciłem do domu, z niedzieli 21.05 już pamiętam słońce.
Kolejny dzień, poniedziałek 22.05 był bardzo ciepły i lampowy, zresztą kolejne dni kojarzą mi się ze słońcem również, chociaż jak patrzę po danych to trochę niesłusznie. Jeszcze z tego dnia pamiętam, że byłem na lekcji pływania (zawsze w poniedziałki chodziłem) i bardzo źle pływałem, przez co za karę nie dostałem lodów, które zawsze jadłem w kawiarni po basenie Pamiętam kolejny cytat z prognozy na 24.05, że na Mazowszu miał być to najcieplejszy dzień w Polsce i przynieść 20 stopni, a wg danych widzę że było ostatecznie tylko 16... I właśnie od tego dnia zaczął się kwiecień w pogodzie. A to co dobre, zaczęło być już wspomnieniem. Moja klasa, miała w tygodniu 29.05-2.06 jechać na Zieloną Szkołę w Tatry. Ja akurat nie jechałem i jak pewnie się domyślacie była to dobra decyzja. Jeszcze przed wyjazdem, właśnie chyba 24.05 nasza wychowawczyni mówiła już o tym, że ma padać, a w rodzinie już się mówiło o potencjalnym zagrożeniu powodziowym. Za to po wyjeździe niemalże wszyscy - i dzieci i ich rodzice mówili o paskudnej pogodzie, zapamiętałem ciekawy cytat: "Jedzenie było przepyszne, ale pogoda po prostu fatalna".
Jeśli o mnie chodzi, to 25.05 w czwartek się zaczynały dla mnie "ferie" (bo piątek 26.05 był dniem wolnym z powodu pielgrzymki Papieża). Tego dnia też po szkole jechałem na działkę i miałem trochę deja vu - najpierw jeszcze w szkolę na WF pamiętam taką typową parną pogodę, a potem jak już jechaliśmy na działkę - znowu zaczęło lać. Ale tym razem chyba burzy nie było. Po tym deszczu, dzień później było już bardzo chłodno i ponownie chwilami padało - taka typowa zimna i chwiejna masa. Jednocześnie była zapowiadana bardzo zimna noc, przez co zastanawialiśmy się, czy nie uciekać z działki. W prognozie, którą wieczorem opowiadaliśmy zapowiadali 4 stopnie, więc stwierdziliśmy, że raczej przymrozku nie będzie - i zostaliśmy. Z prognozy z TVP, zapamiętałem też taki cytat: "I taki będzie cały nadchodzący tydzień - chłodny, wietrzny i raz deszczowy, raz słoneczny". Ten cytat mi się tak spodobał, że 13 lat go dobrze pamiętałem i sam użyłem, robiąc pewną prognozę na tydzień 16-22.09.2019 - idealnie pasował. 27.05 było już ładniej i wróciliśmy do domu. Dzień później była kolejna burza, ale przy bardzo zimnej pogodzie. I z tego dnia również pamiętam tęczę po burzy - która to już była tęcza, w ciągu dwóch tygodni...
29.05 rozpoczął się mój wolny tydzień - oczywiście nie do końca wolny, bo musiałem nadrabiać zaległości, w końcu na zielonej szkole była też nauka. Ten dzień był paskudny, ponury, bardzo zimny i suchy. Nawet na jednym z filmików mam nagraną rozmowę, o tym jak to strasznie pochmurno Po południu znowu byłem, jak w każdy poniedziałek na basenie... I pływałem bardzo ładnie, bojąc się ponownie okrutnej kary... Udało się, zostałem pochwalony, po czym.... nie dostałem lodów, bo stwierdzili, że "jest za zimno na lody" Wieczorem jakąś oglądaliśmy prognozę w TVN, która zapowiadała deszczowy wtorek 30.05, co mnie zasmuciło, bo mieliśmy jechać na działkę .. Na szczęście prognoza poległa, 30.05 był słoneczny i piękny i w końcu dostałem zasłużone lody w sklepie obok działki. Ostatni dzień maja był ponownie ponury i chłodny, z tego dnia pamiętam zbieranie czereśni. I tego dnia już wróciłem do domu, bo znowu czekała na mnie porcja nauki (w końcu, jak mi przypominali, to że nie pojechałem na Zieloną Szkołę, to nie znaczy, że mam ferie...)...
I tak się skończył maj... Mam nadzieję, że nie przynudzałem jakoś strasznie i że nie zamkniecie mnie w wariatkowie, że tak szczegółowo pamiętam miesiąc z dzieciństwa
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Zimnolubna kutwa z zespołem Aspergera
Ostatnio zmieniony przez LukeDiRT 13 Kwiecień 2020, 12:38, w całości zmieniany 1 raz
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 11 Kwiecień 2020, 20:26
Piękne podsumowanie Jestem pod wrażeniem Twojej pamięci, naprawdę takie dopasowanie zdarzeń do dat i skojarzenia z pogodą, to wyjątkowy dar Fajna historia z tymi lodami, ja uczyłem się pływać w wakacje 2007 i po lekcjach chodziliśmy na hot-dogi (niezdrowo, ale rodzice byli zdania że po intensywnym ruchu w wodzie mi to nie zaszkodzi ).
Ja w maju 2006 byłem jeszcze za mały, by pamiętać go aż tak dobrze, ale i tak mam z niego całkiem dużo wspomnień. Chodziłem do zerówki i okres wkrótce przed przyśpieszonymi wakacjami (12.06 jechałem nad Bałtyk), a jeszcze przed załamaniem pogody przełomu maja i czerwca kojarzy mi się z przyjemnym wiosennym ciepłem, słoneczkiem, ale i rosą i przelotnym deszczykiem Codziennie lub niemal codziennie bawiłem się na polu i pogoda zawsze dopisywała. Zieleń była bardzo żywa i Mama starała się zainteresować mnie ogrodem; uczyła mnie nazw różnych kwiatów i objaśniała kiedy się co sadzi 20 maja, w sobotę, niedaleko mojego miasta odbywał się duży zjazd mojej rodziny, dalecy krewni przyjechali między innymi z Austrii i USA i bawiliśmy się tak długo, aż padłem ze zmęczenia (czyli znając moją dziecięcą wytrzymałość i pory chodzenia spać, maksymalnie o 23 ). Zanim to się jednak stało, pamiętam że bawiłem się na placu zabaw i rodzice zdjęli mi bluzę, bo było ciepło. Dwa dni później, 22 maja, nastąpił jedyny w tym miesiącu gorący dzień, w którym temperatura osiągnęła aż 27,5 stopnia. Tego dnia miałem robione zdjęcia klasowe i pamiętam, że czułem się tak, jakby były wakacje. Miałem na sobie pomarańczowy podkoszulek z konikiem Niebo było bezchmurne, choć wg. historycznych danych trochę zachmurzenia było. Piękna wiosna trwała do 25 maja, po czym rozpoczęło się dość wyraźne pogorszenie z ochłodzeniem i dużymi opadami deszczu, które osiągnęły apogeum 3 czerwca (jeden z najbardziej ulewnych dni w historii, ogłoszono wtedy alarm powodziowy). Bardzo martwiłem się o moje nadchodzące wakacje nad morzem i pamiętam chodzenie w kurtce. To co się wtedy stało, wydaje się koszmarem, ale mając świadomość tego, co przyszło miesiąc później, należy to traktować jako koło ratunkowe rzucone przez przyrodę. W moim regionie jako jedyni uniknęliśmy wtedy suszy, która niestety wściekła się na nas za to rok później
Wracając jednak do maja, to chyba trudno o drugi tak bardzo typowy koniec wiosny. Był normalny termicznie i niczego w nim nie brakowało. Jeszcze ze dwa lata temu, kiedy miałem trochę inne upodobania niż teraz, powiedziałbym że był taki trochę niepozorny. Dziś widzę w tej niepozorności wyjątkowy urok i uznaję maj 2006 za jeden z najlepszych
"Mam nadzieję, że nie przynudzałem jakoś strasznie i że nie zamkniecie mnie w wariatkowie, że tak szczegółowo pamiętam miesiąc z dzieciństwa " - Kmroz, przyłączę się i opiszę w podobny sposób inny maj z dzieciństwa, który zapamiętałem tak dokładnie i bardzo go lubię
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Meteorologia Pomógł: 182 razy Wiek: 26 Dołączył: 10 Gru 2019 Posty: 7634 Miejsce zamieszkania: Katowice
Wysłany: 11 Kwiecień 2020, 20:51
Faktycznie, zapamiętałeś mega dużo Ale to zapewne dlatego, że dużo rzeczy się wydarzyło. Ja mam podobnie, choć jednak nie aż tak z majem 2005- to był także rok mojej wczesnej pierwszej komunii. Początek maja zapamiętałem z wysokich temperatur, remontu kuchni oraz pobytu mojego niespełna dwuletniego wówczas brata w szpitalu. Pamiętam też wizytę u babci z tatą- z tego co kojarzę TVP transmitowało wtedy jakiś mecz tenisowy i to akurat jest potwierdzone przez archiwalny program TV. Potem jechaliśmy razem do mamy i brata w szpitalu, a potem na cmentarz. Po 3.05 pamiętam gorzej, wiem że nie czułem się w pełni sił i nie chodziłem do przedszkola kilka dni. Pamiętam natomiast dość dobrze 10.05 i próbę przed I Komunią, która odbyła się 15.05. Wszyscy bardzo psioczyli na okropną zimnicę Pamiętam także swoje urodziny w środę, 11.05, że mama nie pozwoliła mi wychodzić z domu żebym się nie rozchorował do końca na komunię. Weekend komunijny pamiętam wybitnie dobrze, co ciekawe bardziej chyba nawet sobotę przed komunią, gdyż u wujostwa była impreza z okazji urodzin kuzynki Z białego tygodnia pamiętam najlepiej pielgrzymkę po komunii do Wadowic 19 maja i to że pogoda była nieciekawa. Jakoś 23-24.05 w przedszkolu malowaliśmy jakieś wazoniki na Dzień Matki. 26.05 było Boże Ciało i strasznie dłużyły mi się te uroczystości- pamiętam że było mi bardzo ciepło w tym stroju komunijnym podczas procesji. Ostatnie trzy dni maja spędziłem nad morzem co mnie cieszyło bo uniknąłem roli kwiatka na jakimś przedstawieniu dla mam w przedszkolu No i kojarzę, że w Jastrzębiej Górze była straszna zimnica i mnie dziwiło, że tyle mówią o jakiś upałach
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 28 Maj 2022, 11:20
Dzisiaj po 16 latach mam okazje przeżyć coś, co przez te wszystkie lata wydawało mi się absurdalnym. Podobnie jak w opisywanym tu wyżej 26.05.2006, w godzinach południowych, w końcówce sraja, zaczyna padać deszcz, a temperatura spada poniżej +10 stopni. Absurd... Przez te wszystkie lata było to czymś nie osiągalnym, w zeszłorocznym wyklinanym przez niektórych sraju, absurdem było, aby w południe temperatura wynosiła mniej niż 17 stopni, nawet w deszczowych 22 i 25.05. Mówię oczywiście o drugiej połowie tego miesiąca.
Akurat dzisiaj wróciłem do tego tekstu i naprawdę deja vu, jak to śpiewała Sanah
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum