Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 3 Maj 2019, 16:21 Armageddon - 15 marca 2013
Marca 2013 roku nie zapomnę nigdy. Mimo, że w moim regionie jego anomalia była wyraźnie wyższa niż np. w zachodniej Polsce, gdzie lokalnie padały miesięczne rekordy zimna, i nie zapisał się nawet w klasie "anomalnie chłodny", to jeden z najbardziej niesamowitych, lecz niestety także najbardziej koszmarnych miesięcy jakie pamiętam.
Do 14 marca dominowała pogoda pluchowata z temperaturami niewiele wyższymi od zera. Poza dość ładnym i ciepłym pierwszym weekendem marca, aura była dość nudna i przykra. Do czasu... Wspomnianego 14-go zewsząd napływały ostrzeżenia. Potężny, przesuwający się na północ niż, miał przynieść wielkie opady śniegu w południowej i wschodniej Polsce, jednocześnie otwierając drzwi przed mroźnym powietrzem arktycznym. W środę wieczorem Jarosław Kret powiedział, że sytuacja atmosferyczna przypomina tę z końca grudnia 1978 i może czekać nas nieciekawy powrót do przeszłości. Na kamerkach z Kasprowego Wierchu padający śnieg było widać już około 20-tej. W Nowym Sączu nic się jeszcze nie działo, jedynie wiatr zaczynał mocniej wiać.
Nigdy nie zapomnę widoku, jaki powitał mnie 15 marca 2013 roku. Śnieg padający poziomo, świszczący wiatr wydający takie dźwięki, jakie można usłyszeć w filmach dokumentalnych z Arktyki albo gór na dalekiej północy i niemal zerowa widoczność. Tylko gęsty śnieg, który można było znaleźć wszędzie. Na balkonie, na przymarzniętej szybie okiennej i wszędzie dookoła. Nawet nie próbowałem wyjść z domu. Dojazd do miasta był całkowicie niemożliwy. Do samochodu, który i tak był uziemiony nawet nie miałem jak wyjść, bo zasypało mi drzwi, w ten sposób nie byłem w szkole. Na 30 osób pojawiło się tylko 11. Zaspy sięgały niemal pierwszego piętra, miałem wrażenie że za chwilę "wejdą" na balkon i zaczną zasypywać okna. Tak to wyglądało z drugiego piętra już 2-3 godziny później, kiedy trochę się uspokoiło:
Zwróciłem uwagę na zaspy mające postać "ruchomych wydm" na dachach sąsiednich apartamentowców. Nigdy wcześniej i nigdy później czegoś takiego nie widziałem.
Na myśl przychodziły wspomnienia sprzed roku - wspomnienia śniegu po opadach z 15-17 lutego 2012, tuż po olbrzymiej fali mrozów rodem z lutego 1956. Jednak nawet wtedy przyrost pokrywy śnieżnej w ciągu paru godzin nie był tak imponujący, a śnieg nie był tak gęsty. Prawdopodobnie to najsilniejszy opad śniegu od stycznia 2005, a kto wie czy nie nawet od lutego 1999 roku, kiedy ciężar śniegu podobno łamał drzewa. Teraz - w marcu 2013 - nowosądecka stacja zmierzyła 29 centymetrów pokrywy, ale ja w to nie wierzę. W swoim ogrodzie mierzyłem 40 cm, a nie wtykałem miarki w zaspę, tylko w płaski obszar. Byłem uziemiony aż do wieczora, kiedy dało się to odśnieżyć i moja mała zima stulecia została poskromiona
Następnego dnia, to jest 16 marca, po raz pierwszy od dłuższego czasu zobaczyłem Słońce. Marzec 2013 był tu bowiem trzecim najmniej słonecznym marcem XXI wieku (po 2006 i 2009), domykając w ten sposób rekordowo mało słoneczny pierwszy kwartał roku. Właśnie wtedy srogą zimę można było już podziwiać w całej okazałości. Moją szczególną uwagę zwróciły piękne sople na świerkach i sosnach, jak w Boże Narodzenie 2002 lub 2003 roku, jeden z przebłysków jakie mam ze Świąt w dzieciństwie.
Słońce w połowie marca świeci już "ciepło" i góruje wysoko, toteż widok takich krajobrazów był dla mnie co najmniej dziwny. A jeszcze dziwniej miało być za tydzień, kiedy słoneczny dzień rozpoczęty temperaturą -19 stopni, zaznaczy swoją obecność już w czasie astronomicznej i kalendarzowej wiosny...
Ale dla "ogrzania" dodam, że za miesiąc czekają nas już pierwsze dni letnie A dla "ochłody" - aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby do tak silnego ataku zimy doszło w grudniu albo styczniu. Prawdziwa powtórka z 1979 roku? Ciekawe, czy jeszcze kiedyś będzie nam dane się o tym przekonać...
Ostatnio zmieniony przez PiotrNS 13 Styczeń 2021, 14:35, w całości zmieniany 1 raz
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36349 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 3 Maj 2019, 17:02
Mrożące krew w żyłach wspomnienia z tamtego marca. Mnóstwo chmur, do tego mroźno - nawet jak na miesiąc zimowy. U mnie o takich zaspach to wtedy nie było mowy, gorzej było za to na Wielkanoc, lecz najbardziej dołujące było co innego - zupełny brak jakiegokolwiek wiosennego ciepła, nawet to pseudociepło z dni 5-6.03 się dla mnie nie umywa do realnie wiosennej pogody - co to za wiosna z mrozem w nocy?
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 3 Maj 2019, 18:42
kmroz napisał/a:
Mrożące krew w żyłach wspomnienia z tamtego marca. Mnóstwo chmur, do tego mroźno - nawet jak na miesiąc zimowy. U mnie o takich zaspach to wtedy nie było mowy, gorzej było za to na Wielkanoc, lecz najbardziej dołujące było co innego - zupełny brak jakiegokolwiek wiosennego ciepła, nawet to pseudociepło z dni 5-6.03 się dla mnie nie umywa do realnie wiosennej pogody - co to za wiosna z mrozem w nocy?
To prawda, wiosenny epizod z początku miesiąca był tak krótki, że wręcz można było go przegapić. Miesiąc zdecydowanie należał do zimy, ale w okresie po 1980 roku nic nie pobije marca 1996, którego absolutne maksimum w Warszawie wyniosło 6,3 stopnia, a najwyższa średnia dobowa - 2 stopnie. Nawet w 1987 roku były dwa dni z temperaturą ponad 10 stopni. A już prawdziwy arcykoszmar to marzec 1964. Wtedy nie było nawet przedwiośnia - maksymalna temperatura wynosząca 3 stopnie i średnia TMax na minusie, to domena chłodnego stycznia (!)
Nie zmienia to jednak faktu, że marzec 2013 był koszmarnym miesiącem, a w połączeniu z lutym i pierwszą dekadą/połową kwietnia - był moim zdaniem jednym z najgorszych epizodów ostatniego półwiecza. Nie tęsknię
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 13 Styczeń 2021, 14:39
"Nie zmienia to jednak faktu, że marzec 2013 był koszmarnym miesiącem, a w połączeniu z lutym i pierwszą dekadą/połową kwietnia - był moim zdaniem jednym z najgorszych epizodów ostatniego półwiecza. Nie tęsknię "
Co ja kiedyś pisałem No fakt, wolę wiosenne marce, a w kwietniu to już w ogóle oczekuję tylko ciepła, deszczu i Słońca. Ale te krajobrazy i niezwykły klimat tego dnia, pozostają w pamięci. Być może w kolejnych dniach czeka mnie atak zimy i przyrosty pokrywy podobne do tego, co wydarzyło się w 2013 roku, i jeśli to prawda, niezwykle mnie to ucieszy, bo o porządnej, śnieżnej zimie już od dawna marzyłem. Bardziej niż śniegu obawiam się odwilży, nie chcę aby zniweczyła ona starań tej pogody, którą rozpoczęliśmy wczoraj.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Hobby: Inne Pomógł: 314 razy Wiek: 78 Dołączył: 16 Lut 2019 Posty: 16032 Miejsce zamieszkania: Polska wschodnia
Wysłany: 13 Styczeń 2021, 16:16
Ja w marcu 2013 roku nie odczułem niczego specjalnego, poza jego końcówką, gdy przypadały święta wielkanocne. Wtedy jazda od szwagrostwa dała mi się we znaki (fotki publikowałem tu wielokrotnie). Mieliśmy posiedzieć u niego do wieczora (31 marca), lecz widząc padający gęsty śnieg odjechaliśmy niespodziewanie wcześnie, bo obawiałem się zasypania drogi. . Zresztą wiem z doświadczenia, że po zmroku gdy jest "biała droga" to tylko drzewa dają jaką taką orientację którędy się jedzie i nietrudno jest "zaliczyć rów".
_________________ 22 września 2024 roku o godz. 14:44 czasu polskiego Słońce przekroczyło punkt WAGI (równonoc jesienna). To początek astronomicznej jesieni która potrwa do 21 grudnia 2024 roku. Jesień kalendarzowa trwa zawsze od 23 września do 21 grudnia.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 22 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sty 2020 Posty: 15925 Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 19 Styczeń 2021, 17:52
Kiedyś myślałem, że to przerażający widok, a dziś uważam, że wszystko ślicznie wygląda, tylko oby przed końcem miesiąca odwilż i roztopy się wyrobiły. W końcu w marcu, nawet takie okazałe ilości śniegu są w stanie stopić się szybciej za sprawą coraz mocniejszego słońca (w ciągu dnia). No ale tamten miesiąc był jedyny w swoim rodzaju co do akumulacji pokrywy śnieżnej: do mniej więcej astronomicznej wiosny było ok, ale później już raczej nieprzyjemnie.
_________________ Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów.
Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam.
Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 22 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sty 2020 Posty: 15925 Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 19 Styczeń 2021, 17:59
PiotrNS napisał/a:
sytuacja atmosferyczna przypomina tę z końca grudnia 1978
Wtedy śnieżyce nadchodziły z północnego-zachodu, a nie z południowego-zachodu (uderzenie zimy w połowie marca to niż z południa, tyle że nie przeszedł trasą Vb, więc to nie był genueńczyk, bo wówczas najbardziej oberwałoby pogranicze Górnego Śląska i Opolszczyzny), z tego co mi się wydaje, ale w sumie odczucia co do metamorfozy były podobne. No tylko ten atak ograniczył się do wschodniej połowy Polski (tj. na wschód od aglomeracji krakowskiej i kieleckiej). Koło Krakowa sypnęło konkretnie, ale śnieżną nawałnicą bym tego nie nazwał.
_________________ Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów.
Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam.
Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 15 Marzec 2023, 18:46
To już (a może - dopiero ) 10 lat od największej śnieżycy, jaką zaobserwowałem świadomie. 15 marca 2013 to jedyny dzień z takim przyrostem pokrywy śnieżnej od zera do niemal "zimy stulecia" w ciągu ostatnich 18 lat (większe opady i przyrosty białej magii wystąpiły bowiem w styczniu 2005). Było to niezwykłe przeżycie, a widoki pozostaną w mojej pamięci na zawsze, zwłaszcza te śnieżne zaspy. Marzę o tym, aby jeszcze kiedyś doświadczyć czegoś takiego - oczywiście systematyczne dosypywanie jest piękną rzeczą, ale dla zaspokojenia moich (i nie tylko) tęsknot wolałbym dzień lub dwa takiego ekstremalnego konkretu. Położyć się spać przy szarej, burej i ponurej scenerii albo pudrze za oknem, a obudzićmając na zewnątrz 30 czy 40 cm bieli i śnieg zacinający tak, że niemal świata zza niego nie widać. Zdaję sobie sprawę z trudności, jakie niosłaby taka pogoda, ale przecież nie takie przeżyliśmy. A wrażeń byłoby co niemiara. Tylko jeden warunek musiałby być jeszcze spełniony... stabilność i brak odwilży po takich zimowych "manewrach", aby można było cieszyć się dorobkiem podobnych opadów jak najdłużej.
PS. A gdyby taki atak zimy zdarzył się w wiadomym czasie i po nim cała reszta zimy byłaby w miarę stabilnie zimna, pozwoliłbym FKP na powtórkę czerwca 2019 (byle w jego wersji), lipca 2021 (byle w mojej wersji) i sierpnia 2022 (znowu byle w jego wersji) w jednym sezonie letnim Ale tak niestety nie będzie, ponieważ w tym wspomnianym "wiadomym czasie" prędzej spotka mnie coś takiego, jak warszawiaków czy wrocławian w ostatniego Sylwestra i Nowy Rok
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum