Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Dwa lata przed jednym z najstraszniejszych, najokrutniejszych przełomów zimy i wiosny, jakiego znamy z 1974 roku, sytuacja również nie wyglądała za ciekawie.
Zaczęło się z pozoru dobrze. Luty odziedziczył po styczniu 14 cm śniegu, dzięki czemu gleba była chociaż trochę nawilżona, ale ciężko powiedzieć, że w 100% przygotowana do wiosny. Pierwsze dni tegoż lutego to lampowa, sucha, fala umiarkowanego mrozu. Niestety, po 6.02 pogoda uległa zmianie i weszliśmy w typowo okołozerowe badziewie, które w mniejszym lub większym stopniu trzymało do końca miesiąca. Koło 10.02 trafiły się trzy noce bez mrozu, co ostatecznie roztopiło ten śnieg. Kilka dni później się ochłodziło i pojawiły się.... jedyne opady w tym miesiącu. Spadły marne 2 cm śniegu, które jednak po 2 dniach się stopiły.
Od połowy lutego weszliśmy już w badziewną, okołozerową i skrajnie suchą aurę. Przeważały jednak chmury, przez co przeważnie temperatury całodobowo trzymały na poziomie -2/+4 stopni. Niestety nie padało nic a nic.
Pierwsza dekada marca to kontynuacja tej rzygowatej aury z lutego. Z tą różnicą, że dwa razy lekko popadało. Najpierw 3.03 spadły 4cm śniegu, a potem 9.03, przy pierwszym ociepleniu 6mm deszczu. Opady małe, ale przed tym co mialo nadejść i tak mogły być zbawienne.
Na początku drugiej dekady marca się ochłodziło i przyszła sucha fala mrozów. A tuż po niej, jak grom z jasnego niema nadeszło to, czego się obawiamy najbardziej w marcu. Niemalże 10 dni pożarowej, amplitudowej, jednostanej, rzygowatej aury. Biorąc pod uwagę, jak pogoda wyglądała w lutym, oraz to, że zima do najbardziej śnieżnych nie należała (grudzień 1971 był rekordowo ciepły!), to aż strach pomyśleć, na ile akcji dziennie musieli wyjeżdżać strażacy. Trudny to był czas dla wszystkich.
Czekało się na wiosnę, a tu przyszły przymrozki erodujące glebę i wysysające z niej resztki wilgoci. Po 21.03 wreszcie przyszły chmury i większe amplitudy sobie poszły. Jednakże dopiero 26.03 pogoda zrobiła realny pomysł - wreszcie powiało prawdziwym, sensownym przedwiośniem i zaczęło normalnie padać.
Niemalże 2 miesiące ohydnej pogody zostały wynagrodzone jednak. Przyszedł bowiem potem jeden z fajniejszych 2 kwartałów - zwłaszcza kwiecień i czerwiec były bardzo ciekawe, czerwiec wręcz jeden z najlepszych, a może i... najlepszy. Ale to już inna historia...
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 25 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sty 2020 Posty: 16303 Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 19 Październik 2020, 01:07
Am, ale czy coś tego dnia u Ciebie padało? Bo jak nie, to jak dla mnie to nie za fajny widok. Biorąc pod uwagę, jak u nas pogoda kształtowała się ostatnimi dniami, to pewnie nie była to mgła radiacyjna.
Na szczęście u mnie z reguły coś powiewuje i widoczność jest z reguły dobra, więc o takie sytuacje nie muszę się póki co szczególnie obawiać.
_________________ Jestem za ograniczeniem do minimum wilgotnego gorąca i wilgotnych upałów.
Jak napiszę gdziekolwiek głupoty, to bardzo Was przepraszam.
Głowa jest od tego, by włosy miały na czym rosnąć.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 25 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sty 2020 Posty: 16303 Miejsce zamieszkania: gmina Zielonki/Kraków
Wysłany: 16 Luty 2021, 18:40
Hmm, przechodząc do tego drastycznego duetu, to w sumie mam bardzo mieszane odczucia. Ilości śniegu trochę niepokoją: ok, białe widoki to naturalna sprawa w tymże okresie, ale wyniki pod 30 to już moim zdaniem znaczna przesada (temp. mogą być). Dalsza część lutego zapisała się lepiej, bo ociepliło się i przez kilka dni coś popadało. : Marzec niestety zasłynął w swoim sercu ponadtygodniowym zupełnie bezchmurnym ciągiem i pod kątem opadów nie spisał się za dobrze, ale... co wyda się paradoksalne nie był najsuchszym 3 miesiącem w ostatnim 70-leciu. Opady w dniach 27-29.03. okazały się bardzo przydatne i dzięki nim zebrało się 15-20 mm- to była taka ostateczna "deska ratunku" przed całkowitą suchotą. : W lutym choć trochę więcej wody spadło (podczas odwilży+roztopów i w cieplejszym okresie), to jednak też panował niedobór (choć oczywiście nie na taką skalę, tam było powyżej 20 mm, a normy u mnie za luty do wysokich nie należą).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum