Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 21 Październik 2019, 21:52 Druga połowa czerwca 2019
15.06.2019 wieczór. Siedziałem sobie z grupą znajomych przy ognisku na plaży nad Wisłą. W oddali widać było burzowy spektakl, chociaż w niczym nie dorównujący temu z nocy 13/14.06. Jednak dla mnie ten spektakl miał o wiele większe znaczenie niż poprzedni - był bowiem związany z frontem chłodnym, który miał ostatecznie wyprzeć upał panujący od kilku dni...
Ostatecznie opady niestety minęły mnie bokiem, lecz dzień później nadeszła zmiana pogody. Sporo chmur, silny wiatr, który mocno zdominował zresztą kolejne tygodnie. Temperatura chyba ostatecznie doszło do jakichś 27 stopni, ale kompletnie się tego nie odczuwało, w dodatku był to BARDZO chwilowy skok.
Dzień później nastąpił już poniedziałek 17.06, piękny to był dzień. Nadal spory wiaterek z zachodu, cumulusy na tle błękitnego nieba i wymarzona letnia temperatura na poziomie 24 stopni. Czego tu chcieć więcej? Może rześkiego wieczoru? A proszę bardzo, temperatura w moim regionie mocno leciała w dół pod wieczór, ostatecznie spadając do około 12-13 stopni.
Kolejny dzień przyniósł już więcej chmur, bowiem oprócz cumulusów zaczął dominować też gęsty cirrostratus. Wiatr osłabł i mocno zmienił kierunek - na wschodni. Po przyjemnym poranku temperatura szybko rosła, osiągając w pełni dnia około 27 stopni.
Noc z 18 na 19.06 była już niestety bardziej tropikalna, ale związane było to z wchodzeniem zachmurzenia. Powróciły po krótkiej przerwie nieznośne noce, ale na szczęście przy dużo przyjemniejszych dla mnie dniach. 19.06 o poranku przyniósł opady deszczu, aczkolwiek nie były za mocne. W drugiej części dnia było już sucho, okresami zza chmur przebijało się słońce, ale przez chmury piętra wysokiego. Aż ciężko było uwierzyć, że jest przy tym tak gorąco - ale nic dziwnego, w końcu znowu zaczęła płynąć gorąca masa. Temperatura wzrosła u mnie do, bagatela, 29 stopni! Wieczorem tego dnia jakieś 50 km na SW ode mnie przetoczyła się groźna stacjonarna komórka burzowa, która doprowadziła do podtopień w okolicy Skierniewic!
Dzień Bożego Ciała, powitał nas ponownie gęstymi chmurami typu nimbostraus, z którym popadywała bardzo drobna mżawka przez kilka godzin. Mocno ograniczyło to wzrost temperatury, która do 13:00 trzymała na poziomie poniżej 25 stopni. Po południu zaczęły pojawiać się jednak liczne rozpogodzenia i chwilami słonko mocno waliło niestety. Temperatura wzrosła do... 30 stopni, ale naprawdę tylko na "sekundkę". Ponownie występowały burze, a do najgroźniejszej doszło... znowu pod Skierniewicami. Tym razem jednak i w mojej okolicy wystąpił intensywny deszcz, chociaż do mojej wsi dotarł już niestety mocno osłabiony opad.
21.06 był chyba najgorszym dniem długiego weekendu. Mimo to, udałem się na kilkunastokilometrowy spacer, kilka kilometrów na SW od mojego domu. W lesie mogłem "podziwiać" mocno zatopione ścieżki po ulewie z poprzedniego dnia. Słonko prażyło niemiłosiernie, była niesamowita duchota, która - oprócz oczywistego nieprzyjemnego uczucia - często daje swego rodzaju ukojenie i nadzieję, że zaraz to "pęknie". I... pękło. Już około 12:00 zaczęło przybywać chmur, a temperatura wynosząca około 28 stopni zaczęła na szczęście lecieć w dół. Pierwsze komórki burzowe tego dnia pojawiły się na wschód od Wisły i zasadniczo... tamten obszar zdominowały. Po kilku godzinach stacjonarnych burz Sulejówek znalazł się pod wodą, spadło podobno punktowo niemal 100mm deszczu! Po drugiej stronie Wisły, w tym u mnie, przeszły jakieś słabe opady, ale nie ma tu żadnego porównania. Niestety trzydniowy burzowy okres zakończył się u mnie fiaskiem, przynosząc przysłowiowe "kilka kropel".
Ten niedosyt opadów i coraz to suchsza ziemia, nie pozwoliły mi się w pełni cieszyć z tego, co miało nadejść w kolejnych dniach. A nadszedł, to trzeba przynzać... kolejny piękny okres. 22.06.2019 to był piękny dzień, z cumulusami i błękitem Temperatura wymarzona, około 25 stopni, dość mocno wiało z północy. Tego dnia organizowałem "świętojańską imprezę" na działce. I wtedy po raz kolejny mogłem docenić moc zastoiska. Bowiem wieczorem temperatura naprawdę zaczęła lecieć w dół, już około 22:00 było jakieś 16-17 stopni. Złośliwie akurat na jedną z bardziej rześkich nocy tego czerwca trafiliśmy. Nad ranem ile było to nie wiem, stacja w Podkowie pokazuje 13 stopni, a w Legionowie 14. Być może uczucie rześkości wynikało z tego, że od paru tygodni przeważały gorące, tropikalne noce, bo obiektywnie ta noc była daleka od zimnej
Kolejne 2 dni były jeszcze piękniejsze - pełno błękitu, chociaż też trochę cirrusów i nadal wybitnie przyjemne temperatury, wraz z przyjemnymi nocami. Niestety, od 25.06 zaczął nawiedzać nas istny tropik. Przy pełnym słońcu, aczkolwiek przykrywanym licznymi cirrusami, powrócił upał, od którego ulgi nie było żadnej! Co gorsza, wiejący wiatr z południa doprowadził do naprawdę masakrycznej nocy z 25 na 26 czerwca, wg stacji w Legionowie temperatura minimalna wyniosła 21.1 stopni. Może i lepiej, bo i tak tamtej nocy nie spałem szykowałem się na wyjazd w Tatry, po zakończonej sesji. W autobus wsiedliśmy w środę 26.06 o 6 rano i resztę czerwca przedstawię pokrótce z dwóch perspektyw - moja i mazowiecka.
A jak było na Mazowszu? Po skrajnie upalnym dniu 26.06, upał trwał do... 21:00, w nocy dość długo panowała duchota, ale po północy nadeszła burza z frontem niosącym ochłodzenie. Oczywiście spadło tylko kilka kropel u mnie - niestety. 27.06 przyniósł u mnie porywisty wiatr i duże zachmurzenie, stopniowo przechodzące w umiarkowane i małe, a temperatura dobiła do około 25 stopni, jednak przy tym wietrze, było odczuwalnie zimniej. Noc z 27 na 28.06 przyniosła spadek poniżej 15 stopni, natomiast 28.06 okazał się niemal kopią poprzednika - znowu bardzo silny wiatr, 25 stopni, tylko tym razem więcej słońca. W nocy z 28 na 29.06 mogliśmy liczyć na rześkość, pod miastem temperatura spadła do 10 stopni. Sobota 29.06 przyniosła za to mnóstwo słońca i 27 stopni w najcieplejszym momencie dnia. Ostatni dzień czerwca, po znośnej nocy, okazał się natomiast masakryczny, z temperaturą ponownie powyżej 35 stopni i pełną żarówą... Noc z 30.06 na 1.07 ponownie okazała się skrajnie tropikalna...
1.07 nad ranem po powrocie do domu poszedłem spać na kilka godzin, mimo duchoty i strasznego upału, jaki mój region jeszcze nawiedził 1.07, udało się usnąć. Zbudziły mnie pomruki burzy około godziny 13:00. Świadczyły one o jednym: Zbliża się front niosący już trwałą ulgę od wszelkiego upału. W fusach nie widać żadnego nie tylko upału, ale nawet gorąca. Wszystko wskazuje na najzimniejszą pierwszą dekadę lipca od wielu lat....
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 21 Październik 2019, 22:20
Super podsumowania, i to i to! Byłem we wszystkich opisanych przez Ciebie tatrzańskich miejscach, stąd łatwo mi było sobie to wyobrazić i przeżyć
Faktycznie, często się myśli że w górach upał nie istnieje i tego typu niedogodności nie trzeba się obawiać. Jednak nic bardziej mylnego. Na górskich szczytach owszem, bywa chłodno, jednak nasłonecznione górskie szlaki nierzadko potrafią być niczym gorący chodnik w mieście. Przypomina mi się w tym miejscu wyjście na Halę Gąsienicową w upalny dzień lipca 2009... no nie powiem, było ponadnormatywnie ciepło.
Dni 18-24 czerwca to dal mnie takie byle co - parno, pełno bezproduktywnego zachmurzenia z niewielkimi opadami, wiele badziewnych konwekcji i wciąż bardzo ciepło. 25 czerwca nadszedł kolejny ostry szturm, to był zły dzień też dlatego, że dowiedziałem się o nie-zdaniu egzaminu z 16 czerwca (to był jedyny taki egzamin, poprawiłem go dobrze we wrześniu, ale zdołowało mnie to, bo wiem ile kosztowało mnie przygotowanie w takim piekarniku jak wtedy)
26 czerwca byłem w takiej sytuacji jak Ty - za nic nie byłem w stanie schłodzić pokoju. Otworzenie okna przynosiło efekt odwrotny od zamierzonego, bo oto trwała Noc Stulecia, nieprzewidziany koszmar, który wstrząsnął mną mimo, że na tym etapie byłem już pogodzony z obłędnością trwającego miesiąca. 27 czerwca od rana było tak duszno i gorąco, że miałem poczucie braku jakiegokolwiek wyjścia, a po prawie nieprzespanej nocy byłem serio wyczerpany i zły na pogodę... Choć zasadniczo jestem przeciwnikiem takich haseł zdarzających się czasem na Meteomodelu, pragnąłem odreagowania. Miałem wtedy jeszcze dwa egzaminy do zdania; na mojej uczelni sesja dzieli się na dwie "fale", z których pierwsza przypadła na tydzień 10-16.06 (wtedy zdawałem 4+ jeden drobniejszy 18.06), a druga na koniec czerwca. 27 czerwca ledwo wytrzymałem, nie wiem jakim cudem to zdałem ale następnego dnia było już przyjemnie, nawet się zachmurzyło i noc okazała się znośna. Co do 29 czerwca mamy identyczne odczucia, to był piękny dzień, chyba jedyny w całej tej II połowie. Skosiłem wtedy trawę w ogrodzie, co kolejny raz przypadło mi zrobić w II połowie... sierpnia. A 30 czerwca? Dla mnie, mimo olbrzymiego żaru, był to najbardziej znośny upalny dzień całego tego roku. Noc go poprzedzająca dała wytchnienie, a sam dzień okazał się wyjątkowo suchy, taki "węgierski". Szkoda że Ty się wtedy tak wymęczyłeś, sam nie wyobrażam sobie takiego "treningu"
Tak czy owak dobrze, że to już przeszłość W przyszłym roku poproszę coś w stylu czerwiec 2014/2015, taką mam fantazję
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 21 Październik 2019, 22:29
PiotrNS napisał/a:
Dla mnie, mimo olbrzymiego żaru, był to najbardziej znośny upalny dzień całego tego roku. Noc go poprzedzająca dała wytchnienie, a sam dzień okazał się wyjątkowo suchy, taki "węgierski".
No chyba tym się różnie od niektórych osób, że dla mnie takie coś to najgorsza masakra.
PiotrNS napisał/a:
Dni 18-24 czerwca to dal mnie takie byle co - parno, pełno bezproduktywnego zachmurzenia z niewielkimi opadami, wiele badziewnych konwekcji i wciąż bardzo ciepło.
Tak było na południu, bardzo szkoda, że was "oszczędziły" te pogodne "ochłodzenia" jakie miałem 17-18 i 22-23.06.
PiotrNS napisał/a:
27 czerwca ledwo wytrzymałem, nie wiem jakim cudem to zdałem
To akurat mnie zaciekawiłeś, przecież 27.06 poza porankiem było już chyba nieżle w Krakowie? Wiał przynajmniej BARDZO mocny wiatr z północnego zachodu.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 21 Październik 2019, 22:39
Wieczorem owszem zrobiło się bardzo miło, wręcz rześko. Wyżej miałem na myśli czas przed "zdawką" o 16:00, a wtedy było bezlitośnie, dopiero ok. 15 coś zaczęło się zmieniać. Choć też prawda, że po tej nocy i poranku za wiele mi to nie pomogło, "odżyłem" dopiero nocą, jak przy otwartych na oścież oknach, moje lokum nareszcie zaczęło się chłodzić.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 22 Październik 2019, 15:50
Jeśli dobrze pamiętam, to szedł na trochę innej linii, nie dokładnie z NW. Ukształtowanie terenu też mogło sprzyjać pojawieniu się wiatru, które pewnie było tam dość nagłe. W Krakowie lekko wiało już od godzin południowych, ale z początku nie dawało to żadnego efektu, nawet gorzej bo zrobiło się "parno-pustynnie". Zmianę dało się poczuć ok. 15-tej, choć nadal było ciężko, 29 stopni przy pełnym słońcu i wszystkim nagrzanym do czerwoności.
Jak patrzę na dane z Zakopanego to rzeczywiście jakby front dotarł tam szybciej.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 22 Październik 2019, 18:02
No ja o 15:00 byłem już na podejściu na Rysy stosunkowo wysoko i pamiętam, że MNIEJ WIĘCEJ wtedy zaczęło się już rozpogadzać po zachmurzeniu. Front właśnie miał przechodzić rano, dlatego wybraliśmy się tam później, niż wcześniej, aby ominąć potencjalne burze (których oczywiście nie było nigdzie w dość sporym promieniu). Więc faktycznie front był tam o dziwo wcześniej.
Ja za to pamiętam miałem 13.06 egzamin, pierwszy termin. Z powodu upału i duchoty przyszło ledwie 1/4 osób zapisanych na przedmiot. Tamtego dnia było bardzo ciężko i duszno, ale sił mi dodawał fakt, że wieczorem i w nocy miały nadejść piękne burze. Nie ukrywam, że tamta noc była pod tym względem idealna, uratowała honor masakrycznie mizernego LETNIEGO sezonu burzowego (jak dodamy wiosnę, a dokładniej 9, 26 marca oraz okres 17-23 maja to już ten sezon wyglądał dużo lepiej).
Drugi egzamin miałem bodajże 17.06 i... na niego nawet nie poszedłem, bo szkoda mi było takiej dobrej pogody A poza tym, jak napisałem w pierwszym zdaniu powyższego opisu, zamiast się uczyć, to siedziałem nad Wisłą xd Ostatecznie go zdałem we wrześniu, swoją drogą w też przepiękny dzień, ale cóż... już było go trzeba zmarnować.
Ogółem miałem też sporo zaliczeń w dniach 11-12.06 i nie ukrywam, było wtedy akurat dosyć ciężko.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 22 Październik 2019, 21:42
Też miałem egzamin 13 czerwca Dzień był masakryczny, całe szczęście że chociaż na sali była klimatyzacja. Mieszkanie miałem tak nagrzane, że przez kilka nocy z rzędu zasypiałem dopiero o brzasku, męczyło to konkretnie, tym bardziej że nauka i powtórki mocno angażowały, każdy dzień był bardzo trudny
Ten jeden niezdany egzamin miałem w niedzielę 16 czerwca, kiedy byłem już konkretnie dojechany. Dzień wcześniej średnia dobowa wyniosła 27 stopni, noc była tropikalna, nieprzespana, a ja mocno się stresowałem, bo dla mnie był to najtrudniejszy przedmiot do zdania, taki który kładzie 2/3 studentów w pierwszym terminie, a po drugim eliminuje wielu ze studiów Pogoda niekorzystnie się z tym wszystkim zbiegła. Podobne odczucia miałem w kwietniu 2018, kiedy trochę żałowałem że nie mogę w pełni korzystać z dobrodziejstw tych dni, bo matura za pasem Tyle że wtedy pogoda była bardzo przyjemna, często wręcz wymarzona. A tutaj... koszmarna fala upałów, jedna z najgorszych.
17 czerwca w Krakowie też był udany. Wieczorem tego dnia poszedłem się przejść nad Wisłę i Stare Miasto trochę odreagować po trudach znacznej części sesji i fali upałów, następnego dnia miałem już tylko ostatnie zaliczenie i upragniony powrót do domu
A tej burzy z 13 czerwca to Ci zazdroszczę, musiała być wyjątkowo piękna U mnie honor sezonu uratował świetny wieczorny spektakl z 12 sierpnia, bo poza nim było bardzo cienko - no, jeszcze 29 sierpnia była ładna burza. Poza tym kiepsko, tylko nic niewarte konwekcje na przełomie II i III dekady czerwca.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum