Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 18 Grudzień 2021, 20:48 Był taki rok - opowieść PiotraNS
Witajcie moi drodzy mili w moim dorocznym obszernym podsumowaniu roku, który - czy tego chcemy czy nie - wkrótce przejdzie do historii. Zabiorę Was w podróż wspomnień po minionej pogodzie, ale i swoich odczuciach z nią związanych, podzielę się rzeczami, o których jeszcze nie wspominałem i pokażę dotąd niepublikowane zdjęcia.
Dla uszanowania Waszych urządzeń, nie rozwijam zdjęć do pełnego obrazu, ale tylko zamieszczam linki do nich. Zachęcam jednak do klikania, bowiem bez nich moja opowieść nie byłaby pełna
Odcinek 1. Styczeń.
Wilgotna ziemia okrywa się lekką mgłą, a dookoła roztacza się parasol z chmur. Prognozy, które do niedawna były czytane na wiele sposobów dla odnalezienia choćby małego promyka nadziei, stają się już niepotrzebne - każdy wie, jak przebiegać będą najbliższe godziny. Deszcz przestał padać. Tylko deszcz. Wobec chwilowej hibernacji mojego zainteresowania meteorologią nie pamiętam już, kiedy ostatnio ziemia okryła się szronem, a śnieg staje się tylko fatamorganą, która nieśmiało odżywa w moich myślach, kiedy niczym George Michael w piosence „Last Christmas” wyrażam nieśmiałe życzenie - maybe next year…
Miesiąc, który najbardziej zawiódł moje oczekiwania i doczekał się największej ilości wyrazów mojej dezaprobaty, zakończy się za kilka godzin. Teraz cała nadzieja w sylwestrowym klimacie, byle go poczuć i oddalić swoje rozczarowanie, a zaopatrzyć się w wiarę w to, że nowy rok będzie lepszy. Jeszcze parę miesięcy wcześniej myślałem o nim jak o wybawieniu, które uwolni nas z ucisków pandemii, tak jakby wirus z Chin (a właściwie to już z Wielkiej Brytanii) miał termin ważności do końca 2020 roku. A jednak nie. Wprawdzie mieliśmy szczęście i nie obowiązywał żaden lockdown (tylko kwarantanna narodowa, a to jest różnica ), a jednak jakby czegoś brakowało. I nie chodziło tu tylko o zimę, której w mijającym roku nie było. 1980 rok uznaje się za rok bez lata, 40 lat później nastał rok bez zimy. Ciekawe jak będzie w 2060? Może to będzie rok bez wiosny i półmetrowe śnieżne zaspy przetrwają aż do urodzin Jacoba na rok przed emeryturą, po czym nadejdzie tak ekstremalny „koszmarek” Globcia, który sprawi, że chwilę po wyparowaniu śniegu w ogrodzie FKP jaśminowiec zakwitnie równocześnie z oczarami w kolorze nicku Kmroza? A kolejne 40 lat później rok bez jesieni polegający na sielskim lecie trwającym jak (pseudo) ciepełko w Nowym Sączu w październiku 1966, a kolejno ataku zimy jak w sumie nawet nie wiem kiedy. Byłoby ciekawie. Na razie jednak nie jest. Nieśmiałe przejaśnienia pojawiają się na zachodzie, ale Słońce już nie zdoła się pojawić. Pożegnało się z tym rokiem bez „do widzenia”. Dookoła odzywają się coraz częstsze huki i powoli zapada ciemność.
Sylwestrową noc wspominam jednak bardzo miło, i to głównie dzięki forumowej rodzinie. Razem z FKP i Jacobem kilka razy w ciągu tej nocy pisaliśmy tworząc ciekawe rozmowy i muzyczne wspomnienia, które oczywiście uwieczniłem Większość odpowiedzi na shoutboxie napisałem będąc na polu, podziwiając pirotechniczne atrakcje tej jedynej w swoim rodzaju nocy. Szkoda że nie zrobiłem lepszych zdjęć, ale fotografowanie tego typu świateł wielokrotnie ćwiczyłem w lipcu, więc może się poprawię.
I w końcu nadszedł ten moment. Ostatnie minuty długo szczędziły wzmocnienia świetlno-dźwiękowych popisów, aż na pół minuty przed 24-tą niebo eksplodowało. Wzbijająca się w górę rakieta równo o północy zamknęła starą dekadę i mijający rok. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=6921 Wszystkiemu przyglądał się przebijający lekko przez chmury Księżyc, tak jakby chciał wejść w konflikt z prawem (i sprawiedliwością) i przemieścić się na jakąś fajną zabawę. Pokaz udał się znakomicie i kwadrans po dwunastej wróciłem szczęśliwy do domu. Tuż po małym toaście etanolem przypadł mi zaszczyt napisania na forum pierwszego posta w 2021 roku - „Nowy Rok 2021! Oby był to rok dobry pod każdym względem, także pogodowo. Zapomnijmy o suszach i innych zjawiskach, które nas trapią. Noc jest bowiem piękna. 2020 rok zakończył się z jednym stopniem na plusie i pochmurnym niebie, na którym przebijał się Księżyc, wspaniale komponujący się z fajerwerkami. To była cudowna północ i nie zapomnę jej. Wszystkiego najpiękniejszego w Nowym, 2021 roku „. Najlepiej to życzenie wyraził jednak Jacob, który jako pierwszy zabrał głos na shoutboxie. Jego podpis w tym czasie brzmiał mniej więcej tak: „2021 roku wnoś przysłowiowe słońce do naszego życia, a łzy niech lecą z nieba, a nie naszych oczu”. Czytając te ładne słowa czułem lekki niepokój - czy damy radę sprostać tym życzeniom, zwłaszcza wiosną. Bo zimy już praktycznie nie liczyłem. W Nowy Rok świeciło pełne Słońce przypominające mi pogodę w styczniu roku słusznie minionego. Jak na złość, podobnie jak rok wcześniej, tego dnia lampka dopisała, chociaż wolę ją 31 grudnia niż 1 stycznia. Po posprzątaniu pola przed domem i obejrzeniu skoków narciarskich wyszedłem jeszcze na dwór. Było ciepło i bezśnieżnie. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9955 Świąteczny klimat odchodzi do historii i uaktywni się dopiero za jedenaście miesięcy. Teraz pustka. Kolejne dni stycznia sprawiały, że czasami wolałem wręcz nie myśleć o tej rzeczywistości. Zamiast tego woleliśmy popisać na forum o przeszłości, okresach za jakie najbardziej cenimy różne lata, czy wyrazić nasze opinie na temat Turnieju Czterech Skoczni czy poziomu artystycznego sylwestrowych gali muzycznych serwowanych w telewizji. Bo o czym można było pisać w wątkach poświęconych pogodzie bieżącej? Temperatury dochodziły do 10 stopni i jedynym urozmaiceniem stało się kolorowe niebo o zachodzie Słońca, a następnie dość silny opad deszczu wieczorem 4 stycznia. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9956 Deszczu i tylko deszczu. A gdzie śnieg? Na tym etapie godziłem się już z tą najsmutniejszą myślą - to kolejna Trzydziestolatka. Nie widziałem w tym przesady. Grudzień był jeszcze mniej zimowy niż w 2019, a styczeń nawet nie próbuje tego zmienić. W okresie świąteczno-noworocznym przełomu lat „dziesiątych” i dwudziestych, śnieg zalegał przez większość czasu między urodzinami FKP a Nowym Rokiem, a później jeszcze 5-7 stycznia. Teraz tego nie ma i nawet małe ochłodzenie niespecjalnie dąży do tego, aby to zmienić. Pełen emocji napisałem w jednym z ówczesnych postów: „Nie o taką zimę umawiałem się z Globciem, nie taki grudzień zaklinałem obserwując spadające gwiazdy, nie taki początek stycznia uznawałem w swoich ukrytych projekcjach”.
Pierwszy w tym miesiącu mały śnieg spadł rankiem 7 stycznia. Było to jednak bardzo marne i nietrwałe zabielenie, które nawet do końca nie przykryło trawy. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9957 W kolejnych dniach niemało było rozpogodzeń i nocami temperatury spadły nawet do zawrotnych -9,7 stopnia 12 stycznia, jednak dzienne przekroczenia zera, jak również obecność Słońca, sprawiły że śnieg prędko zanikał. Pokrywa tylko śladowa.
Aż nastał 12 stycznia. Po mroźnej nocy dość długo próżno było wyczekiwać jakichś zmian w pogodzie, jednak wieczorem nareszcie zaczęło sypać. Zaświeciłem nawet lampy w ogrodzie, aby lepiej przyjrzeć się padającym płatkom. Prognozy wydawały się obiecujące i z wielką satysfakcją mogłem powitać najsilniejszy od dwóch lat bez paru dni incydent śnieżny. Początkowo śnieg przypominał drobny proszek i w takim stanie przetrwał do kolejnego dnia, jednak wtedy nadeszła euforia. 13 stycznia 2021 roku wydawał się dniem, w którym (za słowami „Autobiografii” Perfectu) „wiatr odnowy wiał, darowano resztę kar, znów się można było śmiać”. Po godzinie 14:00 zaczął padać śnieg, którego opad około 14:45 znacząco się zintensyfikował, a w połączeniu z powiewającym wiatrem, zawłaszczył sobie wszystko, co podziwiałem zza okna. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7006http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7010 Grube płaty śniegu padały na ziemię, która dosłownie z chwili na chwilę otulała się coraz grubszą warstwą białej magii. Tak, uważam że w przypadku tak bajkowych opadów określenie „biała magia” jest najbardziej słusznym, jakie można zaproponować. Chyba że dzieje się to w zgoła nieprzyzwoitym okresie roku; wówczas jestem gotów używać epitetów stosowanych przez Pawła czy FKP
Czułem dziecięcą radość i biegając od okna do okna chłonąłem całym sobą piękno czegoś, czego tak dawno nie widziałem. Dodatkowym powodem do radości były obiecujące prognozy opadów na sobotę 16 stycznia, według których mogłem liczyć nawet na 30 cm białego puchu. To był czas dużej nadziei na utrzymanie tego stanu. Wszelkie prognozy odnoszące się do ochłodzeń były jeszcze „palcem na wodzie pisane”. Na forum po raz pierwszy ogłosiłem zapowiedź stania się antygrudniowcem, jeśli grudzień 2021 przynajmniej w swojej drugiej połowie nie spełni moich żądań. Muszę być konsekwentny, co czasami mi nie wychodzi, ale tym razem sprawa jest wyjątkowa. Dodając zdjęcia bajecznych opadów śniegu za moim oknem i słuchając fińskiej muzyki, wyobrażałem sobie jak piękny musiał być grudzień 2001 i jak w gruncie rzeczy potrzebuję zimowego piękna, jak mocno błądziłem chwaląc niektóre zupełnie wykradzione prawdziwej zimie miesiące. Jedyną wadą tego pięknego dnia było popołudniowe nieporozumienie z Jacobem w kwestii tego, co stanowi kwintesencję kwietniowej wiosny. Na forum spędziłem dużo czasu wiedząc, że nazajutrz będę musiał już trochę inaczej ułożyć sobie dzień, ale w międzyczasie wyskoczyłem jeszcze na zewnątrz, by z lampą błyskową uwiecznić oblepione białym puchem ogrodowe drzewa. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=8430 W tym roku biel mocno je sponiewiera, szkoda że nie taka. Wyszedłem spod dachu, aby poczuć na sobie spadające płatki i ten punktowy chłód. Moda na morsowanie rozpoczęła się dopiero kilka dni później, ale już wtedy zacząłem myśleć o tym, jako o całkiem rozsądnej metodzie dbania o formę w przerwach między posiedzeniami przed komputerem.
14 stycznia musiałem pozałatwiać parę spraw w mieście i przy okazji zrobiłem trochę zdjęć. Śnieg nadal padał, choć okresowo jego intensywność spadała. Grubość pokrywy śnieżnej dochodziła do 20 centymetrów, a takie ilości były bez problemu widoczne nawet w środku miasta. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7031 Po poprzedniej zimie coś takiego jak „zima w mieście” wydawało mi się abstrakcją. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7032 Na forum udzielał się jeszcze noworoczny nastrój i większość postów dotyczyła projekcji i wyobrażeń dotyczących kształtowania się klimatu w Polsce w przyszłości, ja zaś usiłowałem przekonać FKP do polubienia śniegu. Po raz pierwszy w 2021 roku odnotowano całodobowy mróz, ale pomimo satysfakcji, niepokojem zaczęły napełniać mnie kolejne prognozy dotyczące tego, co miało wydarzyć się za tydzień.
Połowa stycznia była czasem przygotowania do sesji, którą miałem rozpocząć dość krótkim egzaminem 16 stycznia. Dzień przed nim czułem się już z grubsza przygotowany, choć nauka szła mi ciężko. Co chwilę wyglądałem przez okno, poczytując śnieg za wielką atrakcję. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9958 Pod wieczór, przed skokami narciarskimi wyruszyłem na spacer nad rzekę. Zanim tam wyruszyłem, przy pomocy metra zmierzyłem pokrywę w swoim ogrodzie. Wynikało z tego 24-25 centymetrów. Szczerze mówiąc, myślałem że śniegu jest więcej. Wydawało mi się, że wszystko jest niższe, a biel jakby cały czas rosła. Stojąc przed polem naprzeciwko swojego domu, podziwiałem to, jak gładka jest powierzchnia tego śniegu i trzymałem kciuki za to, by udało się zakryć ostatnie źdźbła wysokiej trawy. Podczas spaceru miło było mi pomyśleć o tym, jak zgoła inaczej wyglądały te same miejsca latem, kiedy tak ochoczo wśród nich spacerowałem lub mijałem je na rowerze. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7043 Ale na ten moment nie tęskniłem za latem. Cieszyłem się tym, czym dysponowałem w tym momencie i - niestety - martwiłem dalszymi prognozami. Ale wcześniej każdy wypatrywał Bestii ze wschodu. Tak zimnych prognoz nie widziałem już od dawna, od czterech lat. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7045 Niedziela 17 stycznia powitała mnie ustającymi opadami śniegu, zza których jakby próbowało przebić się Słońce. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9959 Świeży puch pokrywał ziemię niemal 30-centymetrową warstwą. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9960http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9961 W ogrodzie zrobiłem wiele zdjęć, ale i miejski krajobraz przedstawiał się imponująco - wszystko wyglądało tak, jakby zasnęło pod grubą warstwą pożytecznej białej magii. Każdy zgodnie twierdził, że podobnej akumulacji śniegu nie było już dawno. Tymczasem w miarę jak zbliżała się noc, coraz bardziej oczekiwałem rozpoczęcia dużego mrozu. O 20:00 notowano już -10, jednak przy zachmurzonym niebie temperatura nie chciała spadać niżej tak jak oczekiwałem. Choć generalnie nie jestem fanem dużych mrozów, tak po Trzydziestolatce solidne -20 byłoby dla mnie powodem do radości. Tym większe było później moje rozczarowanie. Kiedy obudziłem się rano, okazało się, że niebo nie oczyściło się zupełnie i temperatura spadła do zaledwie -16,9 stopnia, nie dzieląc osiągnięć innych regionów zbyt sprawiedliwie. Zawód był tym większy, że prognozy ocieplenia z udziałem wiatru halnego i całodobowo dodatnich temperatur był już pewny. Z nieba leciały pojedyncze płatki śniegu, a rozpogodzenie w końcu przyszło - tyle, że już za późno. Nie zmieniło to jednak tego, że słoneczny 18 stycznia okazał się pięknym i widowiskowym dniem, pozwalającym na docenienie drugiej odsłony pokrywy śnieżnej, która prezentuje się tak, a nie inaczej tylko przy świecącym pełnym Słońcu, nieraz potęgującym przy tym wrażenie chłodu. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9962http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9963 A był to najzimniejszy dzień całej zimy. Temperatura średnia wyniosła w nim -12,8 stopnia, co prezentuje się zacnie na tle zimy 2020, w której najniższą średnią było zaledwie -4,1, ale było wynikiem gorszym niż dokonania zim 2017 i 2018. Tego dnia niestety nie wychodziłem na zewnątrz, bowiem sesja zaczynała dezorganizować moje plany, a gruby podręcznik kazał poświęcić sobie więcej czasu. I tak doceniałem jednak urodę trwającego dnia, zważając na to, że zbliża się najgorsze, niepasujące do tematów zagadek dotyczących porządnych zim, w które wtedy się bawiłem. Jeszcze 19 stycznia trwał całodobowy mróz. Ten dzień upłynął mi między innymi na czytaniu opowieści o podróżach Kmroza w Dolomity oraz kulinarnych wspomnień z różnych stron świata. Mając za oknem pełno śniegu, aż przykro mi było na niego patrzeć. 20 stycznia temperatura doszła do niemal 5 stopni na plusie. Wieczorem niebo zdominowały odcienie czerwieni i pomarańczowe barwy zwiastujące coś, wobec czego tym razem nastawiony byłem wrogo - ciepły wiatr. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9964 Noc z 21 na 22 stycznia nie przyniosła spadku poniżej zera, choć jeszcze w poprzednim dniu wiatr nie straszył, a śnieg trzymał się dziarsko. Rano byłem wręcz zdumiony tym, jak niewiele potrzeba do tego, by zniweczyć tyle pięknych opadów. Pod drzewami śnieg zaczynał już zanikać - a przecież tak niedawno te same drzewa aż lepiły się od białej magii… http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9966 Słońce wynurzało się zza stratusów. Śnieg wyparowywał, co na forum określiłem mianem „zbrodni na białej magii”. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9965 Na tym etapie wciąż nie potrafiłem docenić trwającej zimy i w dalszym ciągu uznawałem ją za słabą i bardzo rozczarowującą. Bardzo denerwowała mnie ta odwilż. Byłem zły na to, że na zimę trzeba było czekać tak długo, pomimo życzeń nie pojawiła się w grudniu, spóźniła się jak mało która, a kiedy już przyszła i zaczęła powoli się zadomawiać, niemal od razu została storpedowana przez tak paskudne, suchowieje ocieplenie. 23 stycznia zanotowano aż 11 na plusie - temperaturę, która w najchłodniejszych dniach roku nie powinna mieć racji bytu. Średnia dobowa wyniosła 8,5, najwięcej od… Mikołajek. Już nawet te największe skupiska śniegu, tam gdzie był odgarniany przy odśnieżaniu, poddawały się. A 24 stycznia rzeczywistość była już zupełnie trzydziestolatkowa. Tego dnia jednak nie czułem już smutku. O ile kilka poprzednich było czasem trudnym do przebolenia, w niedzielny wieczór największym pocieszeniem była świadomość zbliżającego się Larsa, co pozwalało mieć nadzieję na to, że uda się nadrobić przynajmniej znaczną część tego, co zabrały poprzednie dni, zaś zima jeszcze pozwoli się docenić - coraz więcej było wszak prognoz mówiących o zimowym lutym. Późnym wieczorem, a wręcz nocą z 24 na 25 stycznia było jeszcze ciemno i bezśnieżnie. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9967 A poniedziałkowy poranek powitał mnie zgoła innym widokiem. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=7131 O 8:00 rano śnieg padał bardzo gęsto. Płatki nie były tak grube jak 13 stycznia, jednak zagęszczenie lekko mokrego opadu sprawiało, że widoki były właściwie tak samo bajkowe jak wtedy. Osaczone linie wysokiego napięcia całe się bujały za sprawą zmieniającego się środka ciężkości, zupełnie jakby siedział na nich duży ptak. Pokrywa śnieżna wynosiła wtedy pewnie jeszcze nie więcej niż 10 centymetrów, jednak wizualnie już robiła duże wrażenie i sprawiała wrażenie większej niż była naprawdę. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9969 Kiedy wieczorem śnieg przestał padać, wyjątkowo okazale prezentowały się dość odległe drzewa odgradzające moją ulicę od brzegów rzeki. Oblepione bielą, w świetle jasnych latarni wyglądały tam jak świąteczne drzewka świecące całą swą powierzchnią. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9968 Było podobnie pięknie jak niespełna dwa tygodnie wcześniej, zaś prognozy na kolejne dni zdawały się sugerować, że 20-stopniowy mróz jednak mnie nie ominie. 26 stycznia, kiedy wyłoniło się Słońce, zacząłem powoli wybaczać pogodzie tę niedawną zdradę. Było naprawdę pięknie - gęsty i lepki śnieg zupełnie nią miał ochoty opadać z drzew na ziemię, a te sprawiały takie wrażenie, jakby pokrywała je piana. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9970 Taka konsystencja śniegu już chyba zawsze będzie mi przywodzić na myśl Larsa; nie dziwię się temu, że w niektórych językach jest tyle słów na określenie różnych rodzajów śniegu. Wieczorem miałem egzamin z przedmiotu po angielsku, który każdy na moim wydziale musi zaliczyć w toku studiów - to taki dodatkowy wymóg związany z lingwistycznymi umiejętnościami obok lektoratu, który obowiązkowy jest chyba wszędzie. Pogawędka z egzaminatorem okazała się bardzo miła, a jako że było jeszcze trochę czasu, po zaliczeniu mi tego egzaminu, pogadaliśmy jeszcze trochę po polsku - szkoda, że nie o pogodzie, ale korciło mnie, by zapytać o to, czy na krakowskich betonach znowu odśnieżono każdy metr kwadratowy i znowu nie widać tam żadnej zimy U mnie było widać, a kiedy 27 stycznia przy całodobowym mrozie spadło go jeszcze więcej, byłem już przeszczęśliwy. Wtedy już nawet trzy kolejne dni, przynoszące lekkie wzrosty temperatury powyżej zera, nie stanowiły dla mnie powodu zmartwień. Myślałem, że czeka mnie i nas wszystkich wspaniały, mroźny luty, a prognozom we wszystkich pogodowych zaułkach Internetu poświęcano coraz więcej uwagi. Kiedy 28 stycznia świeciło Słońce, wyobrażałem sobie jak przyjemnie będzie poczuć go w lutym przy ostrym mrozie. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9971 A kiedy miał już nadejść, czułem jakby otwierały się przed nami zupełnie nowe i nieznane wcześniej szanse. Na sukces.
Stycznia 2021 nie oceniam źle, moim zdaniem miał sporo zalet dlatego, że jego śnieżne wyczyny były dość ambitne i wyraziste. Ale musimy stanąć w prawdzie. Był to miesiąc ciepły, który do 11 stycznia właściwie pasowałby do Trzydziestolatki, a i później przyniósł okres ekstremalnego ciepła.
W kolejnej części luty. Dowiesz się o moich nadziejach, reakcjach na prognozy i odbiorze zmian w pogodzie
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Ostatnio zmieniony przez PiotrNS 19 Grudzień 2021, 23:19, w całości zmieniany 1 raz
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 19 Grudzień 2021, 21:51
Piękna opowieść i czekam na więcej.
Krajobrazy jakich doświadczyłeś w połowie stycznia oraz po Larsie to prawdziwa bajka. Paradoksalnie to może i lepiej że to wyzerowanie Ci się trafiło, ale jak słucham o +11 stopni zimą, to faktycznie biorą mdłości Początek stycznia u Ciebie nie lepszy - u mnie to jednak był dzień mroźny, tylko z ciepłym gruntem i przez to bez szronu.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 19 Grudzień 2021, 23:12
Odcinek 2 - Luty
Luty powitał mnie spadkiem temperatury do -14,5 stopnia, a w dalszej kolejności pochmurnym dniem uniemożliwiającym wydostanie się z okowów całodobowego mrozu. Na forum byłem dość mało aktywny, ale systematycznie śledziłem prognozy, z których można było wyprowadzić coraz więcej przesłanek stanowiących o ostrej zimie. Zanim ta miała jednak nadejść, niestety napatoczyła się jeszcze odwilż - na szczęście nie tak dotkliwa jak poprzednia, styczniowa. Ocieplać zaczęło się 2 lutego, kiedy temperatura wzrosła już do 5 stopni powyżej zera, jednak w kolejną noc wartości na termometrach spadały jeszcze prawidłowo, poniżej zera. Dla mnie ta noc była prawie nieprzespana, bowiem następnego dnia rano czekał mnie egzamin, do którego za późno zacząłem się uczyć. Z pozoru miał to być egzamin prosty, bowiem pytania pochodziły z puli około 100 pytań i na tej podstawie można było być pewnym, co będzie, a czego nie. Kiedy jednak przyszło do nauki tych odpowiedzi, szczegółów i różnych wyjątków, a mając świadomość, że można trafić na każde pytanie spośród tak wielu, ogarnął mnie lekki strach. Nie spałem do 4:00 - tak wtedy było za oknem http://www.lukedirt.com.p...hp?pic_id=9977, a potem wstałem o 8:00 i rano podszedłem do tego egzaminu niepewny niczym śnieg za oknem. Na szczęście zdałem bez problemu, a resztę dnia wypełniło mi rozbieranie choinki. Na forum poruszaliśmy temat sezonu burzowego 2020, który wydawał nam się wówczas obfity, a także chodzenia w krótkim rękawku w zimne wieczory maja poprzedniego roku. W pogodzie trwał nieciekawy okres. Temperatura 4 lutego wzrosła do prawie 9 stopni, co w połączeniu z lekkim wiatrem sprawiło, że śnieg przeobrażał się w płaty i pozostawało go niewiele. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9978 Na szczęście odsiecz była już blisko. 5 lutego wróciła termiczna zima i spadł delikatny, ledwie tworzący pokrywę śnieg. W mojej głowie wciąż trwała sesja i musiałem powstrzymywać się od częstszej i bardziej czynnej obecności w meteorologicznej części Internetu, kiedy prognozy niezmiernie mnie korciły. W oczekiwaniu na rozwój sytuacji, użytkownicy forum znów poświęcali się snuciu przewidywań i marzeń na kolejne miesiące i lata, a Jacob zapowiedział 315 mm opadu w lipcu. Zasugerowałem, że w takim razie rok 2021 powinien być nazwany „Rokiem Żabki”. 6 lutego oczekiwanie na zimę umilił mi Kmroz swoimi zdjęciami z zimowego Białegostoku. Liczyłem na coś podobnego w swoim miejscu zamieszkania, ale najpierw trzeba było zmierzyć się z jeszcze jednym ciekawym, choć niezbyt sympatycznym zjawiskiem - mroźnym deszczem. Działo się to w pochmurną niedzielę 7 lutego. Wieczorem zaczęło padać, mimo że temperatura oscylowała wokół -5/-6 stopni. Prognozy stawały się nieubłagane i zapowiadały już niemal zimę stulecia. Tego dnia bardzo żywa dyskusja rozgorzała nawet na Meteomodelu, gdzie byłem aktywny najbardziej od lipca 2019. Wiele ciekawych wymian poglądów i punktów widzenia czekało na pretekst, którym było pojawienie się pewnego tajemniczego użytkownika o nicku Robby. Pojawił się na Meteomodelu, kiedy ktoś o innym nicku dostał bana na blogu Dody bez makijażu (jak wynika ze zdjęcia profilowego), a przy tym wyróżniał się podobnym stylem pisania. Taki zbieg okoliczności. Inny przygodny użytkownik Pless naraził się Alewisowi (swoją drogą aktualnie mojemu ulubionemu stałemu komentatorowi Meteomodelu) i atmosfera gęstniała. Admin zrobiłby tam porządek, gdyby to było lato 2018. Zimą takich emocji jeszcze tam nie widziałem, a w konsekwencji zanadto podnieciłem się prognozami na kolejne dni i tygodnie. W ankiecie opowiedziałem się za dużą możliwością przebicia przez luty 2021 lutego 2012, pisząc że problematyczne może to być jedynie na południu i częściowo na wschodzie. Wydawało mi się, że skoro w prognozach nie widać żadnej alternatywy dla zimowej pogody, to pewnie już do końca miesiąca tak będzie. GFS na 10-11 lutego zapowiadał prawdziwą zimę stulecia i śnieżycę niosącą nawet pół metra śniegu. O 20-stopniowych mrozach nie musiałem wspominać, gdyż wydawały mi się najbardziej oczywistą możliwą rzeczą. Te perspektywy jednocześnie mnie przerażały i zachwycały, okropnie nęciły. Kiedy nocą 7 lutego słuchałem obijających się o balkon kawałków lodu, wsłuchując się zarazem w pohukującego nad rzeką puszczyka, traktowałem otaczającą mnie scenerię jako wręcz metafizyczną, wypełnioną po brzegi nastrojem zbliżającej się wielkiej zimy. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9979 Może niepotrzebnie. 8 lutego czekał mnie najtrudniejszy egzamin sesji zimowej, ale trochę z powodu rozkojarzenia zimą, a trochęz powodu niekorzystnych pytań które mi się trafiły, jak również tremy podczas gadania do monitora, wymęczyłem go, tak ledwo-ledwo. Uratowało mnie porządne zaliczenie ćwiczeń. Po opadach mroźnego deszczu, na balkonie rankiem 8 lutego pozostały charakterystyczne ślady http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9980 Kolejne dwa dni spędzałem na pisaniu eseju i zachwycaniem się wciąż podtrzymywanymi prognozami o wielkim ataku zimy 11 lub 12 lutego. Poza krótkim ociepleniem do zaledwie 1 stopnia ponad zerem w dniu 9 lutego, dominowały całodobowe mrozy i lekkie opady śniegu, ale bez nocnych rozpogodzeń, przez co zapowiedzi wyjątkowo niskich temperatur minimalnych zaczęły z wolna rozmijać się z rzeczywistością. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9981 Właśnie 9 lutego po raz pierwszy nabrałem wyraźnego dystansu do tych sensacyjnych zapowiedzi, bowiem GFS począł powoli wycofywać się z wielkich śnieżyc, ale nie chciał tego przyznać i opóźniał je na następny dzień, to jest 12 lutego.
11-go śnieg jednak faktycznie padał, i to spory. Opady osiągnęły skalę podobną do tych z 13 stycznia, jednak z powodu mniejszej wielkości płatków, nie wydawał mi się tak spektakularny. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9982 Wieczorem wybrałem się na spacer i idąc pod wiatr, czułem się jak pod koniec lutego 2018, kiedy śnieg również był zawiewany tak fantazyjnie i odczuwalnie obniżał temperaturę. 12 lutego opady były już na ukończeniu i stało się jasne, że z prognoz dotyczących zimy stulecia raczej nie wyjdzie nic. To był jednak najchłodniejszy dzień lutego, którego średnia dobowa wyniosła -10,7 stopnia, więc trzeba o nim wspomnieć. Tego dnia wybrałem się na bardzo przyjemny spacer w słonecznej i mroźnej scenerii. W końcu poczułem spełnienie i satysfakcję z trwającej zimy, nie wiedząc jeszcze, że wkrótce szczęście brutalnie pryśnie. Dokumentacja 12 lutego znajduje się tutaj: http://www.lukedirt.com.pl/viewtopic.php?t=3687
13 lutego Słońce też się przebijało i było mroźno, jednak wydarzeniem dnia stało się zbanowanie z Meteomodelu zagadkowego użytkownika Robby. Na pamiątkę tej wielkopomnej chwili zrobiłem nawet przeróbkę pewnego znanego monologu Włodzimierza Szaranowicza. Na tym etapie nie przejmowałem się jeszcze prognozami na kolejny tydzień, bowiem choć było widać odwilż, nie wydawało mi się, aby miała być znacząca. Do tego widziałem regularne spadki poniżej zera, co sprawiło, że nie musiałem obawiać się o halniaczkowy charakter rzeczonej odwilży. 14 i 15 lutego pięknie świeciło Słońce, a ja - ignorując FKP nieśmiało snującego wizję powtórki końca lutego 1990 roku - wybierałem się na beztroskie spacery, podczas których mijałem ludzi na nartach biegowych. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9983http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9984http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9985 http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9986 http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9987
17 lutego wiedzieliśmy już o nieuchronnej odwilży. Na forum zaczęło się tradycyjne wypominanie nietrafionych przepowiedni. Była Środa Popielcowa, która przyniosła ostatni w sezonie tak wyrazisty incydent śnieżny. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9988 Przy temperaturze około 0 stopni padało naprawdę bardzo mocno i pokrywa rosła w oczach, aż do czasu, kiedy wieczorem opad przeszedł w… marznący deszcz. Na forum wyraziłem opinię, że w moim regionie ocieplenie zamknie się na 13-14 stopniach… 18 i 19 lutego niezbyt pamiętam, było wtedy pochmurno i pojawiały się mieszane opady. Słońce weszło na niebo 20 lutego, ale na początku jeszcze bez bardzo wysokich temperatur, z jednocyfrowymi maksami. W sobotę pokrywa śnieżna jeszcze istniała, nawet bez płatowania. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9990 Niestety pod nogami było czuć już chlapę, która miała się stopniowo powiększać. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9991 Z jednej strony fakt ten martwił, ale z drugiej - cieszyłem się na myśl o tym, jak wilgoć trafia do gleby. Tego dnia rozszerzyłem swoje prognozy i zacząłem obawiać się wzrostu temperatury do 16 stopni. Na shoutboxie pytałem nawet Kmroza co o tym sądzi, bo w głębi duszy zaczynałem martwić się o to, czy nie jestem zbyt dużym optymistą - otrzymałem jednak odpowiedź, że przy takiej barycznej orientacji raczej będzie podobnie jak w lutym 2019 - największe ciepło pójdzie w Dolny Śląsk i Opolszczyznę, natomiast Nowy Sącz nie ma po co obawiać się 20 stopni. Tak też było. 22 lutego temperatura osiągnęła niestety dwucyfrową wartość 12 stopni. Tego dnia pokrywa zanikła i tylko na płaskim kawałku trawnika w cieniu drzew jeszcze nie płatował. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9992 Niebo było intensywnie błękitne i wydawało mi się, że będzie tak codziennie, podobnie jak dwa lata wcześniej. Jednak nie tym razem. Z dużą satysfakcją muszę przyznać, że te najgorsze dni miałem dość zajęte i nie miałem wiele czasu na kontemplację wątpliwych uroków tej pogody. Oprócz błękitnego nieba… cóż, w tym wypadku dokończenie tekstu tej piosenki powinno być stanowczo inne, jednak błękit się ze mną rozminął. 23 lutego niebo przeszło saharyjskim pyłem, który nadał mu wieczorem lekko różany kolor. Słońce świeciło jakby przez filtr, tak że można było bez żadnego dyskomfortu patrzeć na nie gołym okiem. http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9993 Z forum nikt nie uciekał, ale wielu z nas było przykro i sytuacja z pseudociepłem okazała się trudna do przyjęcia. Osobiście próbowałem ją zaakceptować, w czym pomagała mi świadomość tego, że za mną całkiem fajny zimowy epizod. Ale trzeba było swoje przetrwać. Cieszyłem się z tego, że nocami temperatura codziennie będzie spadać poniżej zera stopni, co rzeczywiście się działo. Ale obawiałem się o dni, o to, żeby jednak nie udało się dobić do 20. Najbardziej oczywiście 25 lutego. Tego dnia rano poszedłem na spacer w kurtce, podziwiając obecność śniegu w wielu miejscach w swojej okolicy i zastanawiając się, czy słowa „szkoda że nie może być śniegu przy 20 stopniach” nie spełnią się tego dnia. Oto wątek: http://www.lukedirt.com.pl/viewtopic.php?t=3554 Z czasem robiło się coraz cieplej i w swoim ubraniu czułem coraz większy dyskomfort. Tego dnia chyba najbardziej wkurzyłem się na amplitudy, jeszcze nigdy tak nie zaszły mi za skórę. Po powrocie do domu zobaczyłem, że temperatury rosną znacznie szybciej niż poprzedniego dnia. I bardzo cieszyłem się z tego, że mam zajęcia i mogę jakoś oderwać myśli. Nie sprawdzałem temperatur bieżących na Ogimecie ani nie wchodziłem na forum, gdzie mogłem przypadkowo odkryć jakiś post w stylu „uuu, w Kurorcie już 21 stopni”. Czekałem do 17:00, kiedy temperatury już znacząco spadały i robiło się mroźno; sprawdziłem i z dużą ulgą zauważyłem, że rekord nie padł i zanotowano „tylko” 19 stopni. Wieczorem Księżyc oświetlał ostatnie kawałki śniegu. Poprawienie rekordu miesiąca nastąpiło nazajutrz, ale 19,2 stopnia było nadal temperaturą daleką od wynoszącego 20,3 rekordu z 1990 roku. Tak było wtedy w Mystkowie: http://www.lukedirt.com.p...php?pic_id=9994 Z ulgą przyjąłem koniec tego pseudoocieplenia, a z satysfakcją fakt, że za sprawą mroźnych nocy i braku fenu, temperatury średnie i tak były wyraźnie niższe niż podczas styczniowej odwilży. Tak jak nieraz pisałem na forum, zniosłem to lutowe ocieplenie lepiej od styczniowego. Nie zmienia to faktu, że uważam je za coś, co nie powinno mieć prawa się zdarzyć, ale jednak mając za sobą całkiem spory czasowo okres porządnej zimy, łatwiej było mi się z tym pogodzić niż wtedy, gdy halniaczek demolował w krótkim czasie piękny śnieżny dorobek po zaledwie tygodniu z małym haczykiem, przynosząc dodatkowo ekstremalne temperatury średnie, które w III dekadzie stycznia są dużo większym odchyłem niż w ostatnich dniach meteorologicznej zimy. Kiedy 27 lutego zaczęła wracać normalność, byłem spokojny o to, że to jeszcze nie koniec i ze śniegiem nie ma co się żegnać. Luty się kończył, ale przygody związane z niskimi temperaturami i białą magią - jeszcze nie. Kończąc ten miesiąc, najbardziej szkoda mi było właśnie obecności pseudoocieplenia, ale także spłycenia zimowych prognoz i braku naprawdę niskich temperatur minimalnych (skoro nie notowano nawet -15 stopni, to może i lepiej, że luty wyszedł ostatecznie jako miesiąc w normie, a nie chłodny). Ferie nawet nie wiem, kiedy mi minęły i wracała proza życia. Ale ona też nieraz przynosi niezłe zakręty.
Uwaga - z racji, że marzec był dla mnie mało ciekawym miesiącem w dużej części zabranym przez kwarantannę, pozwolę sobie połączyć go z kwietniem. Jak zdążę wrzucić zdjęcia, to dodam post jutro.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 19 Grudzień 2021, 23:49
Dzięki Twoim zdjęciom wiem, że moderator ŁŚ mieszkający w Krakowie, który pisał, że w woj. małopolskim zima w lutym 2021 skończyła się na opadach deszczu lodowego, nie był nawet bliski prawdy. Muszę przyznać, że wiele mnie tu pozytywnie zaskoczyło - nie byłem np świadomy, że 5.02 u Ciebie już zabieliło, oraz że 17.02 sypał śnieg (miałem wrażenie, że ten dzień już był u Ciebie po deszczowej stronie mocy). Co do zdjęć, to bardzo mi się podobają te nowosądeckie latarnie (niezależnie od tej białej scenerii, na zdjęciach z 26.12.2018 też mnie urzekły).
Czekam na więcej a i sam postaram się dać coś od siebie. W sumie jak zwykle przerwałem swoją opowieść 38 dni pięknego snu, a zostało mi jeszcze sporo do opowiedzenia, bo jednak u mnie to 8-18.02 był Królem Zimy, a nie jakiś tam strzał w styczniu, czy faktycznie piękne, ale mega krótkie ochłodzenie na przełomie stycznia i lutego.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 20 Grudzień 2021, 17:16
Kmroz, w takim razie czekam na resztę Twojej relacji Ja w swojej już niedługo, może dziś przejdę do wiosny, a ogólnie mam ją napisaną już do Lipusia włącznie. Reszta raczej już po Świętach; ostatnie dni miałem dosyć zajęte, a do tego te prognozy mnie rozkojarzały i źle by mi się pisało z taką świadomością Opis Lipusia tworzyłem jak jeszcze było dobrze.
Zabieliło się już na początku lutego, to prawda że dominowała już stabilna biel, aczkolwiek niekiedy chciałoby się więcej. 17-go padało naprawdę mocno i patrząc za okno, można było odnieść wrażenie, że jesteśmy w środku ostrej zimy, zapomnieć o kiepskich perspektywach na kolejne dni (szkoda, że teraz tak nie jest) i po prostu się cieszyć. Dzięki temu, pokrywa wytrzymała naprawdę długo; pierwsza część tego pseudoocieplenia, ale jeszcze przed 25 lutego, była jeszcze w przewadze biała i odbierało się ją wizualnie całkiem nieźle.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 20 Grudzień 2021, 20:02
PiotrNS, a co dalej u Ciebie kicha? 😂 To już pech rodem z Golic z czerwca 2020, bo wszystkie możliwe kamerki w regionie, włącznie z tą z rynku pokazują piękna magię o której nawet ja dzisiaj mogę pomarzyć w takiej formie.
A drugie pytanie, ta opowieść o lipusiu to ona już gdzieś jest opublikowana? Czy dopiero jest w planach?
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum