Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 3 Luty 2021, 21:43
pawel napisał/a:
A to coś, to się nie łapało na MCC
Nie jestem specjalistą od nazewnictwa (do tego stopnia, że oblałem test do ŚOB, fakt on był rok temu gdy miałem mniejszą wiedzę i dopiero zaczynałem działalność na ŁBM), ale faktycznie wyglądało to "cyklonalnie".
pawel napisał/a:
To nie dość, że MCS-a nie udało się dorwać, to jeszcze powrót z buta 10-15 km
Chodzić akurat lubię, więc nie był to dla mnie powrót do płaczu
PiotrNS napisał/a:
To ta słynna stacjonarna ulewa, o której więcej niż ze stronek meteorologicznych można było dowiedzieć się z TVP Info
Superkomórka nie pomogła Waszym planom. Szkoda, że musieliście wpakować się w samo centrum zamieszania i nie łowy nie udały się tak jak można było tego oczekiwać, ale to zawsze jakieś nowe doświadczenie i szansa na poczynienie innych niż spodziewane, ale nadal ciekawe obserwacje. U mnie tego dnia panował pseudoupał przerwany szybko przez burzę, która przyszła do mnie od strony Pawła, zaś 30 czerwca był podobnie piękny jak u Ciebie, to jeden z dni, które pod względem estetycznym podobały mi się najbardziej
Świetna relacja, czekam na kolejne i mam nadzieję, że MCS-y w tym roku będą bardziej posłuszne i nie zastawią pułapek na swoich wielbicieli
No trzeba przyznać, że była to prawdziwa pułapka. A ta stacjonara była tak drobna na radarze, że gdybym nie wiedział o jej skutkach, to szczerze bym na nią nawet uwagi nie zwrócić przy suchej analizie skanów z tego dnia. Swoją drogą ta stacjonara się potem połączyła z superkomórką, a następnie jakieś 50km dalej na E już wszystko dołączyło do tego MCS-a i wspólnymi siłami zapierdzielało na Białoruś...
Tego dnia z kolei mój znajomy ze Starej Kornicy (którego pierwszy raz na żywo zobaczyłem dokładnie 5 dni później) złapał tę burzę w sposób perfekcyjny. Mimo braku środków innych niż rower, zaliczył piękne łowy.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 3 Luty 2021, 22:22
1.07.2020 był ważnym dniem dla całej Polski, bowiem to tego dnia oficjalnie nasz premier ogłosił odwrót pandemii koronawirusa. Ten dzień jednak zapisał się w pamięci niektórych mieszkańców zachodniej Polski z innego powodu. Otóż, to właśnie tego dnia w woj. lubuskim doczekali się pierwszej prawdziwej letniej burzy od 2017 roku. Moich kilku znajomych łowców ze strony Lubuscy Łowcy Burz wybrało się w tym dniu na niezapomniane łowy.
Tego dnia, jak nietrudno zauważyć na radarze przez Polskę od Mazur po właśnie woj. lubuskie przebiegała linia pofalowanego frontu oddzielającego zwrotnikowy syf od barankowego, cumulusowego powietrza polarnomorskiego. Po południu ten front zaczął się uaktywniać, lecz najbardziej zaznaczyło się jego główne zafalowanie, które własnie koło 21:00 wkroczyło do zachodniej Polski i zaczęło dosłownie zapieprzać na ENE...
Wszystko jednak wskazywało na to, że mój region minie. Nie ukrywam, że nawet mi to pasowało - bowiem na kolejny dzień miałem plany od wczesnego ranka i musiałem rano wstać, przez co nie uśmiechały mi się zbytnio nocne łowy. A burz poniekąd już też miałem trochę przesyt po czerwcu, raptem dwa dni odpoczynku. Zresztą paradoksalnie moje plany na czwartek 2.07 były też poniekąd związane z burzową pasją, ale o tym w kolejnym rozdziale.
Zdążyłem jedynie przed północą napisać na naszym forum do Jacoba i FKP, żeby się szykowali na fajną burze. Nic jej nie zapowiadało, niebo było u nich bezchmurne, zresztą u mnie podobnie. Wieczór jednak był inny od poprzedniego, temperatura nie chciała tak łatwo spadać, co ewidentnie sugerowało, że układzik jest blisko...
O północy poszedłem spać. W tym czasie układ MCS znajdował się już na wschodzie Wielkopolski i kierował się na Włocławek i Piachy. Wtedy gdy sobie smacznie spałem, to FKP się rozbudził i delektował się zajebistą nawałnicą...
Burza na teren woj. mazowieckiego wkroczyła koło 2:00. Niespodziewanie jednak, oprócz głównej fali idącej przez region Płocka i Ciechanowa, dobudowała się dodatkowa linia, która wkroczyła nad Sochaczew i kierowała się prosto na Warszawę...
Nie wiem jak wytłumaczyć to wszystko. Jakiś instynkt czy co? Tak czy inaczej, koło 2:30, będąc chyba na jawie, podniosłem się z łóżka, otworzyłem zachodnie okno i zacząłem nagrywać strobo. Strobo, które przebijało to z 14.06. Głośne ćwierkanie ptaszków w połączeniu ze spektaklem błyskawic - żałuje jak cholera, że tego nie pamiętam, ale jestem mega wdzięczny mojemu instynktowi, że wtedy, w półśnie, mnie podniósł z tego łóżka... Szkoda tylko, że po zrobieniu dwóch nagrań mnie z powrotem do niego położył... Wiele przez to straciłem mimo wszystko...
Na dobre się rozbudziłem dopiero o godzinie 4:00, gdy zaczęło lać i grzmieć. Zasadnicza linia MCS-a minęła mnie bokiem, południowym krańcem zahaczając Kampinoski Park Narodowy i Legionowo, gdzie spadło 20mm deszczu. Do mnie trafił jedynie odłamek tego układu, dość niewielka i pierdowata komórka, która dała dość ładny opad, ale przez ledwie 15 minut. Jeśli wierzyć mojej stacji, spadło około 4mm. Szum ulewy, który możecie zobaczyć, tak samo jak wcześniejsze strobo w moim albumie. Byłem mocno podekscytowany, a zarazem trochę przerażony, że jak nie pójdę zaraz spać, to nie dam rady wstać na 8:00. Jednak gdy tylko looknąłem na radary, zobaczyłem, że zasadnicza burza mnie minęła bokiem. Niestety, żalowałem trochę tego, że nie wybrałem się na łowy autem tej nocy, bo naprawdę jakby się dobrze ustawić z widokiem na NW, to można byłoby złowić strobo roku. Tak to został mi średniej jakości filmik z błyskawicami oraz kilka filmików ulewy, niewiele w sumie mocniejszej od tej, jaką mam teraz - w chwili gdy piszę tę relację, 3.02.2021 roku.
Po 20 minutach szybko wróciłem lulu. Czekał mnie jednak dzień pełen wrażeń. Tego dnia pierwszy raz spotkałem w realu dwóch znajomych pasjonatów meteo, a zarazem rolników, zwiedziłem pierwszy raz nieznaną mi wcześniej okolicę, obserwowałem superkomórkę burzową, pierwszy raz od listopada 2019 prowadziłem autem i... otarłem się o koronawirusa i kwarantannę...
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 16 Luty 2021, 15:21
Tak wygląda aktualnie miejsce, w którym byłem 2.07.2020. Miejsce, które będę opisywał w kolejnym rozdziale, już jutro. Obiecuję, że w ciągu 24 godzin się pojawi, sory że tak długo zwlekam 😭
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 17 Luty 2021, 16:14
2.07.2020
Nocna nawałnica była już przeszłością, jednak kolejna porcja wody była rano wciąż widoczna. Tego dnia dość wczesnym rankiem wstałem, bowiem, jak już nieraz wspominałem, miałem na ten poranek.
Tego dnia bowiem pewien mój znajomy (na potrzeby historyjki nazwijmy go "A" ), właściwie korespondencyjny znajomy, którego poznałem, w sumie tak jak was, na grupach pogodowych, miał przyjechać do Warszawy ze swojej małej miejscowości pod Skierniewicami. W związku z tym padł pomysł, by wreszcie się poznać - zwłaszcza, że koronawirus był już w odwrocie i nie trzeba było się go obawiać.
Spotkaliśmy się około 9:00 w okolicy Dworca Centralnego. Dość okrężną drogą zwiedzając Śródmieście, dotarliśmy do schodków nad Wisłą, a raczej tego co z nich zostało - jak wiadomo, Czerwuś ( ) zrobił swoje z poziomem rzek. Później udaliśmy się na pozostałości plaży, gdzie sobie nieźle ubłociliśmy buty. Jako, że gość "A" był pierwszy raz w życiu w Warszawie i nie mógł uwierzyć, gdy mu mówiłem, że podczas suszy w 2019 normalnie pod tą wodą sobie siedzieliśmy na plaży i "grillowaliśmy".
Panowała słoneczna, dość ciepła i mega parna pogoda, przypominająca o tym, że jakieś 100 km na SE nadal przechodzą opady i burze. Prognozy wskazywały zresztą, że wczesnym popołudniem znacznie bliżej, dokładniej w regionie Garwolina i Kałuszyna zaczną się tworzyć kolejne burze. I właśnie wtedy wpadł do głowy nam pomysł... Pomysł, którego nigdy w życiu nie będę żałować.
Otóż, w okolicy Kałuszyna, na dalekiej wsi - którą zresztą wczoraj przedstawiłem w poście wyżej - mieszka inny nasz znajomy z pogodowych grup, nazwijmy go "B". To już ponad 30 letni gość z rodziny rolniczej, który jednak po śmierci ojca oddał swoją ziemię w dzierżawę, jednak jest wciąż na bieżąco z nowinkami rolniczymi i między innymi dzięki jego osobie, trochę przejrzałem na oczy, jak to jest z tą "5 dla zwierząt". Ale nie o polityce tu...
Wpdaliśmy na pomysł, by go odwiedzić i przy okazji wspólnie połowić burze. Szalony pomysł, by szybko zainstalować aplikację Panek i przy jej pomocy wynająć auto, okazał się strzałem w dziesiątkę. Było to jeszcze przed godzinami szczytu, więc dość łatwo opuściliśmy stolicę i wyjechaliśmy wylotówką DK2 na Terespol. Fragmentami istniała już autostrada, dokładniej między Mińskiem a Kałuszynem.
Za Kałuszynem zjechaliśmy w krajówki w mało uczęszczaną drogą wojewódzką i znaleźliśmy się na dość głębokiej wsi. Gdy tak patrzyłem na stan drogi oraz wygląd okolicy, aż ciężko uwierzyć było, że całkiem blisko jest droga krajowa i jednak miasto (Kałuszyn). I tam właśnie spotkaliśmy tego znajomego "B". Zwiedzieliśmy jego wieś, oraz sąsiednią wieś, które naprawdę wyglądają jak jedność, a jednak należą do dwóch oddzielnych powiatów (węgrowski i miński). Dowiedzieliśmy się od "B", że z porannej nawałnicy spadło u niego aż 38mm deszczu, a tu z południowego zachodu szły kolejne opady.
Dotarliśmy na skrzyżowanie łączące kilka wsi (w okolicy pełno zboża i innych upraw) skąd sobie obserwowaliśmy idące chmury. Jednak większość szła bokiem, toteż jedyne co udaliśmy nad okoliczny staw, kiedy to wydawało się, że już po burzy, mimo, że przeszła tak blisko. Tutaj muszę wspomnieć o pewnym przypale, który zaliczyłem. Otóż podjechaliśmy tam tym wynajętym autem, w którym przez spacerkiem nad jeziorko zostawiłem wszystko - włącznie z plecakiem oraz powerbankiem. A mój telefon ma to do siebie, że się mega szybko wyładowuje. Auto Panek zamyka się przy pomocy aplikacji w telefonie. Po kilku minutach spacerku, zorientowałem się, że mam zaledwie 5% baterii w telefonie, którego nie miałem możliwości podładować i był jedynym nieinwazyjnym sposobem na otworzenie auta. W dodatku byliśmy daleko od jakiejkolwiek cywlizacji, to jeziorko znajdowało się nawet kilka ładnych kilometrów od domu "B". W panice pobiegłem do samochodu, a tu na złość jeszcze słaby zasięg. Udało mi się jednak w ostatniej sekundzie kliknąć otworzenie auta i dosłownie w tej sekundzie padł mi telefon. Na szczęście się udało, fart roku. Szybko podłączyłem telefon do powerbanka. Najlepsze w tym wszystskim jest, że do dzisiaj się nie zdobyłem na wymianę tej pseudobaterii i ciągle mam śmieszne z tym przygody - jak kiedyś szczegółowo wam opowiem o moim spacerze w Białymstoku, to zobaczycie co tam się działo
Gdy udało nam się dostać do auta, podjechaliśmy znowu do miejscowości "B" i tym razem odwiedziliśmy jego dom. Znajduje się on na takim wzgórzu, dookoła którego dzierżawione są pola, a żadnych sąsiadów w promieniu co najmniej 500m nie ma.
Był jeszcze plan, by odwiedzić pewnego kumpla "B" - niepełnosprawnego, chorującego na zanik mięśni 40 letniego gościa, też z rodziny rolniczej (tam w sumie nie ma innych xd). Jednak w tym momencie "A" zorientował się, że za 2 godziny musimy być w Warszawie, skąd on miał mieć ostatni powrotny pociąg. Dlatego zrezygnowaliśmy z tej wizyty. Z jednej strony mega żałuje, z drugiej się cieszę. Czemu tak? O tym na końcu rodziału...
W drodze powrotnej jednak udało nam się natrafić na burze, nawet chyba była śladowa superkomórka, która długo nie żyła. Trafiliśmy na nią w okolicy Mińska. 30 minut złapała ona miejscowość "B" i dowiedzieliśmy się, że spadło kolejne 20mm. Takie combo jednego dnia!
Dzień dobiegł końca, rozstaliśmy się na centralnym i obaj wróciliśmy swoimi pociągami do swoich miejscowości. Ale finał historii z tego dnia miał mieć miejsce kilka tygodni później.
Kilka dni po naszej wizycie, dowiedzieliśmy się od "B", że ten jego znajomy z dystrofią mieśniową złapał koronawirusa, a sam "B" trafił na kwarantannę. Nam się upiekło, bo ostatnecznie się z tym drugim znajomym nie widzieliśmy. Niestety, to nie koniec. O ile "B" przeszedł koronę bezobjawowo, to dla tego jego przyjaciela skończyło się to tragicznie. Był to pierwszy przypadek, o którym słyszałem osobiście, a nie z mediów, że ktoś naprawdę umarł na tę chorobę. Smutne, i naprawdę tym bardziej żałuje, że gościa nie poznałem...
Na tym koniec tej fajnej historii, ale z tak smutnym akcentem końcowym. Bez jednak zdjęć tego regionu, to się nie odczuje uroku opisywanych miejsc. Zdjęcia z tego dnia są oczywiście w moim albumie, mam nadzieję, że znajdziecie: https://photos.app.goo.gl/GJEg6dgx9GAss6Cc7
A tak wyglądał skan radarowy z tego dnia. Przez nasze województwo tak naprawdę przeszły wtedy aż 3 formacje burzowe - jedna w nocy, druga nad ranem i trzecia właśnie popołudniu....
Hobby: Meteorologia Pomógł: 26 razy Wiek: 28 Dołączył: 08 Lis 2019 Posty: 5461 Miejsce zamieszkania: Kasina Wielka
Wysłany: 17 Luty 2021, 18:33
kmroz napisał/a:
Tutaj muszę wspomnieć o pewnym przypale, który zaliczyłem. Otóż podjechaliśmy tam tym wynajętym autem, w którym przez spacerkiem nad jeziorko zostawiłem wszystko - włącznie z plecakiem oraz powerbankiem. A mój telefon ma to do siebie, że się mega szybko wyładowuje. Auto Panek zamyka się przy pomocy aplikacji w telefonie. Po kilku minutach spacerku, zorientowałem się, że mam zaledwie 5% baterii w telefonie, którego nie miałem możliwości podładować i był jedynym nieinwazyjnym sposobem na otworzenie auta.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 18 Luty 2021, 23:07
2 lipca 2020 roku, to wyjątkowy dzień dla nas obu Chociaż ta wieczorna burza przyniosła naprawdę świetne przeżycia, dreszczyk emocji i wiele pięknych wyładowań, to bardzo podobnie moją wyobraźnię rozbudza ta nocna/poranna burza, która tego dnia przetoczyła się nad Polską. Mam słabość do takiej subtelnej, nie za głośnej "dyskoteki" na niebie i burz w ciemnym okresie doby, jak również o zachodzie i wschodzie Słońca.
Opadowe combo tego dnia było doprawdy imponujące, aż trudno byłoby mi rozeznać się kiedy ile spadło.
Na pewno miło było spotkać się, zobaczyć burzę, pojeździć po nowej okolicy - ale zakończenie niestety przy tym wszystkim wydaje się szczególnie smutne.
Historia z samochodem i aplikacją to super fart, ciekawe co by było, gdybyś nie zdążył Mnie też kilka razy telefon omal się nie rozładował, czasami jak wyjechałem gdzieś na rowerze bez powerbanka, to wracałem do domu z 1-2% baterii. Raz w moim poprzednim telefonie, który miał jeszcze wymienialną baterię, ta zepsuła się i komórka padła mi praktycznie bez zapowiedzi w środku trasy, wymuszając powrót. Na szczęście nikt do mnie w tym czasie nie dzwonił, ale najbardziej szkoda mi było tego, że w drodze powrotnej nic nie mierzyło mi kroków (a w części 2016, całym 2017 i 2018 roku było to wręcz moim hobby).
Całe szczęście, że udało Ci się otworzyć samochód. Panek jest rozpowszechniony chyba w całej Polsce, ale słyszałem też o warszawskich autach miejskich Innogy-go, w których wprowadzono nietypowe ograniczenie wiekowe - od 22 lat. Zaintrygowało mnie, że temu rygorowi poddano także użytkowników w wieku 18-21 lat, którzy już wcześniej byli zarejestrowanymi posiadaczami aplikacji, a nie tylko nowych użytkowników, tak że nawet rozmawialiśmy na studiach, czy takie postanowienie regulaminowe jest legalne (ochrona praw nabytych i takie tam).
Dziękuję za kolejną porcję ciekawych opowiadań, postaram się komentować je prędzej niż teraz
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 18 Luty 2021, 23:13
No nie ukrywam, że wspominając ten dzień, to też myślałem o Twojej burzy U mnie wtedy nie było żadnych opadów akurat (nie licząc nocy xd), ale jak widać całkiem niedaleko przeszły porządne. Szkoda, że m.in. do Golic nie dotarły, było tak blisko... Ta cała Sinołęka jest raptem 30km na zachód, jak nie mniej (ten gość z dystrofią właśnie umierał w szpitalu w Siedlcach).
Piękne miejsce, kusi by tam wrócić, chociaż kontakt się trochę urwał z tamtymi osobami (chociaż "A" widziałem jeszcze potem trzykrotnie na jesieni, raz nawet nocował w moim mieszkaniu - przy okazji protestów rolników xd).
Co do Panka, to korzystaliśmy z niego też czasem podczas łowów burzowych (pominąłem już ten wątek wcześniej) i ogólnie tnie ostro cenę. W przyszłym sezonie planujemy wynająć Panka na kilka dni (wtedy się płaci nie za kilometry, tylko za wynajem i generalnie przy długich trasach wychodzi taniej), jak się trafi jakiś Czarnomorski Raj.
Do dzisiaj mam ciarki co by było jakbym nie zdążył tego auta otworzyć xd A całe miejsce pamiętam jak dziś, jak wspominał w shoutboxie, śniło mi się kilkukrotnie, raz sama Sinołęka i jakiś tajemniczy hotel w niej, a raz sąsiednia wieś Trzebucza, mieszkałem tam w jakimś małym domku i chyba Rabaczewską tam spotkałem. Magia
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Meteorologia Pomógł: 182 razy Wiek: 26 Dołączył: 10 Gru 2019 Posty: 7634 Miejsce zamieszkania: Katowice
Wysłany: 18 Luty 2021, 23:31
Super opowieść Dla mnie ten dzień również jest dość pamiętny, nie był to już tak lampkowy dzień jak dwa poprzednie, od rana chmurzyło się i koło 15-16 spadła krótka ulewa, która przepędziła dzieci z okolicznego przedszkola z podwórka Wieczór z pewnych względem spędziłem na uczelni i od mniej więcej 18 zbierało się na prawdziwe oberwanie chmury. Koło 20.30 z okien uczelni zaobserwowałem potężnego szelfa. Liczyłem się z tym, że zaraz może lunąć jak z cebra, ale musiałem do 21 dotrzeć do domu, gdyż byłem już umówiony na wieczór. Podczas przemieszczenia się do samochodu zaparkowanego maksymalnie 300-400 metrów od budynku w którym przebywałem złapała mnie straszna ulewa, widoczne były też wyładowania atmosferyczne. Ulewa trwała maksymalnie 10 minut, ale podczas jej trwania spadło blisko 20 mm wody Podczas mojego powrotu do domu woda lała się na ulicy strumieniami, najgorzej było w jednym z tuneli, w którym było na jakieś 20 cm. Gdyby nie to, że i tak byłem już umówiony na zakup nowego samochodu to bym roważał wycofanie się z tej trasy jak inne pojazdy, ale zaryzykowałem już, tym bardziej że padł mi telefon a z powodu pozalewanych wiaduktów 26.06.2020 jechałem alternatywnymi trasami, inną mógłbym pobłądzić a nie miałem już na to czasu.
PS: Ja o Panku dowiedziałem się także w lipcu 2020, wcześniej wypożyczyłem kilka razy traficara- np w sytuacji gdy nie zdążyłem na autobus a miałem egzamin. Panka wypożyczyłem z koleżanką, bo chciała koniecznie poprawadzić Mercedesa AMG xd
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum