Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Styczeń - Jak na standardy styczniowe, to nie ma co narzekać, ale prawdę mówiąc tyż jakoś nie powalił. Bardzo dynamiczna przeplatanka mrozów z odwilżami, każdy z tych okresów trwał po 4-5 dni. De facto mieliśmy trzy takie dłuższe odwilże, z których pierwsza naprawdę zachwyciła w dniach 5-7.01 - wietrznie, zmienne zachmurzenie i średnie dobowe osiągające 7-10 stopni. Dniem do zapamiętania z pewnością jest 6.01.1999, z dwucyfrową średnią dobową.... Kolejna odwilż nastąpiła w połowie miesiąca, z apogeum 16-17.01, lecz tym razem średnie dobowe nie przekroczyły granicy avg>5 - tutaj bardziej zachwycił tmax w dniu 17.01, 10 stopni i lampa, lecz niestety ze słabym wiatrem i nocnym mrozem. Trzecia odwilż z apogeum 25-26.01 wystąpiła w wersji słoneczno-deszczowej i umiarkowanie wietrznej. Tym razem średnia dobowa minimalnie przekroczyła 5 stopni. Jak nietrudno policzyć, mieliśmy 4 fale mrozów, pierwsza to leciutki bezśnieżny mróz w wersji bardzo pogodnej, druga też dość lekka, z tmax na lekkim plusie, ale ze śniegiem do 7cm w dniu 13.01, który trzymał tydzień, towarzyszyła jej raz lampa, raz ponura aura. Trzecia fala była krótka i bezśnieżna, także z przeplatanką lampy i ciemnicy, natomiast czwarta już bardzo mocna, ze średnimi dobowymi przez 3 dni poniżej -5 i 31.01 nawet poniżej -12! Towarzyszyła jej raczej bezśnieżna aura, dopiero poczas tego mocno mroźnego 31.01 spadły 2 cm śniegu. Całe 3 dni było dużo słońca.
Luty - Miesiąc niestety znany z ponuractwa i okołozerowych temperatur. Początek lutego to kolejna odwilż, w wersji ulewnej, ponurej i ekstremalnie wietrznej. Od 7.02 na dwa tygodnie wróciły trwałe mrozy, początkowo w wersji słonecznej, potem jednak sypnęło śniegiem, było ponuro i mokro. Bilans tej fali to 12 cm w dniu 20.02, natomiast szczyt mrozów nastąpił w dniach 10-12.02, wtedy tavg w przedziale -5/-10. Ostatnia dekada to bardzo lekkoplusowe badziewie, czyli ponuro, mokro z opadami mieszanymi.
Marzec - Pierwsza dekada tego ciepłego marca była naprawdę super, zaryzykuje nawet porównanie jej do tej 20 lat później. Okres 3-8.03 to istne złoto, a dzień5.03.1999 dorównywał 4.03.2019. Do tego częste opady, umiarkowany wiatr i spore ilości słońca, zwłaszcza w okresie 5-8.03. Pojawiły się trzy słabe przymrozki, ale nie zabrakło też ciepłych nocy. Jednak potem nadeszła bardzo słaba druga dekada, a właściwie cały okres 11-24.03. Trzecia pentada to lekkie mrozy, w wersji ponurej i śnieżnej... spadło śniegu do 7cm, ogólnie jak patrzę, to sezon 1998/99 z listopadem i marcem okazał się chyba najbardziej śnieżny w latach 90tych Czwarta pentada to zanik śniegu, lampa i wyraźne plusy za dnia, ale mroźne noce poniżej -5 stopni. W piątej pentadzie nastąpił powrót ciemnicy i pluchy, a realna poprawa i gigantyczna zmiana nadeszła dopiero 25.03. Ostatnia pentada to full lampa i tmax powyżej 15 stopni. Ale realne, wietrzne ocieplenie to 26-28.03, tmax>20 i tmin>5. W ostatnich dniach niestety wiatr osłabł i średnie dobowe spadły poniżej 10 stopni. Ale i tak nie ma co narzekać, ogólnie marzec pół na pół, poza okresem 11-24.03 wspaniały.
Kwiecień - Ponury, ale bardzo ciepły, prawdziwie wiosenny. Pogoda się totalnie schrzaniła w dniach 18-22.04, kiedy pożegnaliśmy na kilka dni wiosnę, przeszły gigantyczne ulewy - typowy genuan. Na południu Mazowsza pojawił się śnieg. Ale reszta miesiąca? Stabilna wiosna, okresami bardzo przyjemnie ciepła. Pierwsza pentada to kontynuacja lampy i tmax>15, noce raczej bez mrozu, ale nie za ciepłe i tak, wiatr bez szału. Druga i trzecia pentada to umiarkowane ilości słońca, regularne opady i temperatury typowe dla koncówki kwietnia. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na ciepłe noce. Ogólnie mimo wszystko jedna z fajniejszych pierwszych połów kwietnia. Po omówionym wyżej już tragicznym okresie, od 23.04 powróciła ciepła wiosna, można powiedzieć, że po raz kolejny w tym czasie "zaczął się maj" - z tmax około 20 stopni, tavg 13-15 stopni i nocami bez spadku poniżej 5 stopni. Usłonecznienie dość przeciętne, dopiero w ostatnim dniu nastała prawdziwa lampa, pierwszy raz od 5.04 >10h słońca, ale za to w tym dniu się... ochłodziło, w nocy niemal przymrozek. Ogólnie nie zgodzę się na demonizowanie tego kwietnia, był naprawdę dobry, a beznadziejny epizod to się i w kwietniu 2018 czy 2014 trafił
Maj - Pierwsze 7 dni to jedna wielka lampa, ale w wersji zimnej, taki mini maj 1980... Tylko 1.05 ciepły, a od 2.05 już poniżej 15 w dzień (jak w tym roku, haha). Średnie dobowe na poziomie 7-11 stopni, czyli taki wczesny kwiecień niestety. Trafiły się też dwa lekkie przymrozki, 5 i 7.05, a więc trochę jak w pierwszej dekadzie marca.... Od 8 do 16.05 nastał okres pogody paskudnej, deszczowej i wciąż zimnej, chociaż w dniach 8-11.05 jeszcze było względnie ciepło, z tavg>10. Godny uwagi jest 12.05, dzień bardzo podobny do tego 20 lat i 2 dni później.... Jednak lepsze już szło, od 17.05 rozpoczął się dwutygodniowy ciąg ciągłej lampy. Pierwsze jej 2 dni jeszcze chłodnawe, ale źle na pewno nie było. I 19.05 stały się dwie piękne rzeczy - ogólnie zauważyłem, że wielu członków naszego forum (Łukasz, Jacob i właśnie Piotr) swoimi narodzinami rozpoczynali bardzo ciepłe okresy. I reszta maja faktycznie była nie tylko lampowa, ale także letnia, w tym z dwoma iście lipcowymi epizodami. Pierwszy nastąpił w dniach 21-22.05, z tavg 18-19 stopni i zakończył się elegancką burzą. Drugi to już trochę zbyt gorący, nastąpił po 27.05. Tak czy inaczej, maj jako całość mnie wcale tak bardzo nie urzekł, zbytnia polaryzacja solarna, opadowa i termiczna w sumie też. Ale w przeciwieństwie do maja 2012, który się chyba z tym najbardziej kojarzy, nie zabrakło też wspaniałych okresów i za to należy jednak maj 1999 lubić
Czerwiec - Pierwsza dekada to kontynuacja słonecznej pogody, ale z okresowymi burzami i parnością, noce zrobiły się też bardzo ciepłe na poziomie 13-15 stopni. Ale tavg "bezpieczny" poziom 20 stopni przekroczyły jednak tylko 2 razy, czyli nie było źle Większy gorąc, a właściwie upał, uderzył dopiero w trzeciej pentadzie. Od 14.06 na 12 dni rozpoczął siętaki mini lipiec 2018 - ciemny, wyjątkowo wilgotny (plus, że też burzowy) i do 22.06 parny z gorącymi nocami i nie za ciepłymi dniami, a potem na kilka dni cholernie zimny. W Legionowie widać dwie absurdalne ulewy z 14 i 17.06, ale były one dość lokalne, w większej części regionu jak patrzyłem tyle deszczu nie spadło. Najgorsze dno to jednak plucha i zimnica z 23-24.06. Ostatnia pentada przywróciła lampę, ale niestety w dość gorącej wersji, więc tak przyjemnie też nie było. Ogólnie słaby czerwiec, ale szczerze, to jakoś bym akurat w 2020 roku chciał nawet jego powtórki.
PS z tamtego czerwca kojarzę mecz eliminacji do euro 2020, gdzie było widać zalane boisko
Lipiec - Lipiec słynący z usłonecznienia i niestety fatalnej sumy opadów, można powiedzieć, że był to kamień milowy pod kolejny kilkuletni okres posuchy, który myślę na dobre zakończył dopiero 2009 rok Termicznie niestety gorący, pierwsza połowa to właściwie cały czas tavg<20 (wyjątkiem były dwa ponure i deszczowe dni), do tego 8 tropikalnych nocy i chory epizod 4-7.07. Jakby tego było mało, to burze wcale tego nie wygradzały. Także niestety nie mój lipiec, ale druga połowa starała się wynagrodzić. Wystąpiły w niej tylko 3 tropikalne noce, dni gorących (avg>20) "tylko" 9, w tym tylko jedna popieprzona fala 19-21.07. Ostatnia dekada lipca de facto przyjemna z tmax 25-28, i tmin 12-15, przyznam szczerze, że mało takich fajnych było w obecnym wieku. Ale czy ta dekada rozgrzesza ten lipiec w całości? Niestety, chociaż nie był to lipiec 2006, czy 2014, to nie mogę go uznać za pozytywny miesiąc.
Sierpień - Początek sierpnia to kontynuacja lampowej i przyjemnej ostatniej dekady lipca, dopiero od 7 do 10.08 pojawiła się kolejna fala upalno-tropikalna, ale chociaż z burzami. Jednak od 12.08 nadeszły duże zmiany i zaczęło siępóźne lato, do końca miesiąca przewaga tavg 15-18 stopni. Solarnie było średnio, około 150 godzin słońca za 20 dni, ale sprawiedliwie wyrobione. Opadów nadal nie za wiele. Trafiło się kilka rześkich nocy, ale ogólnie brakowało chłodnych, nieletnich epizodów, także duży plus za to. Tak naprawdę ciężko tu na coś narzekać, tylko może okres 21-23.08 zbyt ponury i odczuwalnie chłodnawy. Według mnie lepszy miesiąc lata niż lipiec, chociaż najlepszy byłł zdecydowanie 30 dniowy miesiąc ruchomy 22.07-20.08
Co tu dużo mówić, miesiąc opisywany wielokrotnie. Niestety kontynuacja wakacyjnej posuchy, od 3 do 22.09 nie chciało nic padać! Solarnie okres 3-16.09 istny lampion, potem już w sumie dość przeciętnie. O ile pierwsza dekada to kontynuacja późnego lata, chociaż tym razem z tmax około 25 stopni i tmin często poniżej 10 stopni, to w drugiej na kilka dni nadeszło spore ochłodzenie, z jednocyfrowymi tavg i nocami ocierającymi sięo przymrozek. Także nie wiem, czy mogę tak bardzo pozytywnie ocenić ten okres, ale dobrze oczywiście, że lampowe ochłodzenie. Ostatnia dekada, chociaż najbardziej pochmurna i w końcu w miarę deszczowa, to... najcieplejsza, z iście lipcowymi tavg rzędu 17-19 stopni... I chyba za obecność tej antykorelacji i ogólnie przyjazne parametry, wrzesień zasługuje na pochwałę.
Pi*dziernik - No i koniec posuchy, hehe. A przy okazji koniec pory ciepłej i od razu przejście w głęboką porę chłodną. Pierwsza pentada jeszcze z innej bajki, ale druga i trzecia to okres ponuractwa, wiatrów, chłodów i deszczy... tmax stabilnie 12-14 stopni, tmin przynajmniej dość wysokie, ale w sumie co z tego... Jednak od 16.10 na tydzień się dużo mocniej ochłodziło do tavg stabilnie<5 stopni! Plus, że w wersji pogodnej, suchej i niezbyt wietrznej. Czyli odpowiednia antykorelacja chociaż zachowana! Październik jeszcze próbował się ratować dzięki fantastycznemu epizodowi 25-28.10 - ciepły, deszczowy, wietrzny i w miarę słoneczny, z dwoma dwucyfrowymi nocami! Ale i tak zasługuje na potępienie ten miesiąc....
Ci*copad - Niestety i tutaj więcej złego niż dobrego. Pierwsze 3 dni wprawdzie cudo, takie jak 25-28.10, ale potem... szkoda gadać... Jeszcze do 8.11 ostatnie podrygi jesieni, ale w dość brzydkiej wersji i od 9.11 przyszła zima. Pierwotnie jeszcze w wersji lampowej i lekkoplusowej, ale od 16.11 przyszedł stabilny mróz i... śnieg. Do większej śnieżycy doszło jednak dopiero 18.11, gdy pokrywa osiągnęła 13 cm! I to nie koniec, po kolejnych dwóch śnieżycach, pokrywa w dniu 24.11 osiągnęła aż 25 cm, to jeden z najwyższych wyników listopadowych w historii! Plus, że dni ponure i śnieżne przeplatały się z całkiem pogodnymi, ogólnie nie był to brzydki listopad. Koniec miesiąca to dość pogodna lekka odwilż.
Grudzień - Ten z kolei całkiem okej. Pierwsze 7 dni to ciemny i mokry okres z tavg wokoło 5 stopni. Jedynie w moje 2 urodziny, 4.12, poświeciło słonko kilka godzin! Drugie 7 dni to kontynuacja ciepła, ale tym razem mniej opadów i więcej dni z rozpogodzeniami. Po pierwszej połowie mieliśmy naprawdę bardzo ciepły grudzień, czwarta pentada jednak była już tylko lekkoplusowa i bardzo pogodna. Od 19.12 zaczęły się już stabilne mrozy, początkowo lekkie, ponure i bezśnieżne. Nasilenie mrozu do tavg około -5 w wersji lampowej i nadal bezśnieżnej, to okres świąteczny 23-26.12. Ostatnie dni to już ponuractwo, lekkominusowe temperatury i sporo opadów śniegu. Rok 1999 żegnaliśmy z 11cm śniegu.
No i dobiegł końca rok. Najbardziej się kojarzył z byciem owszem ciepłym, najcieplejszy chyba od 1990 roku (?), ale też całkiem śnieżnym jak na lata 90te. Styczeń spoko, bardzo dynamiczny i pogodny. Luty badziewie, dość powiedzieć że największe urozmaicenie to śnieg Marzec spolaryzowany, ale za pierwszą dekadę i koniec należy mu się plusik. Kwiecień o dziwo też spoko, mimo, że bardziej ponury niż marzec... Maj trochę zbyt zimny w pierwszej połowie, ale ponuro było tylko tydzień, a druga połowa jak marzenie. Czerwiec jak mówiłem taki sobie, ale na pewno przydatny przed kolejnymi suchymi miesiącami. Lipiec pogodny, ale za dużo gorąca, więc tak sobie, sierpień i wrzesień za to już zdecydowanie przyjemne, chociaż za suche, październik i listopad poza epizodami słabe - duży minus za to dla 1999 roku! Grudzień fajny, trochę podobny do stycznia Ogólnie gdyby nie to, że kluczowy okres jesieni zawiódł, to byłby to naprawdę super rok, lepszy , oj dużo lepszy od 2019, a także 2008, 2014 czy 2015. Ale niestety ten czwarty kwartał to nie było to.... Zresztą luty, zwłaszcza druga połowa, to też ważny dla mnie okres, a tutaj też zawiódł po całości. Więc w sumie nie wiem, czy był to najlepszy rok w historii, miał chyba trochę zbyt dużo zakał...
Tak czy inaczej, zdecydowanie lepszy od większości innych roczników 1991-1998, porównywalny tylko z 1991, 1994 i może 1998, ale jednak lepszy od tej trójki!
Podróż po latach 90tych (z brakiem 1990 roku, hehe) zakończona. Teraz już mogę dyskutować o tych rocznikach dokładniej
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 3 Styczeń 2020, 22:02
Bardzo miło było mi w wiadomym miejscu Miałem szczęście przyjść na świat w jednym z najfajniejszych pogodowo roczników, a na pewno najlepszym w latach 90-tych (choć 1998 też lubię ).
Rok rozpoczął się moim zdaniem najbardziej udanym ciepłym styczniem, jakie znajduję w historycznych danych. Jednocześnie bardzo ciepły i bardzo słoneczny - wprawdzie w tej drugiej kategorii niemal zrównuje się ze swoim poprzednikiem, jednak w przeciwieństwie do niego, nie przyniósł żadnej fali mrozów dłuższej niż trzy ostatnie dni miesiąca. Cała reszta upłynęła niemal zupełnie nie-zimowo, bez całodobowego mrozu i dniami z termiczną zimą stanowiącymi mniejszość. Mały powiew zimy z niewielką pokrywą śnieżną dało się odczuć tylko w dniach 10-11 stycznia. Choć styczeń '99 oficjalnie był tylko "zwyczajnie ciepły", to za sprawą ówcześnie trzeciego najwyższego usłonecznienia (93h) i wielu dni przedwiosennych klimatów, na pewno wydawał się cieplejszy niż w rzeczywistości.
Nieporównywalnie inne wrażenie stwarza jednak luty. Jeden z najpochmurniejszych na poziomie takich ponuraków jak 2004 czy 2009 (nie uskładał nawet połowy tego co styczeń), a do tego naprawdę ciężko zimowy. Choć zabrakło w nim paraliżujących mrozów, to opady śniegu z 11-12 lutego dokonały czegoś, czego nie udało się dokonać już nigdy później. Nawalny śnieg utworzył 48-centymetrową pokrywę śnieżną. Aby znaleźć grubszą warstwę śniegu, musimy się cofnąć aż do lutego 1965 roku, a wcześniej oczywiście do Zimy Tysiąclecia 1962/63. Nic dziwnego że moi rodzice do dziś wyraźnie to pamiętają. To była pierwsza zima spędzona w naszym nowym domu i nieraz opowiadają, że zaspy śniegu przykrywały prawie całe ogrodzenie, sięgały szyb okien, a od ciężaru śniegu łamały się mniejsze drzewa. Już nigdy później nie wydarzyło się nic podobnego, jedynie końcówka stycznia 2005 ma z tym coś wspólnego. Opady śniegu i deszczu ze śniegiem (niestety było wiele tak kiepskich dni) powtarzały się jednak bardzo często także później, przez co wielka ilość śniegu nie chciała się topić mimo dominacji lekko dodatnich temperatur i pozostał na ziemi do początków marca, kiedy (właściwie to przełom lutego i marca) doszło do odwilży z temperaturami powyżej 10 stopni i większymi dawkami słońca. Częste, niemal codzienne opady sprawiły, że luty 1999 roku zebrał wyjątkowo wysoką sumę 67,3mm, ustępując tylko lutym 1966 i 1977 (fajna zbieżność cyfr ). Mimo, że dominowała w nim ciężka zima, zmieścił się w termicznej normie.
O marcu 1999 wiedziałem tyle, że w końcówce przyniósł piękną pełnię wiosny z temperaturami bliskimi 20 stopni i dużymi ilościami słońca, stąd wydawało mi się, że był to naprawdę piękny miesiąc. Z tego co jednak widzę, zdecydowana część tego marca termicznie niczym jednak się nie wyróżniała, a wręcz odstawała od konkurencji. Oprócz wspaniałej końcówki i kilku dni na początku, które pomogły zakończyć zimę (szczególnie 3 marca z 17 stopniami ciepła!), dominowało termiczne przedwiośnie przy wprawdzie regularnym, ale poniżej przeciętnym usłonecznieniu. Bardzo nieprzyjemny był okres 12-17 marca, kiedy powiało zimą, sypał śnieg, a na dodatek słońce pojawiało się tylko w znikomych ilościach. Końcówka marca należała jednak do najlepszych w historii. Od 25 marca wkroczyła już trwała pełnia wiosny z temperaturami maksymalnymi powyżej 15 stopni i niemal zupełnym brakiem przymrozków. Marzec ostatecznie zapisał się więc jako ciepły ze średnią 5,5 stopnia. Było w nim sucho, ale i drobne opady zdarzały się dość regularnie. Zresztą - jak pokazała reszta tego roku - miesiące suche i mokre lubiły się przeplatać.
Kwiecień 1999 pod pewnym względem był rekordowo ciepły. Otóż - jako jedyny kwiecień w historii nie przyniósł ani jednego spadku poniżej zera. Jego najniższą temperaturą było zanotowane rankiem w Niedzielę Wielkanocną 4 kwietnia 0,2. Wielkanoc tego roku była naprawdę piękna - całkiem ciepłą i bardzo słoneczna. Reszta miesiąca mogła wydawać się za to dość niepozorna - pochmurna i wilgotna z kilkoma perełkami jak 14 i 21 kwietnia, jednak niemal cały czas było ciepło (jedyne załamanie to 18-20 kwietnia), co w połączeniu z częstymi opadami musiało być bardzo korzystne dla przyrody. Ciekawe wydaje się jednak, że mimo iż temperatura wielokrotnie zbliżała się do 20 stopni, to przekroczyła tę barierę tylko raz - 16 kwietnia. Wobec bardzo wielu dni z wartościami 18-19 stopni, trudno się jednak tego specjalnie czepiać. Mimo wszystko był bardzo ciepły i to nawet jak na współczesne standardy - po 1999 roku tylko kwietnia Wielkiej Trójki 2000-2009-2018 były cieplejsze! Poniżej normy było usłonecznienie, ale zważając na te temperatury i bardzo wysoką sumę opadów wynoszącą aż bardzo rzadkie dziś 74mm, marzę o takim kwietniu w tym roku.
O maju już sporo pisałem, ale mimo całej sympatii do słonecznej pogody i przyjemnych temperatur jakich było wtedy mnóstwo (chociażby tego wyjątkowego dnia ), muszę go skarcić za to, że zmarnował szansę na rekordowo wczesne zakończenie sezonu przymrozkowego. Osiągnięcie kwietnia zepsuły dwa spadki poniżej zera 6 i 7 maja. Nie chwali się także anomalnie niska suma opadów. Maj 1999 był bardziej suchy od jakiegokolwiek późniejszego maja (sprawdzając to, zdziwiło mnie, że kojarzący mi się z nieustannym lampionem maj 2000 był mokry).
Czerwiec 1999 nie był niestety fajnym miesiącem. To był jeszcze ten okres, kiedy czerwce nie dość że się nie poprawiały, to zdawały się nawet pogarszać. Wprawdzie zapisał się jako ciepły z temperaturą 17,5 stopnia (cieplejszy od odczuwalnie gorącego czerwca 2000), ale tak naprawdę znaczna jego część to aura rodem z 1980 roku. Ciepło, a niekiedy gorąco było do 11 czerwca, kiedy duży udział miała słoneczna, ale parna, "kalafiorowa" pogoda". Całkiem fajnie było 2 czerwca, kiedy opuściłem szpital, zaś 8 czerwca jedyny raz w tym miesiącu temperatura przekroczyła 30 stopni. Niestety burza 12 czerwca rozpoczęła totalnie ciemny, dwutygodniowy okres. 18 godzin słońca w 14 dni i codzienne opady? Nie, dziękuję... Najgorsze przyszło na koniec, bo dni 23 i 24 czerwca, to ulewy przy odpowiednio 11 i 13 stopniach. Poprawa pogody nadeszła kolejnego dnia i do końca pierwszego miesiąca lata było już pogodnie i lekko gorąco, jednak nie uchroniło to czerwca 1999 przed sumarycznie wyjątkowo niską sumą godzin słonecznych, równą 154,3h. Pod tym względem był to drug najgorszy pod tym względem czerwiec ostatnich 30 lat, ustępujący tylko 2001, jednak właśnie za sprawą mokrych i pochmurnych nocy, temperatury minimalne często było wyjątkowo wysokie, dzięki czemu mimo to miesiąc był ciepły.
Lipiec 1999 rozpoczął się pogodą gorącą. 4 lipca 1999 roku byłem ochrzczony. Tego dnia panował upał i zupełna lampa, ale apogeum rozpoczętego na samym początku lipca gorąca nastąpiło w kolejnych dniach. "Brama piekieł", czyli TŚr 25+ otworzyła się dwa razy - 5 i 6 lipca. Tego drugiego dnia przy 33-stopniowym upale wyniosła 26,4 stopnia, czyli więcej niż podczas jakiegokolwiek dnia w czerwcu 2019 to musiało robić wrażenie. Na szczęście upał minął. W zamian nadeszła niestety aura jakiej nie lubię - deszczowe i pochmurne ciepło, które choć za dnia nie było szczególnie spektakularne, to wyróżniało się podczas ciepłych i zachmurzonych nocy. Taki trochę lipiec 2018, tyle że bardziej pochmurny. 7 i 8 lipca przeszły silne burze, podczas których spadło odpowiednio 35 i 28mm deszczu. Zainaugurowana wtedy niepogoda trwała do pięknego, bo nie-gorącego a bardzo pogodnego 16 lipca, kiedy pogoda weszła w kolejną fazę. Przez kilka dni panowała iście lampowa aura, a temperatury ponownie wzbiły się wysoko (20 lipca był nawet mini-upał). A ostatnia dekada przyniosła powrót "pogody w kratkę". Mimo małej ilości burz było niestabilnie. Tylko 26 lipca 1999 znów zrobiło się gorąco, lecz poza tym dominowały temperatury 23-25 stopni. Mimo sporych ilości słońca, na niebie prawdopodobnie zalegało "rozlane mleko" i zachmurzenie utrzymywało się na dość wysokim poziomie. Dla mnie ten lipiec, choć nie był zły, nie wyróżnił się niczym zbytnio na plus. Paskudna dekada 6-15 lipca i końcówka z nawrotem pogody znanej nam z lipca 2018 obniżają moją ocenę. Nie można tu jednak nie wspomnieć, że był to jeden z zaledwie czterech lipców (obok 1992, 1994 i 1995), w którym nie wystąpił ani jeden "nieprzyzwoity" dzień z temperaturą maksymalną poniżej 20 stopni. Ze średnią 19,7 stopnia był na te czasy drugim najcieplejszym lipcem w historii, jednak trwający od 2001/2002 roku zasadniczy "galop" miesięcy letnich zepchnął go aż na 9-te miejsce. Daje do myślenia... Usłonecznienie lipca '99 wyniosło minimalnie poniżej normy, a to oznacza iż lato 1999 roku jest ostatnim, w którym żaden z trzech miesięcy nie wyrobił normy usłonecznienia dla lat 1981-2010 (obok 1978-81, 1985, 1986 i 1991). Osobiście oceniam ten lipiec tak sobie. Trochę tak, a trochę tak.
Inaczej z pogodą radził sobie sierpień. Ostatni naprawdę zimny sierpień, bowiem po 1987 roku duże ujemne anomalie w tym miesiącu stały się pieśnią przeszłości. Chłodne były tylko 1989, 1990, 1995, 1996, 1999, 2005 i 2014, z czego jedynie w 1999 roku anomalia była ciut większa niż symboliczna. Nie oznaczało to jednak jesieni ani ogólnie złej pogody. Pod względem termicznym nie mieliśmy wtedy ani jednego "nieletniego" epizodu, jak również zabrakło dni totalnie ciemnych. Nie zabrakło natomiast małej, ale zauważalnej fali gorąca/subupału w dniach 7-10 sierpnia. Później już niemal ani razu nie było gorąco, jednak pogoda nie przeszła w skrajność. Dominowało łagodne lato przy przeciętnych ilościach słońca i regularnych opadach, zaś w trzeciej dekadzie na przekór jesieni nie zabrakło nawet prawdziwych perełek z niemal pełnym usłonecznieniem i idealnymi temperaturami maksymalnymi. Niestety zostały one okupione licznymi zimnymi nocami, które w końcówce sierpnia zaczynają się już jednak dawać we znaki. Temperatura 16,9 stopni brzmi dziś jak fantastyka, choć tak naprawdę sierpień 1999 kojarzy mi się z jednym. Prawie całkowite zaćmienie Słońca 11 sierpnia i ciemność w środku dnia. Strasznie mi żal że nie mogę tego pamiętać, podobnie jak żal mi komety Hale'a-Boppa z marca i kwietnia 1997. Aby zobaczyć takie zaćmienie, w 2026 roku planuję wybrać się do Hiszpanii, bo w Nowym Sączu szansę na takie zjawisko będę miał dopiero w roku 2048.
Długo trzeba czekać na takie zaćmienie, podobnie jak długo czekamy na wrzesień, który pobije rekordowy wrzesień 1999 roku. U mnie ten miesiąc nie był wprawdzie rekordowo ciepły, ponieważ ustępuje miejsca wrześniowi 1982, jednak i tak robi wielkie wrażenie. W całym wrześniu temperatura tylko trzy razy nie osiągnęła 20 stopni (lato pełną parą), zaś przez połowę dni i to do samego końca przekraczały 24 stopnie! Prawdziwe termiczne szaleństwo z dodatkowo wieloma ciepłymi nocami i bardzo wysokim, a sprawiedliwym usłonecznieniem (choć trochę dni lampowych też było) sprawia, że jest to jeden z moich ulubionych wrześniów (chyba tylko 2006 i 2016 oceniam wyżej).
Październik 1999 jawi się za to jako miesiąc bardzo przeciętny i pod względem temperatury rzeczywiście taki był. Jego pierwsze trzy dni, to dokończenie września z bardzo wysokimi temperaturami, jednak 4-go nadeszła dotkliwa zmiana. Przyzwyczajeni do grubo ponad 20 stopni ludzie musieli znieść to, że przez długi czas nie zobaczą nawet 15-stu. Słońce zakryły chmury i do 20 października panowała pogoda tak ciemna, że godna słynnego p*ździa 2016. Usłonecznieniowo to niemal bliźniacze miesiące. Po 1999 roku mniej niż 83,4h ze słońce notowano już tylko w 2002, 2009 i 2016 roku, przy czym w tym ostatnim różnica nie wyniosła nawet godziny. Końcówka miesiąca przyniosła jednak osłodę - bardzo ciepłą i dosyć pogodną III dekadę, dodatkowo niemal całkowicie pozbawioną przymrozków (tylko jedna drobna wpadka się wtedy zdarzyła). Te dni podciągnęły miesiąc do poziomu termicznej normy Przeplatanie opadowe nadal aktualne - po suchym wrześniu październik nadrobił opuszczone milimetry opadów z nawiązką.
Listopad rozpoczęła wyjątkowo piękna Uroczystość Wszystkich Świętych, z niemal 17 stopniami i pełnym usłonecznieniem. Jeszcze lepszy okazał się Dzień Zaduszny, kiedy temperatura poszybowała aż do 18 stopni, zaś dobra i ciepłą pogoda panowała jeszcze do 6 listopada. Później zaczęła się pogodowa nuda - listopadowa temperatura, listopadowe usłonecznienie i częste opady. Nuda zakończyła się jednak szybko i podobnie jak rok wcześniej. 18 listopada 1999 wkroczyła niebagatelna zima z całym tygodniem całodobowych mrozów, codziennym śnieżeniem i pierwszym spadkiem poniżej -10 stopni. Właśnie wtedy, po wizycie na badaniach kontrolnych w przychodni, w której było tak gorąco, że ktoś postanowił otworzyć okno, nabawiłem się poważnego zapalenia oskrzeli Choć patrząc tylko na temperatury, atak zimy z listopada 1999 wydaje się wyraźnie lżejszy od tego z 1998, to okazuje się to tylko pozorem. Oprócz mrozów zaatakował wówczas bowiem bardzo mocny śnieg, którego opady były na tyle silne, że 24 listopada pokrywa osiągnęła aż 30 cm, co po 2001 roku ani razu nie zdarzyło się nawet w grudniu, a i w styczniu i lutym jest bardzo rzadkie. Ponad 20 cm notowano przez tydzień, bo odwilż w końcówce miesiąca była na tyle słaba, że nie zdziałała wiele. Listopad 1999 nie był termicznie miesiącem zimowym tak jak listopady 1993 i 1998 oraz horropad 1995, jednak ze średnią 2,2 stopnia i tak zapisał się wśród najchłodniejszych z drugą połową o średniej poniżej zera - po nim zimniejszy był już tylko 2007.
Na początku grudnia 1999 odwilż uległa wzmocnieniu. Pierwsza połowa miesiąca postanowiła oddać nam stracone fragmenty listopada, dając późnojesienne temperatury, opady raczej deszczu niż śniegu, a ponadto - dobre dawki słońca, co nastrajało optymizmem. Ochłodzenie nadeszło wtedy, gdy jest najlepiej widziene - w sam raz na Święta, które nie dość, że umiarkowanie mroźne, były także bardzo słoneczne - zwłaszcza Wigilia bez jednej chmurki na niebie Ostatnie dni przed najbardziej spektakularną od 1000 lat zmianą daty zmieniły tryb zimy z "mroźnej" na "śnieżną" i wystąpiły codzienne opady białego puchu. Śnieżyce podnoszące pokrywę śnieżną do 24 centymetrów wystąpiły rankiem 31 grudnia, po czym 1999 rok odszedł niezauważenie - skąpany w gęstej lodowej mgle przy 15 stopniach mrozu
Na plus oceniam: styczeń, kwiecień, maj, wrzesień i grudzień
Na minus - luty, czerwiec i listopad
Jak widać, ten bardzo ciepły (9,2 to drugi najwyższy wynik w latach 90-tych po 1994) i umiarkowanie mokry rok przyniósł może niewiele epizodów wspaniałych, ale również niewiele złego. To był bardzo równy, sprawiedliwy rok, w którym niemal wszystko było na swoim miejscu, a wszelkie zaległości zostały nadrobione. Najwięcej w nim było zwyczajnie dobrej, przyjaznej człowiekowi i przyrodzie pogody. A wolę coś takiego niż super-mega fajny miesiąc, po którym nadejdzie koszmar (albo odwrotnie). Bardzo mi się podoba 1999 rok i uważam go za najlepszego reprezentanta lat 90-tych - i to pomijając względy osobiste
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 27 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36420 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 15 Kwiecień 2020, 18:51
Rok 1999 - od miłości do nienawiści?
Niestety, rok który kiedyś kochałem, teraz mocno spadł w moich oczach - co ciekawe jednak, wiele w nim mi się odwróciło - to co kiedyś kochałem, teraz szczególnie nie znoszę.....
+ luty, kwiecień, grudzień
N styczeń, maj, czerwiec
- marzec, lipiec, sierpień,wrzesień, październik (mimo super końcówki), listopad
Ogólnie jak widać, druga połowa roku do bani niestety - najpierw długa susza, w większości gorąca... a potem zimne październik i listopad (poza ich krótkim łącznym epizodem). Pierwsza połowa lepsza, luty mi się nawet spodobał, kwiecień świetny, a i pozostałe miesiące, oprócz spierdzielonego marca (swoją drogą to masakra, co ten miesiąc wyczyniał rok po roku pod koniec lat 90tych) nawet ok.
Ale mimo to rok negatywny. Gorszy od 1998, niewiele lepszy od 1997 i 1996.
_________________ Fan wybitnego klimatu lat 1995-2013. Kiedyś to było
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 15 Kwiecień 2020, 19:02
Mnie podoba się 1998 rok i uważam go za drugi najlepszy w latach 90-tych, ale jednak to 1999 dzierży palmę pierwszeństwa. Podpisuję się pod wszystkim, co napisałem 3 stycznia, z tą różnicą, że bardziej polubiłem kwiecień i znielubiłem marzec. W tym roku opady wyszły w Nowym Sączu powyżej normy, a sądecka norma należy do tych zdrowych, niezakładających stepowienia. Jedynymi naprawdę bardzo suchymi miesiącami były marzec, maj i wrzesień, ale między nimi opadów nie brakowało. Był to też rok dosyć słoneczny jak na tamte czasy, choć akurat lato okazało się jednym z bardziej pochmurnych. Ale nie samym latem człowiek żyje. Naprawdę mi się podoba, ale też pamiętajmy, że trochę kilometrów nas dzieli...
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum