Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 19 Styczeń 2021, 22:53
Wracam do tematu i przy okazji odniosę się jeszcze do swojego postu z 12 stycznia, podłapując Twoją myśl o ukrytych tajemnicach najbardziej znanych kuchni. Otóż moim zdaniem jest to rzecz naturalna, wynikająca z tego, że szeroko pojmowana i kojarzona kuchnia narodowa jest sumą kuchni regionalnych. Dowiedziałem się o tym w praktyce podczas mojej pierwszej podróży do Włoch w lutym 2012. Kiedy 11 lutego wieczorem dojechaliśmy do Wenecji, poszliśmy na obiad do restauracji w pobliżu hotelu. Było zimno, ale białej magii na razie brakowało. Po wczesnej pobudce i całodziennej jeździe bez postoju dłuższego niż zatrzymanie się na zatankowanie i pójście do toalety, byłem zmęczony i chciałem już pójść spać, zwłaszcza że w tym wieku kładłem się jeszcze naprawdę wcześnie. Nie miałem nawet specjalnie apetytu, ale tego dnia moja Babcia (która pojechała z nami) obchodziła swoje 81 urodziny i musieliśmy trochę poświętować. Wtedy akurat gościliśmy w restauracji z kuchnią międzynarodową, w której dania włoskie i regionalne ograniczały się do tych najpopularniejszych specjałów. Wtedy jeszcze nie zagłębiłem się w te tematy tak głęboko, ale za to nauczyłem się jeść spaghetti samym widelcem
Następnego dnia, 12 lutego po zwiedzaniu Wenecji w białym syfie (niestety, ale ten opad który się wtedy wydarzył, rozdeptany przez turystów przy dodatniej temperaturze nie był magią ) wyjechaliśmy w kierunku Pizy (właściwie na jej przedmieścia), gdzie mieszkała dalsza krewna (ta "przyszywana" ciocia, która zmarła) razem z partnerem, Włochem który stał się moim wspaniałym przyjacielem, jedną z najważniejszych osób w moim życiu, od tej chwili aż po teraźniejszość. Nie przyjechaliśmy do Włoch wyłącznie na ich zaproszenie, sami wpadliśmy na pomysł tego wyjazdu, ale bardzo nam pomogli od strony organizacyjnej i chcieli nam potowarzyszyć. Obiadokolacja na nasze powitanie była dla mnie zaskoczeniem, bowiem nie uświadczyłem ani jednego dania, które tradycyjnie kojarzy się z Włochami. Ewentualnie risotto, ale w nietypowej wersji, bo z grzybami. Prym na stole wiodła dziczyzna w lekkim, winnym sosie. Jadłem to mięso pierwszy raz w życiu, ale jeszcze nie mogłem w pełni docenić jego walorów, bowiem byłem już mocno pojedzony (wcześniej podano nam jeszcze jakieś przystawki i sałatki). Dorośli pili Chianti, ja trzymałem się jeszcze z daleka Tak oto dowiedziałem się, jak bardzo różni się kuchnia Toskanii i jak akcentuje swoją odrębność. Latem jest trochę inaczej, na stoły częściej trafiają skarby morza czy dania z makaronu, jednak zimą dominuje tam mięso, grzyby i czerwone wino. Podstawowym daniem jest bistecca alla Fiorentina, którego spróbowałem później w San Gimignano: https://www.kalejdoskopre...fiorentina.html , a makaron pojawia się głównie w formie lasagnii, którą jedliśmy, kiedy już w drodze powrotnej do Polski jeszcze zajechaliśmy do domu naszych przyjaciół.
Na razie trochę goni mnie czas, ale jeszcze opiszę swoje dalsze kulinarne przygody i podejście do kuchni Włoch, także na podstawie późniejszych podróży z 2016 i 2018 roku. Ale jeśli chcecie, to i o tej podróży od smacznej strony mogę jeszcze napisać, na razie to był początek wyprawy
Dodam tylko, że kuchnia "awłoska" jeszcze mocniej akcentuje swoją obecność w górzystej Umbrii, jedynym regionie Włoch pozbawionym dostępu do morza. Będąc tam w czerwcu 2016 (ten pobyt, kiedy w słonecznej Italii było mniej Słońca niż w moim kurorcie ), przekonałem się, że nawet latem mięso jest tam podstawą. W Terni (miejscowość słynna z wodospadów) spróbowałem pysznego lokalnego streetfooda, czyli bułki z doskonałą szynką z dzika, mniam. Bardzo mi smakowało, ale już nie wiem, czy skosztowałbym specjału ulicznego z Palermo, czyli bułki ze... śledzioną
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 19 Styczeń 2021, 23:10
Muszę się chyba pilnować, by nie odejść zanadto od tematu, jak mamy dyskutować o kuchniach Przydałby się na forum dział poświęcony geografii, podróżom, inspiracjom na nie itp. Trochę mógłbym opowiedzieć, a nawet jeśli gdzieś się nie było, to zawsze można popisać o tym, co się wie, choćby była to Góra Stołowa albo Kamczatka, przy okazji czegoś się dowiedzieć
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 130 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12352 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 19 Styczeń 2021, 23:57
Super, smacznego Rubina w takim razie O toskańskiej kuchni ze swojej perspektywy jeszcze napiszę, bo już 13 (lub 14, muszę się upewnić) lutego wyruszyliśmy promem na Elbę, największą wyspę należącą do archipelagu Wysp Toskańskich. Znam je na pamięć - to Elba, Capraia, Pianosa, Montechristo, Giglio i Gorgona To nadal Toskania, ale już inna zarówno krajobrazowo, jak i trochę kulinarnie
A kwintesencję kuchni toskańskiej poznałem już pod koniec podróży w Średniowiecznym Manhattanie, kapitalnym miasteczku San Gimignano.
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Aktualna pora roku: wielki test dla naszego klimatu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum