Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy. Polityka CookiesDowiedz się więcejCyberbezpieczeństwoOK
Przedstawiam Wam kolejną rowerową wyprawę, jaką w ostatnich latach uwieczniłem na swoich zdjęciach. Miała ona miejsce w gorącym, ale i dynamicznym okresie, niemal w samym środku "Wspaniałego półrocza". Na bardzo ciekawą przygodę wyruszyłem z przyjacielem i jego kuzynką około 11:00, mając na celu raczej wjazd na Beskid i pokonanie bardzo ciężkiego podjazdu, niż przejechanie konkretnej trasy. Chodziło o wierchy nad Homrzyskami, Złotnem i Bączą Kuniną, ponad 600 m n.p.m.
Już dojazd w tę część Nawojowej, w której zaczyna się szlak, sprawił lekkie uciążliwości. Tam jest cały czas lekko pod górę, co przy lampie świecącej z taką siłą trochę osłabia rowerzystę. Lepiej pokonywać tę trasę od drugiej strony, bowiem zjazd do tej znanej z Pałacu Stadnickich miejscowości, jest jednym z najprzyjemniejszych jakie znam - długi, dość łagodny i niemal prosty, tak że patrząc przed siebie można odnieść wrażenie podchodzenia do lądowania
Tym razem jednak po udaniu się w to miejsce, po krótkim zjeździe i minięciu potoku, czekał nas mocarny podjazd - długi i bardzo stromy zwłaszcza w swojej pierwszej połowie. Założyłem się z przyjacielem, który twierdził, że taki wjazd jest dedykowany dla zawodowców - ja postanowiłem się sprawdzić Było niemiłosiernie, dłonie zaczynały ześlizgiwać się z kierownicy, ale dałem radę.
Tak wygląda ten podjazd z innej perspektywy (zdjęcie z 4 maja 2019)
W kilkanaście minut znalazłem się bardzo wysoko, zrobiłem sobie zdjęcie na potwierdzenie wyczynu i czekałem na towarzyszy, podziwiając widoki. Zaczynały się kłębić chmury.
Kiedy spotkaliśmy się już w komplecie, podążaliśmy górskimi drogami po szczytach, robiąc małe koło oddalając się od Nawojowej, a kolejno ponownie tam przybliżając.
Zachmurzyło się i w pewnym momencie, akurat podczas zjazdu na niższe wzgórza (już bliżej końca trasy) z nieba poleciały krople deszczu. Hamowanie na mokrej trawie było dość wymagające, ale po pokonaniu pierwszego etapu zjazdu, znów wyjrzało Słońce. Pomyślnie dojechaliśmy do punktu wyjścia, a następnie udałem się w drogę powrotną do swojego domu. Było gorąco, temperatura wynosiła 29 stopni. Niebo w znacznej części miało kolor błękitny, a cumulusy kłębiły się luźno, to tu, to tam. Zbliżając się do domu nagle poczułem, że znowu coś leci z nieba... Znalazłem się dokładnie na obrzeżach chmurki, która nie zasłoniła Słońca, a jednak zesłała opad, który począł się nasilać. W pewnym momencie był to naprawdę zdrowy, całkiem obfity deszczyk, piękna chwila wytchnienia w tym skwarnym dniu. Dniu bardzo udanym, jak wiele w tym czasie. Szkoda że tak martwiłem się pogodą, z perspektywy mojego miejsca zamieszkania nie mając ku temu wielu powodów...
Jak oceniacie
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36349 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 2 Marzec 2021, 19:31
Czyli byliście całkiem blisko głównego grzbietu Beskidu Sądeckiego, dokładnie szczytu Makowicy. Ja tamtą trasę przeszedłem w dość pochmurny i rześki dzień 23.08.2013 idąc z Rytra na Jaworzonę - po drodzę jedząc śniadanie w Górskiej Cyrli, zdobywając Makowicę, oraz jedząc lunch w schronisku na Hali Łabowskiej, docelowo jeszcze za dnia, ale po długiej, niemal 30km trasie, docierając na małe "miasteczko" na Jaworzynie, pod którym znajdowało się schronisko PTTK, w którym nocowaliśmy. Sam Nowy Sącz (a właściwie stacje benzynową) odwiedziłem już w drodze powrotnej do domu, dwa dni później (25.08.2013), w ten dzień fenomenalnego połączenia lampy i absolutnej rześkości. O samym wyjeździe szczegółowo może opowiem wkrótce
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 2 Marzec 2021, 19:42
Tak, właściwie przez jakiś odcinek jechaliśmy równolegle do tego grzbietu. Jesteś bardzo wytrawnym piechurem i wszystkie miejsca rozpoznajesz doskonale Hala Łabowska kojarzy mi się głównie z pieszą wycieczką 16 czerwca 2017, kiedy pogoda była podobna - pochmurna i rześka, a przy tym wyjątkowo sprzyjająca.
A dzień na zatrzymanie się w Nowym Sączu... z jednej strony faktycznie ładny, a z drugiej zabrakło w nim trzeciego ważnego składnika - żywej zieleni Sto razy lepsze wrażenia odniósłbyś rok później, kiedy było lampowo, a przy tym wyjątkowo rześko (aż zbyt, nieletnio), dodatkowo w czasie trwania spektakularnej antysuszy
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Hobby: Wszystko! Pomógł: 162 razy Wiek: 26 Dołączył: 02 Sie 2018 Posty: 36349 Miejsce zamieszkania: Michałowice/Wwa-Włochy
Wysłany: 2 Marzec 2021, 20:00
PiotrNS, ja w NS to byłem tylko na Orlenie A przyrodę zwiedzałem w górach, tam mimo wszystko zieleni nie brakowało, gorzej było np pod koniec w czerwca 2019 w Zakopanem. Może wstawię jakieś zdjęcia z tego wyjazdu.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 2 Marzec 2021, 22:53
Dziękuję Ci bardzo za miłą opinię Rzeczywiście w moich okolicach ciekawych widokowych miejsc jest sporo. Jeśli czytałeś moje wspomnienia z sezonów burzowych, może widziałeś że od sześciu lat rower jest jedną z moich pasji. I chociaż przejechałem już przez różne okolice, to nadal wynajduję sobie nowe trasy i snuję plany kolejnych wypraw. Taka podróż dookoła Polski jest świetnym pomysłem, może ja też kiedyś na taką wyruszę
Zachęcam Cię również do obejrzenia i skomentowania innych moich fotorelacji, znajdziesz tam wiele innych ciekawostek z tych stron
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Zdjęcia piękne Zresztą pogoda w sierpniu 2018 także była cudna.
PiotrNS napisał/a:
Założyłem się z przyjacielem, który twierdził, że taki wjazd jest dedykowany dla zawodowców - ja postanowiłem się sprawdzić Było niemiłosiernie, dłonie zaczynały ześlizgiwać się z kierownicy, ale dałem radę.
Gdy zaczynałem regularne jazdy na rowerze to na początku miałem problem nawet z takim podjazdem jak ten
Ale w ostatnich latach potrafię ten odcinek przejeżdżać bez zatrzymywania się. Wiadomo, że lepiej byłoby gdybym pod górkę jechał na stojąco, ale ciężko jest mi udźwignąć moje 94kg dupsko.
Hobby: Większość z wymienionych Pomógł: 127 razy Wiek: 25 Dołączył: 01 Maj 2019 Posty: 12293 Miejsce zamieszkania: Nowy Sącz/Kraków
Wysłany: 3 Marzec 2021, 12:01
Dziękuję Łukasz Też coraz bardziej doceniam sierpień 2018, ten miesiąc naprawdę miał sens.
To ja większość podjazdów pokonuję na stojąco, wolę tak niż nawet na lżejszych przerzutkach siedząc. Pewnie kwestia przyzwyczajenia, ale i tego że wiele podjazdów w mojej okolicy tego wręcz wymaga. Nawet w administracyjnych granicach Nowego Sącza znajduje się kilka ciężkich wjazdów, niestety są to wąskie drogi nieobjęte Google Street View.
Pierwszy naprawdę hardkorowy podjazd, który pokonałem, to ten: https://www.google.pl/map...12!8i6656?hl=pl
Pierwszy wyjazd na samą górę wytrzymałem 21 lipca 2015 roku. Chyba nawet wolę wjeżdżać pod górę niż zjeżdżać stamtąd, to dopiero sport ekstremalny
_________________ Użytkownicy forum LukeDiRT są jak rodzina
Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś, a więc musisz minąć. Miniesz, a więc to jest piękne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum